wtorek, 23 lutego 2016

W psychiatryku za niewinność - Rybnik

Do psychiatryka za niewinność jak za czasów gestapo 


Do psychiatryka i to na czas nieokreślony, dostać się nietrudno, znacznie gorzej jest z wydostaniem się z takiego miejsca. Elektrowstrząsy, agresywne leczenie farmakologiczne i zakaz wychodzenia poza mury szpitala - tak wyglądała jeszcze do niedawna codzienność Stanisława Belskiego, który ostatnie 8 lat spędził w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku. W uwolnieniu pomógł mu krakowski adwokat Piotr Wojtaszak, udowadniając nie po raz pierwszy, że przez wadliwe prawo, uchybienia urzędników i zaniechania lekarzy, osoby zdrowe psychicznie są niesłusznie przetrzymywane w psychiatrykach. Dzięki staraniom adwokata na wolność wyszło oprócz niego jeszcze dwóch mężczyzn, którzy byli przetrzymywani w rybnickim zakładzie.Wojtaszak przed sądem udowodnił, że we wszystkich tych przypadkach doszło do rażącego naruszenia prawa, zarówno po stronie wymiaru sprawiedliwości, jak i lekarzy ze szpitala w Rybniku którzy sami powinni być leczeni psychiatrycznie z silnych i zbrodniczych zaburzeń psychopatycznych. 

Stanisław Belski wychodzi z detencji w psychiatrycznym gestapo - Rybnik
Adwokat twierdzi, że do psychiatryka dzisiaj łatwiej jest trafić niż do zakładu karnego. – Wystarczy drobna kradzież, wyzwisko. To już dla prokuratora stanowi wystarczający powód, żeby stwierdzić wysoką szkodliwość społeczną takiego czynu i złożyć do sądu wniosek o umorzenie postępowania i zastosowanie środka zabezpieczającego w postaci przymusowego umieszczenia w psychiatryku -  tłumaczy. W szpitalu psychiatrycznym na oddziałach sądowych też nie ma co liczyć na wsparcie. Lekarze psychiatrzy mają obowiązek co pół roku przedkładać do sądu opinię odnośnie stanu psychicznego pacjenta, ale pobyt na internacji zwanej także detencją jest w zasadzie bezterminowy, co nie powinno mieć miejsca. Problem w tym, że opinie często są kreślone na kolanie, a badanie z wyjątkiem morderstw trwa około 20 minut. – Znam przypadki, w których co pół roku pojawiały się te same opinie, z tymi samymi błędami interpunkcyjnymi czy stylistycznymi. To dużo mówi o podejściu lekarzy do takich spraw – przyznaje adwokat. 

Na pewno nie jest pupilkiem szpitali psychiatrycznych. Piotr Wojtaszak, krakowski adwokat przyczynił się do uwolnienia Stanisława Belskiego zwolnionego z psychuszki na początku 2016 roku, który ostatnie 8 lat spędził za murami szpitala psychiatrycznego w Rybniku - znanym z wielu zbrodniczych internowań psychiatrycznych. Mecenas Piotr Wojtaszak nie po raz pierwszy zresztą udowodnił, że przez wadliwe prawo, uchybienia urzędników i zaniechania lekarzy, osoby zdrowe psychicznie są niesłusznie przetrzymywane w psychiatrykach, w zniewolonej przez reżim katolicki Polsce po 1989 roku. Ale takich jak on nie ma wielu. Ta wąska i zawiła specjalizacja nie cieszy się wśród adwokatów wielkim wzięciem, także dlatego, że osadzeni w psychiatrykach przeważnie są biedni.  


Elektrowstrząsy, agresywne leczenie farmakologiczne i zakaz wychodzenia poza mury szpitala - tak wyglądała jeszcze do niedawna codzienność Stanisława Belskiego bestialsko torturowanego zupełnie niepotrzebnym tak zwanym leczeniem psychiatrycznym, które więcej ma wspólnego ze średniowiecznymi torturami niźli  zmedycyną. Pod jego pieczą mecenasa Piotra Wojtaszka jest już kolejny pacjent z psychiatryka, który również znalazł się tam praktycznie bezpodstawnie, a tkwi tam od 12 lat - głównie z powodu braku odpowiedniej pomocy prawnej. Środkiem zabezpieczającym o charakterze izolacyjnym zwanym detencją – co w praktyce oznacza umieszczenie pacjenta w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym, objęte jest obecnie przynajmniej około 2100 osób, chociaż dane te mogą być zaniżone. Ta metoda odgradzania społeczeństwa od potencjalnie niebezpiecznych osób z problemami psychiatrycznymi budzi wiele kontrowersji, gdyż często zamykane są osoby całkiem zdrowe - psychiatrzy na siłę szukają pacjentów aby zapełniać swoje oddziały. Sądy nie pochylają się często nad konkretnym przypadkiem i kiedy widzą, że sprawa dotyczy osoby rzekomo niepoczytalnej, często z automatu posyłają ją do psychiatryka. Tymczasem samo istnienie rzekomej niepoczytalności jest wysoce wątpliwe - nie ma naukowych medycznych metod stwierdzenia rzekomej niepoczytalności - jest to tylko subiektywne widzimisię dwojga lekarzy - którzy sami nie wiedzą co w swej istocie orzekają. Naukowcy na całym świecie podnoszą alarmy - niepoczytalność nie istnieje - to wymysł reżimów politycznych służący mordowaniu opozycji w psychuszkach! 

Krakowski adwokat jest jednym z nielicznych, którzy stają w obronie osób pomijanych i lekceważonych przez system - internowanych. Pacjentom szpitali psychiatrycznych trudno przecież dochodzić swoich praw, jeszcze trudniej im udowodnić, że znaleźli się tu przez fatalny zbieg okoliczności lub przez ludzką pomyłkę - a to szacunkowo nawet połowa pozbawionych w ten sposób wolności. Za skarżenie się na bezpodstawne uwięzienie w zakładzie psychiatrycznym zostają bestialsko zalekowani i zamienieni w rośliny z pomocą wysokich dawek środków psychotropowych które nie są lekami, bo nic nie leczą - jedynie wyniszczają mózg i uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Należy wprowadzić zakaz przymusowego podawania środków psychotropowych wyniszczających mózg bez zgody osoby przebywającej w tych katowniach psychiatrycznych pochodzących z czasów inkwizycji i gestapo jeśli chodzi o metody. 

Bronić w sądach pacjentów detencyjnych też często nie ma komu, ale mecenas Wojtaszak pokazuje, że pacjenci umieszczeni w zamkniętych szpitalach psychiatrycznych nie są pozostawieni sami sobie. Choć wielokrotnie miał okazję się przekonać, jak niewdzięczne bywa to zajęcie. – Już podczas pierwszego kontaktu z klientem często trzeba odwiedzić psychiatryk gdzie adwokat traktowany bywa podobnie jak pacjent. Potem jest żmudne przeczesywanie lekarskiej dokumentacji, porównywanie podpisów, badanie śladów fałszowania dokumentacji medycznej. Do tego nierzadko dochodzi do spięć i konfliktów z samymi lekarzami, którzy mają pretensje do adwokata, że występuje w obronie pacjenta i jego rzekomych urojeń. To ciężka i trudna praca – mówi. Adwokat przyznaje, że bierze jedną na 30 takich spraw, na więcej nie ma siły. – Dostaję dużo telefonów od osób, które znajdują się w psychiatrykach. Potrafię szybko ocenić, czy pacjent jest tam ze słusznych powodów i czy były podstawy, żeby go w takim zakładzie umieścić – przyznaje adwokat. Zajmuje się tymi, którzy siedzą niesłusznie oraz tymi, którzy z błahych powodów trzymani są długotrwale. 

Zalekowany w katowni psychiatrycznej - oddział X
Zanim Stasiu Belski trafił do szpitala, został złapany na gorącym uczynku – wedle zarzutu próbował wynieść ze sklepu parę paczek kawy - faktycznie zamyślony zapomniał zapłacić, miał początki choroby demencyjnej. Po zatrzymaniu, mężczyznę skierowano na badania psychiatryczne. Stwierdzono, że rzekomo cierpi na schizofrenię paranoidalną i że istnieje prawdopodobieństwo, że w przyszłości popełni czyn zabroniony. Potem sprawy potoczyły się błyskawicznie. Mężczyzna utkwił w szpitalu psychiatrycznym na wiele lat. Jego demencja jakoś nie zainteresowała pseudomedyków z gestapowskiej katowni psychiatrycznej w Rybniku. Po 8 długich latach w wieku lat 57 opuścił szumnie zwany Państwowy Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku czyli psychiatryczną mordownię - jak nazywają ten odziedziczony w spadku po hitlerowcach przybytek wyniszczania ludzkich mózgów. 

"Już nie wierzyłem, że ten dzień nadejdzie. Czuję się, jakbym wygrał w totolotka. Cieszę się, mam w sobie wiele pozytywnych emocji. Spróbuje nadrobić tych 8 lat. Marzę by się wykąpać, zjeść kolację, chciałbym pojechać na wakacje. Długo planowałem ten dzień." - mówi o swoim wyjściu z katowni psychiatrycznej w Rybniku Stanisław Belski. 

W dużej mierze podobny los spotkał pozostałych klientów krakowskiego prawnika – Krystiana Brolla i Feliksa Meszka. Wojtaszak przez sądem udowodnił, że we wszystkich tych przypadkach mieliśmy do czynienia z rażącym naruszeniem prawa, zarówno po stronie wymiaru sprawiedliwości, jak i lekarzy ze szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Krystian Broll opowiadał dziennikarzom jakiś czas temu, jak wyglądała jego życie za murami psychiatryka w katowni w Rybniku. 

"Były to dla mnie najtrudniejsze lata. Panował tam więzienny reżim. Pełna, całodobowa obserwacja, kamery w każdym pomieszczeniu, drzwi automatycznie zamykane i bezwzględny personel nastawiony na stuprocentowe posłuszeństwo. Trzy razy dziennie podawano mi środki psychoaktywne." - mówił Krystian Broll. 

Być może kartą przetargową staną się wysokie odszkodowania, które będą musiały być wypłacane przez zbrodnicze szpitale psychiatryczne i psychiatrów oprawców katolickich ich poszkodowanym pacjentom - w rzeczywistości ludziom zdrowym, którym bezpodstawnie przybijano urojenia schizofreniczne i niepoczytalność - pseudomedyczną fikcję literacką nie mającą żadnego naukowego uzasadnienia. Mecenas Wojtaszak namawia swoich klientów do tego, żeby dochodzili swoich praw w sądzie i żądali zadośćuczynienia, bardzo wysokiego zadośćuczynienia od zbrodniczej polskiej psychiatrii sądowej i sędziów bandytów. Straconych w psychiatryku lat im to nie zwróci, ale być może zanim następnym razem ktoś lekką ręką pośle kogoś do zamkniętej placówki, dwa razy się nad tym zastanowi. 

Feliks Meszka - jeden z klientów mecenasa z Krakowa był nielegalnie przetrzymywany w zakładzie psychiatrycznym przez 11 lat. Takie polski rząd zbrodnie dokonuje na własnych obywatelach wyniszczając ich gestapowskimi metodami w zakładach psychiatrycznych. Dziś już 79-letni Feliks Meszka, po 11 latach przymusowego pobytu w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku, wróci do domu – tak zdecydował w lutym 2015 roku rybnicki sąd po 11 latach jego bezprawnego więzienia w rybnickiej katowni. Uznał, że umieszczenie Meszki w szpitalu bez jego zgody odbyło się z naruszeniem przepisów prawa – podał wówczas jego pełnomocnik. Psychiatrzy zbrodniarze z psychuszki w Rybniku próbowali przetrzymywać Feliksa Meszkę nielegalnie pomimo obligatoryjnego zwolnienia go z detencji decyzją Sądu Najwyższego w listopadzie 2014 roku! Takimi bezczelnymi i zwyrodniałymi oprawcami są psychiatrzy sądowi z katowni w Rybniku. 

Czekamy aż Feliksowi Meszce gestapowski sąd i szpital psychiatryczny wypłacą żądane 12 milionów złotych odszkodowania - skromna to kwota za niszczenie życia w katowni gestapowskiej psychiatrii sądowej - zaledwie około milion złotych za rok terroryzowania i bestialskiego torturowania! Milion złotych za rok płatne solidarnie przez zbrodniarzy psychiatrycznych i sądownictwo to nie jest wygórowana kwota roszczeń. Powinni bandyci w białych fartuchach płacić przynajmniej milion euro za rok detencji! Jesteśmy już w Unii Europejskiej przecież! 

Stowarzyszenie Przeciw Bezprawiu, podobnie jak Antypedofilskie Bractwo Himawanti, od wielu lat usiłuje doprowadzić do zmiany przepisów, aby móc złożyć zażalenie na postanowienie o skierowaniu na badanie, obserwację psychiatryczną, ponieważ w chwili obecnej nie przysługuje prawo nawet do odwołania się od takiego orzeczenia i bezprzedmiotowe badania stosowane są przymusowo. 

LINKI 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz