poniedziałek, 3 grudnia 2018

Ksiądz Jankowski gwałcił dzieci

Ofiara Jankowskiego popełniła samobójstwo zostawiając list! 


Od wielu lat pojawiają się informacje o pedofilskich przestępstwach księdza prałata Henryka Jankowskiego. Choć papieski prałat Henryk Jankowski nie żyje już od 2010 roku, to na jaw wychodzą kolejne ohydne czyny, których się jak to typowy ksiądz dopuszczał. Jeden z nich kosztował życie 16-letniej Ewy. Według koleżanki 16-latki, zgwałcona przez księdza dziewczynka zaszła w ciążę i popełniła samobójstwo. Zostawiła list, w którym oskarża księdza Henryka Jankowskiego. 

Ksiądz pedofil prałat Henryk Jankowski w swoim mieszkaniu na plebani

- Nie będę miała dziecka Jankowskiego. Może teraz uwierzycie, że zostałam zgwałcona - tej treści list przed laty zostawiła 16-letnia Ewa. Historię nastolatki, która padła ofiarą chorych żądz księdza Henryka Jankowskiego, przybliża na łamach "Dużego Formatu" Barbara Borowiecka - inna ofiara legendarnego kapelana "Solidarności". 

Barbara Borowiecka w rozmowie z dziennikarzami odsłania obraz rodem z horroru. Księdza-drapieżnika, polującego na ulicach Gdańska na swe nieletnie ofiary. Kobieta odsłania traumatyczne wspomnienia, którymi przez lata z nikim się nie dzieliła. Opowiada o tym, jak ksiądz Henryk Jankowski dopadł ją po raz pierwszy, jak chciała odebrać sobie życie i jak samobójstwo popełniła jej 4 lata starsza koleżanka Ewa.

Ewa była jedną z ofiar księdza prałata Henryka Jankowskiego, prywatnie bliskiego przyjaciela Karola Wojtyły z Wadowic, który w latach 1968-70 był wikarym w kościele pobliskim w stosunku do kościoła św. Barbary. Ksiądz Henryk Jankowski brutalnie zgwałcił 16-latkę, a ta zaszła w ciążę. Dziewczynka opowiedziała o tym 12-letniej Basi słowami "przez Jankowskiego mam problem". - Potem zaczęła popłakiwać, na koniec nie wychodziła z domu, tylko siedziała w oknie. Potem skoczyła - mówi w rozmowie z "Dużym Formatem" Borowiecka. 


Według Barbary Borowieckiej, zgwałcona Ewa nie mogła liczyć na pomoc i wsparcie - ojciec pobił ją, gdy dowiedział się, że jest w ciąży z księdzem. Nie mogąc poradzić sobie z sytuacją, dziewczyna popełniła samobójstwo. Jednak zanim skoczyła, napisała list pożegnalny, w którym oskarża księdza Henryka Jankowskiego. Tak powiedziała sąsiadce jej matka. Niedługo po śmierci Ewy, ksiądz Henryk Jankowski zniknął z parafii. Nigdy nie odpowiedział za zbrodnicze przyczynienie się do śmierci dziewczynki, ani jakikolwiek ze swoich plugawych gwałtów, tak był chroniony przez zawsze pedofilski kler katolicki i polityków z naczelnych władz państwowych. Ksiądz pedofil prałat Henryk Jankowski 12-letnią wówczas Basię Borowiecką też molestował. „Dopadł mnie z 10, może nawet 20 razy. Był jak bestia” – mówi Basia w rozmowie z dziennikarką „Dużego Formatu”. 

„Dzieci z okolicznych domów bawiły się często na podwórku za kamienicą. Stał tam trzepak, robiliśmy na nim wygibasy i fikołki. Gdy ktoś zauważał, że on wychodzi z kościoła, podnosił alarm: ‘Uwaga! Jankowski idzie’. Dzieciaki rozpierzchały się” – czytamy w reportażu, który ukazał się w dodatku do „Gazety Wyborczej”. Dzieci bały się, że jurny ksiądz Henryk Jankowski dopadnie któreś z nich, zaciągnie na zakrystię i "wytrzepie w nim swojego kutasa". 

Pod koniec lat 60-tych XX wieku ksiądz Henryk Jankowski był wikarym w gdańskiej parafii im. św. Barbary, a do 2004 roku pełnił funkcję proboszcza w parafii św. Brygidy. Po latach za zbrodniczą antypolską i antykomunistyczną działalność u boku Lecha Wałęsy (na usługach bezpieki watykańskiej i CIA) postawiono mu pomnik, który dziś budzi grozę wśród dawnych ofiar molestowania seksualnego i gwałtów. Jedną z takich osób jest Barbara Borowiecka – bohaterka reportażu.  Przypomnijmy, że po śmierci Jankowskiego, członkowie Antypedofilskiego Bractwa, w tym kilka ofiar zboczonego Jankowskiego, protestowało przeciwko stawiania zboczeńcowi katolickiemu pomników, podobnie jak protestowały i protestuja ofiary molestowane seksualnie przez księdza Jerzego Popiełuszkę, zabitego w końcu przez jedną z ofiar którą molestował w dzieciństwie. 

Z przedstawionej w tekście historii wynika, że wiele osób wiedziało o skłonnościach księdza, ale paraliżował ich wstyd. „Nikt nie powiedział: ‘Ksiądz mnie dotykał tu i tam’. To były półsłówka typu: ‘A ty nie wiesz, co Jankowski robi?’” – opowiada Barbara. „Kiedyś mój młodszy o cztery lata brat, Boguś – zmarł na zawał dwa lata temu – powiedział: ‘On próbował wsadzić Jankowi’. ‘Co wsadzić?’ – spytałam. ‘No wiesz’. Tak wyglądała rozmowa 12-latki z 8-latkiem o seksie”. Owszem, dzieci wiedzą, chociaż nie zawsze im przez gardło przechodzi powiedzieć o tym, co ksiądz pedofil do ust im wkładał. 

Z początkiem grudnia 2018 roku na łamach „Dużego formatu” ukazał się reportaż poświęcony działalności prałata Henryka Jankowskiego, chociaż o jego nadużyciach seksualnych Antypedofilskie Bractwo Himawanti pisało już w latach 1996-2003 za co było przez Gazetę Wyborczą i kilka innych kościelnych mediów straszliwie potępiane i medialnie niszczone. Zboczony ksiądz Henryk Jankowski, który zmarł w 2010 roku, był jednym z najbardziej rozpoznawalnych, a zarazem kontrowersyjnych duchownych w Trójmieście. W tekście, który został po części oparty na książkach Jerzego Danilewicza „Bursztynowy prałat” oraz Petera Raina „Ostatnia bitwa prałata. Sprawa ks. Henryka Jankowskiego o molestowanie osób małoletnich w świetle dokumentów”, padło wiele mocnych zarzutów. 

Z tekstu reporterki Bożeny Aksamit dowiadujemy się w końcu bardziej publicznie, że ksiądz Henryk Jankowski dopuszczał się brutalnego molestowania seksualnego i pedofilii m.in. poprzez całowanie kleryków w usta czy spanie z nastolatkami w jednym łóżku. Kobieta, która sprzątała na plebanii twierdzi, że widziała jak duchowny przytula chłopców i klepie ich po pośladkach. Najmocniejszy zarzut dotyczy samobójstwa ciężarnej 16-latki, która wyskoczyła z okna. Z informacji reporterki wynika, że dziewczyna była molestowana przez prałata. W liście pożegnalnym miała napisać, że „nie będzie miała dziecka Jankowskiego i być może dopiero teraz ktoś uwierzy, że została zgwałcona”. Jej młodsza koleżanka – Barbara Borowiecka – także twierdzi, że padła ofiarą molestowania. – Był jak bestia (...) Dopadł mnie, gdy szarpałam się z klamką. Dotykał piersi, powiedział, że pokaże mi, co to znaczy od tyłu. Wkładał ręce w majtki i próbował je zdjąć. Nie udało mu się (...) Byłam przerażona, nie rozumiałam, czego chce, co to znaczy od tyłu. A on mówił: Ja ci pokażę, jak się spuścić. Był obleśny. (...) Pamiętam, jak złapał mnie za buzię i próbował otworzyć usta – opowiadała. 

W reportażu czytamy wstrząsające relacje sprzed kilku dekad. Na pytanie autorki, jak wyglądał pierwszy raz, gdy ksiądz Henryk Jankowski ją molestował, Barbara odpowiada: „Chciałam uciec przez strych i wybiec drugim wejściem. Ale tym razem drzwi były zamknięte. Dopadł mnie, gdy szarpałam się z klamką. Dotykał piersi, powiedział, że pokaże mi, co to znaczy od tyłu. Wkładał ręce w majtki i próbował je zdjąć. Nie udało mu się. Pamiętam, że miałam spódniczkę na gumce, naciągnęłam majtki tak, że trzymałam je w zębach i odpychałam się rękoma. Byłam przerażona, nie rozumiałam, czego chce, co to znaczy ‘od tyłu’. A on mówił: ‘Ja ci pokażę, jak się spuścić’. Był obleśny”. Jak się wtedy czuła Barbara? Opowiada: „Strach, obrzydzenie. Myślałam, że to dlatego, że jestem zła. Zresztą mama powtarzała mi to na okrągło. Myślałam też o samobójstwie, kombinując, jak się zabić. Najpierw chciałam się utopić. Potem rzucić pod samochód, odkręcić gaz. (…) Dopóki mieszkałam przy Łąkowej, nigdy nie weszłam do kościoła św. Barbary. A mając 23 lata, wyjechałam, czy raczej uciekłam, od matki, Gdańska i wspomnień. Z Australijczykiem, który oświadczył mi się po kilku dniach znajomości”. I tak to pedofilski od 1700 rzymski kościół katolicki traci wiernych, a nabywa zatwardziałych wrogów. Każdą informację od dziecka świadczącą o możliwym molestowaniu seksualnym przez księdza, pastora, biskupa czy zakonnika katolickiego trzeba natychmiast brać całkiem na poważnie i dokładnie zbadać (zakładając dziecku podsłuch z mikrofonem, monitoring z kamerą śledczą do celów detektywistycznych, zastawiając na księdza pedofila sprytną pułapkę etc.).

Już na początku lat 80-tych XX wieku doszło do sytuacji, którą dziś można odczytywać jako pierwszą próbę rozprawy ze skłonnościami księdza Henryka Jankowskiego: księdza zaczęto oskarżać o zły wpływ na kleryków i w efekcie odsunięto go od kontraktów z nimi. Już w latach 1981-1984 skargi na pedofilskie skłonności Henryka Jankowskiego pisali do różnych instytucji w imieniu pokrzywdzonych ofiar aktywiści Antypedofilskiego Bractwa Himawanti. I taki to jest mit kapelana Solidarności, przez mądrych ludzi zwanej Solidurnością, a także opiekuna rodziny Wałęsów, przez lata przyjaciela Lecha Wałęsy i Andrzeja Gwiazdy oraz Andrzeja Leppera. 

Ksiądz pedofil Henryk Jankowski i Prezydent Lech Wałęsa

Gdy w latach 90-tych XX wieku Lech Wałęsa odciął się od księdza, Henryk Jankowski wrócił do kościoła jako normalny funkcjonariusz tej sekty z siedzibą w Watykanie. Dostał też honorowy tytuł prałata czyli coś w rodzaju przyjaciela Karola Wojtyły z Wadowic, który był wtedy papieżem o ksywie Jan Paweł II (znane są także jego liczne nadużycia seksualne, zarówno w stosunku do dziewcząt jak i do chłopców). Ksiądz Henryk Jankowski lubił otaczać się luksusami, a jego plebanię często odwiedzali młodzi chłopcy. Niektórzy podawali gościom księdza alkohol, chociaż byli bardzo nieletni.

W 2004 roku ksiądz Krzysztof Czaja zeznał w prokuraturze: „Dużo osób zwracało mu na to uwagę, duchownych i świeckich. Ja także delikatnie poruszałem ten temat podczas luźnych rozmów przy obiedzie. Sygnalizowałem negatywne zachowanie Sławka i innych chłopców. Prałat bardzo się obruszał na te uwagi. Wiem, że chłopcy nocowali u prałata, on tłumaczył to tym, że źle się czuje w nocy. Przed Sławkiem było jeszcze kilku chłopców pozyskanych przez prałata spośród ministrantów, którzy także przychodzili na plebanię. Z wielkim niesmakiem odbierałem to, jak prałat witał się z nimi. Całował ich w usta”.

W 2004 roku prokuratura rozpoczęła jedno ze śledztw w sprawie „doprowadzenia do obcowania płciowego i poddania innej czynności seksualnej wobec małoletniego”. Znaleziono potem u księdza pornografię i nagrania na kasetach. Śledztwo umorzono, mimo że biegli przyznali, że Sławek – domniemana ofiara – zatajał prawdę. Henryk Jankowski miał 68 lat. 

Wszystkie te historie były doskonale znane biskupom gdańskim, którzy przez lata nie reagowali, chociaż ofiary jak i aktywiści ABH pisali skargi do kościoła i na kościół do różnych instytucji (po części prokościelne władze PRL z lat 80-tych XX wieku są winne temu, że ni raczyły aresztować i zamykać kościelnych zboczeńców w więzieniach). Dopiero w 2004 roku (i to z powodu kazań zawierających treści jawnie antysemickie), prałat Jankowski został ukarany zakazem głoszenia kazań i przestał być proboszczem kościoła św. Brygidy. Cztery lata później karę anulował abp. Sławoj Leszek Głódź, podobnie zresztą zboczony - bo znanych jest wiele przypadków załatwiania mu chłopców na noc przez Jankowskiego. Antysemityzm, antykomunizm, gwałty na dzieciach i pedofilia jak widać w kościele katolickim są ze sobą mocno powiązane. Zboczony ksiądz prałat Henryk Jankowski zmarł w 2010 roku, a w 2012 roku 2,6-metrowy ksiądz Jankowski stanął na cokole twarzą w stronę bazyliki mariackiej. Zapewne wspiera wszelkie dewiacje i zboczenia oraz przekręty w bazylice. 

Reporterka przypomniała również, że podczas przeszukania na komputerach ks. Jankowskiego znaleziono ślady plików, które zostały skasowane dzień przed rewizją. Po analizach okazało się, że były to witryny pornograficzne i zdjęcia młodych mężczyzn. W 2004 roku śledztwa zostały umorzone - a było to śledztwo wszczęte dzięki Antypedofilskiemu Bractwu Himawanti, za co zresztą Gazeta Wyborcza, Newsweek i Wprost zwalczają Bractwo Himawanti aż po dziś dzień w swoich propedofilskich artykułach (chociaż o księdzu Jankowskim po latach napisali trochę krytycznych słów). 

LINKI 


Więcej o księżach pedofilach i ich zboczonych przestępstwach poczytasz: 


oraz tutaj: 



1 komentarz:

  1. NIE JEST MOŻLIWE, BY LUDZIE ŻYLI BEZPIECZNIE, PÓKI ISTNIEJE KOŚCIÓŁ KATOLICKI ZE
    ZBOCZONYMI PEDOFILAMI. OKRUCIEŃSTWO, BESTIALSTWO JAK NAZYWAŁY PRAŁATA JANKOWSKIEGO
    NIESZCZĘSNE OFIARY JEGO PEDOFILSKIEJ PRZEMOCY JEST NIEPOJĘTE. DZIĘKUJĘ BRACTWU HIMAWANTI ZA DOKUMENTOWANIE PRZESTĘPCZEGO PROCEDERU PRACOWNIKÓW KOŚCIOŁA.

    OdpowiedzUsuń