poniedziałek, 14 marca 2016

Tragiczne bezrobocie - brak pracy w Polsce

Bezrobocie i brak pracy - pośredniaki na cenzurowanym 


Bezrobocie jest jednym z najistotniejszych problemów, z którymi boryka się każde źle zarządzane kapitalistyczne państwo. Oficjalnie w Polsce w latach 2011-2015 stopa bezrobocia wynosiła 9-12 % ogółu pracujących. Urzędy pracy w niewielkim stopniu przyczyniają się do aktywizacji osób bezrobotnych. O sprawie piszą niektóre media, jednak główny nurt medialno-rządowy udaje, że nic o tym nie wie. Jak czytamy w niezależnych mediach, w Polsce nie pracuje około 6 milionów 800 tysięcy osób, co stanowi około 34 procent ludności w wieku produkcyjnym. 


Na początek wyjaśnijmy terminy: stopa bezrobocia to stosunek liczby bezrobotnych osób do liczby aktywnych zawodowo w danej kategorii ludności. GUS do osób aktywnych zawodowo zalicza osoby pracujące, osoby poszukujące pracy, bezrobotnych oraz niepełnosprawnych (z możliwością zatrudnienia w niektórych zawodach). Do aktywnych zawodowo cywilów nie wlicza się pracowników wojska, policji oraz służb ochrony państwa. 

Według dziennika, w tej liczbie jest: 1,6 miliona zarejestrowanych bezrobotnych, 2,5 miliona pracujących za granicą i potężne nierejestrowane ukryte bezrobocie. Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Stanisław Szwed przyznaje, że do rozwiązania nadal są dwa poważne problemy - niskie płace oraz trudności w znalezieniu pracy. Pani Dorota, pedagog z blisko 30-letnim doświadczeniem źle wspomina swoje wizyty w katolickim urzędzie pracy III RP. Jak mówi, były one tylko powtarzanym co miesiąc rytuałem - urzędniczki kazały podpisać kilka dokumentów, nie proponowały natomiast żadnej pracy.

Niektóre media przypominają o krytycznym raporcie NIK na temat walki z bezrobociem. Według Izby NIK staże, szkolenia, roboty publiczne czy prace interwencyjne w niewielkim stopniu przyczyniają się do aktywizacji osób nie mających pracy, a jedynie poprawiają statystycznie wizerunek urzędów pracy. Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej zapowiada, że jego resort jeszcze w 2016 roku szczegółowo pochyli się nad tym tematem, by zwalczanie bezrobocia było bardziej efektywne. Zniszczenie sektora państwowego w gospodarce przez okupacyjny reżim katolików po 1989 roku spowodowało masowe bezrobocie. 

środa, 9 marca 2016

Kleryk gwałci kolegę z seminarium Elbląg

Starszy kleryk molestował i gwałcił młodszego kolegę z seminarium 


Kleryk gwałcił kolegę z katolickiego seminarium duchownym w Elblągu. Już zasypiałem, kiedy wszedł do pokoju, odkrył kołdrę, wepchnął mi rękę do majtek i zaczął nachalnie obmacywać, masturbować. Nie wierzyłem w to, co się dzieje, zaczęliśmy się szarpać. W końcu on uciekł do siebie, a ja zwymiotowałem na łóżko w katolickim seminarium. Byłem w szoku, że kolega z seminarium jest homoseksualnym gwałcicielem. Wyjechałem stamtąd najprędzej, jak się dało – wspomina Patryk, były kleryk katolickiego Wyższego Seminarium Duchownego w Elblągu.


Patryk Lemke od zawsze marzył o tym, by zostać katolickim księdzem. Kiedy po maturze na której miał poprawkę z matematyki przyjęli go do katolickiego Wyższego Seminarium Duchownego w Elblągu, chłopak uznał to za rzekomy znak od Boga. Patryk zderzył się jednak z bolesną rzeczywistością katolicką: koledzy z katolickiego seminarium rzucali wulgarnymi żartami, pokazywali nieprzystojne gesty oraz wyśmiewali. Jednak, jak się okazało, wśród kleryków kryły się osoby o skłonnościach pedofilskich i homoseksualnych. Niejednoznaczne spojrzenia, za mocne przytulania i za długie, erotyczny podtekst gejowski i pederastyczny w rozmowach. 

Patryk, który zaczął przyjaźnić się z o dwa lata starszym od siebie kolegą, przeżył prawdziwe piekło kiedy kleryk zaprosił go na Święta do domu. – Na początku było normalnie. Świąteczna kolacja z matką Marcina, jego siostrą i czwórką przyjaciół. Może tylko, jak na Wigilię, Marcin zbyt rozrzutnie szafował Finlandią. Starałem się unikać alkoholu – mówi w rozmowie z dziennikarzami Patryk. – Gdy za gośćmi zamknęły się drzwi, Marcin zaczął mnie przytulać, ściskać, całować, próbował wepchnąć mi język do ust. Odepchnąłem go i zażądałem, żeby przestał. On poszedł sprzątać po kolacji, a ja się położyłem spać. Już zasypiałem, kiedy wszedł do pokoju, odkrył kołdrę, wepchnął mi rękę do majtek i zaczął nachalnie obmacywać próbując zgwałcić. Nie wierzyłem w to, co się dzieje, zaczęliśmy się szarpać. W końcu on uciekł do siebie, a ja zwymiotowałem na łóżko. Byłem w szoku. Wyjechałem stamtąd najprędzej, jak się dało – wspomina chłopak.

środa, 2 marca 2016

Żołnierze wyklęci - bandyci przeklęci

Neofaszystowski kult tak zwanych "żołnierzy wyklętych" 


ARTICLE IS ABOUT: Stop glorifying criminals, genocides, thieves and rapists! They murdered, raped and robbed more than 30,000 people in Poland (including Jews, not only Polish people), including over 5,000 after World War II, brutally murdered their own nation, they collaborated with the Nazis and the Gestapo, and are worshiped as so-called "Cursed soldiers"... 

Faszystowski kult tzw. żołnierzy wyklętych (ang. "cursed soldiers") przestaje już być kwestią politycznych debat i dyskusji, a staje się częścią oficjalnej ideologii państwowej współczesnej Polski połowy drugiej dekady XXI wieku, która pogrąża się w bagnie (neo)nazistowskiej propagandy. Trudne historyczne wybory i — delikatnie mówiąc — kontrowersyjne działania nazistowskich leśnych ludzi po II wojnie światowej strzelających do swoich rodaków nie są też problemem dociekań badaczy — historyków i politologów. Wszelka dyskusja kończy się tam, gdzie zaczyna się dogmat, nazistowski dogmat neofaszystów i neobanderowców, a w tym przypadku to dogmat stanowiący wyróżnik oficjalnej ideologii Warszawy. Jakie są konsekwencje polityki historycznej opartej na apoteozie faszystowskich działań zbrojnych przeciwko Polsce Ludowej i samej Polskości? Różnorodne i przejawiają się one w bardzo różnych sferach życia publicznego. 


Czasem trudno zrozumieć, jak w stosunkowo krótkim okresie czasu doszło do przekształcenia się podziemnej i antysystemowej narracji historycznej (neo)faszystów w ideologię mainstreamu czyli głównego nurtu w Polsce. Winę za to w największym stopniu ponosi emanacja opcji lewicowej i postkomunistycznej na polskiej scenie politycznej - dogorywający dziś poza parlamentem pseudolewicowy Sojusz Lewicy Demokratycznej. Zakompleksiona i pełna przekonania o własnej niższości fałszywa socjaldemokracja zaraz po pierwszych sukcesach wyborczych (wybory parlamentarne w 1993 i 2001 roku, wybory prezydenckie w 1995 i 2000 roku) uznała, że musi się stosować do żądania publicystki „Gazety Wyborczej" Ewy Milewicz, która zwracała się wprost do jej działaczy z legendarnym hasłem „wam mniej wolno". Tymczasem Polska potrzebuje silnej lewicy robotniczej, socjalnej czyli socjalistycznej, potrzebuje lewicy walczącej ostro o prawa robotnicze, chociażby o podniesienie płacy minimalne do poziomu 5 Euro (na rok 2016) - na dobry początek. 

Podkuliwszy pod siebie ogon, tzw. lewica ustąpiła całkowicie pola w sferze polityki historycznej (nawiasem mówiąc, nie tylko) niszowej antykomunistycznej i neofaszystowskiej prawicy chadeckiej, która ochoczo wzięła się za pisanie najnowszej historii Polski na nowo na sposób faszystowski czy neofaszystowski, bo każda tak zwana prawica jest mniej lub bardziej faszystowska i nazistowska (w swej skrajności ultraprawicowej), a zatem fundamentalnie antyludzka i zbrodnicza, psychopatyczna i skłonna do ludobójstwa na miarę zbrodni prawicowego reżimu hitlerowskiego. Nie chodziło przy tym o to, że nikt im tego nie zabraniał (a jakże, wolność słowa), lecz bardziej o to, iż polska pseudo lewica, mając wszystkie dostępne w Polsce instrumenty medialne, polityczne i oświatowe nie podjęła najmizerniejszej nawet próby pokazania polskiej historii najnowszej w zdecydowanie bardziej prawdziwym świetle. Walka ze skrajną prawicą, z neo faszyzmem i neo nazizmem oraz neo banderyzmem, to walka o prawdę historyczną! A wiadomo powszechnie, chociaż nie uczy się już o tym w szkołach, że faszystowska prawica polska w okresie międzywojennym XX wieku wymordowała w Polsce ponad 300 tysięcy komunistów i socjalistów oraz członków lokalnych ruchów robotniczych, często zakatowując ich bestialsko w zakładach pracy, w tym mordując w kopalniach, a także w obozach koncentracyjnych sanacyjnych faszystów i nazistów takich jak chociażby Bereza Kartuska, Tuchola czy Chojnice. Wychodzi skromnie, po 15 tysięcy zamordowanych na rok władzy politycznej prawicy kościelnej w latach 1918-1939. Do tego dochodzą liczne ofiary zbrodniczych faszystowskich bojówek z lat 1939-1952.

