niedziela, 24 września 2017

Policja gwałci i katuje kobiety

Policja torturuje, gwałci i fałszywie oskarża kobiety 


Zaledwie 26-letnia Monica jest matką czwórki dzieci. Dwa lata wcześniej, w 2013 roku została zgwałcona przez sześciu policjantów, jej narządy płciowe porażono za pomocą elektrowstrząsów, była duszona i podtapiana. A gwałcenie przez policjantów i przypalanie paralizatorem waginy to nie wszystko. Monikę zmuszono, by oglądała jak torturowani i gwałceni byli jej mąż i brat. W ten sposób funkcjonariusze chcieli, by przyznała się, że należy do zorganizowanej grupy przestępczej. 


Kobieta niczym nie zawiniła, a do tego nie było nakazu zatrzymania, a jej kartoteka była całkowicie czysta. Monika została wybrana przez policyjnych bandytów, tak jak setki innych kobiet w Meksyku, by odpowiedzieć za zbrodnie, których nie mogła nigdy popełnić. Dnia 12 lutego 2013 roku policjanci weszli czy raczej brutalnie włamali się do jej domu w Torreon, w stanie Coahuila na północy Meksyku. Brutalnie odebrali ją dzieciom i razem z mężem i bratem zabrali na posterunek gwałcicielskiej policji państwowej. Tam cała trójka przeszła przez piekło gwałcenia i bestialskiego torturowania dokonane przez policjantów. Monikę duszono za pomocą plastikowej torby, zanurzano jej głowę w wiadrze pełnym wody, przypalano paralizatorem. 

Po kilku godzinach tortur wszyscy mieli trafić do urzędu prokuratora federalnego. Mąż Moniki nie przeżył. Zmarł na jej rękach w wyniku gwałtów i obrażeń, których doznał z rąk policjantów, tak bandycka bywa policja państwowa w państwach kapitalistycznych czy jak kto woli liberalno-demokratycznych. Ona sama musiała podpisać sfałszowane zeznania, które jasno świadczyły o tym, że przyznaje się do bycia członkinią kartelu narkotykowego. 

Sprawa kobiety nie pozostała bez echa, bo na szczęście włączyły się w nią organizacje chroniące prawa człowieka. Meksykańska Krajowa Komisja Praw Człowieka w sierpniu 2014 roku sporządziła raport, który potwierdzał, że Monica jest ofiarą tortur i gwałtów dokonanych przez policjantów bandytów. Żaden z jej oprawców do 2016 roku nie został jeszcze pociągnięty do odpowiedzialności. Kobieta wciąż pozostaje w więzieniu w oczekiwaniu na wyrok. Aktualnie może liczyć tylko na to, że Komisja nie przestanie o nią walczyć ze zwyrodniałym systemem w którym policyjni bandyci mają zbyt wiele uprawnień i brak nadzoru nad działalnością zbrodniczych gangów policyjnych. Minimum to zakaz przesłuchiwania bez adwokata i działaczy obrony praw człowieka - i to nie tylko w dzikich krajach takich jak Meksyk. 

To jednakże tylko jedna z mniej brutalnych historii, jakie wydarzyły się w ostatnim czasie w Meksyku, kraju demokracji liberalnej - takiej same jak Polska, gdzie coraz częściej słyszymy o mordowaniu dokonywanym przez policjantów w czasie zatrzymań i przesłuchań. Wstrząsający raport opublikowało w 2016 roku Amnesty International, które przesłuchało ponad 100 kobiet w kraju, oczywiście po zebraniu wiarygodnych materiałów o zbrodniach policji. 


Tailyn Wang była w siódmym tygodniu ciąży, kiedy do jej domu wkroczyli funkcjonariusze policji państwowej. To był luty 2014 roku. Tailyn, bez żadnego nakazu zatrzymania, została przewieziona na lokalny posterunek policji. Była brutalnie bita i gwałcona przez policjantów bandytów. Poroniła, siedząc w pokoju przesłuchań komendy policji. Policjanci zadzwonili po lekarzy dopiero jak się wykrwawiała, a płód wypadł im na posadzkę. Dwóch policyjnych doktorów nie chciało nawet słuchać jej błagań. Nie dostała żadnych leków, tylko kilka kawałków papieru, by mogła wytrzeć spodnie, zanim brutalnie zakuto ją w kajdanki i wsadzono do samolotu, by przetransportować ją do więzienia. Kiedy samolot wylądował w Tepic na północy Meksyku, jej siedzenie było całe we krwi po aborcji dokonanej z pomocą policyjnych kopniaków, ciosów pięściami w brzuch i przypalania paralizatoremi. Takie osoby na pewno nie będą kochać kraju, ustroju politycznego kapitalizmu, a jak przetrwają piekło zgotowane im przz policjantów, to rozliczą tych bandytów w policyjnych mundurach przy okazji jakiejś kolejnej Wielkiej Rewolucji Październikowej czy Francuskiej. 

Na miejscu Tailyn prosiła, by ktoś ją wysłuchał i pomógł. Jak podaje Amnesty International, nikt tego nie zrobił. Cztery dni później została oskarżona o rzekomą przynależność do gangu porywaczy. Krwawiła jeszcze przez kilka dni, aż wreszcie doczekała się opieki medycznej. I tak to katolicka demokracja zwana chadecją i liberalną demokracją dokonuje aborcji w komendach policji. Dopiero po kilkunastu miesiącach walki w sądach potwierdzono oficjalnie, że była bestialsko torturowana przez policjantów gangsterów. Mimo to wciąż przebywa w więzieniu jak kryminalista, chcoiaż nikomu nic nie zrobiła, nie popełniła żadnego przestępstwa. 

Na proces czeka także Maria Magdalena Saavedra. To zwykła dziewczyna, którą pewnego dnia oskarżono o to, że kontroluje przepływ pieniędzy w jednym z największych meksykańskich gangów. Zanim trafiła do więzienia, policjanci poddusili ją plastikową torbą, a później przez wiele godzin razili ją prądem z paralizatorów. Do wszystkich oskarżeń musiała się przyznać inaczej była podduszana i porażana prądem. Chyba najwyższy czas policjantom bandytom zabrać plastkikowe torby i paralizatory, a za ich używanie lub nawet posiadanie policjantów zamykać na dożywocie w więzieniach - przynajmniej w Meksyku. Policjanci z jej rzeczy osobistych wyłowili adres jej córki, której grozili śmiercią. Mafijny prokurator opłacany przez gangsterów przedstawił Marię jako najgorszego przestępcę. 

Takie zwyczaje, że bogate gangi i bogaci gangsterzy wrabiają niewinne osoby, całkiem przypadkowe lub takie, które nie chciały dla nich pracować w rozmaite przestępstwa, usłużni gangom i mafiom policjanci torturami wymszają fikcyjne zeznania, a potem gansterzy są czyści, bo ktoś za ich przestępstwa już został skazany - to cozienność w USA, Meksyku, Kanadzie, Włoszech i w wielu innych krajach gdzie jest państwowe przyzwolenie na działalność gangsterską. Niestety ten brzydki zwyczaj wkracza od kilku lat także do Polski, i pewnie dlatego niewinne osoby są mordowane na komisariatach policji, zabijane paralizatorami czy kopniakami, chociaż to na razie tylko kilkanaście przypadków (w Polsce). 

Monica, Tailyn, Maria i setki innych kobiet stały się przypadkowymi ofiarami trwającej od wielu lat wojny z kartelami narkotykowymi i innymi gangami. Meksykański rząd pod naciskiem organizacji międzynarodowych wciąż obiecuje, że rozprawi się z gangami, a zamiast likwidować gangi zamyka setki niewinnych ofiar (tyle na razie obiektywnie stwierdzono). Jak przyznają działacze Amnesty International, by pokazać, że przestępcy są skazywani, podstawia się niewinne i biedne kobiety, które torturami można przekonać do przyznania się nawet do najcięższych zbrodni.

Kartele narkotykowe zaopatrujące USA i Kanadę w narkotyki, które stoją w Meksyku wyżej niż policja i wszystkie inne służby razem wzięte, mogą czuć się spokojnie. Funkcjonariusze dbają o statystyki zatrzymań i niewiele można im zarzucić, gdyż policjanci to gangsterzy opłacani przez te kartele. – Historie tych kobiet ukazują szokującą skalę bestialskich tortur wobec kobiet w Meksyku, nawet jak na lokalne standardy. Wydaje się, że przemoc seksualna w postaci zbiorowych policyjnych gwałtów stosowana jako forma tortur stała się częścią rutynowych przesłuchań – mówi Erika Guevara-Rosas, dyrektorka Amnesty International ds. Ameryk. 

Ze 100 kobiet, które zgłosiły się do organizacji, wszystkie stwierdziły, że doświadczyły przemocy seksualnej lub psychicznej podczas ich aresztowania i przesłuchań na bandyckiej policji opłacanej przez narkotykowe kartele. 72 kobiety potwierdziły, że były wykorzystywane seksualnie także po przesłuchaniu, 33 zgłosiły brutalne gwałty dokonane przez policyjnych bandytów. 

Policjanci to nie jedyni winni w tych sprawach. Katami są nie tylko ci, którzy je porywają z domów i przesłuchują, ale także wymiar sprawiedliwości, prokuratorzy i sędziowie, którzy boją się mafii na tyle, że przyklepią każdy wyrok na niewinną osobę jakiego życzy sobie lokalny szef narkotykowego kartelu. Podobnie było dotąd na Filipinach. Żaden z sędziów meksykańskich nie wysłuchał ich historii, nawet nie chciał wysłuchać, a dodatkowo karał za skar≤żenie się na bandytyzm zwyrodniałych policjantów. Żaden nie zarządził dodatkowych badań lekarskich, wizyty psychologa. Amnesty International podaje również, że nie ma jak dotąd ani jednego zarzutu kryminalnego wobec funkcjonariuszy policji, którzy okazują się być zwykłymi bandziorami. 

– Porażka we właściwym ściganiu i karaniu tego typu przestępstw to niebezpieczny sygnał dla potencjalnych sprawców, że gwałcenie kobiet lub inne formy przemocy seksualnej wykorzystywane do wymuszania zeznań są tolerowane i właściwie prawnie dozwolone. Wydaje się, że władze Meksyku robią wszystko, by zatuszować ten problem – przyznaje Guevara-Rosas. – Chęć Meksyku do zatuszowania tego ogólnokrajowego kryzysu jest ogromna. Jednak zamiast na wysiłkach na rzecz ukrywania tysięcy doniesień o torturach i innych formach złego traktowania, władze powinny skupić swoją energię na tym, aby problem tortur został rozwiązany raz na zawsze dzięki pociągnięciu do odpowiedzialności wszystkich winnych i przyznaniu ofiarom odpowiedniego zadośćuczynienia – dodaje. 

Meksykanki traktowane są tu jak przedmioty, pionki w grze pomiędzy rządem a kartelami, jak lalki do zaspokajania gwałcicielskich chuci policjantów. Jak mówi Guevara-Rosas, dziewczyny ze środowisk marginalizowanych są najbardziej zagrożone torturami i gwałtami. – Zazwyczaj są one postrzegane jako łatwy cel przez władze, które często koncentrują się na pokazaniu, ile osób zatrzymały, zamiast szukać prawdziwych przestępców – mówi. Dodajmy, przestępców, którzy są ich kumplami i sponsorami. Meksyk od lat uważany jest za stolicę kobietobójstw. Pierwsze zbiorowe groby zaczęto znajdywać tam w latach 90-tych XX wieku. Niewiele się zmieniło. Może tylko to, że z obawy przed organizacjami międzynarodowymi, częściej wsadza się kobiety do więzienia za nic, niż zakopuje się je na prowincji. 

Sprawa kobietobójstw wydaje się najsilniej związana z jednym meksykańskim miastem, Ciudad Juarez, o czym prasa pisała jakiś czas temu. To właśnie fala morderstw z doliny przyczyniła się do powstania terminu „kobietobójstwo”, który określa „każdy akt lub każde zachowanie związane z sytuacją kobiet, które powoduje śmierć, skrzywdzenie lub cierpienie fizyczne, seksualne lub psychiczne kobiety, zarówno w życiu publicznym, jak i prywatnym”. Mówi się już nawet, że kobietobójstwo jest tam „zbrodnią doskonałą”. Za zamordowanie kobiety w Ciudad Juarez jeszcze nikogo nie skazano, choć odkryto już kilkanaście zbiorowych mogił, a w niektórych po kilkaset zwłok. – Ten, kto nie czuje strachu w Ciudad Juárez, nie ma wyobraźni – mówił w jednym z wywiadów Emilio Ginés, hiszpański adwokat, członek Europejskiego Komitetu Zapobiegania Torturom.

Nie tylko w meksykańskim Juarez potrzebne są zmiany. Niedawno w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych powstała federalna grupa zadaniowa, która ma zająć się problemem „tortur seksualnych wobec kobiet” - nie wiadomo tylko ilu  wniej jest policjantów gwałcicieli. Po 9 miesiącach od jej powołania nie zrobiła nic, bo pewnie zajmuje się kryciem kolegów gwałcicieli. Nie dokonała żadnego postępu, choć zgłoszono jej już trzy przypadki. Wszystko wskazuje na to, że meksykański rząd składa piękne obietnice i rozbudowuje biurokrację, ale ochronę swoich obywateli już pod to nie podciąga. W Polsce ostatnimi laty też jest raczej gorzej niż lepiej, a kolejne zabójstwa osób przesłuchiwanych w komisariatach policji osób świadczą raczej o tym, że zbrodnicze tendencje pojawiają się także w polskiej policji. 

Kiedyś przed wyborami na jesieni 2015 pan Janusz Palikot pomagał dojść sprawiedliwości studentce zgwałconej w Lublinie na posterunku przez policjanta. Gdyby nie ten dzielny polityk to zboczeniec w policyjnym mundurze by nie poniósł żadnej kary bo wymiar niesprawiedliwwści zamiatał usilnie sprawę pod dywan. Nie sądzimy by to była jedyna taka sprawa w Polsce. Meksyk to KATolicki kraj w pełnym tego słowa znaczeniu. Nienawiść do kobiet, korupcja, zbrodnia, tortury, kiedyś czarownice teraz inne niewinne kobiety. Meksyk to taki katolicki kraj, a jaki kraj taki obyczaj, tyle, że tych obyczajów w Polsce nie chcemy. Czym bardziej katolicki kraj tym bardziej zgniła moralna strona społeczenstwa i policji oraz sądownictwa! Ludzie widzą że ci co mają przewodzić uczciwie są bestiami i uczą jak być bestią! Dobrze było by jednak powstrzymać proceder meksykanizacji policji państwowej w Polsce! 

Policja często jednakże musi i powinna ścigać samą siebie. Za seksualne ekscesy i przestępstwa policjantów w mundurach. Zupełnie jak w „Drogówce” Smarzowskiego. Jak zeznaje ofiara policjanta: "Obudziłam się w obcym domu przykryta kołdrą. Spodnie miałam zsunięte. A w głowie jedynie migawki: twarz tego policjanta, to, że był nade mną, mówił ohydne rzeczy – wspomina kobieta z Zamościa." Mężatka, dwoje dzieci: jedno 2,5 roku, drugie 6 miesięcy. Z policjantem spotkała się 4 czerwca 2013 roku po południu. – On był dla mojej rodziny jak przyjaciel domu. Znamy się od dziecka, nasi rodzice też się znają. Wpadłam do niego porozmawiać – opowiada. Pamięta, że zaproponował piwo, dalej pamięć się rwie. Gdy się ocknęła, była sama w nieznanym miejscu, przerażona. 

Ubrała się, wybiegła, zadzwoniła na policję, że została zgwałcona. Dyżurny wysłał radiowóz. Dalej: przesłuchanie, badanie, zabezpieczenie tak zwanego materiału biologicznego. – Zabrano mi ubranie, pobrano krew, a później jeszcze próbkę śliny – mówi. A co pobrano od policjanta? Nie wie. Słyszała, że nic. Ponoć jest na urlopie. – Próbował się ze mną kontaktować. Dzwonił kilka razy, gdy składałam zeznania w prokuraturze. Nie odbierałam. Boję się – mówiła kobieta. Nie może spać, jeść. Płacze. – Jestem na lekach, a i tak ciężko się pozbierać. 

Joanna Kopeć, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Zamościu, potwierdza, że wpłynęło zawiadomienie o gwałcie. Więcej nic nie powie. – Z uwagi na to, że podejrzenia padły na funkcjonariusza policji, postępowanie zostało przekazane prokuraturze – tłumaczy. W prokuraturze udaje się nam jedynie potwierdzić, że kobieta została przesłuchana, a policjant, którego wskazała, nie. – Przeprowadzamy inne czynności. Po ich wykonaniu zdecydujemy, co dalej w tej sprawie – mówi Ewa Pizun, zastępca prokuratora rejonowego w Zamościu. Próbujemy dopytywać, co przez ponad miesiąc do tej pory zrobiono? Czy są wyniki badania krwi kobiety? Czy stwierdzono ślady substancji, które mogły jej zaburzyć świadomość? Czy wysłano do ekspertyzy ślady spermy, śliny? – Nie będę się wypowiadać – ucinał prokurator prawie dwa miesiące po zgwałceniu. I polskie media już się nic więcej nie dowiedziały w sprawie o losach policjanta gwałciciela i jego ofiary. 

Niedziela dnia 9 czerwca 2013, Busko-Zdrój. Zawiadomienie składa 27-letnia kobieta. Mówi, że policjant z tutejszej drogówki skrępował ją taśmą klejącą, zgwałcił, zniszczył telefon, żeby nie mogła zadzwonić po pomoc. – Postawiliśmy mu cztery zarzuty: pozbawienia wolności, gwałtu, spowodowania uszkodzeń ciała i uszkodzenia mienia – wylicza Cezary Kiszka, szef Prokuratury Rejonowej w Busku-Zdroju. Policjant trafił do aresztu 12 czerwca 2013. 

Trzy dni później, 12 czerwca 2013 zatrzymany zostaje nadkomisarz z gdańskiego oddziału prewencji. Wraz z grupą znajomych relaksuje się nad jeziorem pod Kościerzyną, trochę pije, wpada mu w oko 14-letnia dziewczynka, niepełnosprawna. On: 41 lat, potężnie zbudowany, zostaje przyłapany, gdy jest z nią sam na sam w pokoju, dotyka jej miejsc intymnych, śliniąc się obleśnie obcałałowuje. Prokuratura wszczyna śledztwo, policjant trafia do aresztu, zostaje zawieszony w obowiązkach. W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku nie mogą się nadziwić: przecież to taki spokojny nadkomisarz. – Nie wyróżniał się, ale też nie był nigdy wcześniej karany. Obowiązki wykonywał poprawnie – charakteryzuje go Joanna Kowalik-Kosińska, rzeczniczka gdańskiej KWP. I wzdycha ciężko: – Nikomu w komendzie nie chce się wierzyć, że mógł coś tak okropnego zrobić. Policjant? – Mundur daje poczucie władzy, siły. Poza tym jest w nich jakiś wyższy stopień czujności, w istocie agresji – mówi o policjantach seksuolog dr Stanisław Dulko. 

Także w 2013 roku na drodze numer 10 pod Bydgoszczą policjanci podjeżdżali do prostytutek tak często, że aż postanowiły poskarżyć się dziennikarzom. – Miałam kilka stosunków w radiowozie, kilka „orali” – wyliczała kobieta, której jeden z policjantów pozwolił nawet przebrać się w swój mundur. Rozsiadła się w policyjnym wozie, wypchnęła język i pstryk, wyszła fajna fotka. Miała być na pamiątkę. Ale przez to, że dziewczynom zaczęła już doskwierać namolność gliniarzy, zdjęcie poszło do prasy. W policyjne „aktualności” nie wrzuca się informacji o tym, że w Poznaniu prokuratura sprawdza skargę matki 13-letniej dziewczyny, która twierdzi, że policjanci ją pobili i straszyli gwałtem. Ani że w prokuraturze w Łomży trwa wyjaśnianie, czy dwaj policjanci z Zambrowa płacili za seks siedemnastolatkom. Nie ma też o tym, że w Krakowie prokuratura wyjaśnia, co dwaj funkcjonariusze z komisariatu piątego robili w agencji towarzyskiej.Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka prasowa krakowskiej Prokuratury Okręgowej, wylicza zarzuty: niedopełnienie obowiązków, przekroczenie uprawnień, przyjmowanie korzyści majątkowych, pomaganie w czerpaniu korzyści z prostytucji. Mają też zarzut ujawnienia tajemnicy służbowej – podejrzewa się, że na zlecenie właścicielki agencji i kilku innych osób sprawdzali wskazanych klientów: czy któryś nie widnieje w policyjnej bazie danych, czy jest na liście osób poszukiwanych. Obaj zostali tylko tymczasowo aresztowani.

Może z powodu nadmiaru agresji te przestępstwa policjantów na tle seksualnym? Seks jest nawet tematem rozmów w pracy. Generał Leszek Marzec, będąc jeszcze komendantem w Opolu, przypadkiem wcisnął urządzenie do prowadzenia telekonferencji i w ten sposób nagrana została jego pogawędka z naczelniczką wydziału komunikacji. Narzekali, że za rzadko się ze sobą kochają. I trochę było sporów o prezerwatywy – ona mówiła, że wie, iż nie jest jedyna, więc woli się zabezpieczać. Było trochę pretensji, że on ją traktuje instrumentalnie. Trudny temat, lepiej było zejść na życie seksualne innych. Na przykład o komendancie z miasta S. słyszeli, że kurwiarz, jeździł na prostytutki stojące przy drodze. Takie lachony zaliczał. Takie nieumyte. Fuj. Z taką policją płci obojga ciężko zwalczać przestępstwa seksualne, w tym pedofilskie i nawet nie dziwi nękanie organizacji antypedofilskich typu "Stop Pedofilom", "Ujawniamy dane zboczeńców" czy "Antypedofilskiego Bractwa Himawanti". 

Przykładowo, w Polsce, policja na usługach pedofilskich gangów co kilka miesięcy napastuje działaczy zwalczających pedofilizm, zwalczających pedofilię i gangi pedofilskie, pomagających ofiarom pedofilii.  Jedną z kilku napastowanych, nękanych i publicznie znieważanych organizacji jest Antypedofilskie BRACTWO HIMAWANTI i jego główni liderzy oraz społecznie zwykle działający terapeuci niosący ofiarną pomoc ofiarom pedofilskich gangów działających w Polsce. Z jednej strony, oficjalnie policja łapie pedofilów i nawet ma trochę sukcesów, a z drugiej strony bestialsko napada, przeszukuje, terroryzuje ośrodki Antypedofilskiego BRACTWA HIMAWANTI, zastrasza terapeutów i działaczy Antypedofilskiego Bractwa - bo pomaga ono ofiarom zgwałconym przez pedofilów czy wykorzystywanych z pedofilskich burdelach. Taka jest dwulicowość i hipokryzja oraz zbrodniczość polskiej policji w której gangsterzy pedofilscy pracują sobie spokojnie, oprócz dobrych policjantów, i wiele zbrodni pedofilskich gangów tuszują. 

Każdy policjant, który kiedykolwiek nękał, nachodził, zastraszał czy rewidował Antypedofilskie Bractwo Himawanti lub jego liderów w jakikolwiek sposób niewątpliwie jest albo zboczoną pedofilską kanalią albo łapówkarzem opłacanym przez pedofilską mafię i powinien być na zawsze usunięty z policji. To samo dotyczy prokuratorów i sędziów pedofilów oraz pedofilskich łapówkarzy, którzy zlecali napastowanie i prześladowanie działaczy i terapeutów związanych z ANtypedofilskim Bractwem Himawanti. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz