środa, 23 września 2015

Beata Zschape - Morderstwa skrajnej prawicy

Beata Zschape - 10 morderstw skrajnej prawicy 


Artykuł oprócz charakteru informacyjnego o zbrodniczej działalności skrajnie prawicowego gangu tak zwanych nacjonalistów i rasistów niemieckich pokazuje także z jakimi problemami psychicznymi i życiowymi, z jak trudnym dzieciństwem są osoby trafiające do grup politycznych przestępców i rozbójników - stąd jest dobrą wskazówką do analizy osobowości patologicznej prawicy także dla psychologów, psychiatrów, psychoterapeutów pokazując od jakiej strony zacząć leczenie z prawicowości objawiającej się skłonnościami zbrodniczymi, w tym tymi, co zwalczają imigrantów i cudzoziemców w amoku przeżywanego szału prawicowego. Skrajna prawica to zawsze faszyzm czy nazizm, a faszyzm w każdej postaci jest zbrodniczy. 

Beate Zschaepe (czytamy: Trzepe; z urodzenia Beate Aple) należy do organizacji Narodowosocjalistyczne Podziemie (NSU), której członkowie Uwe Boehnhardt i Uwe Mundlos zabili w latach 2000-2007 dziesięć osób, w tym jednego greckiego i ośmiu tureckich drobnych przedsiębiorców oraz niemiecką policjantkę, a przy tym jak to prawicowi zbrodniarze faszystowscy sprofanowali słowo socjalizm, które powinno być kojarzone jedynie z pomocą socjalną dla najuboższych, chorych i niedołężnych ze starości. Zbóje faszystowskiej bojówki dokonali ponadto 15 napadów na banki i dwóch zamachów bombowych. Była to największa seria morderstw na tle rasowym w historii powojennych, posthitlerowskich  Niemiec. Wykrycie Narodowosocjalistycznego Podziemia w listopadzie wywołało w Niemczech duże poruszenie. Ukazało też rozmiar niekompetencji niemieckich służb specjalnych, które przez ponad 10 lat nie wiedziały o siatce prawicowych terrorystów mordujących imigrantów.  Inna wersja jest taka, że służby przymykały oko na działalność prawicowych ekstremistycznych i faszyzujących bandytów, gdyż pracownicy służb sami miewają często radykalnie prawicowe i faszystowskie poglądy, podobnie zresztą jak to jest w Polsce. 

Mordercza Trójca
Policja przez lata uważała, że zabici padli ofiarą porachunków mafijnych między rywalizującymi bandami cudzoziemców, i ignorowała przesłanki wskazujące na skrajnie prawicowe podłoże przestępstw popełnianych jak w czasach hitlerowskich w pobliżu lokali w których spotyka się skrajna narodowa prawica niemiecka. Niemieckie władze przyznały się do poważnych błędów w śledztwie. Prezydent Joachim Gauck i kanclerz Angela Merkel publicznie przeprosili rodziny ofiar za uchybienia. Policja jakoś nie zamierza przepraszać za swoich neonazistowskich funkcjonariuszy którzy nie przyjmowali do wiadomości wątku o prawdziwych motywach tych okrutnych zbrodni i maltretowali rodziny ofiar nazistów niemieckich swoimi podejrzeniami o handel narkotykami czy utrzymywanie burdeli przez zamordowanych. Neonazistowskie trio ze Zwickau miało dokonać też m.in. zamachu w tureckiej dzielnicy w Kolonii. W jego wyniku rannych zostało kilkadziesiąt osób. 

Beate Zschäpe (czytamy: Trzepe; ur. 2 stycznia 1975 w Jenie jako Beate Apel, lat 38) – niemiecka działaczka prawicowa ruchu narodowego, faktyczny członek neonazistowskiej komórki terrorystycznej Nationalsozialistischer Untergrund (NSU), uznawana za jego liderkę i współzałożycielkę z Uwe Mundlosem i Uwe Böhnhardtem. Podejrzana jest o współudział w głośnych mordach na tle rasowym dokonanym w latach 2000-2007 na 9 imigrantach przez Mundlosema i Böhnhardta znanym jako tzw. Mordserie Bosporus. Ofiarami sprawców było 7 imigrantów z Turcji pracujących w Niemczech jako drobni przedsiębiorcy, obywatel grecki i niemiecka policjantka. Ponadto NSU dokonała 15 napadów na banki, a jej członkowie oskarżeni są również o organizację dwóch zamachów bombowych. Już w 1994 Zschäpe i Böhnhardt zdewastowali pomnik ofiar faszyzmu w Rudolstadt, co jest częstym przestępstwem młodocianych neonazistów w Niemczech, ale także w Polsce. 


Beate Zschäpe może uchodzić za niemal podręcznikowy przykład prawicowej przestępczyni, na osobowość której silnie wpłynęły wydarzenia z jej wczesnego dzieciństwa. Była niechcianym dzieckiem odrzuconym przez matkę, Niemkę z NRD. Urodziła się w styczniu 1975 roku, ku wielkiemu zaskoczeniu swej 22-letniej matki, która nie zdawała sobie w ogóle sprawy z tego, że jest w ciąży. Matka Beaty zgłosiła się do lekarza, bo bolał ją brzuch. Kiedy lekarz zdiagnozował zaawansowaną ciążę, zdecydowała się na urodzenie wcześniaka, bo nie chciała stracić miejsca na studiach stomatologicznych w Rumunii, na które dostała się wówczas jako obywatelka byłej NRD. Dziecko zostawiła pod opieką swojej matki, a po dwóch tygodniach wróciła do Bukaresztu i rumuńskiego przyjaciela, który ma być, bo tak podała w śledztwie, biologicznym ojcem Beate, choć on sam temu konsekwentnie zaprzeczał do chwili śmierci w roku 2000. 

Podobno Beate jest dzieckiem jakiegoś przelotnego romansu puszczalskiej mamusi, a takie dzieci często są potem trudne i problematyczne, na co potem pokazuje ich kryminalna kartoteka tak zwanych odreagowań dzieciństwa. Od urodzin w 1975 roku do chwili zjednoczenia Niemiec w roku 1990, Beate widziała się ze swoją matką zaledwie sześć razy w Jenie i okolicach jej rodzinnego miasta. W burzliwych latach zjednoczenia Niemiec 1989/1990 czternastoletnia Beate usilnie szuka akceptacji i uznania. Przyłącza się do młodzieżowego prawicowego gangu działającego w jednym z betonowych blokowisk Jeny. W tym czasie wyraźnie pogarszają się jej stosunki z matką. Dwa lata później, na jesieni 1991 roku szesnastoletnia wtedy Beate poznaje Uwe Mundlosa i jego kolegów o skrajnie prawicowych poglądach. Razem popełniają serię drobnych kradzieży i rozbojów, bo takie są zwykle początki działaczy skrajnej kościelnej prawicy. 

Prawica faszyzm rasizm ludobójstwo - Beata Zschaepe
Dnia 6 maja 2013 roku, rozpoczął się jej proces przed sądem w Monachium. Już w czasie pierwszego dnia procesu Zschäpe zaprzeczyła stawianym jej zarzutom. Wraz z nią sądzone są cztery inne osoby oskarżone o pomoc terrorystom, w tym o dostarczanie im broni i materiałów wybuchowych. Przed budynkiem sądu doszło do przepychanek z policją, która zatrzymała młoda kobietę tureckiego pochodzenia. Jak podaje agencja AFP, chciała ona dostać się na proces Zschaepe. Proces miał się początkowo rozpocząć 17 kwietnia, ale przełożono go z powodu sporu o akredytacje prasowe. Przyznawanie akredytacji prasowych musiano powtórzyć, ponieważ Federalny Trybunał Konstytucyjny zakwestionował zastosowany początkowo system "kto pierwszy ten lepszy". Wśród mediów, którym przyznano stałe miejsca, nie znalazła się wówczas żadna turecka redakcja, chociaż większość ofiar neonazistowskiej organizacji Narodowosocjalistyczne Podziemie, do której należała Zschaepe, miała tureckie korzenie. W atmosferze skandalu akredytacje przyznano na nowo, także mediom tureckim, które domagają się surowej kary dla niemieckiej zbrodniarki narodowo-faszystowskiej. 

Przed sądem stały osoby z transparentami potępiającymi rzekome mordowanie chrześcijan w muzułmańskiej Turcji. Okazało się, że to zwolennicy faszystowskiej NSU chcą w ten sposób pomóc oskarżonym, niejako dokumentując prawdopodobną chrześcijańsko-narodową wendetę na przykładowych Turkach. Postępowaniu karnemu w sprawie NSU przygląda się sześcioosobowa delegacja parlamentarzystów z Ankary, stolicy Turcji. Jednym z nich jest deputowany tureckiego parlamentu z ramienia opozycyjnej CHP, Mahmut Tanal. Wezwał on do uśnięcia z sali rozpraw chrześcijańskiego krzyża, gdyż stanowi on “zagrożenie dla rozdziału religii od państwa” i stanowi “obrazę świeckiego państwa prawa”, natomiast w wywiadzie dla tabloidu Bild stwierdził, że symbol chrześcijaństwa na ścianie sali sądowej stanowi “zagrożenie” dla wszystkich niechrześcijan. Wypowiedź Tanala spotkała się z mniej lub bardziej zdecydowanym sprzeciwem sekciarskich niemieckich parlamentarzystów chrześcijańskich (chadeckich), tych samych, którzy wykończyli ekonomicznie prawosławną Grecję i nie chcą Turcji w Unii Europejskiej. Guenter Beckstein, będący członkiem bawarskiej CSU i jednocześnie wiceprzewodniczącym Synodu Kościoła Ewangelickiego(EKD) w Niemczech, przypomniał, że w procesie obowiązują przepisy niemieckiego prawa. “W państwie takim jak Niemcy, nacechowanym chrześcijaństwem ważne jest, by pokazać, że Bóg stoi ponad człowiekiem” – powiedział skrajny chrześcijanin faszystowski Beckstein. Dodał również, że “Niemcy są nacechowane chrześcijaństwem, podczas gdy w Turcji liczy się tradycja muzułmańska”. 

Do 14 maja 2013 sąd w Monachium odroczył proces Beate Zschäpe. Sprawę odroczono ze względu na konieczność rozpatrzenia dodatkowych wniosków obrony. Znalazła się w nich między innymi prośba o odsunięcie od postępowania głównego sędziego, Manfreda Goetzla. Obrona Zschäpe oskarżyła go o stronniczość. Nazistka, z wychowania katoliczka nazistowska, 38-letnia Zschäpe pozostawała w areszcie od chwili aresztowania 8 listopada 2011 roku, co oznacza i tak bardzo długi okres przebywania w areszcie. Groziło jej dożywocie. O odroczeniu procesu poinformował sędzia-przewodniczący Manfred Goetzl. Wnioski o wyłączenie sędziego-przewodniczącego złożyli wynajęci i opłacani przez nazistów adwokaci Beate Zschaepe oraz współoskarżonego wraz z nią katolickiego naziola Ralfa Wohllebena. Nazistowscy obrońcy Wohllebena domagają się tego również w odniesieniu do dwóch innych sędziów. 

Nationalsozialistischer Untergrund, NSU (pol. Narodowosocjalistyczne Podziemie), w niemieckich mediach nazywane Zwickauer Terrorzelle – neonazistowska grupa terrorystyczna złożona z przynajmniej trzech osób (Beate Zschäpe, Uwe Mundlos, Uwe Böhnhardt), która zamordowała 9 imigrantów (tzw. Mordserie Bosporus) i policjantkę. Po rozbiciu grupy ponownie wybuchła dyskusja na temat delegalizacji faszyzującej, nacjonalistycznej partii NPD. Jest to organizacja podobna do polskiego Ruchu Narodowego, ONR czy Młodzieży Wszechpolskiej, organizacji podejrzanych o bestialskie mordowanie obcokrajowców w Białymstoku. Okazuje się, że kontrwywiad Niemiecki za Odrą często jest ciepłym i wygodnym przytuliskiem dla wielu radykałów, którzy zamiast inwigilować przestępcze organizacje prowadzą pół-przestępczą działalność za rządowe pieniądze chadeków czyli chrześcijańskich demokratów rządzących Niemcami. 

W Monachium w 2013 roku rozpoczął się proces aktywistki niemieckiego ruchu narodowego zawsze faszystowskiego, Beaty Zschäpe, jedynej żyjącej członkini neonazistowskiej komórki terrorystycznej NSU. Kiedy 4 listopada 2011 Beate Zschäpe pojawia się na ulicy Wiosennej (Frühlingsstraße) w Zwickau, po raz ostatni rozgląda się. Dom, w którym spędziła ostatnie trzy lata, płonie. Przed chwilą jeszcze po nim chodziła z kanistrem i rozlewała wszędzie benzynę. O godzinie 15 popołudniową ciszę dzielnicy Weissenborn rozdziera eksplozja. Trzy godziny wcześniej odebrali sobie życie jej dwaj wspólnicy - Uwe Mundlos i Uwe Böhnhardt. Kiedy policja zaczęła im deptać po piętach, nie widzieli innego wyjścia. Tego popołudnia Zschäpe znika bez śladu. 

Beate Zschäpe jest jedyną żyjącą członkinią neonazistowskiej grupy terrorystycznej Narodowosocjalistyczne Podziemie (NSU), które zbójecko profanuje słowo socjalizm. Dla prokuratora generalnego jest najważniejszym świadkiem procesu wytoczonego jej i czterem dalszym oskarżonym podejrzanym o współpracę i wspieranie NSU. Od Zschäpe zależy przebieg procesu i ostateczne odtworzenie motywów i przebiegu zbrodni. Jak dotąd, przez 18 miesięcy pobytu w areszcie śledczym, Zschäpe mówi niewiele. Na temat działalności NSU i przypisywanych im zbrodni milczy. 

Beate Zschäpe uważana jest za tę, która w terrorystycznym trio - Mundlos, Zschäpe, Böhnhardt, odgrywała decydującą rolę. Zdaniem prokuratora generalnego była swego rodzaju „emocjonalnym centrum grupy”. Ze skąpych informacji na jej temat wynika niewiele. Przede wszystkim poczucie, które musiała mieć od pierwszych godzin życia, że była niechcianym dzieckiem, bo jej mamusia puszczała się z byle kim i byle gdzie. Kiedy w styczniu 1975 przyszła na świat, jej matka ponoć do końca nie wiedziała, że jest w ciąży. Do szpitala zgłosiła się z podejrzeniem kolki nerkowej. Matka Beate Zschäpe, obywatelka NRD, ma wówczas 22 lata i dostała się właśnie w Bukareszcie na studia stomatologiczne. Dziecko rodzi się w najbardziej nieodpowiednim momencie, młoda kobieta nie chce stracić tak trudnego do zdobycia miejsca na uczelni. 

Dwa tygodnie po urodzeniu córki zostawia dziecko pod opieką babci w Jenie i wraca do Rumunii. W Bukareszcie matka Beate poznała młodego rumuńskiego studenta. Jest on ojcem Beate, utrzymuje podczas przesłuchania po aresztowaniu córki. Rzekomy ojciec zmarł w 2000 roku i do końca zaprzeczał ojcostwu. Gdyby rzeczywiście był ojcem, sytuacja byłaby przewrotna – niewykluczone, że akurat Zschäpe, oskarżona o udział w morderstwach na tle rasistowskim, nie jest „Niemką czystej krwi”, tylko pół-Rumunką. W Jenie o małą Beatę troszczy się najpierw babcia, potem bierze ją do siebie przyjaciel matki, z którym związała się tuż przed urodzeniem dziecka. Związek ten rozpada się, powstaje drugi. Matka wychodzi za mąż, rozwodzi się. Córka jest często u babci. Po aresztowaniu w 2011 roku Beate Zschäpe mówi na przesłuchaniu, że była „babcinym dzieckiem“. 

W latach przełomu politycznego i upadku NRD Zschäpe stopniowo traci grunt pod nogami. Jako czternastolatka przyłącza się do osiedlowej nacjonalistycznej bandy młodzieżowej w Jenie, gdzie szuka orientacji, perspektyw. Coraz bardziej traci kontakt z matką, która woli się puszczać, grzać wódkę i ćpać. Jesienią 1991, wówczas szesnastolatka, poznaje w Jenie Uwe Mundlosa. Razem włamują się do klubu młodzieżowego, kradną pieniądze, papierosy. Zakochują się i zaręczają. Beate Zschäpe długo nie wie, co chce robić w życiu. Próbuje znaleźć miejsce nauki jako przedszkolanka, nie dostaje. Zaczyna przyuczenie na pomocnika malarskiego, potem naukę w ogrodnictwie. W tym czasie rozstaje się z Uwe Mundlosem. Kiedy ten odbywa służbę wojskową, zakochuje się w najlepszym przyjacielu Mundlosa. Jest nim Uwe Böhnhardt. 

Trójka spędza razem prawie dwadzieścia lat, do końca istnienia komórki NSU w listopadzie 2011. W ich towarzystwie gra rolę miłej dziewczyny. Swoje inne oblicze pokazuje, kiedy znajduje się w większej grupie, zazwyczaj o skrajnie prawicowym, faszystowskim nastawieniu. Staje się agresywna, wdaje się w bójki. Uwe Mundlos, mimo, że opuszczony przez Zschäpe, szuka jej towarzystwa. Tylko jego miłość do niej wiązała ze sobą całą trójkę - tłumaczy później przyjaciel tria z młodości. Obydwaj mężczyźni o imieniu Uwe stają się dla Zschäpe jej zastępczą rodziną. 

Od 1995 roku trójka zaczyna się gwałtownie radykalizować w swych prawicowych poglądach opartych na nacjonalizmie i ultra patriotyzmie oraz faszyzmie. Na Zschäpe, Mundlosa i Böhnhardta zwraca uwagę służba ochrony konstytucji. W styczniu 1998 Krajowy Urząd Kryminalny Turyngii trafia na ślad garażu z atrapami bomb, wynajętego przez Beate Zschäpe. Trójka schodzi w podziemie, a Beate uprawia dziki seks z obydwoma swoimi chłopakami. Kiedy Mundlos i Böhnhardt mordują ludzi i obrabowują banki, Beate Zschäpe gra rolę sympatycznej młodej kobiety. Tuż po tym, jak w marcu 2008 wprowadzają się do mieszkania przy Frühlingsstraße w Zwickau, Beate Zschäpe przedstawia się sąsiadom. Szybko staje się lubiana w okolicy, zaprasza sąsiadów na pizzę, pielęgnuje kontakty ze znajomymi. Jej współmieszkańcy trzymają się w cieniu, są niewidzialni. Żaden z nich nigdy nie spojrzał człowiekowi w oczy, nikomu nie powiedział dzień dobry, cytuje później prasa sąsiadów. Tą, dzięki której cała trójka tak długo jest razem, jest Beate Zschäpe, na zewnątrz „miła sąsiadka z naprzeciwka”, prywatnie rozwiązła erotomanka, której dwóch facetów nie może sprostać. Sąsiedzi widzą, jak wiesza w ogrodzie pranie, prawie codziennie gotuje. Sąsiedzi opowiadają, jakie to zapachy dochodziły z okien. Obydwaj Uwe tymczasem są gdzieś w drodze do kolejnej ofiary. Role są podzielone od początku istnienia trio: Mundlos jest mózgiem, Böhnhardt – pasjonat broni, jest tym od „brudnej roboty”. Beate Zschäpe, jak sama mówi w jednym z przesłuchań, jest gospodynią domową i matką „rodziny”.  

Obrończyni głównej oskarżonej domagała się 6 maja 2013 roku wstrzymania procesu ze względu na napiętnowanie jej klientki przez przedstawicieli państwa jeszcze przed rozpoczęciem procesu jako członka bandy morderców. Taką pełną uprzedzeń postawę zarzuciła między innymi prokuratorowi generalnemu Niemiec Haraldowi Range. Przewodniczący składu sędziowskiego Manfred Goetzl odrzucił ten i inne wnioski, których celem było przewlekanie postępowania. 33-letni współoskarżony o pomocnictwo Carsten S. rozpoczął składanie zeznań dopiero po południu, gdyż wcześniej sąd musiał rozpatrzyć szereg wniosków złożonych przez adwokatów oskarżonych. 

Jak poinformowała telewizja publiczna ARD, Carsten S. udzielił wyczerpujących informacji o swoich pierwszych kontaktach ze środowiskiem skrajnej prawicy czyli z faszystami i nazistami. Jako 17-latek nawiązał kontakty z neonazistami, by następnie obejmować kolejne funkcje w strukturach skrajnie prawicowej Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec (NPD). Jak zeznał, sam zerwał w 2000 roku kontakty z neonazistami ze względu na swój homoseksualizm, zdając sobie sprawę, że jego orientacja seksualna jest oficjalnie zwalczana przez skrajną prawicę, ale po cichu praktykowana często wśród prawicowych bandytów. Carsten S. jest oskarżony o współudział w zbrodniach. Jak przyznał w śledztwie, to właśnie on dostarczył członkom NSU pistolet czeskiej produkcji Ceska, z którego w latach 2000-2006 zastrzelono dziewięć osób. Po zerwaniu z NPD został objęty programem ochrony świadków. Oczekuje się, że jego zeznania obciążą Beate Zschaepe, która odmówiła ich składania, oraz że pomogą znaleźć dowody na związki NSU z NPD. 

Trójka ze Zwickau – jak przedstawiani są w mediach za Odrą Zschäpe, Mundlos i Böhnhardt – przez długie lata pracowała na miano groźnych radykałów prawicowych. Mundlos zwrócił na siebie uwagę niemieckich służb, gdy w latach 1994–95 odbywał w Turyngii służbę wojskową. Z kilkoma kolegami słuchał brunatnej muzyki, policja zatrzymała go nawet za posiadanie neonazistowskich materiałów narodowo-prawicowych. Niemiecki kontrwywiad wojskowy założył mu wówczas teczkę. Funkcjonariusze próbowali go nawet zwerbować – pytali, czy byłby skłonny dostarczać informacje o planowanych zamachach na domy azylantów. Ten jednak stanowczo odmówił. Wojskowi kontrwywiadowcy po kilku latach zniszczyli teczkę Mundlosa, ale kopie materiałów zdążyły trafić do centrali cywilnego kontrwywiadu – Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji. Mimo to specjalna komisja śledcza Bundestagu, która zajmuje się sprawą Trójki, przez kilka miesięcy w ogóle nie wiedziała o istnieniu tych dokumentów. 