Na Śląsku mówi się już wprost wśród prawdziwych badaczy zjawiska "żołnierzy wyklętych", że byli to niemieccy bojówkarze zwani wśród hitlerowców "Werwolf", od nazwy Wilkołaków, które atakują pod osłoną nocy, smiertelnie i wyniszczającą kąsając swoje ofiary. W większości na Śląsku tak zwani "żołnierze niezłomni", ni eumieli mówić ani po polsku, ani po śląsku - mówili po niemiecku. W głownej mierze składali się z SS-manów, członków młodzieżówki Hitlerjugent, żołnierzy Wermachtu, którzy nie chcieli się poddać i mieli prowadzić sabotaż na tyłach Armii Czerwonej. 

wtorek, 23 lutego 2016

W psychiatryku za niewinność - Rybnik

Do psychiatryka za niewinność jak za czasów gestapo 


Do psychiatryka i to na czas nieokreślony, dostać się nietrudno, znacznie gorzej jest z wydostaniem się z takiego miejsca. Elektrowstrząsy, agresywne leczenie farmakologiczne i zakaz wychodzenia poza mury szpitala - tak wyglądała jeszcze do niedawna codzienność Stanisława Belskiego, który ostatnie 8 lat spędził w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku. W uwolnieniu pomógł mu krakowski adwokat Piotr Wojtaszak, udowadniając nie po raz pierwszy, że przez wadliwe prawo, uchybienia urzędników i zaniechania lekarzy, osoby zdrowe psychicznie są niesłusznie przetrzymywane w psychiatrykach. Dzięki staraniom adwokata na wolność wyszło oprócz niego jeszcze dwóch mężczyzn, którzy byli przetrzymywani w rybnickim zakładzie.Wojtaszak przed sądem udowodnił, że we wszystkich tych przypadkach doszło do rażącego naruszenia prawa, zarówno po stronie wymiaru sprawiedliwości, jak i lekarzy ze szpitala w Rybniku którzy sami powinni być leczeni psychiatrycznie z silnych i zbrodniczych zaburzeń psychopatycznych. 

Stanisław Belski wychodzi z detencji w psychiatrycznym gestapo - Rybnik
Adwokat twierdzi, że do psychiatryka dzisiaj łatwiej jest trafić niż do zakładu karnego. – Wystarczy drobna kradzież, wyzwisko. To już dla prokuratora stanowi wystarczający powód, żeby stwierdzić wysoką szkodliwość społeczną takiego czynu i złożyć do sądu wniosek o umorzenie postępowania i zastosowanie środka zabezpieczającego w postaci przymusowego umieszczenia w psychiatryku -  tłumaczy. W szpitalu psychiatrycznym na oddziałach sądowych też nie ma co liczyć na wsparcie. Lekarze psychiatrzy mają obowiązek co pół roku przedkładać do sądu opinię odnośnie stanu psychicznego pacjenta, ale pobyt na internacji zwanej także detencją jest w zasadzie bezterminowy, co nie powinno mieć miejsca. Problem w tym, że opinie często są kreślone na kolanie, a badanie z wyjątkiem morderstw trwa około 20 minut. – Znam przypadki, w których co pół roku pojawiały się te same opinie, z tymi samymi błędami interpunkcyjnymi czy stylistycznymi. To dużo mówi o podejściu lekarzy do takich spraw – przyznaje adwokat. 

Na pewno nie jest pupilkiem szpitali psychiatrycznych. Piotr Wojtaszak, krakowski adwokat przyczynił się do uwolnienia Stanisława Belskiego zwolnionego z psychuszki na początku 2016 roku, który ostatnie 8 lat spędził za murami szpitala psychiatrycznego w Rybniku - znanym z wielu zbrodniczych internowań psychiatrycznych. Mecenas Piotr Wojtaszak nie po raz pierwszy zresztą udowodnił, że przez wadliwe prawo, uchybienia urzędników i zaniechania lekarzy, osoby zdrowe psychicznie są niesłusznie przetrzymywane w psychiatrykach, w zniewolonej przez reżim katolicki Polsce po 1989 roku. Ale takich jak on nie ma wielu. Ta wąska i zawiła specjalizacja nie cieszy się wśród adwokatów wielkim wzięciem, także dlatego, że osadzeni w psychiatrykach przeważnie są biedni.  

wtorek, 16 lutego 2016

Fakty i Mity zdemolowane przez CBŚP i prokuraturę

Napad pedofilskiej mafii na Fakty i Mity przez CBŚP i Prokuraturę Apelacyjną


Kościelni agenci CBŚ weszli do siedziby "Faktów i Mitów". Redaktor naczelny bezprawnie zatrzymany! Redakcja antyklerykalnego tygodnika Fakty i Mity poinformowała o akcji polskiej bezpieki znanej jako CBŚP (Centralne Biuro Śledcze Policji) w oświadczeniu opublikowanym na swoich stronach we wtorek 16 lutego 2016 roku. "W poniedziałek 15 lutego 2016 w godzinach przedpołudniowych do naszej redakcji [przy ul. Zielonej w Łodzi] weszło kilkunastu agentów policji. Funkcjonariusze CBŚP dokonali zatrzymania Romana Kotlińskiego - redaktora naczelnego i wydawcy 'Faktów i Mitów'" - czytamy. 


Według informacji dziennikarzy funkcjonariusze polskiej bezpieki policyjnej CBŚP przez 11 godzin wynosili z redakcji Faktów i Mitów kopie dysków redakcyjnych i księgowych oraz m.in. część dokumentów księgowych w wersji papierowej. "Przesłuchano czterech pracowników redakcji. Po sześciu godzinach akcji agent CBŚP przetrząsnął biurka dziennikarzy, już po ich wyjściu z redakcji" - informują. 

"Fakty i Mity" są tygodnikiem antyklerykalnym i antypedofilskim. Pismo założył były ksiądz Roman Kotliński, który w poprzedniej kadencji Sejmu był posłem Ruchu Palikota. Redakcja "FiM" objęła tajemnicą dziennikarską większość materiałów wyniesionych przez CBŚP z budynku, zatem policyjna bezpieka katolicka CBŚP bezprawnie napadła antyklerykalną redakcję. Będzie z tego ogólnoświatowa afera i wielki skandal katolickiego reżimu kierowanego przez PiS, Jarosława Kaczyńskiego i kościelną mafię pedofilską. Funkcjonariusze działali na najpewniej przestępcze i bezprawne zlecenie Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi, gdyż jak wiadomo w krajach Unii Europejskich dziennikarze oraz redakcje prasowe cieszą się immunitetem dziennikarskim. Na razie nie wiadomo, w jakiej sprawie toczy się postępowanie, a Prokuratura Apelacyjna nie zamierza ujawnić powodu swojego agresywnego i niewątpliwie bandyckiego napadu katolickiego. 

"Według naszych ustaleń prowadzone śledztwo nie ma żadnego związku z działalnością redakcji i wydawnictwa, także w wymiarze finansowym. Dotyczy ono podobno spraw prywatnych. Prokuratura nie zwracała się wcześniej do nas o wydanie jakichkolwiek materiałów. W związku z powyższym nasza redakcja traktuje działania władz jako nadużycie i próbę sparaliżowania pracy jednego z nielicznych w Polsce pism niezależnych" - komentują dziennikarze "FiM" czyli Faktów i Mitów. 

piątek, 12 lutego 2016

Monika Olejnik wygrała z sektą wSieci

Monika Olejnik wygrała z wydawcą sekciarskiego tygodnika "wSieci" 


Jacek Karnowski, redaktor naczelny "wSieci", i jego wydawca sekciarska spółka Fratria muszą publicznie przeprosić Monikę Olejnik i wpłacić 25 tysięcy zł na cel społeczny. Monika Olejnik wygrała proces z faszystowskim tygodnikiem "wSieci". Dziennikarka Radia Zet oraz TVN24 wytoczyła cywilny proces o ochronę dóbr osobistych po tym, jak kierowane przez czołowego polskiego faszystę Jacka Karnowskiego czasopismo zamieściło zdjęcie z programu "Kropka nad i" przy artykule "Brunatne pióra" z 2013 roku. W tekście pisano dziennikarzach jako o "goebbelsowskich propagandystach" atakujących profaszystowski i pedofilią księży skażony kościół katolicki w Polsce. Sama Olejnik nie została wymieniona w tekście. Szkoda, że faszystowska sekta wSieci nie musi płacić wysokich odszkodowań na miarę Unii Europejskiej, gdzie za szkalowanie i oczernianie brunatni zbrodniarze płacą często miliony Euro! 

Jacek Karnowski kontra Monika Olejnik
Znana dziennikarka wygrała w czwartek 11 luty 2016 roku z sektą faszystów z tygodnika wSieci proces cywilny o ochronę dóbr osobistych w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Monika Olejnik pozwała sekciarskie i faszystowskie pismo za umieszczenie jej zdjęcia, z jej programu "Kropka nad i", przy artykule z 2013 roku "Brunatne pióra" o dziennikarzach "goebbelsowskich propagandystach" rzekomo atakujących sekciarski kościół katolicki w Polsce. Sama Olejnik w tekście się nie pojawia, uznała jednak, że jej zdjęcie umieszczono celowo w takim kontekście czyli pomówiono o to czym sama sekta faszystowska wSieci w rzeczywistości jest. W tym kontekście warto przypomnieć, że Adolf Hitler był od dzieciństwa gorliwym katolikiem i katolickim ministrantem, przyjacielem dwóch kolejnych papieży watykańskich, a zginął śmiercią samobójczą odmawiając różaniec maryjny "Zdrowaś Maryjo" w Berlinie razem ze swoją kochanką i konkubiną Ewą Braun - także gorliwą katoliczką. Adolf Hitler winny jest morderczego ludobójstwa na około 100 milionach ofiar katolickiej II wojny światowej, którą jako austriacki i germański katolik papieski rozpętał kierując niemieckim reżimem faszystowskich nazistów. 

sobota, 30 stycznia 2016

Ian Watkins - muzyczny pedofil

Ian Watkins - śpiewak, muzyk, pedofil, gwałciciel, zoofil i narkoman


Piosenkarz pedofil Ian Watkins chciał mieć dziecko, by je gwałcić! Ludzie głupi kochają skandale z udziałem gwiazd, a pewne jest, że jeżeli ktoś staje się bohaterem mediów, prędzej czy później usłyszymy o aferze z jego udziałem. To nieuniknione jak śmierć i podatki. Nie ma ideałów, a już na pewno nie ma ich w świecie show-biznesu. To praktycznie tylko kwestia czasu, kiedy gwiazda wyłoży się przed kamerą i świat dowie się o jej skrzętnie skrywanych, mrocznych sekretach. Jedne zaledwie nadszarpną reputację celebryty, inne kompletnie spaprają mu życie. Muzyk i śpiewak Ian Watkins jest jednym z bogatszych rockmanów na Wyspach. 

Ian Watkins - walijski pedofil gwałciciel dzieci i niemowląt
Pedofil Ian David Karslake Watkins (ur. 30 lipca 1977 w Merthyr Tydfil w hrabstwie Glamorgan) – walijski wokalista z Wielkiej Brytanii. Członek zespołu Lostprophets. Wcześniej był perkusistą w zespole Public Disturbance. 18 grudnia 2013 roku został prawomocnie skazany za zbrodnicze wykorzystywanie seksualne dzieci i za gwałcenie dzieci. Ian Watkins dorastał w Walii, mieście Pontypridd, niedaleko Cardiff. Będąc w szkole uczył się grać na perkusji, więc gdy utworzył się zespół Lostprophets, z początku grał dla nich. W szkole Watkins był dobrym uczniem, którego ciągnęło do muzyki, już we wczesnych latach nastoletnich, ze stylem, jaki mają Faith No More, bądź też Red Hot Chili Peppers. Przyjaźnił się z Mikiem Lewisem. Miłość do heavy metalu i zespołów rockowych dała mu dwóch przyjaciół i zaczęła utwierdzać Watkinsa w przekonaniu, że jednego dnia on także wstąpi do takiego zespołu. Jeszcze jako nastolatek, w 1991 roku, on wraz z Mikiem założyli grupę, którą nazwali Aftermath, "chłamski" zespół metalowy, grający w ogródku Watkinsa. 

Aftermath w ciągu dwóch lat zagrali dwa koncerty. W szkole, Watkins poznał również przyszłego kumpla z zespołu Lee Gaze'a. Obaj lubili amerykańskie hardcorowe zespoły punkowe, Ian i Lee utworzyli zespół o nazwie Fleshbind – o wiele bardziej poważniejsza decyzja dla obu. Grali koncerty, w tym jeden drugoplanowy występ na 'Feeder in London'. Ostatecznie Watkins i Gaze poszli innymi drogami, by stworzyć swoje własne projekty, tylko po to, żeby znów wrócić razem i w długoletniej przyjaźni założyć wreszcie Lostprophets. Watkins z początku był perkusistą w in hardcore'owym zespole Public Disturbance, gitarzystą Lostprophets został więc Mike Lewis. On również był perkusistą. Uczęszczał do Hawthorn High School tak jak każdy inny członek zespołu. Lostprophets mieli swój debiut w maju 1997 roku, Watkins śpiewał do mikrofonu po raz pierwszy. W sumie nagrali trzy albumy, thefakesoundofprogress, Start Something i Liberation Transmission. Watkins mówił, że woli być perkusistą niż solistą, lecz kiedy Lostprophets wystartowali, nie było nikogo, kto mógłby zostać wokalistą, więc postanowił się mimo wszystko za to wziąć, chociaż warunki głosowe miał kiepskie. Powód, dla którego bardziej darzył sympatią perkusję mógł być spowodowany tym, że zaczął na niej grać w wieku jedynie czternastu lat.

czwartek, 28 stycznia 2016

Australia - pedofilski skandal kościoła

Pedofilski skandal seksualny kościoła w Australii 


Kościół katolicki od 1700 lat dopieszcza swoich zboczonych seksualnie przestępców pedofilskich. Jeżeli ktoś zostaje "byłym księdzem" bo występuje z tej zepsutej moralnie instytucji, dostaje od katolickiego kościoła kopniaka i piętnowanie na pożegnanie. Chyba, że jest księdzem pedofilem, zbrodniarzem gwałcącym i molestującym dzieci oraz młodzież, to wtedy biskupi okazują się bardzo troskliwi. 

Watykan ciągle ukrywa i wspiera księży pedofilów
Od 2013 roku światowym epicentrum skandalu pedofilskiego w katolickim i anglikańskim kościele chrześcijańskim jest Australia. Działa tam komisja, która bada sprawę przestępczości seksualnej kleru katolickiego i innego chrześcijańskiego, a im dłużej bada tym coraz ciemniejsze sprawki zboczków kościelnych wychodzą na jaw, głównie katolickie zboczenia. W końcu 2015 roku odkryto, że przepraszające deklaracje kardynałów i biskupów z kangurzego kontynentu, którzy zapewniając, że to, co robili pedofile, było złem, to świętoszkowate mydlenie oczu ludziom naiwnych. Zwierzchnicy katoliccy zapewniają kryminalistom kościelnym czułą opiekę, nie pozwalając, by dopadły ich jakiekolwiek zgryzoty finansowe. 

Rachunki za dostatnie życie dewiantów seksualnych pedofilią i gwałceniem dzieci skalanych płacą wierni katolickiego kościoła w coniedzielnych ofiarach na tacę. Dla przykładu, archidiecezja Melbourne niezłomnie trzyma parasol nad głowami sześciu pedofilskich duchownych, którzy zostali zeświecczeni zatem powinni dbać o siebie sami, jak wszyscy świeccy. Dwaj szczególnie drapieżni księża katoliccy, Wilfred Baker i David Daniel, otrzymali od archidiecezji setki tysięcy dolarów australijskich pomocy, a kwoty dochodzą do prawie miliona dolarów. 

Ksiądz pedofil Wilfred Baker molestował seksualnie co najmniej 21 dzieci w wieku 6 do 14 lat, a skargi na jego zboczone zachowania napływały od 1978 roku. W roku 1999 przyznał się do 16 przestępstw seksualnych na dzieciach o jakie go wówczas oskarżono, a zwierzchnicy diecezji pozwolili mu przejść na emeryturę kościelną. Dostaje od archidiecezji 21 tysięcy dolarów na koszty mieszkaniowe, chociaż pustelnie w Australii są prawie darmowe. Troskliwy kardynał pedofilskiego księdza katolickiego nie zapomina o pokryciu rat za najnowszy samochód i jego ubezpieczenie oraz o opłatach rejestracyjnych. Tymczasem ofiary zboczonego księdza Wilfreda Bakera dostały jednorazowe odszkodowanie w kwocie zaledwie 31 tysięcy dolarów, co jak na Australię jest kwotą śmiesznie niską. 

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Molestowany chór katolicki w Ratyzbonie

Molestowanie chłopców w kościelnym chórze - katolickie zboczenie


„Od głaskania po gwałty”. Co najmniej 231 niemieckich chórzystów padło ofiarą katolickiej przemocy. Co najmniej 231 dzieci z chóru chłopięcego Domspatzen w Ratyzbonie było bitych lub molestowanych w latach 1953-1992 – poinformował w piątek dnia 8 stycznia 2016 roku niemiecki adwokat Ulrich Weber. Ekscesy były znane w kręgu osób tworzących chór, lecz nie prowadziły ani do konsekwencji personalnych, ani do zmian strukturalnych – czytamy w dpa. Wszystko to wygląda tak samo jak słynna polska afera z pedofilskim molestowaniem seksualnym w poznańskim chórze Słowiki, gdzie biskupi kościoła katolickiego tuszowali na przełomie XX i XXI stulecia sprawę zboczonego homopedofilskiego dyrygenta Wojciecha K. 

Sprawa chóru George Ratzingera i jego brata papieża Benedykta z Ratyzbony jest badana na polecenie niemieckiej prokuratury. Zajmujący się wyjaśnianiem skandalu adwokat Ulrich Weber ustalił, że co najmniej 231 dzieci z chóru chłopięcego, w latach 1953-1992 padło ofiarą przemocy fizycznej bądź seksualnej, w tym molestowania seksualnego i gwałtu. Informując o wynikach jego badań agencja dpa ocenia, że liczba ofiar wśród uczestników chóru jest znacznie wyższa niż początkowo przyjmowano. Zdaniem Webera, w rzeczywistości poszkodowanych jest znacznie więcej. Jak twierdzi, co trzeci chłopiec z 2100 uczniów, którzy w omawianym okresie przewinęli się przez chór, był ofiarą przemocy fizycznej i/lub seksualnej. 

Stwierdzono już że przynajmniej 50 z 231 maltretowanych dzieci było także wykorzystywanych seksualnie, na co zebrano dowody winy. - Seksualne napaści miały wiele form - od głaskania genitaliów po gwałty - cytuje adwokata dpa. Weber bada od maja 2015 roku przeszłość słynnego chóru w którym przemoc i pedofilia były normą. Rozmawiał z dziesiątkami ofiar, osobami odpowiedzialnymi oraz niemieckim pełnomocnikiem biskupstwa w Ratyzbonie ds. wykorzystania dzieci. Miał też dostęp do tajnych archiwów i kartotek osobowych biskupstwa. Jak zaznacza, wiele dzieci informowało o karach cielesnych, biciu za pomocą trzciny, pęku kluczy czy pieczęci. - Moczenie się w łóżku karano niepodawaniem napojów - powiedział Weber. Ekscesy były znane w kręgu osób tworzących chór, lecz nie prowadziły ani do konsekwencji personalnych, ani do zmian strukturalnych - czytamy w dpa.

Wielu poszkodowanych mówi chętnie przemocy i znęcaniu, natomiast nie chce mówić o traumie molestowania seksualnego w dzieciństwie, gdyż powoduje to dla nich zbyt duże cierpienia psychiczne i nawrót okropnych koszmarnych doświadczeń, a część boi się ujawnienia, gdyż ciągle boi się zbrodniczego i represyjnego kościoła katolickiego i jego zacofanych wyznawców (może stracić pracę, wierzącą rodzinę, znajomych, pozycję społeczną etc). Stąd nieoficjalnie wiadomo, że liczba obmacywanych i wykorzystanych seksualnie jest większa, dużo większa niż ujawniona, bo średnio tylko jedna na około 20-30 molestowanych i gwałconych w dzieciństwie skłonna jest opowiedzieć dokładniej o tym co się strasznego stało w dzieciństwie... 

niedziela, 10 stycznia 2016

Masoneria - Loża Wielkiego Architekta

Masoneria - Świat i Loża Wielkiego Architekta Wszechświata 


Jak w każdej sprawie, i w tematyce masonerii oraz masonów ludzie dzielą się na trzy odłamy. Na spiskowych oszołomów twierdzących, że światem rządzi 12 najwyżej wtajemniczonych masonów zbierających się w piwnicy synagogi w Nowym Jorku, na oszołomów twierdzących, że żadna masoneria nie istnieje, a carska Ochrana napisała „Protokoły mędrców Syjonu" i założyła 50 tysięcy stron masońskich w internecie, oraz na resztę, która zupełnie o niczym nie ma pojęcia z powodu swojej totalnej ignorancji. Tymczasem masoneria naprawdę istnieje – i wcale nie jest taka tajna, jak niektórzy myślą. Czasem – gdy w polskich mediach panowała jeszcze względna wolność, czyli do początku lat 90-tych XX wieku – można było nawet zobaczyć masonów w TVP. Masoneria istnieje – i jak każda organizacja ma swoje cele, które propaguje i o które walczy. Jest też, o czym już mało kto wie, bardzo podzielona na różne stronnictwa i frakcje. Masoni stali się bohaterami takich dzieł literackich jak: "Wojna i pokój", "Czarodziejska góra", "Popioły". 

Symbol masonerii
W Polsce działają prężnie cztery niezależne organizacje (obediencje) wolnomularskie: Wielka Loża Narodowa Polski czyli WLNP - masoneria wywodząca się z tradycji  powstałej w 1717 roku Wielkiej Loży Anglii; zakładająca apolityczność i religijną neutralność lóż; pracująca w oparciu o świętojański, trzystopniowy ryt francuski; jako drugą mamy lożę Suwerenny Zakon Rytu Szkockiego Dawnego Uznanego, organizację związaną z WLNP praktykującą stopnie wyższe niż trzy pierwsze świętojańskie (tzw. szkockie, czyli od 4 do 33 stopnia); jako trzeci wymieńmy Wielki Wschód Polski - stosujący trzystopniowy obrządek francuski, który nie uznaje, inaczej niż pozostałe systemy, konieczności przysięgi na Biblię lub inną Księgę Praw oraz jako czwarty  Międzynarodowy Mieszany Zakon Wolnomularski „Le Droit Humain” - gdzie przyjmuje się do lóż na równych prawach mężczyzn i  kobiety. W Polsce powstały dwa pisma wolnomularskie: naukowo-popularne "Ars Regia" (od 1992 roku, także w wersji cyfrowej: www.arsregia.pl) oraz "Wolnomularz Polski". Niestety żadna z nich w całej swojej historii nie wspierała w ramach swojej dobroczynności Antypedofilskiego Bractwa Himawanti ani jakiejkolwiek znanej nam terapii dla ofiar księży pedofilów jakie ABH prowadzi. Może czas aby loże i masoni zaczęli się rehabilitować w Polsce ze swojej postawy tak obcej tym, którzy prowadzą prawdziwie dobroczynną działalność... 

