poniedziałek, 9 marca 2015

Pedofilia w rodzinnym domu dziecka

W rodzinnym domu dziecka w Gdańsku dochodziło do molestowania i znęcania się nad wychowankami? Gdańsk siedliskiem pedofilii? Niestety, wiele na to wskazuje. 

Małżeństwo prowadzące placówkę opiekuńczo-wychowawczą złamało prawo - twierdzą śledczy. Mężczyźnie grozić może nawet 12 lat więzienia, kobiecie - do 5 lat. Żadne pedofilskich rodziców zastępczych nie przyznaje się do winy, co jest typową linią obrony wszystkich pedofilskich kreatur. Profilaktycznie śledczy już w styczniu 2015 roku wystąpili do sądu o pozbawienie zboczonych i zwyrodniałych opiekunów możliwości prowadzenia dalszej opieki nad dziećmi. Jest to kolejna w Gdańsku sprawa z patologicznymi rodzinami zastępczymi. Za molestowanie seksualne i bicie dzieci odpowiedzą przed gdańskim sądem pedofilscy małżonkowie Jan i Anna K., którzy przez wiele lat prowadzili rodzinny dom dziecka na gdańskiej Zaspie. 


ABH wielokrotnie podnosi kwestie likwidacji patologicznych biznesowych rodzin zastępczych i patologicznych rodzinnych domów dziecka, w którym dzieci zamiast opieki i miłości są jedynie handlowym przedmiotem dla zaspokajania potrzeb materialnych czy seksualnych kapitalistycznych zwyrodnialców zarabiających na cudzych dzieciach ogromne pieniądze. Rodziną zastępczą dla dziecka w naturalny sposób powinni być jedynie krewni, a jeśli takich nie posiada, państwowe domy dziecka pod solidną społeczną kontrolą. Mężczyzna, który prowadził w Gdańsku rodzinny dom dziecka wedle śledczych molestował dwie dziewczynki poniżej 15 roku życia, robiąc sobie opłacany przez budżet państwa polskiego pedofilski burdel. Zarzuty znęcania się nad wychowankami usłyszała także jego pedofilska żona. Molestowania seksualnego dziewczynek poniżej 15 roku życia i znęcania się nad podopiecznymi w prowadzonym rodzinnym domu dziecka dopuściło się pedofilskie małżeństwo K. Przeciw opiekunom prowadzone były dwa osobne prokuratorskie śledztwa, ale przed sądem staną razem jako zwyrodniali zboczeńcy, chociaż to norma w biznesowych rodzinach zastępczych u obcych ludzi. 

- Mężczyzna usłyszał zarzut dotyczący "doprowadzenia osób małoletnich do poddania się innym czynnościom seksualnym", czyli molestowania dwóch wychowanek, wówczas będących poniżej 15 roku życia, oraz znęcania się nad dwiema innymi osobami - wyjaśnia prok. Ewa Burdzińska, szefowa prowadzącej bulwersującą sprawę Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa. - Czyny te zagrożone są karą pozbawienia wolności zaledwie do 12 lat. Kobiecie zarzucamy znęcanie się nad dziećmi. Nie miało ono miejsca "wspólnie i w porozumieniu" z mężem. Ze względu na dobro wychowanków placówki opiekuńczo-wychowawczej zdecydowaliśmy się nie publikować żadnych innych informacji na temat pedofilskiego małżeństwa K., prócz pierwszej litery nazwiska. Rodzinny dom dziecka działał na jednym z gdańskich osiedli. Jak wyjaśniają prokuratorzy - dochodzenie dotyczące mężczyzny było efektem zgłoszenia - dziś dorosłej - kobiety, która jako dziecko była przez niego molestowana seksualnie w latach 2003-2007 w tym katolickim, rodzinnym domu dziecka - idei skompromitowanej w wielu krajach jako przykrywka dla pedofilskich gangów. Jej sygnał trafił do gdańskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie i to właśnie MOPR powiadomił śledczych. Wkrótce po tym instytucja została zawiadomiona o molestowaniu, do jakiego miało dochodzić w przypadku kolejnej dziewczynki w latach 2011-2013. Również w tej sprawie prokuratura zdecydowała się postawić mężczyźnie zarzuty. 


