środa, 22 kwietnia 2015

Jugendamt germanizuje polskie dzieci

Jugendamt bezkarnie germanizuje tysiące polskich dzieci rocznie


W 2012 roku niemiecki Jugendamt zrabował rodzicom 40 tysięcy 200 dzieci. Ponad 10 tysięcy dzieci obcokrajowców rocznie odbieranych przez niemiecki Jugendamt jest zniemczanych. Tu w centrum Europy jest coś na wzór faszystowskiej Norwegii masowo rabującej dzieci obcokrajowcom celem ich znorwegizowania czy USA, gdzie dzieci obcokrajowców rabowane są w sposób najokrutniejszy na świecie od początku istnienia tego państwa. 


W Niemczech Jugendamt bezkarnie i zbrodniczo zabiera dzieci polskim rodzicom, a podobny proceder kwitnie także w Austrii. Głównie Polakom, a w mniejszym stopniu Turkom. Jak duża jest skala tego barbarzyńskiego procederu świadczy przynajmniej 10 tysięcy takich tragedii zrabowania dzieci obcokrajowcom rocznie! W Niemczech jest to ogromny i wciąż narastający problem związany z bandycką germanizacją dzieci obcokrajowców na wzór opracowany przez nazistowski reżim Adolfa Hitlera. ...W 2012 roku Jugendamt zabrał, w sumie to bestialsko porwał 40 tysięcy 200 dzieci z ich naturalnych rodzin. Co czwarte odebrane dziecko nie miało obywatelstwa niemieckiego, było dzieckiem obywateli innych państw przebywających w Niemczech czasowo. W 2007 roku było ich 47 procent mniej niż w roku 2012. Wzrost rabunku cudzych dzieci jest więc lawinowy. Jeśli masz dzieci, nie zabieraj ich do Niemiec, bo zostaną bestialsko ci zrabowane jako żywy towar do zgermanizowania przez zbrodniczy Jugendamt. 

Odbierane są dzieci Polaków oraz imigrantów z innych państw. My, Polacy jesteśmy większością w mniejszościach, wyłączając Turków. Szacuje się, że Polaków w Niemczech jest około 3 milionów. Jednocześnie jesteśmy jedną z najbardziej bezbronnych mniejszości, biorąc pod uwagę nieudolność, flegmatyczność, wręcz pasywność i uniżoność aktualnego rządu w Polsce. Władza nie interesuje się ofiarami którym Niemcy zrabowali dzieci... interesuje się raczej źle pojmowanymi tzw. „dobrymi stosunkami” z Niemcami. Nie ważne, że kosztem swoich braci i sióstr Polaków. Ze strony naszych służb konsularnych i innych nie mamy żadnej pomocy przeciwko bestialskiemu i bezprawnemu rabowaniu i germanizowaniu naszych dzieci. Polskie dzieci, co najgorsze często trafiają w Niemczech do germańskich rodzin zastępczych, które stosują wobec nich bestialską przemoc nie tylko w postaci zniemczania, ale także pedofilii i homoseksualizacji, gdyż dzieci trafiają do rodzin wyznających rozmaite dewiacje i zboczenia seksualne. 


Obecnie Polskie Stowarzyszenie Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech www.dyskryminacja.de jest masowo oblegane. Zgłaszają się do nich także Niemcy. Ratując swoje dzieci decydują się na zmianę miejsca zamieszkania, a Stowarzyszenie pomaga im zacząć nowe życie w Polsce. Oni uciekają z własnego kraju to jest ich wielką tragedią. Nowy, nieznany im dotąd kraj, zmiana miejsce zamieszkania, nauka nowego języka itp. 

Jugendamt swoje "prawa" narzucił także pańskiej rodzinie...


Wojciech Pomorski: ...mój problem zaczął się w 2003 roku i trwa już 11 lat. Wtedy to zakazano mi mówić po polsku z własnymi dziećmi. Nie pozwolono córkom chodzić do polskiej szkoły, nie pozwolono im na lekcje religii rzymsko - katolickiej. One jak i ja są katoliczkami. Wszystko zakazywano zgodnie z niemieckim i austriackim „prawem” i absurdalnymi twierdzeniami, że to by je (obywatelki Polski) nadmiernie „obciążało” i nie służyłoby niezdefiniowanemu „dobru (niemieckiego) dziecka”. Potem sprawa moich córek była bardzo nagłaśniana, trafiła też do Parlamentu Europejskiego. Petycja: Pomorski 38/2006 była pierwszą w Parlamencie Europejskim. Tym samym otworzyłem drogę do Komisji Petycji PE co spowodowało lawinę innych petycji od osób poszkodowanych przez Jugendamt. Rząd niemiecki za pośrednictwem Gili Schindler 7 czerwca 2007 roku wyraził ubolewanie i przepraszał mnie za dyskryminację, której doznałem ze strony Jugendamtu. Na tym jednak sprawa się zakończyła. Kilkuset innych osób nie przeproszono.

Zbliżają się 17 urodziny najstarszej z moich córek. Nie wiem nawet na jaki adres wysłać kartkę z życzeniami. Myślę z adwokatem z Austrii w jaki sposób ją córce przekazać. Nie znam ich adresu, nie mam nawet do tego prawa, gdyż Austriacy pozbawili mnie po latach walki wszelkich praw do dzieci (z wyjątkiem płacenia alimentów) pomawiając mnie, że „chce porwać dzieci”. I to wystarczyło do kompletnego wykluczenia mnie z życia córeczek. Jak już mówiłem problem jest narastający, skrzętnie ukrywany oraz „zamiatany pod dywan” zarówno przez naszą aktualną władzę jak i przez niemieckich parlamentarzystów aby w myśl tego co twierdzi premier Tusk „nie zaogniać najlepszych od dziesięcioleci stosunków Polsko-Niemieckich”. Krótko: interes się kręci, wszystko gra. 10 tysięcy dzieci obcokrajowców rocznie odbieranych przez Jugendamt jest zniemczanych.

Pikiety przeciwko germanizacji polskich dzieci
W marcu 1939 roku katolik Adolf Hitler podpisał dokument o reorganizacji i całkowitym uzależnieniu Jugendamtów przez nazistowski reżim. Takie poddanie ich całkowicie pod kuratelę zbrodniczej, faszystowskiej NSDAP, by dzieci były wychowane w duchu nazistowsko - faszystowskim - zostało do dzisiaj. Nie zreformowano ich po 1945 roku. Struktury zostały te same jak za Adolfa Hitlera. Jugendamt to ostatni anachronizm nazistowskiej III Rzeszy i hitleryzmu. Z tym problemem walczymy, a Niemcy – zwykli obywatele - coraz bardziej nas w tym rozumieją i wspierają. Nie jest to jednak sprawa prosta. Wiele niewygodnych osób, które krytykują Jugendamt jest szykanowanych przez nazistowski i zbrodniczy niemiecki Jugendamt, który zakłada im różnorakie sprawy karne kończące się czasem nawet bezpodstawnym zamykaniem do niemieckich więzień. Wielu żyje latami na granicy samobójstwa. "W lutym 2014 dwóch moich kolegów, Niemców, popełniło samobójstwo. Jeden 48 -latek, doktor, naukowiec z Hamburga strzelił sobie w głowę, a drugi poszedł do piwnicy i się powiesił. Obydwaj przez lata nie widzieli swoich córeczek. To jednak tylko cząstka tej masowości, o której wiemy." - mówi Wojciech Pomorski.  

Z jakiego powodu Jugendamt zabiera dzieci rodzicom? Czy jest podany konkretny powód?


...z powodami to jest tak jak według hitlerowskiej zasady: dajcie mi dziecko, człowieka, rodzinę, a paragraf się znajdzie. Nie raz są to absurdalne powody, np. dziecku zmarła babcia, z którą było bardzo zżyte. Dziecko w szkole było smutne. Powód: dziecko jest smutne.

Inny przykład: matka zajmuje się dzieckiem niepełnosprawnym. Praca 24 godzinna. Matka temu podołała. Przez 7 lat dziecko rehabilitowała, ćwiczyła, dziecko nauczyło się nawet grać na pianinie. Dziecko zabrano... bo matka jest nad troskliwa, powinna żyć „własnym życiem” i iść do pracy. Dziecko było coraz bardziej samodzielne, a miało być przecież tylko roślinką, którą latami za grube pieniądze będzie zajmował się faszystowski Jugendamt...

To są absurdalne powody. Jednak później one ewoluują. Jeśli obali się jeden powód, przez który zabrano dzieci to automatycznie znajduje się drugi, trzeci itd. Np. kobieta jest agresywna. Była zła, bo zakazano jej po polsku rozmawiać z własnym, na dodatek niepełnosprawnym, dzieckiem. Do tego dochodzi wymyślona mowa ciała. To przecież rozumie tylko matka i jej dziecko. Matka, skoro spotyka się z dzieckiem tylko pod jakimś jej wymuszonym nadzorem, ma prawo być zła. Do tego jest strofowana, że ma mówić tylko po niemiecku, no to czasem może na nich nawet krzyknąć. To jest ludzkie. A oni, że jest agresywna i powinna się leczyć u psychiatry. I tak zaczyna się droga hitlerowskiej psychiatryzacji i upokarzania polskiej matki zatroskanej o swoje dziecko. Matka wysyłana jest, by poddawać się tzw. ekspertyzom stronniczych i sowicie opłacanych biegłych nazistowskich, przez co jest wciągana w tryby całej machiny i długoletnie, kosztowne procesy, które wyniszczają ją psychicznie i finansowo. To jeden ze schematów działania ciągle nazistowskiego i zbrodniczego Jugendamtu. 

Znam również sprawy gdzie Jugendamt zarzucił polskim matkom, że są pedofilkami! Nie znam Niemek, którym by to zarzucono, ale znam dwie Polki. Obecnie te panie mieszkają pod Warszawą, a ich dzieci są w brutalnie germanizowane w Niemczech. Latami nie widzą dzieci, ledwo żyją. To jest życie na granicy samobójstwa. Próba psychiatryzacji, kryminalizacji polskich rodziców jest standardem faszystowskiego Jugendamtu w Niemczech. Pomówienia Jugendamtu rzucane są na oślep, na sposób nazistów z premedytacją germanizujących Naród Polski. Ale nie zapominajmy, że to wszystko jest poważne. Sprawy kończą się w sądzie rodzinnym, a skoro „sam” Jugendamt tak twierdzi to coś w tym jest. Trzeba więc dzieci dalej przetrzymywać w przytułkach, zarabiać na nich, pisać opinię biegłych, ją obalać. I tak w kółko. Aż pewnego dnia sąd zadecyduje o umieszczeniu dziecka w niemieckiej rodzinie zastępczej celem jej bestialskiej germanizacji. Wtedy kontakt biologicznego polskiego rodzica z dzieckiem urywa się raz na zawsze. Jedyna rada, to porwać własne dziecko z tej nazistowskiej niewoli w Niemczech z pomocą wynajętych detektywów i uciec, ale chyba do wolnych krajów takich jak Rosja, Chiny czy Korea Północna a może do wolnego od germanizacji Iranu. 

Taki biegły nazistowski dostaje za sporządzenie kłamliwej germanizacyjnej opinii około 10 tysięcy euro - wiem bo mam rachunki. Kiedy o tym powiedziałem Leszkowi Kuziakowi z ministerstwa sprawiedliwości III RP był w szoku, nie chciał mi wierzyć. W Polsce za taką pracę dostaje się 200 - 400 zł, więc sumy nie są porównywalne. To są bardzo duże pieniądze za absurdalną pracę na rzecz zgermanizowania polskich dzieci. To cała procedura, niekorzystne dla rodziców opinie biegłych, które muszą obalić, no i ogromne koszty rzędu 3-7 tysięcy euro, które muszą tylko na to ponieść. Ludzie tego nie wytrzymują psychicznie ani finansowo. 

Powody, by zabrać dziecko ewoluują tak, by jak najdłużej dziecko było w nazistowskim szwabskim Jugendamtcie i by pieniądze na opiekę nad nim wpływały do tej organizacji. A są to sumy od 3 do 25 tysięcy euro miesięcznie. To jest cała sieć przemysłu, która powstała w posthitlerowskich Niemczech. My to nazywamy przemysłem rozwodowym. Ludzie walcząc o miłość i swoje dzieci praktycznie wszystko na tę walkę poświęcają. Wszelkie oszczędności, czasem nawet swoje życie.

Dlaczego organizacje międzynarodowe, rządy nie reagują na te zbrodnicze praktyki?


Tego tak po ludzku nie rozumiem. My dwoimy się i troimy. Non stop mamy gorącą linie, spotkania, porady telefoniczne czy też osobiste. Czasami nawet utajnione. Sytuacje są bardzo różne. Myślę, że tu jest bardzo duży zastraszająco-zniechęcający lobbing nazistowskiego w duchu i postępowaniu państwa niemieckiego i austriackiego. Na przykład Helsińska Fundacja Praw Człowieka w ogóle nie podejmuje tematu - oni zwyczajnie się boją hitlerowskiego państwa niemieckiego. Dyskusja plenarna i głosowanie w PE jest ciągle blokowane przez niemieckich europosłów, potomków byłych nazistów, a często neohitlerowców... My walczymy, ale to jest bardzo nierówna walka. Dochodzi nawet do tego, ze oporni ludzie są zamykani pod jakimś błahym pretekstem do więzień za to tylko, że chcą ratować swoje dzieci bestialsko zrabowane do hitlerowskiej niewoli w dzisiejszych Niemczech. W rozmowach z ludźmi dotyczących walki z bezprawiem i trickami stosowanymi przez Jugendamt wyczuwa się strach taki, jak w czasie okupacji hitlerowskiej przez gestapo albo SS. 

Ci, którzy z założenia powinni zajmować się prawami pokrzywdzonych obcokrajowców w Niemczech unikają tego tematu. A przecież to co tam się dzieje to są niejako obozy koncentracyjne dla małych dzieci, nazistowskie obozy koncentracyjne dla dzieci. Dzieci często uciekają z nazistowskich przytułków Jugendamtu do swoich rodziców. Potem wszystkich ściga bestialska niemiecka policja. Obraz jest straszny, jak z horroru hitlerowskiej okupacji w czasie II wojny światowej, gdzie gestapo ścigało za odbijanie dzieci zrabowanych do hitleryzacji w gestapowskiej III Rzeszy. Tu w centrum Europy jest coś na wzór nazistowskich Niemiec dokonujących germanizacji Polski i Polaków w okrutny sposób. Z tą różnicą, że tu są większe pieniądze, lepsze pozory i manipulacja społeczeństwem i dlatego łatwiej tłumiony jest opór. Niechętnie się porusza ten niewygodny dla Niemców i Austriaków oraz skrzętnie blokowany przez nich temat. Porusza się go przeważnie dopiero wtedy gdy wytworzymy daleko idącą presję polityczno-medialną na zbrodniczy nazistowski Jugendamt w pojedynczym przypadku. 

Wojciech Pomorski: "Bardzo pomagał Polakom wcześniejszy rząd w latach 2006-2007. Anna Fotyga jako minister spraw zagranicznych RP wydatnie wspierała działalność naszego Stowarzyszenia. Później ministrem spraw zagranicznych został Radosław Sikorski… Od tego czasu nie ma już żadnej pomocy i wsparcia naszego Stowarzyszenia ze strony MSZ-u i placówek konsularnych RP, za to jest unikanie nas i tematu, czasem szkalowanie i wręcz walka z nami. Wszystko za walkę o Polską rację stanu i naszych krzywdzonych rodaków w Niemczech i Austrii, co oni w swojej mentalności lokaja i żenującej służalczości względem Niemiec opacznie pojmują jako „psucie bardzo dobrych stosunków polsko-niemieckich”..." 

A konsulaty III RP?


W konsulatach, na które polscy podatnicy płacą grube pieniądze, pracują absolutnie niekompetentni ludzie o mentalności sługusa. Ich zadaniem jest oklepywanie się z Niemcami po ramieniu. Specjalizują się w organizowaniu rautów, na które spraszają swoich starannie dobranych statystów. Poszkodowani rodzice często skarżą mi się, że zgłaszali się o pomoc do konsulatów RP, a tam bestialsko odmawiano im jej tak, jakby polscy urzędnicy byli kolaborantami nazistowskich Niemiec w czasie II wojny światowej. Osobiście również byłem świadkiem zbywania i wymigiwania się pracowników polskich konsulatów od jakiejkolwiek pomocy swoim rodakom.

Nie tak powinno być, że Polska milczy gdy hitlerowcy rabują i germanizują bestialsko nasze polskie dzieci… Jesteśmy Polakami, jesteśmy rodziną, której znakiem jest orzeł w koronie. Jeśli przychodzi członek tej rodziny do innego członka rodziny, specjalnie wydelegowanego za granicę by pomagał, to powinien to zrobić. Oni tego nie robią. Ja ich nazywam wprost: są to wyrodni synowie naszego narodu, sługusi nazistowskich Niemiec. Normalny syn pomoże rodzinie, rodzeństwu. Oni nie. A może mam to nazwać wprost V kolumną? My musimy uświadamiać tym ludziom co jest naszą racją stanu: nie ma Polski gdy nie ma Polaków. A tych ubywa…

Dlatego my jako Polskie Stowarzyszenie - www.dyskryminacja.de - staramy się pomóc. Za naszą pracę nie otrzymujemy pensji. Przejazdy, telefony, prąd itd. to wszystko pokrywane jest ze składek. Jeśli ktoś chce wspomóc nasze Stowarzyszenie to numer konta na naszej stronie sam znajdzie. Nie jest on zbyt wyeksponowany, gdyż naszym działaniem nie powoduje chęć zysku.

W 2014 roku przez zbliżającymi się wybory do Europarlamentu, dziennikarze pytali Stowarzyszenie czego oczekuje od osób ubiegających się o fotel europosła?

"Na razie mamy słabych europosłów. Przez tyle lat żaden nie pofatygował się zorganizować choćby konferencji prasowej dot. tak ważnego tematu jak współczesna germanizacja polskich dzieci i dyskryminacyjne praktyki Jugandamtu. Jedynie francuski europoseł aktualnie coś takiego organizuje. Jako przedstawiciele naszego Polskiego Stowarzyszenia oczekujemy, a myślę, że mówię głosem wszystkich, którzy chcą normalnego funkcjonowania Europy konkretów i pracy, a przede wszystkim poruszenia i ostatecznego rozwiązania wciąż nabrzmiewającego problemu nazistowskich Jugendamtów w Niemczech. Nie siedzenia, pobierania pieniędzy i marnowania możliwości, które daje stanowisko europosła. Tam są niesamowite możliwości. Tyle się mówi o prawach człowieka. Tu, w Niemczech, są one strasznie deptane." - mówił Wojciech Pomorski ze Stowarzyszenia...  

Obecnie w PE są np. polscy europosłowie, którzy wręcz kolaborują z Niemcami – są z Platformy Obywatelskiej, sługusa wszelkich najdurniejszych niemieckich pomysłów. Wspierają niemieckich europosłów, aby usunąć ze stron internetowych Komisji Petycji PE dokument roboczy, w którym jest mowa o nieprawidłowościach Jugendamtu w Niemczech i Austrii w stosunku do małżeństw mieszanych oraz do dzieci obcokrajowców. To jest kolaboracja z nazistami. Nie rozumiem dlaczego są osoby, które tak robią. To jest dla mnie wieczny znak zapytania! Może są kupieni, nie dorośli do swojego stanowiska? A może zostali wychowani w rodzinach ubeckich? U myślących, etycznie wychowywanych ludzi takie postawy tępiono. Kluczem do całej sprawy są słowa: Katyń, Syberia, Powstanie Warszawskie. Wytępiono, pozabijano nam mądrych ojców. W konsekwencji pozostało dużo ludzi ze złamanym kręgosłupem moralnym i wysługujących się władzy przyniesionej na bagnetach Armii Czerwonej. Z tego powodu cierpimy do dzisiaj. 

Od kandydatów na europosłów oczekujemy wszyscy, cały Naród Polski, jasnych obietnic przedwyborczych, a później dotrzymania słowa i dbania o interesy obywateli polskich w Unii Europejskiej. Tylko ciekawe czy komukolwiek, w czasie kampanii wyborczej, będzie się chciało choćby wspomnieć o tym co się dzieje w Niemczech skalanych pozostałościami hitlerowskiego nazizmu i jego zapędami do kidnapingu i przymusowego germanizowania cudzych dzieci... 

(Polskie Stowarzyszenie - www.dyskryminacja.de - zostało założone 18 II 2007 roku. Zajmuje się obroną praw rodziców i dzieci pokrzywdzonych przez organizację Jugendamt i wymiar sprawiedliwości Niemiec i Austrii. Członkowie walczą głównie o respektowanie Traktatu Polsko-Niemieckiego w Niemczech, praw człowieka w Niemczech i w Austrii i o prawo do wychowywania dzieci we własnej kulturze i języku). 

Tekst zredagowano na podstawie wywiadów prasowych z Wojciechem Pomorskim, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech... 

LINKI: 


Pomoc dla rodziców którym nazistowski Jugendamt zrabował polskie dzieci: 

http://www.dyskryminacja.de/

ONET - Niemiecki portal propagandowy w Polsce:

http://antypedofilskie-bractwo-himawanti.blogspot.com/2015/12/onet-niemiecki-portal-w-polsce.html


1 komentarz:

  1. Jugenamt już porywał i germanizował słowiańsie dzieci w roku 1939- 45 . W PRL państwo broniło swoich obywateli, a dzisiaj znowu państwo zapomniało o Obronie narodu.

    OdpowiedzUsuń