sobota, 20 października 2018

Rybnik - psychiatrzy mordują pacjentów

Psychiatrzy i piguły z Rybnika mordują pacjentów psychicznych!?


W końcu "Superwizjer" TVN dobrał się do rybnickiej psychuszki, gdzie z powodu nieuctwa i sadyzmu psychiatrycznego z premedytacją torturowani i mordowani są pacjenci. Podejrzane zgony w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku wychodzą na światło dzienne. O zbrodniach rybnickiej psychuszki współpracującej z niemiecką psychiatrią wzorowaną na torturach i zbrodniach hitlerowskiego okupanta z okresu II wojny światowej alarmowało już Antypedofilskie Bractwo Himawanti w latach 2000 do 2002 - niestety, wówczas media takie jak TVN czy Wyborcza nie podjęły tematu, a Rzecznik Praw Pacjentów dopiero raczkował i nie wiedział co ma powiedzieć, bo nie miał wytycznych rządowych. 

Pacjenci zamordowani w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku

Szokująca sprawa z Rybnika pokazana została w "Superwizjerze" TVN z 20 października 2018. Podejrzane zgony w szpitalu psychiatrycznym trwają od wielu lat, a dziennikarze zbadali zaledwie wierzchołek góry lodowej. Prokuratura sprawdza, czy personel mógł się do nich przyczynić. Byli pacjenci i rodziny zmarłych skarżą się na przemoc i zbrodnie w psychuszce w Rybniku. Jeden szpital, seria zgonów. "Nawet najgorszemu wrogowi nie życzę, żeby się tam znalazł" - mówią krewni ofiar maltretowanych i mordowanych w zakładzie psychiatrycznym zwanym szpitalem w Rybniku... 

Prokuratura w końcu bada tajemnicze zgony pacjentów szpitala psychiatrycznego w Rybniku na Śląsku. Dlaczego osoby, które trafiały najczęściej w dobrym stanie fizycznym, po krótkiej hospitalizacji nagle umierały? Czy do ich śmierci przyczyniły się działania szpitalnego personelu? Reportaż "Szpital i sześć podejrzanych zgonów" Kamili Wielogórskiej i Tomasza Patory wyświetlił w końcu TVN. Szpital dla nerwowo i psychicznie chorych w Rybniku zwany psychuszką to kilkanaście XIX-wiecznych ceglanych budynków i jedna z największych tego typu lecznic w Polsce. Jednocześnie może przyjąć ponad 800 pacjentów. W ostatnich latach w tajemniczych okolicznościach zmarło sześcioro podopiecznych szpitala (pacjenci byli też mordowani w latach 2000-2002). Prokuratorzy próbują wyjaśnić, dlaczego chorzy, którzy trafiali tam najczęściej w dobrym stanie fizycznym, po kilku dniach lub tygodniach nagle umierali. "Stan zdrowia pogarszał się z godziny na godzinę", a Ryszard W. do Rybnika trafił w styczniu 2017 roku. Jego syn - Adam W. - opowiada dziennikarzom "Superwizjera", że już krótki pobyt w szpitalu zmienił ojca. - Na spotkanie ze mną został przyniesiony, dowleczony, można powiedzieć, przez sanitariusza i pielęgniarkę. Nie potrafił po prostu ustać na własnych nogach - relacjonuje. - Nie było już z nim w ogóle rozmowy żadnej, żadnego kontaktu. Niby patrzył, ale jak pod wpływem czegoś, jak człowiek, który jest odurzony, tak mi się wydawało - dodaje. 

Przyznaje, że był zaskoczony, że "w przeciągu dwóch dni został doprowadzony do takiego stanu". Zaznaczył, że ojciec "z domu wyszedł o własnych siłach, na własnych nogach". W swojej miejscowości Ryszard W. był znaną postacią. Prowadził świetlicę. 79-latek trafił do szpitala, bo lekarze podejrzewali u niego chorobę Alzheimera. Stawał się drażliwy i miał kłopoty z pamięcią. Syn Ryszarda W. ocenia, że fizycznie jego stan - jak na ten wiek - był bardzo dobry, bo codziennie pracował w ogródku. Jak mówi, ojciec trafił do szpitala, bo "chciał wyskoczyć przez okno w łazience". W rybnickim szpitalu mężczyzna spędził zaledwie cztery dni. W trakcie pobytu, przez trzy kolejne doby był przywiązany szerokimi pasami do łóżka. Zdaniem lekarzy, 79-letni pacjent był agresywny. Jego stan zdrowia pogarszał się z godziny na godzinę. Zapalenie płuc, zator, sepsa, śmierć. Postępowanie wyjaśniające w tej sprawie prowadzi prokuratora w Gliwicach, ale jakoś jeszcze nie zamknęła zbrodniczej psychuszki ani winnego zabójstwa personelu. - Niezbędne jest ustalenie przyczyny śmierci. Czy na to nie wpłynęło wiązanie i krępowanie pasami - mówi Joanna Smorczewska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. 

wtorek, 2 października 2018

Salezjanin gwałci Martę na śmietniku

Ksiądz gwałcił Martę w śmietniku. To, co stało się później, przeraża! 


Za sprawą filmu "Kler" Wojciecha Smarzowskiego w Polsce ponownie rozgorzała dyskusja na temat seksualnych zbrodni, których dopuszczają się księża i zakonnicy katoliccy. Często bywa, że ofiary pedofilów i gwałcicieli w sutannie latami milczą, a gdy już odważą się mówić, są uciszane lub bezprawnie zamykane w trybie administracyjnym w psychuszkach czyli w zakładach psychiatrycznych pamiętających czasy Adolfa Hitlera i nazizmu. Na sprawiedliwość zwykle, z nielicznymi wyjątkami ciągle nie mają co liczyć. Do takich osób należy Marta, którą zwyrodniały katolicki ksiądz zgwałcił, gdy miała 16 lat. 

Żeby nie było zgorszenia - Ofiary mają głos - okładka książki

Marta jest bohaterką książki "Żeby nie było zgorszenia. Ofiary mają głos" Artura Nowaka i Małgorzaty Szewczyk-Nowak, którzy o całej historii piszą nader delikatnie. Księdza zakonnika, który ją zgwałcił poznała, gdy miała zaledwie 12 lat. Do ich pierwszego spotkania doszło w konfesjonale podczas uwłaczającej ludzkiej godności spowiedzi katolickiej. Od tego momentu spowiadała się tylko u niego. Z czasem poza wyznawaniem grzechów, zaczęła się za jego zachętami naiwnie zwierzać, opowiadać o trudnej sytuacji w domu – niepełnosprawnej matce i ojcu alkoholiku. 

Dla Marty był to pierwszy raz. Poniżona i zakrwawiona wracała do domu - opowiada Artur Nowak, współautor książki o ofiarach księży pedofilów. Wspólnie z żoną napisał pan książkę pod tytułem "Żeby nie było zgorszenia. Ofiary mają głos". Znalazły się w niej poruszające historie ofiar księży pedofilów. - Dotarliśmy do około 50 pokrzywdzonych osób z całej Polski. Z racji wykonywanego zawodu z ofiarami księży pedofilów miałem do czynienia w kancelarii adwokackiej. Również moja żona spotykała ich w swoim gabinecie, do którego przychodzili już jako dorośli, żeby przerobić na terapii doświadczenia związane z molestowaniem przez duchownych katolickich. 

Żadna grupa zawodowa nie ma takiego łatwego dostępu do dzieci jak księża katoliccy i zakonnicy oraz oczywiście zakonnice. Jako spowiednicy, przewodnicy duchowi w naturalny sposób księża i wikariusze oraz zakonnicy wzbudzają zaufanie, poznają świat tajemnic dziecka, od jego wczesnych lat życia, nieomal od niemowlęcia w czasie chrztu, potem z okresu komunii i pierwszej spowiedzi. To okoliczności sprzyjające budowaniu więzi księdza pedofila z ofiarą. Przedstawiciele innych grup zawodowych zwykle nie mają takich możliwości, oprócz personelu szpitali dziecięcych - jeśli dziecko często choruje - i oprócz personelu żłobków, przedszkoli i szkół oraz sekcji sportowych czy rodzin zastępczych. Co ciekawe, zaobserwowaliśmy też, że o ile w przestrzeni świeckiej około 80 procent ofiar pedofilów to dziewczynki, to w przypadku sprawców, którymi są księża i zakonnicy, owe 80 procent stanowią młodzi chłopcy. 

poniedziałek, 1 października 2018

KLER - Film Wojciecha Smarzowskiego

Kler - dobry film o patologiach w kościele katolickim 


“Drogówka”, “Wołyń”, “Kler”… Wojciech Smarzowski porusza kontrowersyjne tematy i robi kontrowersyjne filmy. Janusz Gajos na konferencji prasowej powiedział bardzo mądre słowa – “W filmie “Kler” nie ma nic, co mogłoby obrazić ludzi wierzących” – zgadzamy się z tym w pełni. Prawdziwie wierzący w Boga wiedzą, że człowiek jest grzeszny, że ulega pokusom, upada w mrok. Zdaje sobie też sprawę z sytuacji w katolickim kościele i wie, że prócz dobra dzieje się tam też wiele złego. Prawdziwie wierzący nie zakrywa uszu na wieść o kolejnej aferze w katolickim kościele, nie udaje, że problemu niema i nie odbiera każdej próby podjęcia dyskusji, jako formy ataku na kościół skażony patologiami i dewiacjami. Gajos ma racje, ten film nie obrazi ludzi wierzących. Obrazi tylko tych, którzy żyją złudzeniami, którzy chorobliwie wierzą w księży, a nie w Boga i którzy bezzasadnie myślą, że prawda zniszczy katolicki kościół. Tymczasem to prawda wyzwala ludzi z grzechu, oczyszcza zarówno kościół katolicki jak i inne kościoły chrześcijańskie skażone inkwizycją, faszyzmem, pedofilią... 

Kler - film fabularny o patologiach kościoła katolickiego

Kler – polski film fabularny z 2018 roku w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego; premierowo pokazany na 43-im Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w dniach 18–22 września 2018. Losy trzech księży: Kukuły, Lisowskiego i Trybusa przed laty związał tragiczny wypadek. Obecnie ksiądz Lisowski robi karierę pracując w kurii u arcybiskupa Mordowicza, ksiądz  Kukula ma problemy na parafii, a ksiądz Trybus jest proboszczem na wsi. W rocznicę wypadku duchowni obchodzą swoje ocalenie spotykając się razem. Losy trzech księży splotą się znowu, a przyszłe zdarzenia wpłyną na ich dalsze życie. 

Zdjęcia do filmu były kręcone głównie w Czechach a niektóre w brzeskim Pałacu Goetzów (m.in. bibliotece i kaplicy). Film na różnych etapach produkcji – od rozpoczęcia prac nad scenariuszem, do powstania ostatecznej wersji – był konsultowany z przedstawicielami kościoła katolickiego: zarówno obecnymi, jak i byłymi księżmi. Podczas pracy nad filmem do reżysera zgłaszały się osoby skrzywdzone przez duchownych katolickich. Fragmenty zeznań ofiar księży pedofilów, jakie pojawiają się w filmie, zostały zaczerpnięte z książki: "Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią" Ekke Overbeeka. 

Nagrody na 43-im Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni 

Nagroda Specjalna Jury – reżyser Wojciech Smarzowski za film „Kler”. 
Najlepsza scenografia – Jagna Janicka za film „Kler”! 
Nagroda Publiczności – Wojciech Smarzowski za film „Kler”. 
Nagroda Festiwali i Przeglądów Filmu Polskiego za Granicą – „Kler”, reż. Wojciech Smarzowski. 
„Don Kichot”, nagroda Polskiej Federacji Dyskusyjnych Klubów Filmowych – „Kler”, reż. Wojciech Smarzowski. 
Nagroda Dziennikarzy – „Kler”, reż. Wojciech Smarzowski.