wtorek, 26 lipca 2016

Pedofilia - ideologia i zboczenie

PEDOFILIA - ideologia polityczna i seksualne zboczenie 


Pedofilia to temat bardzo stary, w dawnej Grecji określany jako "paiderastia" czyli pederastia. Okazuje się, że prominentny polityk Europarlamentu w 2010 roku opublikował swoje wspomnienia o tym jak seksualnie molestował dzieci w przedszkolu i nie przeszkadza mu to w unijnej karierze. W Holandii z początkiem XXI wieku powstała partia polityczna pedofilów, ale uległa samorozwiązaniu, bo środowisko, chociaż liczne, boi się jawnie określić, że należy do pedofilskiej 'orientacji seksualnej'. I w końcu te wskaźniki, z których wynika, że wśród księży jest statystycznie 200 razy więcej pedofilów niż pośród ogółu społeczeństwa, chociaż to i tak zaledwie 2 procent wszystkich przestępstw seksualnych popełnianych na dzieciach. Czy to tylko jawny atak szatana na kościół chrześcijański czy też problem skrywany przez ponad 1700 lat od czasu powstania kościoła rzymskiego i Konstantyna? 

Pedofile atakują społeczeństwo 


"Dobroczynność, Wolność i Różnorodność" - to nie nazwa jakiejś nowej organizacji charytatywnej, Nie, to nazwa partii politycznej NVD założonej w 2006 roku przez pedofilów w Holandii. Chcą legalizacji swojego zboczenia seksualnego. 

Pedofilska Partia polityczna powstała właśnie w Holandii. Jej przywódca nazywa się Ad van den Berg. Głównym celem nowej partii jest obniżenie z 16 do 12 lat granicy wieku, od której współżycie seksualne byłoby dozwolone i niekaralne. Partia od początku działała jako grupa lobbystów. Chcą także liberalizacji przepisów dotyczących pornografii dziecięcej i sodomii. Domagają się, żeby pornografia dziecięca mogła być emitowana w telewizji bez żadnych ograniczeń i żądają edukacji seksualnej w szkołach od najniższych klas. 

Protesty przeciwko legalizacji partii pedofilskiej w Holandii
Pierwsza holenderska partia pedofilów, "Dobroczynność, Wolność i Różnorodność", może działać legalnie - orzekł z całą powagą w lipcu 2006 roku holenderski sąd. Założona w maju 2006 roku partia "Dobroczynność, Wolność i Różnorodność" (PNVD), nie będzie zakazana. Holenderski sąd odrzucił wniosek działaczy antypedofilskich o jej natychmiastową delegalizację. Partia PNVD, może więc działać bezproblemowo na terenie Holandii i postulować: liberalizację przepisów dotyczących pornografii dziecięcej i sodomii (w tym zoofilii) oraz obniżenie granicy z 16 do 12 lat wieku nieletnich, od której współżycie seksualne byłoby dozwolone. 

Jak mówią sami działacze tej partii, ich celem jest zniesienie wszystkich zakazów w sferze seksualnej. Przywódca PNVD Ad van der Berg, twierdzi, że tak wysoka granica wieku, od którego można rozpocząć współżycie seksualne, wzmaga tylko wśród młodocianych zainteresowanie współżyciem z dorosłymi. Partia powołuje się na homoseksualistów i ich walkę o własne prawa. - To właśnie geje jeszcze do niedawna nie mogli działać legalnie w wielu krajach, ale gdy tylko zaczęli się twardo dopominać o swoje „prawa”, to parlamenty niektórych państw ustąpiły i zezwoliły im na korzystanie z szeregu przywilejów, których dotąd nigdy i nigdzie nie posiadali - informuje na swej stronie internetowej PNVD. 


Partia na rzecz Miłości Bliźniego, Wolności i Różnorodności (Partij voor Naastenliefde, Vrijheid & Diversiteit, w skrócie PNVD) to holenderska partia polityczna założona formalnie 31 maja 2006 roku przez Marthijna Uittenbogaarda. Niektóre propozycje PNVD:

- obniżenie granicy wieku legalnego współżycia seksualnego z 16 do 12 lat, a w dalszym czasie całkowicie jej zniesienie.

- Występują przeciwko projektom delegalizacji zoofili, która zdaniem partii powinna być w pełni legalna, o ile nie wiąże się to z nadmiernym wyeksploatowaniem czy maltretowaniem zwierzęcia.

- PNVD domaga się również zmniejszenia wieku, w którym można występować w filmach pornograficznych oraz wykonywać zawód prostytutki, do 16 lat.

- Możliwość w pełni legalnego pojawiania się w miejscach publicznych nago.

- Program partii przewiduje możliwość legalizacji miękkich narkotyków dla osób od 12. roku życia, a od 16 lat również twardych.

- Do dalszych postulatów partii należą: całkowity rozdział państwa od kościołów, zlikwidowanie instytucji małżeństwa, bezwzględny zakaz spożywania mięsa oraz darmowe przejazdy koleją.

Mimo krótkiego czasu istnienia partia zdołała zdobyć duży rozgłos, także poza granicami kraju, w związku z protestami przeciwko rejestracji partii. Zgłoszony przez kilka ugrupowań nieakceptujących postulatów obniżenia wieku podjęcia współżycia oraz legalizacji narkotyków wniosek o delegalizację PNVD został 17 lipca 2006 odrzucony przez sąd najniższej instancji w Hadze. W uzasadnieniu napisano, iż prawo do tworzenia partii i wysuwania postulatów jest podstawowym prawem demokracji, zaś moralne wątpliwości nie mogą stanowić przesłanki do delegalizacji. Zdaniem aktywistów organizacji Soelaas, członkowie partii jedynie udają, że chcą walczyć o prawo dzieci do wolności, w rzeczywistości chodzi im o własny, zboczony interes. 

Partię PNVD tworzy na początku jedynie trzech członków. Skarbnik partii, Ad van den Berg, był w 1987 roku skazany na grzywnę i wyrok pozbawienia wolności w zawieszeniu za molestowanie seksualne jedenastoletniego chłopca (sam den Berg nazywa siebie męczennikiem sprawy). Polityk nacjonalistycznej partii Nieuw Rechts, Michiel Smit, twierdzi, że członkowie PNVD powiązani są z pedofilską organizacją MARTIJN. 

Zdaniem przedstawicieli PNVD ich partia może liczyć na kilkadziesiąt tysięcy głosów holenderskich, a fakt, iż oficjalnie do partii należą tylko 3 osoby - założyciele, jest związany z tym, iż taka ilość nieanonimowych osób jest niezbędna do formalnego założenia partii politycznej w Holandii. Według podawanych przez holenderską prasę danych, PNVD może liczyć na około 1000 głosów wyborców w całym kraju (szóstą część głosów niezbędnych do przekroczenia progu wyborczego). W Polsce do założenia partii politycznej potrzeba aż tysiąca potwierdzonych notarialnie deklaracji członków założycieli! 

Powstanie PNVD spowodowało ogólnonarodową debatę, w przypadku której uważane za bardzo liberalne i "otwarte" społeczeństwo wyraźnie opowiedziało się przeciw PNVD (według badań przeprowadzonych przez organizacje jawno krytykujące PNVD 82% społeczeństwa holenderskiego oczekuje od obecnych władz, iż "zajmą się sprawą" w sprawie PNVD).

Dnia 17 lipca 2006 roku holenderski wymiar sprawiedliwości odmówił delegalizacji partii pedofilskiej. Sędzia H. Hofhuis uznał, że ta partia tak jak każda inna ma prawo istnieć i jedyną weryfikacją będzie weryfikacja wyborcza. "Wolność ekspresji i wypowiadania się, łącznie z wolnością do zakładania partii politycznych jest podstawą demokratycznego społeczeństwa." Sędzia w uzasadnieniu podkreślił, że jest "prawem wyborców, aby osądzać partie polityczne", a nie sądu. Stwierdził również, że partia nie nawołuje do zbrodni.

W 2010 roku holenderska partia pedofilów zmuszona została do samorozwiązania się z powodu braku faktycznego poparcia wyborców. W oświadczeniu kierownictwo Partii na rzecz Miłości Bliźniego, Wolności i Różnorodności (PNVD) napisało, że "zbyt mało osób podpisało deklarację wymaganą do przystąpienia do wyborów". Zgodnie z prawem PNVD potrzebowała w Holandii 570 podpisów poparcia. Dużo szumu, a wiekszość pedofilów wyraźnie obawia się nieustannej obserwacji policyjnej po jawnym zadeklarowaniu tej swojej orientacji seksualnej. 

Kierownictwo pedofilskiej PNVD w Holandii

Zielona pedofilia polityczna 


Niektórzy pedofile zrobili znacznie większe polityczne kariery niż ci z PNVD. W 2008 roku pisano o Danielu Cohn-Bendit. Ten rewolucjonista wolności roku 1968 przyznał się w swej autobiografii do molestowania dzieci – i to przez wiele lat. Cohn-Bendit osobiście opisał, jak małe dzieci bawiły się jego genitaliami. Bynajmniej jednak nie spotkała go za to żadna kara. Nadal pozostaje posłem do Europarlamentu i uznanym politykiem. Jak widać, pedofilem można być, jeśli tylko zajmuje się odpowiednio wysokie stanowisko. I kto wie, ilu jeszcze takich ludzi posiada dziś władzę?

Cohn-Bendit to postać znana już od kilkudziesięciu lat. W 1968 roku był jednym z przywódców studenckiej rewolty. Następnie stał się działaczem partii lewicowych. Co ciekawe, funkcjonował na zmianę w dwóch krajach – Francji i Niemczech. Obecnie reprezentuje niemieckich Zielonych w Parlamencie Europejskim. Cohn-Bendit zalicza się do grona najbardziej rozpoznawalnych europejskich polityków. Pozostaje żywym symbolem ideałów rewolucji 1968 roku. I nikt teraz nie zadaje mu pytań o skandaliczne praktyki, do których uprawiania przyznał się w niegdyś w napisanej przez siebie książce. A słowa Cohn-Bendita zawarte w wydanej ponad trzydzieści lat temu książce "Wielki bazar" ("Der grosse Bazar") nadal robią wstrząsające wrażenie:

"Od dawna miałem ochotę pracować z dziećmi. W 1972 roku złożyłem podanie o pracę w alternatywnym (państwowym) przedszkolu we Frankfurcie nad Menem. Pracowałem tam ponad dwa lata. Mój nieustanny flirt z dziećmi szybko przyjął charakter erotyczny. Te małe pięcioletnie dziewczynki już wiedziały, jak mnie podrywać. Rzecz jasna niejedna z nich przygląda się rodzicom, kiedy się pieprzą. Kilka razy zdarzyło się, że dzieci rozpięły mi rozporek i zaczęły mnie głaskać. Ich życzenie było dla mnie problematyczne. Jednak często mimo wszystko i ja je głaskałem." 

Tak, mężczyzna kreowany obecnie na pogromcę eurosceptycznych polityków lubił siadać pośród małych dzieci i głaskać je, gdy te wsadzały mu rączki w rozporek. W czasie, gdy Unia Europejska wydaje miliony na walkę z pedofilią, w ławach Parlamentu Europejskiego zasiada człowiek otwarcie przyznający się do erotycznych zabaw z przedszkolakami. Nic dziwnego, że w wielu krajach, w tym w Polsce to organizacje ze słowem "Antypedofilski" w nazwie są agresywnie prześladowane, tak przez Kościół jak i przez władze, w tym sądy i polityczne kluby! 

W sprawie przeszłości Cohn-Bendita zadziwia przede wszystkim to, iż jego polityczni koledzy tak łatwo ją zaakceptowali. W 2000 roku francuski "L'Express" przypomniał kontrowersyjne zachowania lewicowca, lecz afera bardzo szybko ucichła. Wprawdzie Cohn-Bendit zdawał wycofywać się nieco z polityki, ale gdy zorientował się, że nic mu nie grozi – szybko powrócił. Teraz jest kolejną kadencją w PE, jeździ po Europie i pozuje na wielki autorytet moralny. Tymczasem Cohn-Bendit powinien być bardzo daleko na liście osób upoważnionych do udzielania moralnych porad. Czy tak ma wyglądać nowa lewica i ruchy zielone?  

Dewiacja, zboczenie, choroba 


W dostępnej w Internecie „Nowej Encyklopedii PWN” nie ma haseł pedofilia i pedofil. Termin pedofilia pojawia się tylko raz, w notce na temat dewiacji seksualnych, jako przykład zboczenia seksualnego. Bardziej pomocne są słowniki wyrazów obcych i języka polskiego. Według nich, pedofilia to termin medyczny, oznaczający zaburzenia seksualne, polegające na odczuwaniu (lub skierowaniu) popędu płciowego do dzieci. 

Pedofilia rzeczywiście jest terminem medycznym. W znanej każdemu lekarzowi Klasyfikacji ICD-10, czyli Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych ma kod F65.4, czyli należy do zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania. 

Pedofilię zwykle można, a nawet trzeba leczyć. Przyznaje to często i chętnie cytowany w polskich mediach seksuolog prof. Zbigniew Izdebski: „Na pewno leczenie pedofilii jest sprawą trudną, ale powinniśmy próbować podejmować to leczenie” – stwierdził podczas jednej z dyskusji. Zaraz dodał jednak: „Myślę, że też w sposób bardzo indywidualny musimy podchodzić do tej grupy sprawców, wymierzając im wyrok skazujący”. Pytany, jaka jest skuteczność leczenia pedofilii, stwierdził: „Różne źródła wskazują na pozytywne efekty pracy. Jedne napawają nas pesymizmem, a inne wskazują na to, że wskaźnik sukcesu może wynosić nawet 60–70 procent”. W świecie Zachodnim jednak pedofile starają się o wykreślenie pedofilii z listy chorób i zaburzeń psychicznych. 

Jak pedofilia podlega karze 


Powszechne jest przekonanie, że pedofilia jest karalna. Jest to mit społeczny, którego podtrzymywanie leży jedynie w interesie pedofilów. Same skłonności pedofilskie, nie tylko w Polsce, nie podlegają przepisom prawa karnego. Karane są konkretne czyny. W pięciu stanach USA nawet karą śmierci, zwykle tylko dla pedofilów, którzy po poprzednim skazaniu ponownie dopuścili się czynu lubieżnego wobec osoby nieletniej. Zabijanie pedofilów, nawet pedofilów recywidystów nie wydaje się dziś humanitarne, chociaż w wielu stanach USA termin pedofilia skojarzony jest z przypadkami zabójstwa dziecka na tle seksualnym i kara jest wymierzana bardziej za zabójstwo niż za samo wykorzystanie seksualne. 

W Polsce karalne jest obcowanie płciowe z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszczanie się wobec takiej osoby „innej czynności seksualnej lub doprowadzanie jej do poddania się takim czynnościom albo do ich wykonania”. Kodeks karny dodaje, że tej samej karze podlega, kto w celu zaspokojenia seksualnego „prezentuje małoletniemu poniżej lat 15 wykonanie czynności seksualnej”. W polskim prawie przestępstwem jest również posiadanie i sprowadzanie materiałów zawierających treści pornograficzne z udziałem małoletniego, ich produkowanie, utrwalanie i rozpowszechnianie. 

Granica wieku w tego typu przepisach jest różna w poszczególnych krajach, waha się zwykle od 12 do 19 lat. Właśnie ten fakt usiłują wykorzystać holenderscy pedofile, gdzie granica wieku ochronnego to ciągle 16 lat, czyli o rok więcej niż w Polsce. Młoda Polka, która skończyła lat 15-cie w Holandii jak i w wielu innych krajach Europy ciągle jest dzieckiem, które nie wolno tykać dorosłym osobnikom. Upowszechnianie fałszywej informacji, że pedofilia jest karalna z powodu samych skłonności, jest również elementem realizowanej przez pedofilskie lobby strategii. Pozwala im kreować się na kolejną uciskaną mniejszość seksualną, tymczasem nawet w Polsce to pedofilskie lobby, szczególnie ta część związana z Kościołem i księżmi pedofilami, atakuje organizacje zajmujące się zwalczaniem pedofilii i pomocą ofiarom molestowanym w dzieciństwie. Strategia jest zupełnie podobna do tego jak to przez lata robili homoseksualiści walcząc o swoje prawa na Zachodzie. Jak wynotowała holenderska policja, na zdjęciach z demonstracji widać te same twarze, które chodziły wcześniej na lokalne parady równości. 

Sprawdzona strategia dewiantów 


W pierwszej połowie XIX wieku w Wielkiej Brytanii aktywni homoseksualiści karani byli śmiercią, ale homoseksualizm kwitł w podziemiu i był modny wśród politycznych i medycznych elit. Dzisiaj Wielka Brytania należy do grona państw, w których mniejszości seksualne są najbardziej „wyemancypowane”. Ruch gejowski, który postawił sobie za cel „walkę o prawa mniejszości seksualnych”, zrodził się w Ameryce, głównie w USA znanym z adoptowania wszelkich dewiacji i dziwactw. Pierwsza na świecie masowa manifestacja homoseksualistów odbyła się w Nowym Jorku w roku 1969. Wedle szacunków wzięło w niej udział 100 tysięcy ludzi domagających się swobód politycznych i wolności obywatelskich dla lesbijek, gejów i biseksualistów. Manifestacja jednakże została rozbita i spacyfikowana przez policję w bardzo brutalny sposób. Jej rocznica stała się symbolicznym dniem przypominania o prześladowaniu homoseksualistów w USA. Mechanizm zastosowany przez homoseksualistów był prosty. Udało im się doprowadzić do tego, że homoseksualizm przestał być uznawany za kryminalną chorobę psychiczną z grupy dewiacji seksualnych. Zdobyli przychylność mediów i elit politycznych, gdyż wśród owych elit było wielu zakamuflowanych działaczy ruchu homoseksualnego nazwanego LGBTQ. 

Temat homoseksualizmu na stałe zagościł na łamach gazet oraz w mediach elektronicznych. Dla ludzi, którzy w coraz większym stopniu kształtowali swój obraz świata na podstawie mediów, homoseksualizm stał się czymś normalnym, a nawet pożądanym. Czymś, o czym zwyczajnie się mówi, dyskutuje, czymś, czego nie trzeba się wstydzić, co nie jest złe. Samo słowo gej, którego zaczęli używać w odniesieniu do siebie, oznacza wesołka, kogoś sympatycznego, radosnego, ale ma też znaczenie osoby rozwiązłej moralnie, chociaż bywa ono pomijane w nowszych słownikach. Zawyżając dane, bardzo mocno podkreślano, że ludzie o skłonnościach homoseksualnych stanowią znaczny procent społeczeństwa. I nieustannie homoseksualiści kreowali się na ofiary prześladowań, ale trzeba przyznać, że prześladowania były, a nawet są nadal w wielu krajach. Ta strategia przyniosła lobby homoseksualnemu zadziwiający, wręcz rewolucyjny skutek. Dziś jednak sięgają po nią pedofile, ale oczywiście także inne grupy lobbystyczne, w tym zoofile. 

Pedofil jak motylek 


W Internecie coraz liczniej pojawiają się strony mówiące o „dobrej pedofilii”. Taka strona "misiaczkowa" od przynajmniej 2010 roku istnieje również po polsku. Jest tak sprytnie redagowana, że polskie organy prawa są wobec niej bezradne. Zresztą dla pewności umieszczona została na serwerze poza Polską. Nosi ona znamienną nazwę „Odważ się powiedzieć”. Strona zawiera mnóstwo sympatycznych, miłych materiałów, w przewrotny sposób dowodzących, że dzieci od urodzenia mają prawo „do swej seksualności”, a nawet, że potrzebują pedofilów dla rozkoszy. Pełno na niej motylków, których skrzydełka składają się z serduszek. Walka z pedofilią jest ukazywana jako prześladowanie dzieci i ich potrzeb seksualnych, a pedofile kreowani są na ich obrońców i dobroczyńców dzieci. 

Dariusz Karłowicz, filozof zajmujący się m.in. cywilizacją zachodnią, zwraca uwagę, że możliwość rozmaitych działań, zmierzających do promowania i legalizacji pedofilii, jest skutkiem mechanicznego przeniesienia w obszar ludzkich zachowań kategorii wziętych wprost z obszaru społecznego – mniejszości seksualne traktowane są analogicznie do mniejszości narodowych. „Każdy może żądać akceptacji dla swoich upodobań i domagać się uznania i ochrony dla siebie” – zwraca uwagę Karłowicz. Jego zdaniem, w liberalnym świecie nie istnieją żadne mechanizmy intelektualne, które mogłyby powstrzymać ten proces, a więc zasadniczo nie ma przeszkód, aby holenderscy pedofile osiągnęli swój cel. Tym bardziej, że wśród domagających się skrócenia "okresu ochronnego" na dzieci jest w Holandii całkiem sporo księży pedofilów... 

Czy wobec tego jako rodzice jesteśmy bezradni? Dariusz Karłowicz twierdzi, że jest tylko jedna droga – wzmacnianie pozycji rodziny, a to oznacza minimalizowanie ingerencji w jej życie ze strony państwa. „Ojcu i matce pomaga natura, a urzędnikowi tylko przepisy” – dodaje. Pedofile idący w swej walce śladami homoseksualistów doskonale zdają sobie sprawę, że przepisy można obchodzić i zmieniać na swoją korzyść. Natury oszukać się nie da. Greckie "paiderastos" czyli pederastia nie oznaczało jak się błędnie sądzi homoseksualizmu, kontaktów pomiędzy dorosłymi gejami, a w swej istocie kontakt dorosłych i zwykle podstarzałych mężczyzn z "młodzieńcami" zwykle od 12-tego roku życia wzwyż. Kontakty te miały trwać aż do osiągnięcia dorosłości, aby potem znaleźć sobie kolejnego młodzieńca i 'towarzyszyć mu' w seksualnym rozwoju wieku młodzieńczego. Jak wiadomo ta, paiderastyczna kultura grecka rychło doprowadziła całą Grecję do upadku gospodarczego i politycznego z którego kultura Grecji już się nie podniosła. Wielu greckich filozofów uważało, że pederastia stała się przyczyną upadku Grecji i całej dekadencji oraz wszelkiego upadku moralnego. 

Księża i biskupi pedofile


Niemal co czwarty katolik w Niemczech rozważał wystąpienie z katolickiego kościoła w związku z ujawnionymi na przełomie lat 2009 i 2010 przypadkami nadużyć wobec dzieci ze strony duchownych - wynika z sondażu opublikowanego w kwietniu 2010 przez dziennik "Bild". Według tych badań 23 procent niemieckich katolików przynajmniej raz pomyślało w ostatnim czasie o opuszczeniu Kościoła. Niecałe 2% przypadków pedofilii na świecie było skazanych  z udziałem księży katolickich - to oburzające, bo większość księży pedofilów ciągle unika tak oskarżenia jak i kary. Ofiary boją się mówić, są zastraszane lub przekupywane. Zastraszane są całe rodziny, a aktyw parafialny widać ma dużo pracy i się nie nudzi wymyślając jak obrzydzić życie tym, którzy mają odwagę! Najbardziej poszkodowane są terroryzowane przez księży i parafialne środowiska ofiary katolickich duchownych. Księża powinni być przykładem czystości moralnej i seksualnej, skoro dobrowolnie wybrali religijny celibat. 

Niemal co czwarty katolik w Niemczech rozważał wystąpienie z Kościoła w związku z ujawnionymi na przełomie roku 2009/2010 setkami przypadków nadużyć wobec dzieci ze strony duchownych Kościoła katolickiego. Doszli do wniosku, że bycie członkiem Kościoła, w którym księża generalnie nie świecą przykładem i który jest przedmiotem niewybrednych kpin z powodu ich grzechów, jest uwłaczaniem ich godności i kładzie na nich cień podejrzenia, że sprzyjają pedofilskim chuciom księży! Ze statystyk wynika, że wśród katolickiego duchowieństwa jest ponad 200 razy więcej pedofilów niż wśród ogółu społeczeństwa. Księży katolickich nie ma tak dużo, w Polsce to jakieś 27 tysięcy mężczyzn, a ludzi, odliczając dzieci, starców i inwalidów jest jakieś 30 parę milionów. 

Na okładkach niemieckich pism satyrycznych, podobnie jak wcześniej na irlandzkich, indyjskich, australijskich, kanadyjskich i amerykańskich pojawiają się dwuznaczne rysunki z użyciem krucyfiksu skojarzonego z penisem. Czy nie jest czas, by powiedzieć dosyć i zastanowić się nad sensem przynależności do instytucji, gdzie dzieci posłane na katechezę mogą być obiektem pedofilskiego molestowania na różne sposoby? W wielu krajach w tym w Niemczech ludzie jawnie się zastanawiają, czy Jezus jako główny obiekt kultu miał coś wspólnegpo z pedofilią, bo przecież duchowieństwo w swym postepowaniu idzie w Jego ślady, a jakoś trudno nawet wierzącym uwierzyć, że to tylko "szatan" skusił na pokuszenia tak duży procent księży, wikarych i biskupów. W Polsce fora internetowe też huczą od afer z przenoszeniem księży, którzy nagle znikają ze swojej parafii, jak przykładowo miało to miejsce z księdzem Mirosławem Sz. z Tarnowskich Gór i Zabrza, opisywanym przez jego ofiarę, Mariolę z Tarnowskich Gór. 

Nikt nie słyszał jeszcze chyba o przypadku, gdzie nauczyciel - pedofil "za karę" byłby przenoszony do innej szkoły, a policjant do innego komisariatu, a sprawa wyciszana. Instytucja taka jak kościół katolicki, która rości sobie prawo do bycia jedynym autorytetem moralnym dla świata powinna reprezentować dużo wyższe standardy moralne i mieć wypracowane schematy postępowania, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie o niezdrowe zainteresowania seksualne do dzieci. Tymczasem panuje zmowa milczenia (omerta) i ukrywanie winnych jak w strukturach mafijnych - kruk krukowi oka nie wykole. O wiele wygodniej jest kościelnym apologetom zwalać winę za całe zło świata na lewackie media, masonów, żydów, gejów, komunistów, szatana i zdemoralizowaną Unię Europejską. O wiele trudniej przyznać się, że najciemniej jest pod latarnią, która miała dawać światło zbawienia, a daje pederastyczne gwałcenie młodych chłopców i bestialskie zniewolenie dzieci katechetycznym praniem mózgów i zastraszaniem przez bojówki parafialne. 

Zawsze jest tak, że nawet jeden tylko ksiądz pedofil w kościele to o jednego za dużo, to jednak jest on księdzem, który nigdy nie powinien nim zostać i ma być ukarany surowo, bez żadnego „ale” – uważają prokuratorzy i sędziowie w wielu krajach, ale nie w katolickim kościele, gdzie zboczonych seksualnie pedofilów się ukrywa, ale gra na przedawnienie jak w Szczecinie, Poznaniu, Krakowie, Bydgoszczy, Warszawie czy Częstochowie. Po nagłośnieniu przez media sprawy szczecińskiego księdza Andrzeja, oskarżanego o molestowanie kilkunastu  nieletnich, pojawiły się liczne głosy, że kościół katolicki nie potrafi poradzić sobie z takimi problemami i nie ma odpowiednich procedur i norm, pozwalających je rozwiązać. A dodatkowo, co jest wstydem na cały świat, polski papież Jan Paweł II (Karol Wojtyła) szczególnie mocno zaostrzył biskupie dyrektywy o ukrywaniu i przenoszeniu księży pedofilów, nawet na odległe krańce Ziemi, jednak wszyskie sprawy są starannie wyciszane. Od roku 2000 wybuchła afera, bo Indie zaczęły pozbywać się tysięcy katolickich księży misjonarzy, zesłanych tam karnie z powodu podejrzeń o pedofilię w ich macierzystych krajach. 

Reakcja na ujawnienie pedofilskich skłonności księdza, wikarego czy biskupa musi być bardzo jasna, przejrzysta i radykalna. Przeniesienie na inną placówkę księdza, który molestował dzieci, nie jest wystarczającą reakcją na jego zachowanie, jak miało to miejsce chociażby w wypadku księdza Aleksandra Posackiego wysłanego najpierw na Ukrainę, a potem do Kazachstanu. Jeśli przełożony jest pewny, że dany ksiądz katolicki wykorzystywał dzieci, powinien natychmiast pozbawić go możliwości dalszego pełnienia dotychczasowych funkcji, szczególnie kontaktu z dziećmi. Wszelkie przyrzeczenia składane przez księdza pedofila zwykle nic nie znaczą, bo pedofilia jak paranoja - jest niereformowalnym zwyrodnieniem umysłu i zmysłów. Osoby ze skłonnościami pedofilskimi i wysoką pozycją społecznego zaufania odznaczają się zwykle brutalnością emocjonalną i rozmyciem duchowym. W ramach kompensacji, księża i zakonnicy pedofile zajmują się często paranoicznym zwalczaniem mniejszości wyznaniowych niekatolickich, co psycholodzy uznają za kompensację zbrodniczych zachowań religijnych zboczeńców seksualnych. Często bywa także, że są to skutki choroby psychicznej, a także alkoholizmu jako choroby zawodowej księży nawykłych do winomszalnego pijaństwa. Gdyby nawet nie była to choroba, a jedynie ludzka nieuczciwość, tacy ludzie tym bardziej nie powinni sprawować obowiązków kapłańskich ani duszpasterskich. 

Według ekspertów związanych z kościołem katolickim i Uniwersytetem Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, jedna trzecia przestępstw pedofilskich popełniana jest przez homoseksualistów. Burzą się na takie dane homoseksualiści, jednak zupełnie niepotrzebnie, bo prominenci z kościoła mówią na podstawie tego, co wiedzą o sobie. Ta proporcja jest jak najbardziej prawidłowa, jeśli chodzi o procent popełnianych przestępstw i orientację seksualną księży katolickich. Niestety tak czasem jest, że badacze operujący w pewnym środowisku, mówią subiektywnie o własnej społeczności czyli o lobby homoseksualnym w kościele katolickim które reprezentowali mocno trzej ostatni papieże, aż do papieża Franciszka włącznie. Rzeczywiście, w USA, co trzeci ksiądz doprowadzony do sądu za molestowanie i wykorzystywanie seksualne dzieci, deklarował, że jest homoseksualistą czy jak kto woli gejem. Pozostali molestowali bowiem dziewczynki, a nie ministrantów czy chłopców z domów dziecka, zatem byli w sposób oczywisty hetero. 

Ksiądz pedofil John Geoghan

Ksiądz pedofil skazany za molestowanie 13-latki 


Zaledwie na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery lata i rok zakazu pracy jako katecheta, nauczyciel i opiekun młodzieży - taki wyrok zapadł przed Sądem Rejonowym w Suchej Beskidzkiej w Małopolsce dla katolickiego duchownego, który molestował 13-letnią dziewczynkę. Wyrok jest prawomocny od marca 2010 roku, a wikary ze wsi koło Jordanowa ma też zapłacić 2 tysiące zł grzywny oraz 15 tysiecy zł jako naprawienie szkody na rzecz pokrzywdzonej. 

Sprawa molestowania wyszła na jaw przypadkiem w 2008 roku, gdy matka 13-latki zaobserwowała dziwne zachowanie córki. Ta początkowo unikała odpowiedzi, co się dzieje. Wtedy matka przeczytała pamiętnik dziecka i znalazła tam informacje, że jest molestowane i wykorzystywane seksualnie przez księdza katechetę. Wtedy gimnazjalistka wyznała matce prawdę. "Ksiądz Łukasz K. mnie dotykał, macał w miejsca intymne, całował, wylizywał" - potwierdziła nastolatka. Matka zawiadomiła szkołę, w której katolicki duchowny był katechetą, i za namową nauczycieli poszła na policję. Wówczas wszczęto śledztwo. 

Mężczyźnie postawiono dwa zarzuty dotyczące seksualnego wykorzystania osoby poniżej 15 roku życia. Ksiądz nie przyznawał się do winy, składał wyjaśnienia - potwierdzała Bogusława Marcinkowska, rzecznik krakowskiej prokuratury. Z ustaleń śledztwa wynikało, że dziewczynka chodziła też na zajęcia prowadzone przy parafii przez młodego duchownego. Początkowo była nim zafascynowana, często rozmawiali ze sobą przez telefon, pisali do siebie SMS-y, ale wszystko z inicjatywy księdza. 

Z przesłuchań, jakie przeprowadziła prokuratura, wynikało, że katolicki ksiądz okazywał dziewczynce dużo większą sympatię niż innym uczniom. Zaprosił ją do mieszkania na plebanii, początkowo pokazywał jej zdjęcia z pielgrzymek, imprez, potem wziął ją na kolana, całował w usta i piersi. Ściągnął bluzkę i dotykać dziewczynkę intensywnie sapiąc, wkładał palce w majtki i palce do pochwy. Do pierwszego kontaktu seksualnego doszło w styczniu, a potem w kwietniu 2008 roku. Z opinii biegłych psychologów wynikało, że dziewczynka nie zmyśla historii, jest wiarygodna. Podobnie uznał suski sąd, który sprawę rozpoznawał za zamkniętymi drzwiami.

Duchowny zaprzeczał, poszedł w zaparte, zgodnie z instrukcjami z Watykanu, aby przed organami ścigania wypierać się albo zwalać winę na dzieci. "To nastolatka była nachalna, chciała rozmawiać, a ja starałem się ją zniechęcić" - wyjaśniał. Przekonywał, że to ona próbowała kilka razy odwiedzić go na plebanii, ale nie wpuszczał jej do środka. Suska prokuratura uznała, że to była tylko wersja mająca na celu uniknięcie odpowiedzialności karnej, dziewczynka doskonale pamięta umeblowanie pokoju księdza, zatem w nim bywała. Ksiądz najpierw został przez kurię katolicką przeniesiony do innej parafii w Małopolsce. 

Publicysta Adam Szostkiewicz mówi, że Kościół już zauważył, że nie można ukrywać problemu pedofilii duchownych. - Jest to jednak zmiana w warstwie propagandowej. Kościół zrozumiał, że gdy są wolne media, trudno jest sprawę zamieść pod dywan, a problem wykorzystywania nieletnich przez księży jest w Polsce nadal ukryty - zauważa. Wyrok w zawieszeniu dla księdza pedofila do skandal pedofilski nie tylko w Kościele, ale również w sądzie, który nie liczy się z dobrem małoletnich ofiar. Przebieg rozprawy był oczywiście utajniony, aby skandaliczny niski wyrok nie był zbyt wielkim zgorszeniem dla całego społeczeństwa. Niskie wyroki dla księży pedofilów to w Polsce norma. Zwykły obywatel w takiej sytuacji dostałby 5-8 lat więzienia i jeszcze był dymany w celi za to, że ruszał dziecko. Księży jakoś normalne wyroki nie dotyczą, bo chyba w Polsce zbyt dużo sędziów i prokuratorów jest członkami ultrakatolickiej sekty Opus Dei, także uwikłanej w światowy skandal pedofilski.  

Księża bywają już porządniej karani


Na karę 21 lat pozbawienia wolności został w 2010 roku skazany 72-letni katolicki ksiądz katolicki James Robinson. Duchowny katolicki został uznany winnym przestępstwom seksualnym wobec sześciu chłopców, popełnionych w latach 1959-83. O więzieniu dla księdza zdecydował sąd stanowy w Birmingham. Dobrze, że chociaż w niektórych krajach ofiary nie muszą się bać iść na policję, bo w Polsce, kiedy się idzie ze skargą na księdza pedofila do komisariatu policji, bywa, że trafia się do więzienia za "znieważanie Kościoła katolickiego i księdza proboszcza", a może jeszcze cała rodzina zostać wyklęta z ambony albo uznana za jakąś lokalną, niebezpieczną sektę, jak Antrovis, Niebo czy Sanjaya...

W 1985 roku, gdy pierwsza spośród jego ofiar zebrała się na odwagę i poskarżyła się na niego katolickiemu kościołowi i policji, ksiądz James Robinson zbiegł do USA, gdzie pracował jako duchowny do początku lat 90-tych XX wieku, do czasu, gdy kolejne ofiary złożyły na niego skargę na policji. Do ekstradycji księdza Jamesa Robinsona do Wielkiej Brytanii udało się doprowadzić dopiero w 2009 roku, dzięki zmianie kalifornijskiego ustawodawstwa stanowego. 

Ksiądz James Robinson wstąpił do stanu duchownego, kiedy zrezygnował z zawodowego boksu. Na kapłana wyświęcono go w 1971 roku. Pełnił posługę w kościołach w Staffordshire, Birmingham i Coventry (środkowa Anglia). Parafianie lubili go. Uchodził za charyzmatycznego księdza obdarzonego urokiem osobistym i silną osobowością. Według prokuratora Johna Attwooda "Robinson wykorzystywał swój wzbudzający zaufanie status duchownego, by zdobyć nieograniczony dostęp do ofiar, które wpadły mu w oko".

Na rozprawie ksiądz, w typowy dla duchowieństwa katolickiego i protestanckiego sposób, nie przyznał się do żadnego z 21 postawionych mu zarzutów, ale ława przysięgłych jednomyślnie uznała jego winę na podstawie wiarygodnych dowodów. Ujawniono też, że katolicka archidiecezja Birmingham płaciła mu około 800 funtów szterlingów miesięcznie aż do grudnia 2001 roku, choć od dłuższego czasu wiedziała o ciążących na nim zarzutach. Sędzia wymierzył niewiele, po roku więzienia za każdy zarzut, co razem w prawie anglosaskim daje 21 lat. A mógł maksymalnie wymierzyć po 20 lat więzienia, za każdy zarzut i zsumować, byłoby 420 lat puszki. W Polsce niestety księża dostają po 2 lata za wszystkie zarzuty, ale w zawieszeniu. Polska to prawdziwy Raj - dla pedofilów, a kolejni po Karolu Wojtyle papieże, Benedykt XVI oraz Franciszek, nie zmienili nic w swoim podejściu do karania księży pedofilów. W Polsce, nam ofiarom księży pedofilów, ani państwo katolickie, ani kościół katolicki nie raczą wypłacać nawet złotówki odszkodowania - nie mówiąc o publicznym przeproszeniu i likwidacji pedofilskich parafii.  



1 komentarz:

  1. Księża bywają już karani w różnych państwach i dostają surowe wyroki. Niestety ciagle jeszcze nie w Polsce. Wiekszość spraw jest umażanych lub dostają wyroki w zawieszeniu. Taki jest standard w polsce

    OdpowiedzUsuń