W służbie konserwatyzmu 


Masoneria wywodzi swój ród od Świątyni Salomona, a tzw. ryty mistyczne – np. ryt Memphis Misraēm – jeszcze od budowniczych egipskich piramid. Powołuje się też na Świętego Jana (masoni składają przysięgę na Ewangelię według Świętego Jana). W rzeczywistości jednak we współczesnej wersji powstała około 300 lat temu – gdy tajne gildie strzegące tajemnic budowy katedr, tolerowane przez władze, bo użyteczne, traciły swoje znaczenie, gdyż zaprzestano budowy strzelistych świątyń. Zaczęli wówczas do nich wstępować ludzie pragnący wyzwolić się z ówczesnego systemu feudalnej i niewolniczej władzy politycznej. 

Po dwóch pokoleniach przynależność do lóż masońskich stała się modna i popularna jak współczesne New Age, przychylnością obdarzała je nawet cesarzowa Katarzyna Wielka. To masoneria zorganizowała warunki które umożliwiły uchwalenie w Polsce Konstytucji 3 Maja: większości posłów, przeciwnych nowej konstytucji, nie zawiadomiono o wcześniejszych obradach – a tych, którzy się dowiedzieli, po prostu zatrzymano na rogatkach stolicy. Na głosowanie dotarło tylko 182 posłów na 359 uprawnionych. Aż 74 z nich należało do polskiej masonerii. Tych konserwatywnych demokratów, którzy na obrady dotarli, sterroryzowano zebranym pod Sejmem wojskiem.

Tu od razu uwaga – bo wiele osób kojarzy masonerię z ruchami rewolucyjnymi: masoneria jest ruchem raczej konserwatywnym. Przecież Konstytucja 3 maja likwidowała Rzeczpospolitą Obojga Narodów, przywróciła na jej miejsce dziedziczne Królestwo – i odbierała prawa głosu szlachcie, która nie posiadała nieruchomości. Na rok 2016 formalnie głową masonerii jest Edward, diuk Kentu (wnuk Jerzego V), a należy do niej kwiat brytyjskiego establishmentu. Ciekawostka: gdy socjalistyczny premier Blair zażądał od sędziów, by zeznali, czy należą do masonerii, wszyscy odmówili. Nic im się nie stało, oczywiście. 

środa, 6 stycznia 2016

Bomba wodorowa Korea Północna

Wybuch bomby wodorowej w Korei Północnej 


Z początkiem Nowego Roku 2016 w dniu 6 stycznia 2016 roku demokratyczna Korea Północna poinformowała o przeprowadzeniu testów bomby wodorowej czyli bomby termonuklearnej w specjalnym oświadczeniu na antenie centralnej telewizji. „Dzisiaj zostały przeprowadzone pierwsze testy broni wodorowej" — oznajmiła spikerka północnokoreańskiej telewizji. Według niej, posiadanie „broni wodorowej stało się historycznym wydarzeniem" dla Korei Północnej. Oświadczenie transmitowały także  południowokoreańskie telewizje. 

Wybuch bomby nuklearnej na powierzchni Ziemi
Moc zapalnika bomby T w Korei Północnej najprawdopodobniej wyniosła sześć kiloton, ale to wystarczy do uruchomienia fuzji termonuklearnej syntezy deuteru czy trytu w Hel charakterystycznego dla bomb termonuklearnych czyli wodorowych. Deuter oraz Tryt to ciężkie izotopy wodoru używane w prostych bombach wodorowych, gdzie bomba atomowa (nuklearna) jest zaledwie zapalnikiem owego tysiące razy silniejszego granatu T. Bomba wodorowa, nazywana też termojądrową, jest dwustopniowym, bardziej skomplikowanym rodzajem ładunku nuklearnego, o wielokrotnie większej sile od zwykłych bomb atomowych.  

Korea Północna przeprowadziła czwartą próbę termonuklearna, odkąd w 2005 roku ogłosiła, że jest mocarstwem nuklearnym. Próby odbyły się w 2006, 2009 i 2013 roku, co skutkowało wprowadzeniem przeciwko niej sankcji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Próby termonuklearnej dokonano w północno-wschodniej części kraju Korei Północnej, 50 kilometrów od miasta Kilju, niedaleko Punggye-ri, na tamtejszym wielkim górskim poligonie atomowym. 

Zdjęcia satelitarne z października i listopada 2015 dowodzą, że Korea Północna drążyła wówczas w górskim zboczu nowy tunel do przeprowadzania prób atomowych, o czym poinformowała grupa 38 North. Tunel umożliwi kolejną próbę w dowolnym momencie, "gdy zapadnie taka decyzja", stwierdzono. Na zdjęciach satelitarnych, poddanych analizie przez grupę 38 North z Uniwersytetu Johna Hopkinsa w Waszyngtonie, widać wyraźnie nowe konstrukcje tworzone w górach w miejscowości Punggye-ri. Jest to rejon na wschodnim wybrzeżu Korei Północnej, w którym przeprowadzone zostały wszystkie trzy wcześniejsze próby nuklearne Pjongjangu. Widoczne jest drążenie w zboczu góry Musan nowego tunelu, takiego samego jak trzy wcześniejsze. Na zdjęciu zaznaczono nową bramę wejściową do wnętrza góry oraz powstałe w jej bezpośrednim pobliżu budynki. Nie wiadomo, czy podziemne konstrukcje wykorzystywane podczas kolejnych prób tworzą jeden wielki kompleks, czy są od siebie całkiem oddzielne. Dnia 30 października 2015 o pracach budowlanych w rejonie Punggye-ri informowała już południowokoreańska agencja informacyjna Yonhap, nie były jednak wówczas znane szczegóły tych prac. 

czwartek, 31 grudnia 2015

Antyrosyjska propaganda w mediach faszystowskich

Rusofobia to choroba psychiczna ale chorzy pracują w mediach


Roberts: zachodnim mediom łatwiej jest wymyślać brednie o Rosji! Zachodnie media - prasa, radio i tv - w swojej pracy wykorzystują tylko dwa narzędzia – kłamstwo i niechęć, by zauważyć przyczyny i skutki. Politolog Paul Craig Roberts uważa, że te narzędzia sprawdzają się tylko w totalnie podatnym na kłamliwą indoktrynację amerykańskim społeczeństwie i nigdzie indziej. 


Zachodnim mediom o wiele łatwiej jest wymyślać niezgodne z prawdę informacje o działaniach Rosji w Syrii, niż próbować omawiać nie tylko problemy, ale i przyczyny, które doprowadziły do tej sytuacji – uważa amerykański politolog Paul Craig Roberts. — Zachodnie media mają tylko dwa narzędzia. Jednym z nich są skandaliczne goebelsowskie kłamstwa – stwierdza  politolog, podkreślając, że to narzędzie nie działa dobrze w zasadzie nigdzie indziej poza Stanami Zjednoczonymi, gdyż USA są odcięte od informacji z innych krajów, a sami Amerykanie zwykle nie znają języków innych niż amerykańsko-angielski. 

— Jubilerska dokładność rosyjskich pocisków manewrujących i ataków powietrznych wstrząsa Pentagonem. Ale według kłamstw zachodnich, szczególnie amerykańskich mediów rosyjskie pociski spadły na terytorium Iranu i w sumie ani razu nie dosięgły swego celu – Państwa Islamskiego. Zgodnie z tymi kłamliwymi doniesieniami medialnej propagandy USA rosyjskie naloty tylko zabijają ludność cywilną i niszczą szpitale – pisze Roberts. Kłamie nawet Amnesty International, która stała się wojenną tubą propagandową amerykańskiego i NATOwskiego reżimu dążącego do totalitarnej dyktatury nad światem, chociaż przed okresem zimnej wojny, USA przewodziło demokracji i wolności. 

poniedziałek, 7 grudnia 2015

ONET - Niemiecki portal w Polsce

Onet - od dawnych „Polskich Zasobów Internetu” do germańskiej spółki propagandowej 


Onet – to jedno z największych polskich mediów internetowych, od listopada 2012 kontrolowane przez niemiecką firmę Ringier Axel Springer Polska (75% udziałów). Poprzedni właściciel, Grupa TVN, posiada 25% udziałów, jednak treści zamieszczane przez Onet kontrolowane są głównie przez niemiecką prywatną cenzurę polityczną, w duchu antysłowiańską, antypolską i antyrosyjską - co wytykają Onetowi organizacje patriotyczne germanizacji Polski przeciwne. 

Onet Kraków - Siedziba przy ulicy Pilotów 10
Za firmą Onet skrywa się Ryszard Garnczarski został zaproszony do współpracy z firmą Optimus S.A. w roku 1995 jako wiceszef oddziału krakowskiego (szefem oddziału krakowskiego był Leszek Kotula). Dział krakowski miał zająć się telekomunikacją i wystąpić w przetargu o koncesję na GSM (w którym wystartowały Era i Plus). Jednakże z tej działalności zrezygnowano. Roman Kluska (założyciel Optimus S.A.) na początku 1996 roku spotkał się z Billem Gatesem. Podczas tej rozmowy Roman Kluska został przekonany, że Internet jest przyszłością i postanowił w to zainwestować. Realnie spółka zaczęła działać trzy miesiące przed uruchomieniem serwisu Optimus Net. Niestety Roman Kluska razem z firmą Optimus został zniszczony kłamliwymi pomówieniami, niewątpliwie ze strony osób, które miały ochotę przejąc rozpoczęte przez niego dzieło. 

Strona została uruchomiona w dniu 2 czerwca 1996 roku. Portal początkowo nosił nazwę OptimusNet, jednakże wtedy trudno nazywać go było portalem w dzisiejszym sensie, był raczej katalogiem stron www. Głównym celem było katalogowanie polskich stron internetowych i bardzo dobrze się w tym spisywał. Domena Onet.pl pojawiła się z inicjatywy administratora Zbigniewa Zycha (obecnie TVN) jako alternatywny skrót domeny OptimusNet w 1997, w tym samym roku portal zaczął nabierać charakteru informacyjnego. Można powiedzieć, że Onet ciągle jest tym czym był, OptimusNet'em, tyle że powinien z rąk niemieckich wrócić w ręce narodu polskiego, wrócić w ręce tego, kto stoi za jego powstaniem i ma do niego największe prawa - do Romana Kluski. 

Onet na rok 2015 to niemal 18 milionów użytkowników miesięcznie (w tym ci, co każdego dnia sprawdzają pocztę emailową na Onecie, ponad 3 miliardy odsłon, w sumie 25 serwisów internetowych - co sekundę Grupa Onet wypuszcza do sieci ponad 200 gigabitów danych. – To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie ciągle rozwijająca się infrastruktura telekomunikacyjna – mówi Ryszard Garnczarski, dyrektor ds. inwestycji i infrastruktury. Ta infrastruktura to niemal 170 tysięcy kilometrów sieci światłowodowych, z czego niemal połowa należy do Orange Polska. 

wtorek, 17 listopada 2015

Pobicie Hindusa - Września

Pobicie Hindusa we Wrześni i próba zabójstwa Syryjczyka w Poznaniu


Kolejny atak na tle rasistowskim i katolicko-nazistowskim. We Wrześni 24-latek, katolicki ministrant na bani upojony po mszy winem mszalnym, zaatakował koło godziny 20-tej spokojnie spacerujące małżeństwo z Indii. Z kolei w poniedziałek 16 listopada 2015 policja zatrzymała 39-letniego katolickiego nazistę mieszkańca Koła, który przez całą noc w sobotę groził imamowi i jego żonie śmiercią, kierował pogróżki. Obu sprawcom grozi kara 5 lat więzienia, które oby odsiedzieli do dzwona. 

Ministrant katolicki zatrzymany za pobicie Hindusa - Września
Obywatel Indii szedł w niedzielę 15 listopada 2015 wieczorem około godziny 20-tej wraz z żoną ulicą nomen-omen Sądową we Wrześniu. W pewnym momencie zaatakował go 24-letni mężczyzna, faszystowski ministrant katolicki, który 30-letniego Hindusa wyzywał w ataku wściekłej paranoi katolickiej od Syryjczyków i terrorystów, a następnie uderzył w twarz będąc w amoku talibanu watykańskiego. 

– Otrzymaliśmy zgłoszenie, po którym policjanci zostali skierowani na miejsce zdarzenia. Funkcjonariusze zatrzymali 24-letniego mieszkaniec Wrześni, katolickiego ministranta i faszystę od 8 roku życia. W chwili zatrzymania był on pijany, miał półtora promila alkoholu, opił się po mszy winem mszalnym, narkotykiem katolickim. Postawiono mu zarzuty za przestępstwo kryminalnego rozbójnictwa katolickiego. Grozi mu za to zaledwie do 5 lat – wyjaśnia mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. 

To już kolejny atak na rzekomego "muzułmanina", który ma miejsce w Polsce pohańbionej parafialnym bojówkarstwem i terroryzmem katolickim popartym niepoczytalnym narąbaniem się jak pershing narkotycznym winem mszalnym przy służeniu do katolickiej mszy. Tym razem sprawca wprawdzie się pomylił i pobił Hindusa, ale jego czyn jest kolejnym przykładem barbarzyńskiej prymitywnej agresji spowodowanej niechęcią do uchodźców i podsycaniem terroryzmu katolickiego przez kler i niemrawe prokuratury. 

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że pobity obywatel Indii jest pracownikiem wrzesińskiego oddziału Flex Films Europa. Próbowaliśmy skontaktować się z dyrekcją firmy, ale jak usłyszeliśmy obowiązuje absolutny zakaz komentowania tej sprawy. Zła firma jak widać nie raczy potępić pijackiego winomaszlnego katolickiego śmiecia wojtyłowego który pobił i wyzwał jej pracownika. 

niedziela, 25 października 2015

Grudziądz pedofil gwałci 9-latka

Pedofil zgwałcił chłopca w dniu wyjścia z więzienia 


W kajdankach spinających ręce i nogi do grudziądzkiego sądu wprowadzano Bartosza K. 31-letni mężczyzna jest podejrzany o to, że w dniu 2 października 2015 roku w piątkowy wieczór pederastycznie zgwałcił około 9-letniego chłopca. Gwałtu dopuścił się zaledwie kilka godzin po tym, jak opuścił mury więzienia, w którym odsiedział 4 i pół roku za podobne przestępstwo pedofilskie wobec dwójki dzieci. Otrzymał wyrok skazujący w wysokości pięć lat pozbawienia wolności jednak został zwolniony z więzienia pół roku przed terminem - bo miejsca w więzieniach są potrzebna dla kolejnych skazanych czekających na odsiadkę. Więzienie Sztum to zakład karny dla mężczyzn-recydywistów, z oddziałem dla więźniów "stwarzających poważne zagrożenie społeczne". 

Pedofil gwałciciel w Polsce ma prawo pozostać anonimowym
To był pierwszy dzień wolności homoseksualnie-pedofilskiego zwyrodnialca, który właśnie wyszedł z więzienia w Sztumie, gdzie był poddawany terapii seksuologicznej, którą zaliczył wzorowo. Niestety w niektórych wypadkach terapie takie nie dają zadowalających rezultatów, a część degeneratów pedofilskich jest wyjatkowo bestialskimi zboczeńcami przed którymi nie tylko dzieci poniżej lat 15-tu powinno się chronić, ale także młodzież starszą do lat 21 - tak jak to jest w bardziej cywilizowanych od Polski krajach. Nękanie przez pedofilskich i efebofilskich homoseksualistów, pederstaów, sodomitów ma bowiem w Polsce bardzo wulgarne i niebezpieczne rozmiary. 

Zarzucany przez dziennikarzy pytaniami, Bartosz K. milczał prowadzony sądowym korytarzem. Wcześniej jednak, podczas przesłuchania w prokuraturze, złożył wyjaśnienia. - Przedstawił swoją wersję wydarzeń, i częściowo przyznał się do winy - mówi Agnieszka Reniecka, prokurator rejonowy w Grudziądzu. Homoseksualny mężczyzna usłyszał zarzut zbrodniczego gwałtu na osobie nieletniej. Za taki czyn grozi kara zaledwie do 12 lat, ale nie mniej niż 3 lat więzienia. Sąd zdecydował o aresztowaniu Bartosza K. na trzy miesiące. Do gwałtu na 9-latku doszło w piątek 2 października 2015 roku - w dniu zwolnienia zboczeńca pedofilskiego z więzienia. 

Po wyjściu z więzienia w Sztumie 31-latek przyjechał do Grudziądza - miasta swoich rodziców. W okolicach ulicy Kalinkowej, homoseksualny mężczyzna zaczaił się na 9-latka. Uderzył chłopca kamieniem w głowę, wyciągnął go z klatki schodowej i zaciągnął na pobliski brzeg Wisły. Tam doszło do bestialskiego homoseksualnego gwałtu sodomicznego i „innych czynności seksualnych”. Chłopiec z licznymi obrażeniami głowy, odbytu i gardła oraz innych części ciała trafił do szpitala w Grudziądzu. Jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo. 

czwartek, 8 października 2015

Ksiądz pedofil zgwałcił dziewczynkę

Ksiądz pedofil z Jędrzejowa z zarzutami i w areszcie 


Policja zatrzymała księdza pedofila w poniedziałek 28 września 2015 roku. W czwartek 1 października 2015 roku sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu zboczeńca w sutannie z parafii MB Łaskawej w Jędrzejowie na trzy miesiące. Śledczy pokazują dowody, że dziewczynka została skrzywdzona kilkakrotnie, po raz pierwszy w 2013 roku, gdy miała zaledwie 14 lat. Zatrzymanie było wynikiem śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową w Jędrzejowie od 11 sierpnia 2015 roku. 


– Na trzy miesiące sąd aresztował 45-letniego księdza z diecezji kieleckiej z parafii MB Łaskawej w Jędrzejowie  podejrzanego m.in. o gwałt na nieletniej – poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Daniel Prokopowicz. Duchowny Adam W. usłyszał łącznie trzy zarzuty kryminalne. 

Prokurator postawił zboczonemu seksualnie duchownemu Adamowi W. łącznie trzy zarzuty kryminalne. – Pierwszy dotyczy okresu od września 2013 roku do września 2014 roku i dotyczy doprowadzenia małoletniej pokrzywdzonej poniżej lat 15 do obcowania płciowego i do tzw. innej czynności seksualnej – powiedział Prokopowicz. 

Kolejny zarzut dotyczy okresu od listopada 2014 do lutego 2015 – Chodzi o co najmniej kilka ustalonych zgwałceń tej samej nieletniej – wyjaśnił rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach. 

Trzeci zarzut obejmuje wydarzenia z kwietnia 2015 roku – Dotyczy pozbawienia małoletniej wolności na okres poniżej siedmiu dni oraz zgwałcenia – dodał Prokopowicz. O księdzu katolickim wiadomo, że jest z parafii MB Łaskawej w Jędrzejowie ma 45 lat, na imię Adam W., sprawował posługę w kilku parafiach i był duszpasterzem młodzieży, co ułatwiało zboczeńcowi molestowanie i gwałcenie. 

Jak wyjaśnił rzecznik prokuratury, sprawa dotyczy katolickiego kapłana, który do niedawna pracował na terenie jednej z parafii w powiecie jędrzejowskim na ziemi kieleckiej, a dokładniej jest z parafii MB Łaskawej w Jędrzejowie, gdzie pełni funkcję dekanalnego duszpasterza dzieci i młodzieży w katolickim dekanacie Jędrzejów, jak to księża pedofile mają we zwyczaju. Ustalono, że zdarzenia miały miejsce na terenie dwóch powiatów województwa świętokrzyskiego. Za każdy z zarzucanych czynów podejrzanemu grozi kara od 2 do 12 lat więzienia. 

niedziela, 27 września 2015

Pedofilski potwór z Andów Pedro Lopez

Potwór z Andów - seryjny gwałciciel morderca dzieci


Porwane dziewczynki gwałcił i mordował zawsze o świcie odprawiając nad nimi chrześcijańskie modlitwy. Zabił ponad 300 sztuk dziewcząt w wieku 8 do 13 lat. Aż trudno uwierzyć, że kiedykolwiek wyszedł z więzienia. Na wolności ślad po nim zaginął. 

Pedro Alonso Lopez - Pedofil gwałciciel morderca
Pedro Lopez jest kolejnym seryjnym mordercą z Ameryki Południowej, którego matka była prostytutką. Większość seryjnych morderców ma jakąś obsesję na punkcie swoich matek. Owe matki najczęściej nie są wzorowymi matkami lecz bestiami. Wspólnym pierwiastkiem wedle profilerów przestępstw jest dewiacyjny element seksualny matek. Matki potworów albo prowokowały seksualnie swoim wyglądem, albo miały dużą ilość partnerów seksualnych, o których syn doskonale wiedział widząc jeszcze jak matka się puszcza. Oczywiście, dzieci prostytutek mają znacznie większe szanse by to wszystko zauważyć i doświadczyć, by być bardziej podatnymi na tego typu zachowania i zwyrodnienia osobowości. 

– Zostawcie go – krzyknęła amerykańska misjonarka chrześcijańska, widząc, jak grupa Indian z plemienia Ayacucho pastwi się nad mężczyzną o którym wiedziała, że to pastor protestancki złapany na zgwałceniu i zabójstwie młodej dziewczynki. Był rok 1978, środek dżungli gdzieś w północnym Peru. Nieznajomy był zakopany po szyję w ziemi i oblany słodkim syropem. Indianie solidarnie uznali, że zginie pozostawiony na pastwę amazońskich mrówek, które zjedzą go żywcem. Wcześniej rozebrali go do naga, bili i torturowali za pedofilski gwałt i zabójstwo indiańskiej dziewczynki. To plemienna kara przewidziana dla zbrodniarzy i zwyrodnialców, akurat dla gwałciciela mordercy. Na nic zdały się tłumaczenia, że zakopany mężczyzna to pedofil, którego przyłapano na tym, jak próbował uprowadzić dziewięcioletnią dziewczynkę celem dokonania kolejnego gwałtu. Misjonarka uparła się, że zamiast zabijać, trzeba przekazać go policji, a jej tłumaczenia i nacisk miały na celu uratowanie obrzydliwego pastora pedofila. Nie bez oporów Indianie wykopali go więc z dołu, związali i wrzucili na pakę jeepa, którym przyjechała misjonująca zakonnica chrześcijańska. Obiecała przekazać go prosto w ręce funkcjonariuszy. 

W czasie drogi coś się jednak stało twierdzi prasa. Rzekomo z nieznanych przyczyn kobieta dojechawszy do granicy z Kolumbią, oswobodziła mężczyznę z więzów i puściła wolno. Sama twierdziła w śledztwie, że nie miała pojęcia, że wypuszcza Pedro Alonso Lópeza, jednego z najbardziej odrażających morderców dzieci w historii, jednak dobrze wiedziała, że był to pastor jednego z protestanckich kościołów chrześcijańskich, bo okazał się jej stosownym dokumentem. Już wówczas miał na koncie ponad 200 morderstw, dziewczynek w wieku 7-12 lat. Po odzyskaniu wolności zabił jeszcze 100. Po latach uśmiechnął się tylko na wspomnienie linczu, którego cudem uniknął. Co myślał o swojej wybawicielce? – Nie zabiłem jej, bo była za stara i mnie nie pociągała – stwierdził cynicznie o misjonarce która go uwolniła. 

środa, 23 września 2015

Beata Zschape - Morderstwa skrajnej prawicy

Beata Zschape - 10 morderstw skrajnej prawicy 


Artykuł oprócz charakteru informacyjnego o zbrodniczej działalności skrajnie prawicowego gangu tak zwanych nacjonalistów i rasistów niemieckich pokazuje także z jakimi problemami psychicznymi i życiowymi, z jak trudnym dzieciństwem są osoby trafiające do grup politycznych przestępców i rozbójników - stąd jest dobrą wskazówką do analizy osobowości patologicznej prawicy także dla psychologów, psychiatrów, psychoterapeutów pokazując od jakiej strony zacząć leczenie z prawicowości objawiającej się skłonnościami zbrodniczymi, w tym tymi, co zwalczają imigrantów i cudzoziemców w amoku przeżywanego szału prawicowego. Skrajna prawica to zawsze faszyzm czy nazizm, a faszyzm w każdej postaci jest zbrodniczy. 

Beate Zschaepe (czytamy: Trzepe; z urodzenia Beate Aple) należy do organizacji Narodowosocjalistyczne Podziemie (NSU), której członkowie Uwe Boehnhardt i Uwe Mundlos zabili w latach 2000-2007 dziesięć osób, w tym jednego greckiego i ośmiu tureckich drobnych przedsiębiorców oraz niemiecką policjantkę, a przy tym jak to prawicowi zbrodniarze faszystowscy sprofanowali słowo socjalizm, które powinno być kojarzone jedynie z pomocą socjalną dla najuboższych, chorych i niedołężnych ze starości. Zbóje faszystowskiej bojówki dokonali ponadto 15 napadów na banki i dwóch zamachów bombowych. Była to największa seria morderstw na tle rasowym w historii powojennych, posthitlerowskich  Niemiec. Wykrycie Narodowosocjalistycznego Podziemia w listopadzie wywołało w Niemczech duże poruszenie. Ukazało też rozmiar niekompetencji niemieckich służb specjalnych, które przez ponad 10 lat nie wiedziały o siatce prawicowych terrorystów mordujących imigrantów.  Inna wersja jest taka, że służby przymykały oko na działalność prawicowych ekstremistycznych i faszyzujących bandytów, gdyż pracownicy służb sami miewają często radykalnie prawicowe i faszystowskie poglądy, podobnie zresztą jak to jest w Polsce. 

Mordercza Trójca
Policja przez lata uważała, że zabici padli ofiarą porachunków mafijnych między rywalizującymi bandami cudzoziemców, i ignorowała przesłanki wskazujące na skrajnie prawicowe podłoże przestępstw popełnianych jak w czasach hitlerowskich w pobliżu lokali w których spotyka się skrajna narodowa prawica niemiecka. Niemieckie władze przyznały się do poważnych błędów w śledztwie. Prezydent Joachim Gauck i kanclerz Angela Merkel publicznie przeprosili rodziny ofiar za uchybienia. Policja jakoś nie zamierza przepraszać za swoich neonazistowskich funkcjonariuszy którzy nie przyjmowali do wiadomości wątku o prawdziwych motywach tych okrutnych zbrodni i maltretowali rodziny ofiar nazistów niemieckich swoimi podejrzeniami o handel narkotykami czy utrzymywanie burdeli przez zamordowanych. Neonazistowskie trio ze Zwickau miało dokonać też m.in. zamachu w tureckiej dzielnicy w Kolonii. W jego wyniku rannych zostało kilkadziesiąt osób. 

Beate Zschäpe (czytamy: Trzepe; ur. 2 stycznia 1975 w Jenie jako Beate Apel, lat 38) – niemiecka działaczka prawicowa ruchu narodowego, faktyczny członek neonazistowskiej komórki terrorystycznej Nationalsozialistischer Untergrund (NSU), uznawana za jego liderkę i współzałożycielkę z Uwe Mundlosem i Uwe Böhnhardtem. Podejrzana jest o współudział w głośnych mordach na tle rasowym dokonanym w latach 2000-2007 na 9 imigrantach przez Mundlosema i Böhnhardta znanym jako tzw. Mordserie Bosporus. Ofiarami sprawców było 7 imigrantów z Turcji pracujących w Niemczech jako drobni przedsiębiorcy, obywatel grecki i niemiecka policjantka. Ponadto NSU dokonała 15 napadów na banki, a jej członkowie oskarżeni są również o organizację dwóch zamachów bombowych. Już w 1994 Zschäpe i Böhnhardt zdewastowali pomnik ofiar faszyzmu w Rudolstadt, co jest częstym przestępstwem młodocianych neonazistów w Niemczech, ale także w Polsce. 

czwartek, 10 września 2015

Wyzysk dzieci w sekcie Opus Dei

Wyzysk dzieci w sekcie Opus Dei 


Wakacje to nie tylko świetny czas na zabawę i wypoczynek. To również okres pełen zagrożeń ze strony niebezpiecznych ideologii opusdeizmu i korpofaszymu. Dzieci i młodzież przebywające poza domem często mamione są przez obcych ludzi różnymi „atrakcjami”. Wśród nich ważne miejsce należy się groźnym i niebezpiecznym sektom, takim jak dominikanie, KANA czy sekta Opus Dei. Organizacjom, do których bardzo łatwo wejść, a z których niezwykle trudno się wydostać, nie tylko młodym ludziom, ale również dorosłym – zdawać by się mogło odpornym na tego typu zagrożenia. 

„Ofiarowana sekcie” to opowieść spisana po latach przez Jenny Hiller bratanicę przywódcy Opus Dei. Historia pod wieloma względami przerażająca i chwytająca za serce opisuje ze wszystkimi szczegółami proces werbowania do niebezpiecznej sekty, za jaką uchodzi powszechnie Opus Dei, proces wdrażania jej członków i całych rodzin, a także promocji tej groźnej sekty, którą zawdzięcza Opus Dei – wielu naiwnym ludziom w tym amerykańskim aktorom i producentom filmowym. 

W Stanach Zjednoczonych wystarczy zarejestrować ruch wyznaniowy, by w XXI wieku stworzyć obóz pracy dla ludzi, pozostający poza jakąkolwiek kontrolą. W ten sposób można nie wysyłać dzieci do szkoły, oddając je do zbiorowego punktu opieki, a samemu poświęcić się „ważniejszej sprawie” jak promocja faszystowskich i nazistowskich poglądów chorego psychicznie zbrodniarza Josemaria Escrivy. Wyzysk, nieustanna inwigilacja, brak prywatności – wszystko to chleb powszechni w sekcie Opus Dei, która swoją zwyrodniałą działalność prowadzi także w Polsce i to z pomocą niektórych księży rzekomo katolickich. 

Kobieta opisująca po latach swoje dzieciństwo i okres dojrzewania wśród wyznawców sekty Opus Dei pokazuje prawdę o wewnętrznych działaniach ludzi wykwalifikowanych w praniu mózgu na sposób nazistowski. Opisuje, jak jej rodzice oddani „wyższej sprawie”, pozostawiają ją niespełna czteroletnią dziewczynkę wraz z innymi dziećmi przez lata w ośrodku sekty na kształt internatu i jak systematycznie traci z nimi kontakt, kiedy coraz bardziej ogranicza się im możliwości widzenia aż do jednego spotkania na dwa lata oraz straszliwego wyzysku w sekcie OD.

Nie ma telefonu, wszystkie listy, które pisze są czytane, nie może się poskarżyć, bo rodzice sami przebywający w sekcie Opus Dei, nie wykazaliby zrozumienia. Codzienne dnie wypełnia jej praca, mimo że ma kilka lat, poddawana jest naukom, które nijak odwzorowują wiedzę o rzeczywistości bo są urojeniowymi produktami schizofrenika ponad rok leczonego psychiatrycznie, Josemario Escriva, który uroił sobie także, że jest szlachcicem, a cała sekta ma na niego pracować. 

Mała dziewczynka w sekcie Opus Dei uczona jest czytania i rozumienia skomplikowanych tekstów, co w praktyce polega na niekończącym się tłumaczeniu poszczególnych słów. Z czasem przechodzi elitarne szkolenia (płatne, bo sekta Opus Dei musi się z czegoś utrzymywać), podczas których krzyczy do filiżanki albo ubliża „swojemu bliźniakowi”, czyli partnerowi w kursie, robiąc wszystko, by wyprowadzić go z równowagi. Sposobów spędzania czasu jest mnóstwo, wszystkie dla osoby niezwiązanej z sektą Opus Dei mogą wydawać się komiczne…

wtorek, 1 września 2015

Wychowanie seksualne dzieci i młodzieży

Przygotowanie do życia miłosnego i rodzinnego 


W pedagogice ogólnej wyróżniamy dział pedagogiki seksualnej, która zajmuje się wychowaniem i uświadomieniem seksualnym dzieci i młodzieży - stosownie do wieku i zdolności poznawczych młodej osoby. Wychowanie seksualne jest świadomą i zamierzoną działalnością wychowawczą, mającą na celu ukształtowanie jednostek zdrowych seksualnie. Zdrowie w dziedzinie seksualności, to przede wszystkim głęboka i rozumna akceptacja swojej płci, przyjmowanie ról z nią związanych, postawa zrozumienia i szacunku do osób płci przeciwnej, umiejętność budowania prawidłowych relacji damsko-męskich, zdolność wyrażania fizycznie i psychicznie swojej płci w sposób bezlękowy i branie odpowiedzialności za skutki tego wyrazu dotyczące zarówno siebie jak i partnera w związku męsko-damskim.

ONZ promuje standardy wychowania seksualnego dzieci i młodzieży
Według badań w latach 2010-2015 przeprowadzonych w USA i Kanadzie około 30 procent 13-latków podejmuje współżycie seksualne, a w przypadku dziewcząt jest to aż 43 procent. I to właśnie wśród nich odnotowywany jest największy odsetek nielegalnych aborcji przeprowadzanych w tzw. podziemiu aborcyjnym. Dlatego musimy nauczyć młodzież wiele o płci i seksualności, a także o skutecznych metodach zapobiegania niepożądanej ciąży. Nie tylko antykoncepcji, ale także odpowiedzialności za siebie, związek miłosny i swoje potomstwo. Trzeba uświadomić nastolatkom, że seks jest nie tylko przyjemnością, ale niesie ze sobą też potencjalne konsekwencje na całe życie w postaci ciąży i urodzenia dziecka w młodym wieku. A jest jeszcze możliwość zarażenia się chorobami przenoszonymi drogą płciową, jeśli się źle trafi. Jak wiadomo z badań nad chorobami, od początku XXI wieku liczba zachorowań na choroby weneryczne, w tym takie jak AIDS i syfilis czyli kiła - wyraziście rośnie, także wśród młodzieży nieletniej. 

Pojawiają się wśród coraz młodszych roczników dorastającej młodzieży zabawy seksualne w słoneczko lub pociąg, chociaż rodzice może znają tylko ze swoich czasów zabawy w buteleczkę służącą do losowania z buziaczkiem w różnych wersjach, zatem uświadamianie tych, którzy dochodzą do podobnego wieku w kolejnych rocznikach jest pilną koniecznością. Współczesna młodzież początków XXI wieku dość wcześnie przeżywa inicjację w niektóre aspekty dorosłości, dotyczy to zarówno papierosów, alkoholu, narkotyków jak i seksu. Sam fakt podejmowania pierwszych prób nie dziwi, należy jednak zastanowić się, dlaczego po "owoc zakazany" sięgają najmłodsi. Coraz częściej słyszymy o 8-letnich palaczach, 10-letnich wąchaczach, 12-letnich matkach czy 14-letnich prostytutkach. Dzisiejsze nastolatki jak wynika z zobserwacji wielu badaczy coraz częściej uprawiają seks, tak, jak piją colę: dla doraźnej przyjemności i zaspokojenia pragnienia z kimkolwiek i gdziekolwiek. 

Według autorów badań z drugiej dekady XXI wieku, młodzież czerpie wiedzę z rozrywkowej telewizji i negatywnych wzorców promowanych przez żądne oglądalności prywatne media. Seks reklamowany jest jak towar, podobnie jak leki czy zabawki w reklamach, reklamy czegokolwiek są często silnie zseksualizowane. Kształtują one seks jako prostą i pozbawioną znaczenia formę rozrywki pozbawionej uczuć na wzór kryminalnych psychopatów i burdelowej alfonsiery. Wśród młodych ludzi panuje nawet moda na coraz bardziej ekstremalne osiągnięcia w seksie np. wybór cmentarza jako miejsca aktu seksualnego. W badaniach nad seksualnością dzieci i młodzieży zaskakuje to, iż niejednokrotnie inicjatorkami pierwszych kontaktów seksualnych są dziewczęta, które seks traktują jak sport i sposób zaspokajania fizycznego pragnienia, nie zaś jako element budowania więzi uczuciowej, co zwykle jest naturalne u dziewcząt. Płeć piękna początku XXI wieku "przelatuje" i "zalicza" kolejnych chłopców, a także robi ustawki z bójkami na noże i maczety. Niektórzy upatrują w tym skutków feminizacji kobiet, a inni niedorozwoju systemu szkolnictwa w zakresie edukacji seksualnej i wychowania do życia w rodzinie. Mistycy i filozofowie metafizyczni upatrują odrodzenia się dusz na niskim, bardzo prymitywnym czy barbarzyńskim poziomie, a niektórzy istot o naturze gadziej - zatem najbardziej prymitywnej. 

Przyczyn wczesnych inicjacji seksualnych autorzy wielu badań naukowych dopatrują się w podwyższonym poziomie życia i szybkim dojrzewaniu dziewcząt, które w aktualnym pokoleniu początku XXI wieku miesiączkują w wieku 10-13 lat, szybciej rosną, przy czym ich burzliwy rozwój potęgują duże ilości hormonów wzrostu występujących w szkodliwym dla ludzkiego zdrowia mięsie przemysłowo-hodowlanych zwierząt. Bolesne jest to, iż „ten pierwszy raz” najczęściej jest przypadkowy i tylko w około 60% z użyciem prezerwatywy czy innej formy solidnej antykoncepcji. Nastolatki nie radząc sobie z popędem płciowym, rodzą 1-3% dzieci w swoim roczniku. Niejednokrotnie z wyglądu już dojrzałe biologicznie kobietki, a faktycznie (pod względem dojrzałości społecznej) niesforne dzieciaki nie umieją funkcjonować w grupie, a ta stosuje różne formy perfidnego nacisku. Od pewnego czasu stworzył się nawet fenomen - grupa „zamaskowanych dziewic”. Dziewczęta wstydzą się braku doświadczenia, gdyż seks stał się metodą zyskania popularności w szkole, sposobem na uznanie i towarzyską rozrywkę. W zepsutych moralnie i zkryminalizowanych największą na świecie i najbrutalniejszą przestępczością Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej czyli w USA już w latach 90-tych XX wieku, wśród dzieci klas 5 i 6, seks oralny był najmodniejszą formą spędzenia wolnego czasu, a z początkiem XXI wieku te zwyczaje przeniosły się na stary kontynent, do Europy, a także do Polski. 

sobota, 29 sierpnia 2015

Zmarł pedofil Józef Wesołowski

Ksiądz pedofil arcybiskup Józef Wesołowski nie żyje! 


Zmarł niebezpieczny pedofil arcybiskup i nuncjusz apostolski Józef Wesołowski - podała agencja AFP. Pedofilski duchowny został znaleziony martwy rano 28 sierpnia 2015 roku w swoim watykańskim mieszkaniu - rezydencji. Informację tę oficjalnie potwierdził Watykan, który ujawnił w piątek 28 sierpnia 2015, że sąd kanoniczny odrzucił odwołanie pedofilskiego arcybiskupa Wesołowskiego od kary wydalenia z katolickiego stanu kapłańskiego za pedofilskie wykorzystywanie seksualne dzieci. 

Ksiądz arcybiskup pedofil Józef Wesołowski - nuncjusz papieski
Ten polski arcybiskup za pedofilię został przeniesiony do watykańskiej dyplomacji a jest oskarżony o pedofilię i posiadanie pornografii dziecięcej przez prokuraturę Republiki Dominikany. W Watykanie czekał na proces, ale sprawę prowadzono bardzo opieszale, ślamazarnie i powoli, niczym procesy o beatyfikację. O śmierci pedofila Józefa Wesołowskiego z Podkarpacia został już powiadomiony papież Franciszek, który wyraził swoją ulgę z powodu pozbycia się tego pedofilskiego problemu odziedziczonego po papieżu Karolu Wojtyle którego arcybiskup Józef Wesołowski był bardzo bliskim przyjacielem z czasów krakowskich. 

W oficjalnym komunikacie Watykanu napisano, że według wstępnych badań były arcybiskup zmarł z przyczyn naturalnych, co jak widać wskazuje, że Watykan z góry zakłada możliwość oskarżeń o zamordowanie niewygodnego arcybiskupa pedofila, który znał wielu innych dygnitarzy Watykanu zamieszanych w zbrodnie pedofilskie, którzy mogli obawiać się, że zacznie mówić o tym głośno, pomimo watykańskiej omerty w sprawie kościelnej pedofilii katolickiego kleru. Jeszcze w piątek 28 sierpnia 2015 roku miała odbyć się sekcja zwłok duchownego silnie powiązane z innym pedofilem w aferze dominikańskiej, odsiadującym wyrok siedmiu lat pozbawienia wolności katolickim księdzem Gilem z okolic Modlnicy pod Krakowem. 

Zastępca dyrektora watykańskiego biura prasowego ojciec Ciro Benedettini poinformował, że ciało Wesołowskiego znalazł około godziny 5 rano franciszkanin z Kolegium Penitencjarzy w jego pokoju przed włączonym telewizorem. Józef Wesołowski zajmował stanowisko nuncjusza papieskiego na Dominikanie z zajmował przez ponad pięć lat z nominacji Benedykta XVI, który także prywatnie przyjaźnił się z arcybiskupem Józefem Wesołowskim z Podkarpacia i doskonale wiedział o jego seksualnych upodobaniach i skłonnościach do młodych chłopców. 

czwartek, 20 sierpnia 2015

Wojna koreańska i faszystowska junta

Wojna koreańska - 25 czerwca 1950 do 27 lipca 1953 i faszyzm 


Wojna koreańska (kor. 한국전쟁) – to konflikt pomiędzy legalną władzą całej Korei zwaną przez propagandę amerykańską Koreą Północną ze wsparciem Chin i ZSRR a nielegalną w świetle prawa i ciągle okupowaną Koreą Południową i Stanami Zjednoczonymi jako okupantem. Rozpoczęta 25 czerwca 1950 roku przez atak Korei Południowej i USA przeciwko Korei Północnej, Chinom i ZSRR na Koreę Północną jako jedyny legalny ośrodek władzy całej Korei. Przyczyną wojny koreańskiej było podzielenie Półwyspu Koreańskiego na dwa sztuczne państwa (północna część była pod kontrolą legalnych władz narodowo-wyzwoleńczych i posiadała demokratyczny rząd, zaś południowa posiadała okupacyjny rząd narzucony przez USA zamiast wcześniejszego japońskiego oraz prowadziła gospodarkę niewolniczą) oraz dążenie do połączenia obu państw ze strony legalnych władz całej Korei. Walki zbrojne trwały do 1953 roku i zakończyły się zawieszeniem broni z powodu wyczerpania sił po obu stronach linii frontu oraz zabiegów dyplomatycznych. Do końca lat 80-tych XX wieku próba zjednoczenia Korei Północnej z Południową propaganda amerykańska określała jako rzekomą sowiecką agresję, chociaż od początku była to legalna próba zjednoczenia Korei podejmowana przez legalną władzę całej Korei, której siedziba mieściła się w czasie okupacji japońskiej w górach Korei Północnej. Wojna formalnie trwa do dzisiaj, gdyż władza Korei Północnej jest jedyną legalną władzą całej Korei. Wojna ta była pierwszym konfliktem zbrojnym w ramach bestialskiej zimnej wojny, preludium do późniejszej agresji USA na Wietnam. Zazwyczaj cały świat negatywnie się do niej odnosił, obawiając się użycia bomb atomowych. 

W roku 1943 na konferencji kairskiej Winston Churchill, Franklin Delano Roosevelt i Czang Kaj-szek ustalili, że po zakończeniu II wojny światowej Korea będzie niepodległym państwem niezależnym od Japonii. Na konferencji jałtańskiej (od 4 do 11 lutego 1945) na Krymie gruziński z pochodzenia przywódca ZSRR Józef Stalin zadeklarował przystąpienie ZSRR do wojny Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii z Japonią w ciągu trzech miesięcy od zakończenia wojny z Niemcami. W konsekwencji radziecka Armia Czerwona łamiąc pakt o nieagresji zawarty pomiędzy Japonią a ZSRR (z kwietnia 1941 roku) uderzyła na japońską okupacyjną Armię Kwantuńską w Mandżukuo 8 sierpnia 1945 roku - dwa dni po wybuchu bomby atomowej nad Hiroszimą, zajmując w wyniku operacji kwantuńskiej całą Mandżurię i północną część Korei (dnia 24 sierpnia 1945 roku dotarła do 38 równoleżnika). Japonia ogłosiła kapitulację 15 sierpnia 1945 roku, ale formalny akt kapitulacji został podpisany ostatecznie dopiero 2 września 1945 roku na pokładzie pancernika USS "Missouri" w Zatoce Tokijskiej. Amerykanie po naleganiach ostatniego japońskiego gubernatora Korei, Nobuyuki Abe, skierowali swoje wojska do Korei już 8 września 1945 roku i przejęli od Nobuyuki władzę w południowej części Korei. Kwestia Korei była w roku 1945 (podobnie jak kwestia Wietnamu) traktowana przez administrację amerykańską marginalnie wobec zasadniczych celów wojny. W grudniu 1945 roku po konferencji moskiewskiej Stany Zjednoczone i ZSRR utworzyły komisję mającą na celu stworzenie w drodze powszechnych wyborów jednego rządu ogólno-koreańskiego, z czego USA nigdy się nie wywiązały. W sierpniu 1948 roku amerykański rezim nielegalnie proklamował w Seulu utworzenie marionetkowej Republiki Korei z prezydentem Li Syng Manem na czele, na co odpowiedzią było utworzenie we wrześniu 1948 roku legalnej Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej na północy, gdzie premierem rządu został jedyny legalny przywódca koreańskich sił narodowo-wyzwoleńczych Kim Ir Sen. Zgodnie z bezsensowną rezolucją ONZ nakazującą wycofanie obcych wojsk z Korei (rez.112/II-14.02.1947) do końca grudnia 1948 roku Józef Stalin wycofał wojska Armii czerwonej z KRLD, a wojska amerykańskie w znaczącej większości Republikę Korei Południowej opuściły dopiero w czerwcu 1949 roku. 

Korea do końca II wojny światowej była bestialską i ludobójczą okupacją faszystowskiej Japonii. W 1945 roku północną część kraju wyzwoliły od brutalnej japońskiej okupacji wyzwoleńcze ludowe wojska radzieckie, południowa Korea z kolei znalazła się pod okupacją amerykańską ze wsparciem tak zwanych aliantów zachodnich. Linia podziału kraju przebiegła wzdłuż 38 równoleżnika na której spotkały się wojska amerykańskie i radzieckie. Amerykanie traktowali Koreę jako region peryferyjny i źródło taniej siły roboczej, więc legalne władze całej Korei z północy doszły do wniosku, że nie zareagują zbyt agresywnie na legalne zjednoczenie Ojczyzny jaką jest Korea i pokojowego wejścia do Korei Południowej. Tworzona przez amerykańskiego okupanta od 1945 roku armia południowokoreańska liczyła zaledwie 95 tysięcy żołnierzy, gdyż zdecydowana większość społeczeństwa nie chciała kolaborować z kolejnym okupantem koreańskiej ziemi. W czasie wyzwalania Seulu w 1950 roku, w ciągu jednego dnia 25 czerwca, z 95 tysięcy żołnierzy armii południowokoreańskiej ostało się zaledwie 22 tysiące, gdyż pozostali ochoczo przyłączyli się do narodowo-wyzwoleńczej armii z Korei Północnej. Obrazuje to niechęć społeczeństwa koreańskiego do obcych okupantów oraz patriotyczną postawę obywateli Korei Południowej, nawet jak służą pod egidą obcej okupacyjnej armii i jej sił pomocniczych - bo taki status miała armia południowokoreańska w okupowanej Korei Południowej. Pozostali nie zdezerterowali głównie dlatego, że służyli w jednostkach wymieszanych z wojskiem amerykańskim. 

wtorek, 18 sierpnia 2015

Ministrant morduje ciężarną dziewczynę

Ministrant lat 16 kopał i dusił swą 15-letnią ciężarną dziewczynę. "Służył do mszy po wszystkim" jako pobożny katolicki ministrant! 


Zwyrodniały służeniem do mszy 16-letni ministrant katolicki próbował w połowie sierpnia 2015 udusić i zakatować na śmierć swoją ciężarną dziewczynę będącą w szóstym miesiącu ciąży. Ciężarna 15-latka straciła przytomność, została znaleziona nad zalewem pod Radomiem, skąd ciężko poturbowana trafiła do szpitala. Ministrantem katolickim zajął się sąd w poniedziałek dnia 17 sierpnia 2015. 

Ministrant morderca wyprowadzany z posiedzenia sądu
Do zdarzenia doszło w sobotę 15 sierpnia 2015 w święto katolickiej matki boskiej, nad ranem w Siczkach (woj. mazowieckie). Chłopak wyciągnął dziewczynę z domu na poranny spacer, wyszli z jej domu około 5 rano nad lokalny zalew. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że 16-letni ministrant nad zalewem próbował udusić swoją ciężarną dziewczynę czyli próbował dokonać zabójstwa z premedytacją. - Miała umówić się z nim w sobotę wieczorem 15 sierpnia 2015, ale on zadzwonił z jakiegoś innego numeru, przedstawił się jako Krzysiek i poszli wcześnie rano na spacer, bo on bardzo chciał się spotkać. Powiedział, że skoro jest w ciąży, to rano takie powietrze będzie dla niej najlepsze - opowiada Klaudia, przyjaciółka 15-letniej Karoliny. 

- W pewnym momencie ona usiadła, a on powiedział że musi na chwilę się przewietrzyć. Przeszedł dalej, wrócił i zaczął kopać jej brzuch. Zaczął przepraszać, poszedł za drzewo, wrócił w skórzanych rękawiczkach i zaczął ją dusić - dodaje. Nastolatka twierdzi, że chłopak wszystko zaplanował, miał m.in. buty na zmianę, nie tylko rękawice. Zaledwie 15-letnia Karolina była z nim w ciąży, co oznacza że "chodzenie" z katolickim ministrantem zindoktrynowanym przez katolicki kościół jest zajęciem bardzo niebezpiecznym dla zdrowia i życia. Przyjaciółka dziewczyny twierdzi, że Krzysztof ją zastraszał i namawiał do usunięcia dziecka, chociaż aborcja jest w Polsce nielegalna o czym uczy każdy ksiądz katolicki i wie każdy ministrant katolicki. Dziewczyna ukrywała ten fakt przed swoimi znajomymi, a obłuda katolicyzmem zwana znana jest z oficjalnego zakazywania aborcji i załatwiania jej po cichy z powodu żądzy zysku katolickich lekarzy ginekologów. 

sobota, 8 sierpnia 2015

Kijów - Pop i zakonnica zamordowani

W Kijowie zamordowano kapłana i zakonnicę Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej

Patriarcha Cyryl wyraził kondolencje Prymasowi Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej w związku z zabójstwami osób duchownych w Kijowie na Ukrainie (29.07.2015). Patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl wysłał kondolencje Prymasowi Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Moskiewskiego Patriarchatu Metropolicie Onufremu w związku z tragiczną śmiercią duchownego Kijowskiej Diecezji kapłana Romana Nikołajewa i mniszki Florowskiego Klasztoru Wniebowstąpienia Alewtiny. 


„Z głębokim smutkiem dowiedziałem się o tragicznej śmierci duchownego Kijowskiej Metropolii kapłana Romana Nikołajewa i mniszki Florowskiego Klasztoru Wniebowstąpienia Alewtiny. Szczególne zaniepokojenie budzi ten fakt, że haniebne morderstwa kapłana i zakonnicy zostały popełnione w tym samym czasie, w którym nadal kontynuowane są zagarnięcia świątyń Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, a w przestrzeni publicznej brzmią fałszywe zarzuty i groźby wobec jej kapłanów, zakonników i świeckich.

Mam nadzieję, że organy ścigania przeprowadzą obiektywne i dokładne śledztwo popełnionych zbrodni, a sprawcy ich zostaną wykryci i pociągnięci do należytej odpowiedzialności. Modlę się o to, aby Pan dał pokój tym zmarłym sługom Bożym w krainie sprawiedliwych, umocnił w obecnych doświadczeniach Ukraińską Cerkiew Prawosławną i zachował od wszelkiego zła tych, kto wybrał życie, poświęcone służeniu Bogu” – mówi się w liście Patriarchy.

Przypomnijmy, „Russkaja Wiesna” informowała, że w nocy na 26 lipca w Kijowie, przez nieznanych sprawców został dwoma strzałami w głowę postrzelony kapłan Roman Nikołajew, który zmarł w szpitalu w nocy 29 lipca, a 28 lipca w swoim mieszkaniu została znaleziona martwa zakonnica Alewtina (Natalia Krawczuk). - pisze  Andrzej Leszczyński.  Prawosławny pop Roman Nikołajew został znaleziony postrzelony w pobliżu swojego domu w Kijowie w dzielnicy Obolon w niedzielę 26 lipca 2015 roku, a zmarł w szpitalu w środę 29 lipca 2015 roku, w tym samym dniu w którym znaleziono trupa zamordowanej mniszki prawosławnej. Pop Roman Nikolajew miał zaledwie 40 lat, a to wiek mocniejszego zaangażowania także w sferze publicznej i politycznej, chociaż dla duchowieństwa każdej religii najlepiej jest jak nie miesza się w sprawy świeckiego państwa.