sobota, 15 lutego 2014

PRL i III RP - Molestowanie seksualne dzieci

Molestowanie seksualne dzieci w czasach PRL


Molestowanie seksualne przez duchownych nie jest odkryciem ostatnich lat. Całymi bowiem latami tak w PRL jak i w III RP odrażające przestępstwa pedofilskie księży i zakonników były ukrywane przez kościelnych zwierzchników. Z watykańskimi papieżami włącznie. Chrześcijańska ryba psuła się od piuski czy raczej już od 1054 roku zepsuta była, zarówno w czapeczce fioletowej, czerwonej, a przede wszystkim białej. Pod koniec pontyfikatu Jana XXIII, w 1962 roku, została wydana super tajna instrukcja “Crimen Sollicitationis”. Oficjalnie nie uchylił jej ani Paweł IV, ani santo subito Jan Paweł II, ani Benedykt XVI. Instrukcja ta okrywa propedofilski kościół katolicki i wymienionych papieży wiekuistą hańbą – niewątpliwie.

Skoro papieska instrukcja o utajnianiu pedofilskich zbrodni nie została oficjalnie cofnięta, nie można wierzyć w szczerość intencji papieża Benedykta XVI czy kolejnego Franciszka, wyrażającego rzekomą skruchę i przepraszającego ofiary księży pedofilów, chyba tylko na niby. To jedynie strach przed opinią publiczną i przed odszkodowawczymi żądaniami, które już doprowadziły do bankructwa wiele parafii i diecezji. Papież łudzi się, że przeprosiny wyjdą taniej, ale do instrukcji stosują się też polscy duchowni katoliccy.


Duchowni katoliccy wolą podejrzanych o gwałcenie wyspowiadać, rozgrzeszyć i ukryć niż zawiadomić prokuraturę czy policję. W III RP trwa kościelna omerta, czyli czarnomafijna zmowa milczenia na temat pedofilii w Kościele. Coraz liczniejszy katolicki Zakon Ojców Pedofilów wciąż znajduje się pod protektoratem Episkopatu Polski. Dopóki to się nie zmieni, afery pedofilskie w Kościele będą się źle kończyć dla ofiar, a nie dla księży molestujących swoich podopiecznych.

Pedofilia w większości krajów to jedno z najcięższych przestępstw, choć wykrywalność tego typu przestępstw w Polsce jest “przerażająco niska”. – Większość czynów lubieżnych wobec dzieci wychodzi na jaw w wyniku wykrycia przez osoby trzecie. Ofiary milczą, bo mają poczucie winy, są szantażowane emocjonalnie i związane ze sprawcą zastraszaniem zwanym nicią “wspólnej tajemnicy”. Ujawnienie przemocy seksualnej wywołuje negatywne reakcje otoczenia, ale niestety częściej w stosunku do ofiary niż do sprawcy. Zwłaszcza, gdy przestępstwa dopuszcza się członek rodziny (ojciec, wujek) lub osoba powszechnie szanowana (ksiądz, nauczyciel, reżyser, policjant).

W stosunku do duchownych katolickich dopuszczających się pedofilii stopień pobłażania jest największy. 


Hańba papieża Benedykta


Kościół katolicki nigdy nie wyjdzie na prostą, dopóki jego kolejny Najwyższy Pasterz będzie jawił się jako czarna owca w stadzie nękanym przez coraz mroczniejsze skandale seksualne. Właśnie w marcu 2010 dowiedzieliśmy się, że kardynał Joseph Ratzinger, który jako watykański żandarm od dogmatów wiary i grzechu zyskał przezwisko “rottweiler Boga”, ignorował wielokrotne sygnały w sprawie Lawrence’a C. Murphy’ego, księdza z Wisconsin, który dopuścił się molestowania około 200 głuchoniemych chłopców. Kościół katolicki ma tak dużą wprawę w tuszowaniu podobnych skandali, że rewelacje Laurie Goodstein z “New York Timesa”, jakkolwiek szokujące, wcale nie dziwią. Ujawniła ona, że grupa byłych uczniów szkoły dla głuchoniemych przez 30 lat bezskutecznie próbowała interweniować u władz kościelnych.

Dokumenty archiwalne dowodzą, że w czasach PRL Kościół katolicki i MO zmagało się z takimi problemami, ale były one skrzętnie ukrywane. Nie nagłaśniała ich nawet zwalczająca Kościół bezpieka, chociaż to ona, podczas inwigilacji duchownych, natykała się na przypadki wykorzystywania seksualnego dzieci. Nie ma właściwie dnia, by w mediach nie pojawiła się sprawa wykorzystywania  nieletnich przez osoby duchowne, księży i zakonników. Słuchając, oglądając, czytając wstrząsające relacje ofiar i rodzin, można odnieść wrażenie, że w Kościele katolickim na przełomie XXi XXI wieku pojawił się poważny problem.

Pedofilskie skandale seksualne w niektórych krajach, jak USA, Irlandia, Kanada, Austra, Holandia, Belgia czy Australia doprowadziły do bankructw diecezji. Doszło do tego, że otwartym głosem o wykorzystywaniu nieletnich przemówił w marcu 2010 nawet sam papież Benedykt XVI, który pracując wcześniej w Watykanie ukrywał i nakazywał ukrywać tysiące pedofilskich zbrodni rocznie. Tymczasem molestowanie dzieci przez księży i zakonników katolickich nie jest wcale problemem nowym, również w Polsce. Kościół i Milicja Obywatelska oraz SB zmagało się z nim także w czasach PRL. Tyle że wtedy o wiele łatwiej było takie przypadki ukryć, a ofiary i ich rodziny zastraszyć. Ich ślady jednak pozostały, także w archiwach SB. Można je znaleźć w archiwach pozostałych po Służbie Bezpieczeństwa. Tylko tam, bo akta prokuratorskie i sądowe spraw, których dotyczą, już dawno zniszczono.

Departament IV SB, tak znieważany przez Solidarność i Kościół, zajmował się między innymi zbieraniem danych o księżach pedofilach. Dawni funkcjonariusze wspominali, że było tego tysiące przypadków rocznie, chociaż do dnia dzisiejszego zachowała się tylko śladowa część dokumentacji, między innymi w IPN. Rzeczywiście same świństwa musiały być w aktach IV departamentu SB, świństwa o pedofilskich molestowaniach robionych dzieciom przez katolickich księży i zakonników. Ciekawe czy osoby tak nienawidzące IV departamentu to same świnki pedofilskie i ich zwierzchnicy? Zobaczmy kilka dobrze udokumentowanych przykładów.

Pedofilski brat Z*.


Mnich pełnił funkcję zakrystianina w kościele oo. franciszkanów w dużym mieście w dawnym województwie poznańskim. “W dniu 13 czerwca 1966 roku otrzymano informacje od TW (tajnego współpracownika), z której wynikało, że brat Z. (…) dopuszcza się czynów nierządnych względem nieletnich dziewcząt” –  napisał podpułkownik Molski w raporcie do Departamentu IV (zajmującego się inwigilacją związków wyznaniowych) Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

Przesłuchano dwie “poszkodowane dziewczynki w obecności ich matek”. Obie potwierdziły, że były molestowane. Ich matki złożyły formalny wniosek do Milicji Obywatelskiej o ściganie zakonnika. Podczas śledztw ustalono, że Z. przez rok wykorzystał co najmniej sześć nieletnich. “Czynów tych dopuszczał się na terenie kościoła, w pomieszczeniu obok zakrystii, dokąd zwabiał dziewczęta pod pozorem poczęstowania opłatkiem”.

Zachowany opis śledztwa wskazuje na to, że już w latach 60-tych XX wieku w sprawach dotyczących molestowania stosowano podobne procedury jak obecnie. Dzieci zostały przesłuchane powtórnie w obecności psychologa, a ich zeznania nagrano. Biegły sądowy wydał opinię oceniającą wiarygodność relacji dziewczynek. Dopiero wtedy prokuratura postawiła bratu Z. zarzuty wykorzystywania nieletnich. Zastosowano wobec niego areszt tymczasowy “ze względu na znaczny stopień niebezpieczeństwa czynu”. Dokumentów na temat sądowego finału sprawy franciszkanina nie udało się oczywiście jak dotąd znaleźć.

Pedofilski ksiądz O.


Był wikarym w jednej parafii na Pomorzu prowadzonych przez znane na całym swiecie z masowej pedofilii Towarzystwo Chrystusowe. W lipcu 1969 roku decyzją prokuratora trafił do aresztu za “czyny nierządne” z 12-letnią uczennicą wiejskiej szkoły. Według ustaleń śledczych, w tym zeznań samej ofiary, była ona wykorzystywana przez duchownego przez długi czas (w latach 1962-1965). Sprawę monitorował Departament IV oraz poznańska bezpieka, gdyż główną siedzibą zgromadzenia chrystusowców był (i jest) propedofilski Poznań, dziś znany z sieci burdeli pedofilskich. Podczas śledztwa wyszło na jaw, że ksiądz O. był już wcześniej podejrzany o molestowanie pięciu uczennic podstawówki podczas pracy w poprzedniej parafii katolickiej. Sprawę jednak wtedy szybko umorzono, bowiem rodziny dziewczynek po wszczęciu śledztwa wycofały swoje zeznania na temat kontaktów z księdzem pedofilem.

Okazało się, że zostały do tego wówczas nakłonione, a raczej terrorystycznie zmuszone przez bojówki parafialne dziś zwane “moherem”. Podczas przeszukania w domu jednej z molestowanych znaleziono obszerną korespondencję kapłana O. adresowaną do dziewczynki. Dotyczyła ona m.in. jego kontaktów intymnych z uczennicą. Fakty zawarte w korespondencji potwierdzili  w przesłuchiwaniu świadkowie, w tym… kościelny. Matka innego dziecka przyznała, że ksiądz pedofil sam odwiedził ich i nakłaniał do odwołania zeznań dotyczących kontaktów seksualnych z dziewczynką. Prowadzący śledztwo dotarli wkrótce do kolejnych ofiar zboczonego chrystusowca. Jedna z dziewczynek opowiedziała o próbie gwałtu na terenie zakrystii, druga o wykorzystaniu jej podczas sprzątania parafialnego kościoła.

Istotnym dowodem przeciwko księdzu S. były jego listy, które napisał w areszcie i próbował wysłać przez jednego ze współwięźniów. Kierowane były do rodziców jednej z jego ofiar oraz kościelnego. “Prosił adresatów o zmianę zeznań złożonych w śledztwie, aby w ten sposób go ratować” – napisano w sprawozdaniu kierowanym do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Pod koniec 1969 roku akt oskarżenia przeciwko duchownemu trafił do sądu powiatowego. Z zachowanych dokumentów wynika, że kierownictwo bezpieki rozważało “poinformowanie społeczeństwa” o bulwersującym postępowaniu chrystusowca. Prawdopodobnie z tego zrezygnowano – w prasie z tamtego okresu nie znaleziono śladu na temat sprawy księdza O., a w szczątkowo zachowanych dokumentach SB, poza stwierdzeniem, że kapłan został skazany, nie ma informacji o wysokości wyroku, który zapadł.

Ksiądz pedofil S.


Pracował w jednej z parafii na terenie Poznania, znanego z propedofilskich ekscesów arcybiskupa Juliusza Paetza. W 1968 roku funkcjonariusze bezpieki  ze źródeł “nieoficjalnych” (czyli prawdopodobnie od swoich agentów) dowiedzieli się, że ksiądz S. wykorzystuje seksualnie 14-latkę. Sprawę przekazano do jednej z dzielnicowych prokuratur. Śledztwo potwierdziło, że sygnały o zachowaniu katolickiego duchownego są prawdziwe. Dowodziły tego zeznania pokrzywdzonej dziewczynki oraz świadków. Prokuratura postawiła księdzu S. zarzuty, ale nadal miał on kontakt z dziećmi i stanowił dla nich zagrożenie.

Dwukrotnie odrzucono wniosek Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej o tymczasowe aresztowanie pedofilskiego kapłana. Mimo iż – jak czytamy w jednym z zachowanych dokumentów – “zebrane materiały dowodowe w śledztwie nie budziły żadnych wątpliwości, a wysoka szkodliwość społeczna czynów uzasadniała izolację podejrzanego”. Dopiero interwencja kierownictwa poznańskiej SB w Prokuraturze Generalnej dała efekt: księdza S. zapobiegawczo aresztowano. Proces duchownego odbywał się za zamkniętymi drzwiami, a ani tej, ani innych podobnych spraw nie relacjonowano wtedy w mediach z powodu porozumienia państwo-kościół. Sąd skazał go na 3 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Ksiądz złożył apelację, ale sąd drugiej instancji utrzymał wyrok w mocy.

Pedofilami brzydzili się nawet esbecy


To tylko trzy bardzo ponure historie spośród kilku, na jakie można natknąć się w dokumentach Służby Bezpieczeństwa. Takich dowodów tragedii wykorzystywanych dzieci jest w archiwach SB o wiele więcej, setki, a może tysiące. Wspominał o ich istnieniu w marcu 2010 nawet katolicki publicysta Tomasz Terlikowski, komentując list Benedykta XVI na temat skandalu pedofilskiego w Irlandii. Jak wielkim tabu były w czasach PRL nadużycia seksualne duchownych, dowodzi nie tylko to, że dokumentom dotyczącym deprawowania nieletnich bezpieka nadawała klauzulę tajności, tak samo jak dowodom działań przeciwko opozycjonistom. Ludziom trzeba otworzyć oczy ujawniając rozmiary pedofilii wśród katolickich księży w Polsce! Posyłanie dzieci na katolicką oazę często bowiem kończy się molestowaniem dzieci obojga płci.

Przede wszystkim jednak zaskakuje fakt, że nie wykorzystywano takich przypadków do dyskredytowania Kościoła, który SB przecież traktowała jako wroga. Często spotkać się można z przypadkiem, że wiedzę o przestępczych seksualnych upodobaniach duchownych  wykorzystywano do werbowania tajnych współpracowników wśród księży. Moralność tajniaków zajmujących się bez skrupułów, zawodowo niszczeniem przeciwników władzy i łamaniem ludzkich sumień, jak widać w wielu innych wypadkach dopuszczała akceptację dla deprawowania dzieci, chociaż ją kontrolowała i zmniejszała. Wielu funkcjonariuszy prywatnie brzydziło się księżmi i zakonnikami pedofilami.

Według seksuologów osobę, która traktuje nieletnich jako obiekt swoich zainteresowań płciowych, nie wystarczy ukarać, wymaga ona terapii i stałej kontroli. Inaczej pedofil nadal stanowi zagrożenie dla dzieci, a recydywa jest prawie 100 procentowa. Wątpliwe, by leczeniu poddano duchownych, których postawiono przed sądem za nadużycia seksualne. Czy ich ofiarami padły kolejne dzieci? Próbowano ustalić późniejsze losy zakonnika i księży przyłapanych przez bezpiekę na pedofilii.

Zboczeńcy z PRL-u po wyrokach


Brata Z. nie wykluczono z zakonu. Przeniesiono go do innej prowincji oo. franciszkanów, gdzie dalej mógł oddawać się zbrodniom pedofilskiego molestowania seksualnego. Zmarł w latach 80-tych XX wieku, do dziś jest wymieniany w księgach wspomnień o zmarłych zakonnikach. Ksiądz S. zrzucił sutannę. Przeniósł się do innego województwa, aby znowu móc molestować dzieci. Został bibliotekarzem, jeszcze przed kilkoma laty, jako świecki, działał aktywnie w jednym z lokalnych duszpasterstw. Co stało się z księdzem O., dokładnie nie wiadomo. Od jednego z chrystusowców dowiedziałem się, że po zwolnieniu z więzienia wysłano go na misje za granicę. Podobno nie wrócił już do Polski, bo pewnie w Trzecim Świecie otworzył burdel pedofilski, za co chrześcijanie bywają paleni i mordowani przez moralniejszych niż katolicyzm tubylców.

Opisywane sprawy są w świetle prawa przedawnione, a wyroki skazania pedofilów zatarte. Z uwagi na dobro ofiar molestowania pomija się w publikacjach nazwiska, nazwy miejscowości i inne szczegóły mogące pozwolić na identyfikację. Wymaga tego zresztą w Polsce propedofilska ustawa o ochronie danych osobowych napisana chyba jedynie po to, aby chronić rzekome “dobra osobiste” seksualnych zboczeńców i innych zwyrodniałych gangsterów! Solidarność z PRL-u lat 80-tych XX wieku do dnia dzisiejszego uważa za zasłużonych pewnych kapłanów, którzy uwikłani byli w skandale seksualne z nieletnimi. Ale ustawy zabraniają o tym mówić i pisać, jeśli sprawy zostały utajnione przez sąd lub dewiantowi po znajomości prawnicy Solidarnościowi pomogli zatuszować sprawę w zamian za zasługi. O tym jednak w przyszłości w jakimś osobnym artykule…

III RP – Ksiądz swobodnie molestuje dzieci


Proboszcz Mirosław B. (47 l.) z Bojan koło Wejherowa (woj. pomorskie) zdaniem prokuratury najpierw upił, a potem molestował seksualnie dziewczynkę, którą przygotowywał do świętego sakramentu bierzmowania. Aleksandra M. (15 l.) z trudem wychodzi z depresji i samobójczych skłonności spowodowanych molestowaniem przez księdza! Ciągle pojawiają się nowe informacje o skandalach pedofilskich na całym świecie. W Polsce takie obrzydlistwa też niestety się zdarzają – i to bardzo często. Tyle że w Polsce z dobrze znanych powodów prokuratury zamiast szybko i jednoznacznie reagować – często zamiatają dziecięce tragedie pod dywan!

Nie inaczej jest z proboszczem z Bojan, który dalej piastuje swój urząd. Nadal odprawia msze w swoim kościele i korzysta z luksusów na plebanii parafii św. Jadwigi, na której swoimi obrzydliwymi łapskami dobierał się do niewinnej dziewczynki. – Jak on mógł to zrobić naszej córeczce?! – Beata M. (36 l.), mama Aleksandry, nie może darować proboszczowi krzywdy, którą wyrządził jej dziecku. – Przecież on ją wcześniej do pierwszej komunii przygotowywał, a teraz spowiadał przed bierzmowaniem i po spowiedzi to wszystko zrobił… – płacze kobieta.

Według prokuratora ksiądz zaraz po wyspowiadaniu Aleksandry M. dał dziewczynce swój numer telefonu i zaproponował, żeby się z nim skontaktowała. Potem zaprosił ją na plebanię i upił. – Gdyby wikary nie wrócił na plebanię, to pewnie córka z tym zboczeńcem w sutannie straciłaby cnotę. Na samą myśl o tym dostaję szału – wykrzykuje Edmund M. (45 l.), tata Aleksandry.

Upita przez księdza dziewczynka wróciła w nocy do domu. Kiedy o wszystkim opowiedziała rodzicom, ci nie chcieli jej uwierzyć. Bo jak uwierzyć, że szanowany przez wszystkich kapłan katolicki jest zdolny do tak ohydnego bezeceństwa? Uwierzyli dopiero, kiedy ksiądz przysłał ich córce SMS-a z pytaniem, czy na niego naskarżyła rodzicom! Proboszcz z Bojan nadal wszystkiego się wypiera. Głupio się tłumaczy, że Aleksandra zwierzyła mu się z myśli samobójczych i sama chciała do niego przyjść na plebanię z prośbą o pomoc. Propedofilska parafia broni swojego księdza pedofila zamiast go ukamieniować przy ołtarzu tak jak Biblia nakazuje karać seksualnego zboczeńca! Każdy ksiądz pedofil niszczy Kościół katolicki i nic tu nie pomoże tysiącletnia tradycja bronienia księdza zboczeńca, a potępiania ofiary molestowania!

Liczne przypadki molestowania dzieci przez księży w Polsce


Śmieszne kara dla księdza pedofila ze Stargardu


Ksiądz Roman B. (34 l.) ze Stargardu Szczecińskiego uwiódł i wielokrotnie wykorzystał 13-latkę – Żanetę K. Ksiądz pod pozorem pomocy wywiózł dziecko z rodzinnej wsi do Szczecina. Tam wielokrotnie wykorzystywał dziewczynkę seksualnie. Żaneta K. leczy się psychiatrycznie, a zboczeniec został skazany na 2 lata więzienia. Niska kara jest winą skatoliczałego sądu okręgowego w Szczecinie, który wyrok 8 lat z pierwszej instancji oddalił do ponownego rozpatrzenia zalecając mniejszą karę niż pierwotnie wydana przez sędziego sądu rejonowego w Stargardzie. Podobno tysiące moherów propedofilskich protestowało do sądu na zbyt surową dla zboczeńca karę!

Ksiądz katecheta gwałciciel


Andrzej S. (45 l.), katolicki katecheta ze Szczawnicy (woj. małopolskie), przez lata regularnie sypiał ze swoją uczennicą – 13-letnią wówczas Jolą. Upokorzona ofiara próbowała odebrać sobie życie. Ksiądz Andrzej stanął przed sądem, który okazał się dla niego łaskawy. Dostał dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć. Za tak niską karę dla niebezpiecznego zboczeńca seksualnego sędziowie powinni sami zostać przebadani pod kątem preferencji seksualnych do dzieci!

Ksiądz wykorzystał zaufanie dziecka


Ewelina M. (dziś 18 l.) z Sarnak na Mazowszu ufała księdzu Jackowi W. (33 l.), a on to wykorzystał. 13-letnia dziewczyna przychodziła na parafię zwierzać się księdzu z problemów. Zboczeniec obmacywał ją, proponował seks. Teraz przed sądem odpowie za doprowadzenie małoletniego do obcowania płciowego poprzez nadużycie zaufania. Jak łatwo przewidzieć, kara zapewne będzie także symboliczna, bo w polakatolskiej mentalności to dziecko jest ciągle jeszcze winne, że uwiodło księdza…

Ksiądz pedofil Łukasz K.


Dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery lata i rok zakazu pracy katechety, nauczyciela i opiekuna młodzieży – taki śmiesznie niski wyrok zapadł 11 marca 2010 przed Sądem Rejonowym w Suchej Beskidzkiej (Małopolska) na duchownego, który molestował 13-letnią dziewczynkę. Wyrok jest już prawomocny, a wikary ze wsi koło Jordanowa ma zapłacić tylko 2 tys. zł grzywny oraz 15 tys. zł jako naprawienie szkody na rzecz pokrzywdzonej. Śmiesznie niskie odszkodowanie! – Nie komentujemy sprawy, a tylko wykonamy decyzję cywilnej władzy sądowej – mówi wprost ks. Robert Nęcek, rzecznik krakowskiej kurii Stanisława Dziwisza. Zdradza, że kuria ze swojej strony proponowała pomoc psychologiczną dla dziecka, ale jej rodzina stanowczo odmówiła kolejnej kościelnej “pomocy”.

Sprawa molestowania wyszła na jaw przypadkiem w 2008 roku, gdy matka 13-latki zaobserwowała dziwne zachowanie córki. Ta początkowo unikała odpowiedzi, co się dzieje. Wtedy matka przeczytała pamiętnik dziecka i znalazła tam informacje, że jest molestowane przez księdza z parafii. Wtedy gimnazjalistka wyznała matce prawdę. – To ksiądz Łukasz K. mnie dotykał w miejsca intymne, całował – potwierdziła. Matka zawiadomiła szkołę, w której duchowny był katechetą, i za namową nauczycieli poszła na policję. Wówczas wszczęto śledztwo.

Księdzu pedofilowi postawiono dwa zarzuty dotyczące seksualnego wykorzystania osoby poniżej 15. roku życia. Nie przyznawał się do winy, składał wyjaśnienia – potwierdza Bogusława Marcinkowska, rzecznik krakowskiej prokuratury. Z ustaleń śledztwa wynikało, że dziewczynka chodziła też na zajęcia prowadzone przy parafii przez młodego duchownego. Była nim zafascynowana. Często rozmawiali ze sobą przez telefon, pisali do siebie SMS-y.

Z przesłuchań, jakie przeprowadziła prokuratura, wynikało, że ksiądz okazywał dziewczynce większą sympatię niż innym uczniom. Zaprosił ją do mieszkania na plebanii. Początkowo pokazywał jej zdjęcia z pielgrzymek, potem wziął ją na kolana, całował w usta. Miał też ściągnąć bluzkę i dotykać dziewczynkę. Do pierwszego zdarzenia doszło w styczniu, a potem w kwietniu 2008 r. Duchowny zaprzeczał. – To nastolatka była nachalna, chciała rozmawiać, a ja starałem się ją zniechęcić – wyjaśniał. Przekonywał, że to ona próbowała kilka razy odwiedzić go na plebanii, ale nie wpuszczał jej do środka. Suska prokuratura uznała, że to była tylko wersja mająca na celu uniknięcie odpowiedzialności karnej.

Z opinii biegłych psychologów wynikało, że dziewczynka nie zmyśla historii, jest wiarygodna. Podobnie uznał suski sąd, który sprawę rozpoznawał za zamkniętymi drzwiami.

Z naszych informacji wynika, że ksiądz najpierw został przeniesiony przez arcybiskupa Stanisława Dziwisza do innej parafii w Małopolsce. Potem, gdy sprawę upubliczniono, ks. kardynał Stanisław Dziwisz zawiesił tego duchownego w wykonywaniu wszystkich obowiązków, m.in. katechety i wikarego. Powiadomiono też Stolicę Apostolską, czekamy na jej odpowiedź – mówi ks. Nęcek, rzecznik kurii Dziwisza, który uczył się ukrywania pedofilów sutannowych w samym Watykanie jako sekretarz papieża Jana Pawła II.

Co może zrobić Watykan? Na przykład skierować takiego księdza na leczenie lub nawet całkowicie wydalić ze stanu duchownego. Publicysta Adam Szostkiewicz mówi, że Kościół już zauważył, że nie można ukrywać problemu pedofilii duchownych. – Jest to jednak zmiana w warstwie propagandowej. Kościół zrozumiał, że gdy są wolne media, trudno jest sprawę zamieść pod dywan, a problem wykorzystywania nieletnich przez księży jest w Polsce nadal ukryty – zauważa.

Ksiądz pedofil z Torunia


Romans księdza z nastolatkami? – To zemsta gimnazjalistek – kłamią moherowi parafianie. Jednak tego typu wpisy o młodym duchownym z Torunia pojawiły w internecie. Toruńskie koniuchy są w szoku. – Parafia pw. Miłosierdzia Bożego i Świętej Faustyny na toruńskich Koniuchach huczy od plotek – donoszą toruńskie Nowości. Wszystko za sprawą internetowych wpisów. „Romansuje z nastolatkami, pedofil, nadużywa alkoholu”. To cytat o… 28-letnim duchownym katolickim.

Za tymi wpisami najprawdopodobniej stoją uczennice z Gimnazjum numer 3. Jedna z nich przez pewien czas prowadziła nawet specjalny blog poświęcony tylko i wyłącznie relacjom uczuciowym ksiądz-uczennica. Czy to głupi wymysł nastolatek czy szokująca prawda zastanawiają się mniej moherowi parafianie? Ksiądz nie jest dostępny dla mediów bo diecezja katolicka ma obowiązek kanoniczny ukrywania pedofilów. Ksiądz wziął urlop.

Ale internetowe wpisy to nie wszystko. Do kurii biskupiej w Toruniu dotarł list z prośbą o wyjaśnienie, czy młody ksiądz wraz ze świeckim pracownikiem kościoła dopuszczali się molestowania nieletnich i „innych czynności seksualnych”. Są na to dowody. To rozmowa telefoniczna i rozmowy na gadu gadu. – To wszystko bzdury. Ja w to nie wierzę – dodaje osoba, która pracuje w tej parafii i doskonale zna 28-letniego księdza. To rutynowe dementowanie oskarżeń o pedofilię zalecane przez Watykan. Nikt nie myśli o dobru dzieci, a już szczególnie katoliccy rodzice. Moher w Toruniu jak wiadomo ma siedzibę w Radyju i wszelkie sprawy przeciw księżom są tam ukręcane w moherowej prokuraturze! A zbójecka pedofilia kleru TRWA!

Wszystko to tylko ledwie wierzchołek “góry lodowej” o nazwie pedofilia księży w Polsce.

Papież rzekomo potępił księży pedofilów


Papież Benedykt XVI dnia 20 marca 2010 wystąpił z listem do katolików w Irlandii. Przyznał w nim, że z powodu skandalu pedofilii Kościół katolicki znalazł się w stanie kryzysu. Papież  nie raczył w sposób zadowalający ani ofiar przeprosić ani dokonać zadośćuczynienia za Kościelne gwałty i molestowania.

Papież niby potępił księży wykorzystujących dzieci oraz biskupów, którzy nie reagowali na zgłaszane przypadki molestowania. Stwierdził ponadto, że obowiązujące w Kościele procedury, dotyczące sprawdzania kandydatów do kapłaństwa, są niewystarczające, a przy stosowaniu kar kościelnych wobec duchownych podejrzanych o pedofilię dochodzi do uchybień. Wiadomo to od lat, jako że historia katolicyzmu powstałego w wyniku schizmy chrześcijaństwa w 1054 roku pełna jest gwałtu i przemocy wobec dzieci oraz nieletnich.

*Po liście papieża, w związku ze skandalem seksualnym w irlandzkim Kościele, do dymisji podał się tamtejszy biskup John Magee. Był on osobistym, wieloletnim sekretarzem papieskim, a pracował u Pawła VI, Jana Pawła i Jana Pawła II. Irlandzkie media zarzucały biskupowi udział w ukrywaniu wykorzystywania dzieci i zaniechanie powiadomienia o takich przypadkach organów ścigania. Warto pamiętać, że Jan Paweł II osobiście zalecał ignorowanie doniesień o molestowaniu dzieci przez księży oraz wzorem poprzedników nakazywał ukrywanie duchownych pedofilów zboczeńców.

*Duński biskup katolicki polskiego pochodzenia, Czesław Kozon oświadczył w wywiadzie dla prasy, że nie widzi powodów do zgłaszania policji przypadków molestowania seksualnego przez duchownych. Stwierdził też, że informowanie o sprawach z przeszłości jest bezpodstawne. Przyznał zarazem, że w latach ubiegłych w Kościele duńskich dochodziło do czynów pedofilskich, których nigdy nie ujawniono. Obecnie powstała tam rada badająca sprawy dotyczące molestowania dzieci.

*Niemiecka prasa poinformowała, że Joseph Ratzinger, zanim został papieżem, jako arcybiskup wiedział o przypadku wykorzystywania dzieci i zaniechał działań w tej sprawie. Chodzi o zdarzenia z 1980 roku, gdy do arcybiskupstwa w Monachium, którym kierował Ratzinger, przeniesiono z innej diecezji księdza podejrzanego o molestowanie dzieci. Powiadomiono przy tym o sprawie Josepha Ratzingera, lecz kuria nie zawiadomiła o tym fakcie organów ścigania. Obecnie niemieckie prokuratury prowadzą dochodzenia dotyczące 14 księży podejrzanych o pedofilię. Dotąd zgłosiło się ponad 250 ofiar molestowania.

*W odpowiedzi na apel Benedykta XVI, by sprawcy wykorzystywania dzieci przyznawali się do winy, holenderski salezjanin przyznał się, że “dotykał” chłopców z internatu, w którym pracował. Przed kilkoma miesiącami lokalne media ujawniły, że w placówce kilku duchownych molestowało wychowanków.

Do utworzonej przez episkopat w Holandii komisji konsultacyjnej “Pomoc i Prawo” trafiło dotąd, na 1 stycznia 2010 ponad 1000 skarg na wykorzystywanie dzieci przez duchownych katolickich. Najstarsze skargi dotyczą lat 50-tych XX wieku. Episkopat katolicki zapowiedział rozpoczęcie wkrótce śledztw w sprawie pedofilii. Jak jednak wiadomo, Kościół ciągle tuszuje pedofilskie zbrodnie, a tuszując je w swej istocie popiera!

*W szwajcarskim Kościele katolickim ujawniono ostatnio cztery kolejne przypadki podejrzeń o wykorzystywanie dzieci oraz pięć dotyczących molestowania seksualnego dorosłych. W każdej diecezji w Szwajcarii istnieje od kilku lat komórka, zajmująca się przyjmowaniem i sprawdzaniem zgłoszeń dotyczących seksualnych przestępstw duchownych. W swej istocie jednak, komórki takie w Kościele mają za zadanie tuszować zbrodnie pedofilskie księży, a zgłaszać tylko takie w których ofiar nie da się zastraszyć ani sterroryzować siłami parafialnych bojówek.

*Amerykańska prasa poinformowała, że arcybiskup Rembert G. Weakland powiadomił pisemnie w 1996 roku watykańską Kongregację Nauki Wiary o molestowaniu seksualnym przez księdza około 200 chłopców z tamtejszej szkoły dla głuchoniemych. Kongregacja, którą kierował kardynał Joseph Ratzinger, podjęła działania dyscyplinarne przeciwko duchownemu, ale zaprzestała ich, gdy ten napisał list do Ratzingera (miał się w nim tłumaczyć, że jest chory). Molestowanie upośledzonych to pewien stereotyp postępowania przez księży i mnichów pedofilskich w Kościele katolickim.

Mroki molestowania – hańba Watykanu


“Relacje ofiar są podobne – ojciec Murphy ściągał chłopcom majtki i dotykał ich w swoim gabinecie, w samochodzie, w domu swej matki na wsi, podczas wycieczek szkolnych i charytatywnych wyjazdów oraz w nocy, w ich łóżkach w internacie – napisała Goodstein. – Arthur Budzinski twierdzi, że pierwszy raz był molestowany w 1960 roku, w wieku 12 lat, gdy poszedł wyspowiadać się u ojca Murphy’ego”. Dopiero kiedy doszło do naruszenia tajemnicy spowiedzi, arcybiskup Wisconsin (który sam później musiał ustąpić, gdy wyszło na jaw, że opłacał z kościelnych pieniędzy swojego kochanka) napisał do Ratzingera list z żądaniem suspensy dla pedofila Murphy’ego.

Kardynał nie odpowiedział. Arcybiskup zwrócił się więc do innego watykańskiego oficjela, ale Murphy zaapelował do Ratzingera o wyrozumiałość, a jego prośba została uwzględniona, po części dzięki instytucji przedawnienia w prawie kanonicznym. Ciekawe, od kiedy grzechy podlegają przedawnieniu? Papież katolików siedzi w tym bagnie po uszy. Udowodnił, że nie ma nic wspólnego z nieomylnością. A teraz twierdzi, że nie poinformowano go o sprawie osławionego niemieckiego księdza-pedofila.

Rzecznik archidiecezji Monachium wytłumaczył, że Ratzinger, który kierował trzydzieści lat temu biskupstwem, nie przeczytał wysłanego do niego alarmującego listu – ujawniającego, że ojciec Peter Hullermann wrócił do pracy z dziećmi – ponieważ do arcybiskupa przychodzi co roku od 700 do 1000 różnych notatek. Jak łatwo policzyć, to dwie lub trzy notatki dziennie. A Ratzinger słynął w Watykanie ze ślęczenia nad obszernymi, uczonymi teologicznymi traktatami. Skoro papież nie suspendował degenerata Murphy’ego, powinien zawiesić się sam i abdykować.

Benedykt XVI podtrzymuje chory kościelny zakaz kapłaństwa kobiet i stanowczo sprzeciwia się normalnym małżeństwom księży. Wszczął dwa śledztwa w sprawie amerykańskich zakonnic, by skontrolować ich “jakość życia” – czyli de facto sprawdzić, czy nie stały się zbyt niezależne. Jeszcze jako kardynał wezwał w oficjalnym watykańskim dokumencie kobiety, by były uległymi partnerkami i nie przeciwstawiały się mężczyznom. Ta skrajnie paternalistyczna i autokratyczna wizja doprowadziła do stworzenia zaściankowego, niesprawiedliwego systemu, który nie potrafi sam się oczyścić i desperacko kryje swe wstydliwe sekrety nagromadzone od tysiąca lat.

Gdyby Kościół otworzył na oścież swe wrota i wpuścił trochę powietrza, zezwalając kobietom na kapłaństwo, zakonnicom na większą emancypację, a księżom na zawieranie małżeństw, gdyby wykluczył ze swego grona kapłanów-kryminalistów i skończył z obrzydliwą tradycją chronienia mężczyzn, którzy krzywdzą dzieci, miałby szansę przetrwać. Byłby to ważny znak pokory, skruchy oraz zerwania z arogancją, poruszający i napawający optymizmem.

Ksiądz-papież Ratzinger poświęcił całą swą watykańską karierę na rugowanie wszystkiego, co w jego mniemaniu nosiło choćby ślady herezji. Problem w tym, że przez swoją obsesję na punkcie wdrażania ortodoksyjnej doktryny jakimś cudem przeoczył poważniejsze zagrożenia, dotykające najbardziej bezbronnych owieczek w stadzie jakimi są dzieci. Tropiący grzechy “rottweiler” był tak zaabsorbowany etyką seksualną – nieustannie wydawał instrukcje w kwestii czystości, antykoncepcji, aborcji – że nie starczyło mu czasu, by rozprawić się z seksualnymi nadużyciami księży, którzy zamiast modlić się ze swoimi młodymi podopiecznymi woleli ich molestować, wykorzystywać i gwałcić.

Amerykańscy biskupi w ostatnich latach mocno zaangażowali się w politykę – sprzeciwiają się ustawie zdrowotnej, ponieważ nie dość ostro potępia ona aborcję, oraz gromią katolickich polityków opowiadających się za prawem do wyboru oraz badaniami na embrionach. Dobrze byłoby, gdyby owi rzekomi duchowni równie wiele wysiłku wkładali w ochronę nieletnich, za których opiekę odpowiadają, co w obronę praw embrionów i płodów, które jeszcze się nie narodziły i dziećmi nie są. Jak powszechnie wiadomo, papież Jan Paweł II (Karol Wojtyła) oraz jego współpracownik Ratzinger w Watykanie byli informowani o przynajmniej 17 tysiącach gwałtów dokonanych przez księży i zakonnikach na dzieciach w czasie pontyfikatu samego tylko papieża Polaka!

Przez całe dziesięciolecia Kościół ukrywał swoje ohydne pedofilskie przewiny, pozwalając, by przestępcy dalej chodzili w sutannach, zamiast w więziennych drelichach. W przypadku niesławnego niemieckiego księdza pedofila-pederastę jeden z decydentów w diecezji zasugerował, że problem można by rozwiązać, przenosząc duchownego do szkoły dla dziewcząt. Albo Kościół założył, że wówczas nie będzie on odczuwał żadnych pokus, albo, co gorsza, woli narażać na ryzyko małe dziewczynki, niż chłopców. Zazwyczaj bywało tak, że gdy księża mocno nabałaganili, sprzątały po nich zakonnice. A dziś mamy do czynienia z największym bałaganem w historii. Benedykt powinien wrócić do domu, do Bawarii. A kardynałowie niech wypuszczą przez komin biały dym i ogłoszą: “Habemus Mama”.

Nakaz Ojca Świętego czy Lucyfera Kościelnego


Papieska “Crimen Sollicitationis” wydana w 1962 roku pod karą automatycznej ekskomuniki nakazuje ukrywanie przestępstw pedofilii popełnionych przez duchownych oraz samych przestępców w sutannach, niszczenie dowodów zbrodni i bezkompromisową walkę z poszkodowanymi, zakazuje zaś współpracy w tych sprawach z organami ścigania. Wykluczeniem z Kościoła zostali obłożeni nie przestępcy, ale ich ofiary, jeśli ośmieliły się dochodzić swych praw przed świeckim wymiarem sprawiedliwości. Winni byli ukrywani w klasztorach lub na zapadłych probostwach. Zazwyczaj umożliwiano im dalsze kontakty z dziećmi, a tym samym kontynuowanie zbrodniczego procederu. Wcześniej ofiary księży palono na stosach, jako czarownice i czarowników atakujących Kościół…

Czy stosujący się do czegoś takiego Jan Paweł II może zostać obwołany świetym? Czy może znajdować się gdzieś indziej niż w najgorszym piekle, gdzie przeżywa się zwrot tego, co się innym za swego życia uczyniło?

Stowarzyszenie Ofiar Księży Pedofilów


We Włoszech powstaje w tym roku (2010) stowarzyszenie ofiar księży-pedofilów – poinformował dziennik “La Repubblica”. Inicjatorzy stowarzyszenia – rodzice molestowanych dzieci oraz dorosłe już ofiary – zwołali na wrzesień 2010 w Weronie pierwszy zjazd. “My ofiary księży-pedofilów” – plakat z takim hasłem stowarzyszenia przygotowali jego założyciele z północy kraju apelując do wszystkich, którzy doznali nadużyć ze strony przedstawicieli duchowieństwa katolickiego.

Według rzymskiej gazety zgłosiły się już liczne rodziny z Brescii, Mantui i Werony, gdzie 25 września 2010 odbędzie się pierwsze we Włoszech ogólnokrajowe spotkanie. To tam także powstał jeden z pierwszych we Włoszech komitetów rodzin i byłych podopiecznych miejscowego kościelnego Instytutu dla dzieci głuchoniemych. Komitet ten stanowić będzie główną oś stowarzyszenia.

Zakończone już dochodzenie kościelne, dotyczące nadużyć w tym ośrodku, potwierdziło liczne drastyczne przypadki przemocy seksualnej, której ofiarami padło ponad 60 nieletnich wychowanków. Mają oni obecnie od 40 do 70 lat. Protokoły z postępowania kanonicznego zostaną przekazane do watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary, zajmującej się sprawami nadużyć. Powstające stowarzyszenie podkreśla, że chce przerwać milczenie na ten temat we Włoszech.

W Polsce działa bodaj kilka ruchów i organizacji, które przynajmniej teoretycznie posiadają w programie walkę z pedofilią kleru. Mają jednak problemy z tak zwanym prawem, pozyskaniem dotacji, a także grozi się im likwidacją. Co najmniej cztery z takich organizacji były zmuszane do zaprzestania działalności, straszone lub publicznie znieważane w mediach jako przestępcze, a nawet terrorystyczne, tak przez katolickie media jak i przez katolicką policję i prokuraturę. Cóż widać w Polsce pomaganie ofiarom księży pedofilów to ciągle jeszcze terroryzm na chrześcijanach!

Dobrze, że chociaż w Indii czy Nigerii oraz Republice Środkowo-Afrykańskiej pali się pedofilskie burdele zakładane pod szyldem sierocińców oraz placówek misyjnych razem z organizującymi je księżmi i zakonnicami, chociaż media polskie nazywają to “zbrodniczym prześladowaniem chrześcijan”!

A kiedy polskie organizacje stowarzyszające ofiary molestowane przez księży i zakonników pedofilów bedą mogły wyjść z podziemia, działać jawnie i starać się o dotacje unijne?

O molestowaniu w PRL pisze także w “Polska The Times”, Krzysztof M. Kaźmierczak
O molestowaniu w USA pisze w New York Times, Maureen Dowd “Hańba Benedykta”

Linki:

Odwracanie pedofila ornatem:

http://senyszyn.blog.onet.pl/ODWRACANIE-PEDOFILA-ORNATEM,2,ID403410890,n

Zakon Ojców Pedofilów:

http://senyszyn.blog.onet.pl/ZAKON-OJCOW-PEDOFILOW,2,ID403140300,n 

2 komentarze:

  1. Sekta katolików jedynie umi dziecka moletowac, jeno by te księdze molestowały. ja tez byłam molestowana i się tego nie wstydze, na oazie byłam…

    Magda Kuźnik

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu ktoś napisał trochę prawdy o pedofilii duchownych katolickiego Kościoła. O tym trzeba pisać dużo, bo swiadomość tego, co księża robią z dziećmi jest w Polsce niewielka. A ja byłem w Seminarium Duchownym w Katowicach. To taka pederastyczna molestatornia kleryków. Zaliczenia za dawanie dupy księżom wykładowcom, molestowanie przez starsze roczniki. Zwiałem po I semestrze, bo nie jestem pedałem ani przyuczac się do zawodu duchowny molestator dzieci też nie miałem ochoty. No to poszedłem na swiecką filozofię. I tak sobie myślę, jakim zboczkiem musi być ktoś kto wypisuje, że mu tridno uwierzyć, że księża to taki gang, co dzieci molestuje nagminnie. Skoro można sobie zajrzeć na You Tube i znaleźć na hasła typu priest pedophile setki co wiekszych osób molestowanych przez księży z całego świata. Chyba panowie poplecznicy tej sekty watykańskiej to lubią z dziećmi bara-bara i idiotę z siebie robią udając, że nie wiedzą o co chodzi!

    Stop Pedofilii Kościoła

    OdpowiedzUsuń