Obie ofiary pedofilskiego molestowania przez katolickie małżeństwo związane z sektą Opus Dei - w okresie, kiedy dochodziło do napastowania - miały poniżej 15 lat, a mężczyzna dopuścił się też bestialskiego znęcania nad dwoma kolejnymi wychowankami. W Sądzie Rejonowym Gdańsk-Północ w lutym 2015 roku miał się rozpocząć proces K., ale do tego samego sądu śledczy skierowali kolejny akt oskarżenia, dotyczący jego żony. Kobieta została oskarżona o znęcanie się nad podopiecznymi. - Obie sprawy dotyczą tego samego okresu, miejsca, częściowo nawet tych samych pokrzywdzonych. W obu sprawach występują te same osoby - wymienia powody objęcia małżeństwa K. jednym procesem sądowym sędzia Tomasz Adamski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku. - Mężczyzna nie przyznał się i złożył wyjaśnienia, które potraktowaliśmy jako linię obrony. Kobieta też się nie przyznała do winy - relacjonuje prokurator Ewa Burdzińska. Jak zaznacza, kiedy do śledczych trafiły informacje dotyczące podejrzeń o molestowanie, na ich wniosek placówka pseudo opiekuńczo-wychowawcza prowadzona przez K. została zamknięta. Data pierwszej rozprawy sądowej małżeństwa - z powodu połączenia śledztw - jeszcze, na marzec 2015 nie została ustalona, bo w sprawach o pedofilskie molestowanie i gwałcenie dzieci z katolickich rodzinach zastępczych i chorych na pedofilską patologię tak zwanych rodzinnych domach dziecka sądy pracują nader opieszale a do tego wymierzają skandalicznie niskie wyroki, zamiast dożywocia dla oprawców, którzy swoim zboczeniem pedofilskim niszczą całe życia swoich maleńkich ofiar.  

Z ustaleń gdańskich policjantów i prokuratorów wynika, że w ciągu dziewięciu lat Jan K. wielokrotnie molestował dwie dziewczynki poniżej 15. roku życia. Obie mieszkały z Janem K. w jego domu przy ul. Żwirki i Wigury w Gdańsku. Gdy w 2013 roku sprawa ta wyszła na jaw, pokrzywdzone opowiedziały, że mężczyzna wchodził do ich pokoju w nocy i je obmacywał. Twierdzą, że gdy doszło do tego po raz pierwszy, jedna z nich miała zaledwie 4 lata, a druga 10. Z uwagi na charakter sprawy, a przede wszystkim rzekome dobro pokrzywdzonych, prokuratura nie ujawnia więcej szczegółów, chociaż dla dobra wszystkich ofiar pedofilii mordy pedofilskich kreatur powinny być na zawsze publicznie dostępne dla każdego. Z ustaleń śledztwa wynika, że Jana K. oskarżono także o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad podopiecznymi. Chodzi o szarpanie, popychanie i stosowanie surowych kar celem zastraszenia i sterroryzowania ofiar metodami mafijno-inkwizycyjnymi. Ofiar jest przemocy sadystycznej i molestowania seksualnego co najmniej kilka, a miało do tego dochodzić regularnie w latach 2004-2013. - Kobieta, współoskarżona Anna K., m.in. biła dzieci mocno po twarzy i ciągnęła je za włosy - mówiła Monika Rutecka, wiceszefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa. 

Pedofilscy małżonkowie K. odpowiedzą przed sądem z tzw. wolnej stopy, bo sądy w Polsce ciągle najbardziej dbają o interesy pedofilskich gangów. Obawiając się prób wpływania na pokrzywdzone, a także ewentualnej próby ucieczki, prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskiem o ich tymczasowe aresztowanie. Sąd przyjazny jednak pedofilom i pedofilii uznał sobie, że wystarczającym środkiem zapobiegawczym będzie dozór policyjny, zakaz opuszczania kraju oraz zbliżania się do ofiar. To kolejna już sprawa dotycząca pedofilskiego molestowania seksualnego w katolickim rodzinnym domu dziecka w Gdańsku. W roku 2014 Sąd Rejonowy w Gdańsku skazał za podobny czyn 63-letniego mężczyznę na zaledwie jedne rok więzienia. Ma on także zakaz kontaktowania się z poszkodowaną przez 10 lat oraz zakaz prowadzenia działalności związanej z edukacją i opieką nad dziećmi na zawsze. Oznacza to, że po 10 latach znowu będzie mógł legalnie molestować, gwałcić i przemoc na dzieciach stosować. W tamtej sprawie oskarżony również nie przyznał się do winy, co jest normalną linią obrony u pedofilskich kreatur z sekty Opus Dei. Kłamał przed sądem, że 15-letnia podopieczna kłamała, żeby się rzekomo zemścić na nim za wprowadzoną w domu dyscyplinę czyli terror zastraszania ofiary. 

Sądom należy w Polsce zakazać kierowanie dzieci do pieczy zastępczej u obcych, niespokrewnionych osób. Prawie każde dziecko ma dziadków, ciocie i wujków u których może przebywać w ramach pieczy zastępczej, jeśli jego rodzice są niewydolni, zwykle z powodu pijaństwa lub narkomanii albo jakiś tragicznych okoliczności życiowych. Nie ma żadnego powodu aby kierować dzieci w ręce osób całkowicie obcych, nieznanych, patologicznie zwyrodniałych żądzą zarobienia pieniędzy na cudzych dzieciach, szczególnie, że większość zrabowanych przez MOPS-y i sądy rodzinne dzieci, to ofiary biedy ich rodziców. Cały system opieki zastępczej dla dzieci w Polsce jest zwyrodniałą pedofilską patologią systemową. To rodzice dziecka, jeśli są biedni powinni otrzymywać pieniądze na wychowanie dziecka, a nie jakieś zawodowo pedofilskie obce, niespokrewnione rodziny zastępcze. Stary system państwowych Domów Dziecka był o wiele lepszy i nigdy nie był taką patologią i zwyrodnieniem społecznym jak wprowadzone  przez polityczną sektę biznesowe rodziny zastępcze rujnujące życie biedniejszych polskich rodzin. 

Skandaliczne jest także ukrywanie danych osobowych i wizerunków zwyrodniałej pedofilskiej rodziny zastępczej gwałcącej cudze dzieci za pieniądze z budżetu państwa, bo widać rząd i sejm polski umie tylko pedofilom dobrze robić i sponsorować pedofilskim rodzinnym gangom dymanie dzieci zamiast pomagać ofiarom pedofilii w Polsce. Pedofilski, tak zwany rodzinny dm dziecka, z rodziną dzieci nie mający nic wspólnego istniał kilkanaście lat, a sprawa jest rozwojowe, bo słychać z prokuratury informacje, że ofiar może być więcej, tyle, że poprzednie ofiary uciekają od takich pedofilskich burdeli zwanych rodzinnymi domami dziecka na drugi koniec świata i nie zawsze jest łatwo ustalić aktualne miejsce pobytu. Wiele ofiar pedofilskich rodzin zastępczych popełnia także samobójstwa, co jest jedną z najważniejszych przyczyn popełniania samobójstw, także wśród dzieci w Polsce. Dzieci nie chcą ze swoich domów iść w obce, zwykle pedofilskie ręce, dobrze wiedzą jaką plugawą patologią są rodziny zastępcze, gdzie się jest pozbawianym kontaktu z naturalną rodziną, co jest zbójeckim pedofilskim wynaturzeniem tego chorego systemu w Polsce. 

1 komentarz:

  1. Witam mieszkalam z tymi ludzmi to pana Jana kolby syn potrsfil malej dziewcynce reke wkladac pid spudniczke. Bylam przez nich wyzywana popychana.To byli ludzie chorzy .To dziali sie 1992rku jak zaczynali prowadzic ten dom.

    OdpowiedzUsuń