Beate Zschaepe - prawicowy rasizm i ludobójstwo
W listopadzie 2012 roku tygodnik „Der Spiegel” ujawnił, że w latach 90-tych XX wieku Niemiecki Urząd Ochrony Konstytucji (Bezpieka) systematycznie chronił swoich informatorów ze skrajnej prawicy przed wymiarem sprawiedliwości. Ci, którzy dopuścili się przestępstw, często unikali procesu, podobnie jak to jest w Polsce. Wielu z nich było przy tym zdeklarowanymi prawicowymi ekstremistami, którzy wierzyli, że pod parasolem Urzędu będą mogli bezkarnie działać w myśl swojej ideologii opartej na hitlerowsko-katolickim Mein Kampf. Rząd Angeli Merkel małymi krokami zmierzał ku większej centralizacji działań służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo: od 2011 roku funkcjonuje na przykład Wspólne Centrum Obrony przed Prawicowym Ekstremizmem, które ma usprawnić wymianę informacji między poszczególnymi instytucjami. Ale to wciąż mało, gdyż prawicowy ekstremizm wszelkich konserwatystów, narodowców, nazistów i faszystów jest ciągle poważnym zagrożeniem dla każdego społeczeństwa, a powstałe w Iraku i Syrii Państwo Islamskie to nic innego niż skrajna prawica sunnickiego islamu zwana wahabizmem. Nowy szef Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji Hans-Georg Maaßen publicznie domaga się utworzenia centralnego rejestru tajnych współpracowników kontrwywiadu. Dziś bowiem placówki w poszczególnych landach mają swoje własne bazy danych i nie zawsze dzielą się między sobą informacjami. Za walkę z prawicowym i lewicowym ekstremizmem odpowiadają za Odrą – oprócz zwykłej policji – Federalny Urząd Kryminalny, nazywany czasem niemieckim FBI, i Federalny Urząd Ochrony Konstytucji, czyli wspomniany cywilny kontrwywiad. Obie instytucje mają swoje odpowiedniki we wszystkich landach. Przepływ informacji między nimi pozostawia wiele do życzenia. 

Skandale z tuszowaniem zbrodni skrajnej prawicy zdarzają się w Niemczech ciągle, podobnie jak w Polsce. Thomas Starke w latach 2000–11 współpracował z Krajowym Urzędem Kryminalnym w Berlinie. Działał m.in. w grupie Blood & Honour, kilkakrotnie był skazywany za liczne zbrodnie. W 2005 roku, a więc kiedy był już konfidentem Niemieckiej Bezpieki, dostał wyrok w zawieszeniu za podburzanie do nienawiści. Mimo to służby nie zrezygnowały z jego rzekomych usług i ochraniały go. Jak się później okazało, Thomas Starke był dobrym znajomym Trójki z Zwickau. Odwiedzili go, gdy siedział w więzieniu. Po wyjściu na wolność miał seksualny romans z zawsze niewyżytą Beate Zschäpe, co jest charakterystyczne dla jednostek prawicowo-zbrodniczych. By jej zaimponować, dostarczył grupie silne materiały wybuchowe. Później miał poinformować berlińskie służby o możliwym miejscu ich pobytu. Wiadomości nie trafiły jednak do Federalnego Urzędu Kryminalnego, bo funkcjonariusze sami bywają faszystami i naziolami. Także komisja śledcza Bundestagu z dużym opóźnieniem dowiedziała się o całej sprawie, a być może nie chciała się dowiedzieć. 

Same podsłuchy i zeznania świadków nie wystarczą, by skutecznie walczyć z neonazistami, szczególnie tymi o katolickich korzeniach, związanymi z ministrantem Adolfem Hitlerem. Płatni konfidenci są tu niezbędni, ale sposób ich wykorzystywania budzi w Niemczech coraz liczniejsze zastrzeżenia. „Tajni współpracownicy stwarzają często więcej problemów, niż ich rozwiązują” – przekonuje prof. Heribert Prantl, były prawnik i sędzia, a dziś publicysta „Süddeutsche Zeitung”. Prantl przywołuje jednocześnie głośny przykład sprzed niemal pół wieku. Peter Urbach, w latach 60-tych XX wieku tajny współpracownik Urzędu Ochrony Konstytucji, działał w środowisku radykalnych studentów Berlina Zachodniego. Dostarczał lewakom bomby i koktajle Mołotowa. Z dostaw Urbacha korzystali także Andreas Baader i Horst Mahler – twórcy Frakcji Czerwonej Armii (RAF), która w następnych dwóch dekadach siała terror i postrach w RFN. Mahler twierdzi, że otrzymał od Urbacha swój pierwszy pistolet. Owszem, ten sam Urbach doprowadził w końcu do aresztowania Baadera i zeznawał przeciwko Mahlerowi. Komu jednak pomógł bardziej: niemieckim służbom czy terrorystom? Willi Winkler, autor książki „Die Geschichte der RAF” („Historia RAF”), nie ma wątpliwości, że Urząd Ochrony Konstytucji trzeba uznać za ojca chrzestnego tej najgłośniejszej organizacji terrorystycznej w historii RFN. Dziś można postawić podobne pytanie: kto komu bardziej pomaga – zwerbowani neonaziści niemieckim służbom czy może służby brunatnym radykałom? „Urząd Ochrony Konstytucji zapłacił wielu zwerbowanym neonazistom bardzo dużo pieniędzy. W ten sposób współfinansował budowę struktur Narodowodemokratycznej Partii Niemiec w różnych landach. Dotował koncerty neonazistów, w trakcie których opiewano morderców” – alarmuje Prantl. 

Prokurator generalny Harald Range jest mocno przekonany o winie Beate Zschäpe. Po rocznym śledztwie doszedł do wniosku, że „nie była ona tylko pomocniczką, czy wręcz wyłącznie seksualną towarzyszką sprawców, ale działała na równorzędnych prawach”. Swoje przeświadczenie prokurator opiera na analizie blisko 6 tysięcy 800 materiałów rzeczowych i zeznań 1200 świadków. W liczącym około 500 stron akcie oskarżenia znajduje się m.in. zeznanie świadka, zgodnie z którym Zschäpe była widziana w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca zbrodni. Według doniesień berlińskiego dziennika „Der Tagesspiegel” postanowienie o otwarciu rozprawy głównej mówi, iż oskarżona jest w „wystarczający sposób podejrzana” o udział w zarzucanych jej czynach. Zgodnie z dotychczasową oceną istnieje prawdopodobieństwo jej skazania. Sędziowie zarządzili ponadto kontynuowanie aresztu śledczego wobec Beate Zschäpe i byłego funkcjonariusza NPD Ralfa Wohllebena, który miał odegrać centralną rolę w dostarczeniu broni użytej przy morderstwach. Wyższy Sąd Krajowy w Monachium potwierdził też dopuszczenie aktu oskarżenia wobec czterech osób podejrzanych o wspieranie działalności NSU. 

Akt oskarżenia wniesiony przeciwko podejrzanym o współudział w serii morderstw neonazistowskiej bojówki z Zwickau, do którego dotarli dziennikarze ARD, zawiera wiele wstrząsających i nieznanych szczegółów. Oskarżonymi o współudział w morderstwie są Beate Zschäpe i cztery inne osoby. Beate Zschäpe zarzuca się 27 „prawnie samodzielnych działań we współdziałaniu z Uwe Bönhardtem i Uwe Mundlosem”. To właśnie ta trójka uważana jest za „twarde jądro” bojówki pod nazwą „Narodowosocjalistyczne Podziemie” (NSU), która miała zamordować ośmiu Turków, Greka (mikroprzedsiębiorców) i niemiecką policjantkę. Ponadto Prokuratura Generalna wymienia w akcie oskarżenia usiłowanie zabójstwa w 20 przypadkach. Chodzi tu o osoby ciężko ranne wskutek zamachu bombowego w tureckiej dzielnicy w Kolonii. Do tego dochodzą napady na bank i podpalenie mieszkania w Zwickau, grożące śmiercią sąsiadów. 

Autorzy aktu oskarżenia piszą o imponującym arsenale broni, znalezionej przez policję w wypalonym mieszkaniu bojówki. Należało do niego 20 sztuk broni palnej (w tym trzy pistolety maszynowe), 1600 naboi, 2,5 kg materiałów wybuchowych a nawet urządzenie strzelnicze ukryte w drewnianej skrzynce służące do zdalnego zabijania. Akt oskarżenia opiera się przede wszystkim na zeznaniach Holgera G. i Carstena S,, którzy również zasiądą na ławie oskarżonych. G. miał wspierać działalność NSU od lutego 2004 do maja 2011 roku. Według aktu oskarżenia organizował on dokumenty dla „tria z Zwickau”. Podobnie jak Zschäpe, Mundlos i Böhnhardt wywodził się z neonazistowskiego środowiska w Jenie. W 1997 roku przeprowadził się do Dolnej Saksonii. G. twierdzi, że potem wycofał się z neonazistowskiej działalności. Istnieją jednak zeznania wskazujące na to, że także potem brał on udział w neonazistowskich demonstracjach. O napadach i morderstwach nie miał jakoby pojęcia, bo, jak mówi, nie przypuszczał, że „trio z Zwickau” byłoby zdolne do takich czynów. Przyznał jednak, że wiedział, że Zschäpe, Mundlos i Böhnhardt byli politycznymi ekstremistami i fanatykami broni, a także zwolennikami stosowania przemocy. Dlatego prokuratura uważa, że twierdzenie, że G. o niczym nie wiedział, jest nieprawdą. Prokuratorzy argumentują, że G. spotykał się wielokrotnie z ukrywającymi się terrorystami, którzy informowali go o warunkach w jakich żyją. Informacje te potrzebne były do zdobywania nielegalnych dokumentów, które miały ich chronić przed wykryciem w czasie policyjnej kontroli. 

Kolejnym oskarżonym jest Ralf Wohlleben. Ten wieloletni funkcjonariusz skrajnie prawicowej czyli faszystowskiej Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec (NPD) miał do 2001 roku pełnić rolę „centralnej postaci w życiu w podziemiu”. To właśnie jego prokuratura obarcza odpowiedzialnością za zdobycie i przekazanie pistoletu marki CZ 83, z którego zabito dziewięć osób. Ralf Wohlleben miał stworzyć konspiracyjny system komunikacji z ukrywającymi się terrorystami. W tym celu angażował kurierów, a jednym z nich miał być Carsten S., który dostarczył bojówce wspomniany wyżej pistolet. Dlatego Carsten S. oskarżony jest o pomoc w morderstwie. Centralną rolę wokół NSU pełnić miał, według prokuratury, Andre E. z Saksonii, który wraz z żoną przez wiele lat utrzymywać miał bliskie kontakty z całą bojówką. Zarzuca się mu pomoc w morderstwie i wspieranie organizacji terrorystycznej finansowo. Andre E. miał zorganizować dokumenty i wynajmować przyczepy kempingowe, w których mieszkali terroryści. 

W czwartkowej sesji procesu dnia 6 czerwca 2013 roku w Monachium Holger G. przyznał się, że zaopatrzył trójkę domniemanych członków terrorystycznego ugrupowania NSU w paszporty. Zaprzeczył jednak, że wiedział o ich przestępstwach. Holger G., kolejny oskarżony o udzielanie wsparcia dla członków komórki terrorystycznej NSU z Zwickau przyznał się, że postarał się dla głównej oskarżonej Beate Zschaepe o cudzą kartę ubezpieczenia zdrowotnego. Jej partnerom: Uwe Böhnhardtowi oraz Uwe Mundlos pożyczył dwukrotnie swój paszport oraz prawo jazdy przed tym, jak popełnili w listopadzie 2011 samobójstwo. Przy pomocy paszportu przestępczej trójce udało się wielokrotnie wynająć samochód campingowy. Przy tym okresy wynajęcia zgadzają się z czasowo z kilkoma z dziesięciu morderstw, którymi obciąża się domniemanych członków ugrupowania NSU. 

Poza tym 39-letni Holger G. na zlecenie Ralfa Wohlleben, kolejnego oskarżonego, dostarczył Trio z Zwickau broń palną. Jednocześnie jednak zeznał on, że nigdy nie miał wrażenia, że przyjaźni się czy wspiera członków terrystycznego ugrupowania. Chodziło w tym przypadku raczej o przyjacielskie przysługi. Przy tym cała trójka zapewniała go, że nie będzie z pożyczonymi dokumentami robić żadnych głupstw. Dopiero po tym, jak wykryto w listopadzie 2011 grupę domniemanych terrorystów podziemia NSU, Holger G. zrozumiał w jakim celu wykorzystywali jego tożsamość.” - Nie byłem w stanie w ogóle ocenić rozmiarów ich przestępstw, nawet w najśmielszych wyobrażeniach - powiedział Holger G. Jednocześnie wiedział, że po zamachu z użyciem  ładunku wybuchowego trójka domniemanych terrorystów zaczęła się ukrywać. I nawet po odsunięciu się od kręgów prawicowych ekstremistów Holger G. nadal spotykał się z Beate Zschaepe i jej partnerami. Trójka ta potrafiła go zawsze, według jego relacji, zmiękczyć i oddawał im na ich prośbę swój paszport. Jako pierwszy oskarżony w procesie Holger G. przeprosił rodziny ofiar . - Jest mi z powodu rozmiarów tego przestępstwa bardzo przykro i gotów jestem przejąć moją część odpowiedzialności - powiedział przed sądem. 

Beate Zschaepe - Strzeżmy się rządów morderczej prawicy
Akt oskarżenia podkreśla polityczny wymiar morderstw, pomijając czynniki religijne, jak chrześcijańska islamofobia. Narodowi faszyści, bojówkarze z NSU chcieli, by dokonywane przez nich zabójstwa były postrzegane jako „seryjne egzekucje”, stąd w dziewięciu przypadkach zastosowanie pistoletu CZ z tłumikiem. Zabijanie znienacka w miejscu pracy miało szerzyć strach. Bojówkarze Bönhardt i Mundlos nie zadawali sobie nawet trudu, by się maskować. Po zabiciu ofiary robili jej zdjęcia, zupełnie tak, jakby chcieli pochwalić się Bezpiece, że jako agenci zadanie wykonali. To, że Beate Zschäpe będzie odpowiadać za morderstwo, opiera się na zeznaniach świadka z Norymbergi. Osoba ta widziała Beate Zschäpe przy kasie supermarketu w pobliżu jednego z miejsc zbrodni. Zdaniem prokuratorów Beate Zschäpe uczestniczyła w planowaniu i przygotowaniu morderstw i zapewniała mordercom bezpieczny odwrót czyli inaczej mówiąc stała na czatach, a morderstwa podniecały ją seksualnie. Według aktu oskarżenia czyny te były planowane wspólnie; nie było określonego przywódcy, była za to wspólna wola działania, motywowana katolickim narodowym rasizmem i islamofobią. Jednakże o wyznaniu religijnym bandytów z czarnej watykańskiej prawicy nazistowskiej nie mówi się w Niemczech zbyt wiele, chociaż powszechnie wiadomo, że główne źródło inspiracji, Adolf Hitler był katolickim ministrantem uformowanym w faszystowskiej ideologii od dzieciństwa, gdyż przez 15 lat codziennie służył do mszy w katolickim klasztorze. Taka katecheza pierze mózg i produkuje faszystowskich ekstremistów, acz należy brać pod uwagę wszelkie dodatkowe czynniki. 

Aby finansować swoją działalność bojówkarze z NSU dokonali przynajmniej 15 brutalnych napadów – w Zwickau, Chemnitz, Stralsundzie, Arnstadt i Eisenach. I tak 18 grudnia napaść mieli na supermarket EDEKA w Chemnitz. W czasie odwrotu strzelali do szesnastoletniego chłopaka, który tylko cudem uniknął trafienia. Akt oskarżenia zarzuca „triu z Zwickau” dokonanie zamachu bombowego w 2000 roku w jednym z irańskich sklepów spożywczych w Kolonii. W puszce na pierniki ukryli materiał wybuchowy. 19-letnia kobieta, która otworzyła ją kilka tygodni później została ciężko ranna. Jak się okazało podczas śledztwa, część łupu z tego napadu bojówkarze ofiarowywali na finansowania skrajnie prawicowych wydawnictw. Taka taktyka stosowana jest w wielu krajach, gdzie aktywnie działają prawicowe bojówki o profilu faszystowskim czy nazistowskim, narodowo-patriotycznym, zwykle podszytym jednak ideologią religijną katolicyzmu lub protestantyzmu. 

Przedmiotem procesu w Monachium nie jest niestety Bundesrepublik Deutschland, ani jego zfaszyzowane służby specjalne. Raczej trudno oczekiwać wyroku i informacji w tych sprawach. Obowiązkiem sądu jest ocena dowodów przedstawionych przez prokuraturę na okoliczność udziału oskarżonej w mordach, napadach na banki i ataku bombowego w Koloni i wymierzenie kary. Oskarżona wykorzystując prawo procesowe odmawia konsekwentnie zeznań, półtora roku milczy jak zaklęta. Jej kumple z naziolskiej bojówki, wykonawcy przestępstw nie żyją. Nie wykluczone, że uda się tylko udowodnić, że panna tylko gotowała, sprzątała i prała oraz dawała dupy obu panom i ich kumplom. Innymi słowy żyła jak przystało na "prawdziwą" Niemkę, tyle, że prawicową erotomankę. Wątpliwości rozstrzyga się w Niemczech na korzyść oskarżonego. Natomiast na temat udziału służb i funkcjonowania państwa odbyła się komisja parlamentarna w Berlinie, ale to jest osobny temat, gdyż służby dobrze chronią swoje interesy i tajemnice. 

Problem rasizmu neonazistów w Niemczech to nie tylko działanośc wspomnianej Trójki z Zwickau. Wspołczesne społeczeństwo niemieckie jest w znacznym stopniu rasistowskie, prawicowe, ksenofobiczne. Pogarda i nienawiść wobec obcych - szczególnie mocna wobec ludzi z Europy Środkowo- Wschodniej; określenie Polak jest ciągle wyrazem pejoratywnym, łączonym z głupkiem lub kryminalistą, ale Polacy często sami na to pracują, co też trzeba przyznać. Wprawdzie proces dotyczy zabójstw na emigrantach z Turcji i Grecji, problem jest o wiele obszerniejszy. Podobnymi procesami lub nawet dochodzeniami w sprawach o charakterze rasistowskim gdzie ofiarami są ludzie z kręgu migrantów powinni kierować i nadzorować międzynarodowi eksperci (Amerykanie, Anglicy, Francuzi, Polacy, Turcy, Grecy) z państw pozytywnie wielonarodowych. Na obiektywizm i rzetelne śledztwo policji niemieckiej czy niemieckiego sądownictwa nie można liczyć, ale w Polsce ten sam problem występuje, gdy chodzi o zbrodnie narodowo-patriotycznych bojów katolicko-faszystowskiej prawicy. Sytuacja jest bardzo poważna i opinia międzynarodowa powinna wreszcie zdawać sobie z tego sprawę oraz podjąć odpowiednie działania, aby w Niemczech nie odrodził się hitlerowski nazizm sterowany przez papiestwo jak przed II wojną światową. 

Ciekawe, że chociaż prasa i media na całym świecie dużo mówią o tej narodowo-prawicowej zbrodni w Niemczech, to polskie media pomijają temat, puszczając zaledwie nikłe notki informacyjne. Nie dziwi to, z uwagi na fakt, że polskie media są same po stronie narodowych bojówek i faszyzującej prawicy lub de facto w rękach organizacji mniej lub bardziej ekstremistycznie prawicowych, chociaż ten prawicowy, faszystowski ekstremizm widać na razie głównie w dziedzinie gospodarczej, gdzie popiera się rozbójnicze ekstremistyczne, nazistowskie metody niszczenia Ojczyzny, faszystowską prywatyzację, faszystowskie ekstremistyczne formy dzikiego i ludobójczego kapitalizmu, który jest podstawą wszelkiego naziolstwa, jego rozboju na społeczeństwie i ekonomicznym aparatem terroru nad narodami. 

W Turyngii i w Jenie, dla faszystowskich bękartów kościelnej prawicy, cała Trójka jest bohaterami i śpiewa się o nich patriotyczne piosenki. Od zjednoczenia Niemiec w latach 1989/1990, niemiecka prawica kościelno-nazistowska zamordowała w podobny sposób około 150 osób. Może trzeba z lekcji niemieckiej wyciągnąć wnioski i przywódców polskich ekstremistycznych grupek faszystowsko-kościelnych typu MW, RN, ONR i podobnych wychowywać w specjalnych obozach reedukacyjnych w ramach defaszyzacji i denazizacji środowisk radykalnie kościelnych w Polsce? Tylko czy jakieś Guantanamo rozwiązało kiedykolwiek problemy psychiczne młodego człowieka z dzieciństwa, brak matki czy ojca, brak paska na dupsko gówniarstwa, które staje się zwyrodniałe, bo nikt go nie wychowuje jak należy, a uliczne bandy tylko deprawują powodując zanikanie ciałka migdałowatego i zdolności mózgu do abstrakcyjnego myślenia oraz współczucia? Usunięcie krzyży katolickich ze szkół oraz zakaz prowadzenia katechezy i agitacji religijnych w placówkach szkolnych i na uczelniach byłby bardzo dobrym początkiem, gdyż znacznie ograniczyłby wylęgarnie zdeprawowanych mózgów. 

Proces trwa, a w lipcu 2015 roku główna oskarżona milczy. Przysługuje jej takie prawo, tak jak też ma prawo zmienić obrońców, którym nie ufa - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung. Beacie Zschaepe to się nie powiodło, a teraz sąd odrzucił wniosek jej trojga adwokatów, którzy chcieli, by zwolnić ich z obowiązków obrońcy. Gdyby wniosek ten został przyjęty, oskarżona pozostałaby sama ze swoim nowym, czwartym obrońcą pomocniczym, który dopiero wczytuje się w akta sprawy - i niewykluczone, że proces trzeba byłoby zacząć od nowa. Obrońcy spodziewali się przypuszczalnie po tym procesie splendoru; ale przewodniczący składu sędziowskiego skrupulatnie uważa na to, by nie popełnić żadnego błędu, który mógłby doprowadzić do unieważnienia wyroku... Państwo prawa winne jest wszystkim ofiarom, by niesłychane zbrodnie zostały wyjaśnione zgodnie z obowiązującym prawem. Nie powinno właściwie dziwić, że sąd odrzucił wniosek trojga adwokatów - zaznacza "Hessische Niedersaechsische Allgemeine. Akta procesowe liczą 380 tysięcy stron i nie wiadomo, kiedy proces się zakończy. 

Warto sprawdzić czy politycy na których chcesz głosować nie są przypadkiem prawicowymi kreaturami i podobnym rysopisie - bo wtedy na pewno będą mieć podobne skłonności, a pewnie każdy czytelnik już kojarzy wygląd osób z prawicy z Beate Zschaepe, z niemiecka pisanej Zschäpe... 

Redakcja i opracowanie oraz tłumaczenie na podstawie informacji prasowych w języku niemieckim, angielskim i polskim. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz