czwartek, 19 lutego 2015

Kamil Durczok - TVN i molestowanie seksualne kobiet w pracy

Popularny dziennikarz telewizyjny molestował w pracy? Mensah: "Jak większość osób wiem, o kogo chodzi" 

Znany dziennikarz z TVN (od 2006 roku) molestował koleżankę z pracy! Po tekście "Wprost" w środowisku medialnym dziennikarzy i producentów huczy od plotek. - Jak większość osób wiem, o kogo chodzi - powiedziała ostatnio Omenaa Mensah w rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl. Prezenterka stacji TVN nie zdradziła jednak, kogo miała na myśli, ale wszyscy wiedzą, że chodzi o jej kolegę z pracy, Kamila D. Wszystko zaczęło się od artykułu w tygodniku "Wprost", w którym głos zabrała "znana dziennikarka". Anonimowo opowiedziała o tym, jak molestował ją jej były przełożony - "bardzo popularna twarz telewizyjna, szef zespołu jednej ze stacji". A przecież wszyscy wiedzą w jakich stacjach i programach pracowała, sprawdzenie czego w internecie zajmuje kilka minut. - Moje kłopoty z nim zaczęły się od tego, jak powiedziałam mu "nie". Któregoś dnia podszedł do mnie z tekstem: "Widzę, że nie masz majtek pod dżinsami. Jedziemy do mnie?" Rzucił też, niby w żartach: "Oprzesz się, suko, o ścianę, a ja wejdę od tyłu". Byłam tak zawstydzona, że mnie sparaliżowało. Oczywiście odmówiłam. Od tej pory stałam się dla niego gównem - opowiadała w rozmowie z tygodnikiem. 


Wiem, że inne dziennikarki miały z nim podobne przejścia. Niektóre robią dziś zaskakujące kariery. W pewnym momencie zrozumiałam, że przy nim kariery nie zrobię. Zaczął mnie lekceważyć, potem zwalczać. Nie pozwalał mi nawet przychodzić na ramówki, czyli poranne planowania. Poszłam z tym do szefostwa. Wysłuchali, ale nic nie zrobili. Usłyszałam: „Jesteś dorosła, rób z tym, co chcesz”. Zrozumiałam, że nagłośnienie sprawy zostanie odebrane jako nielojalność wobec firmy. 

W środowisku dziennikarzy zawrzało, acz wiadomo, że nie tylko molestowanie i wykorzystywanie seksualne jest normą wśród środowisk dziennikarskich, ale także pedofilia jako zwyrodniałe zboczenie seksualne z którym ABH walczy w Polsce od 1995 roku, kiedy ujawniono pierwsze skandale z dziennikarzami i dziennikarkami o pedofilskich skłonnościach, m.in. w ówczesnym Życiu Częstochowy, Dzienniku Zachodnim w Katowicach czy Gazecie Wyborczej - odział Częstochowa i Katowice. Na forach internetowych podobnie - zaczęły się pojawiać kolejne historie o molestowanych kobietach, internauci wskazywali też rzekomego sprawcę. Publicysta Jacek Żakowski tak komentował sprawę w "Gazecie Wyborczej": "Nie mam powodu wierzyć 'Wprost' i postom. Ale tysiące ludzi mówią i piszą o tym w sieci. Pod nazwiskiem robią to ostrożnie ze względu na konsekwencje prawne bogatych szefów mediów prywatnych i z obawy przed ich złośliwymi prawnikami. Anonimowo - z nazwiskami, nazwami programu i stacji, pikantnymi szczegółami oraz uzupełnieniami. Bo podobno ofiar było wiele." Wiele jest ofiar w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Danii, Francji, Niemczech, dlaczego nie miałyby się takie zdarzać i w Polsce, w której Sejm od lat nie chce ratyfikować Konwencji przeciwko przemocy seksualnej. 


Do dziennikarzy publicznie mówiących o molestującej pracownicę "twarzy telewizyjnej" dołączyła także Omenaa Mensah. - Jak większość osób wiem, o kogo chodzi. Ja, nawet jeśli w życiu miałam jakieś propozycje, to jasno dawałam do zrozumienia, że praca to jest praca, w niej nie ma miejsca na romanse - powiedziała w rozmowie z portalem wirtualnemedia.pl. Dalej prezenterka tłumaczyła, że nie zna żadnej kobiety, która faktycznie zrobiłaby karierę przez łóżko. - Jaki facet będzie szanował taką babkę? Żaden. Żadna mądra kobieta nie będzie wierzyła, że można coś przez to załatwić - zaznaczyła. Jednak ludzie wiedzą swoje i uważają, że albo jest niezorientowana, albo celowo rozmija się z prawdą. 

Redaktor Naczelny "Faktów" TVN przebywa w szpitalu, gdzie walczy o powrót do normalnego życia. Kamil Durczok (ur. 6 marca 1968 w Katowicach) zasłabł chwilę po tym jak tłumaczył się z afery dotyczącej jego osoby, którą opisał tygodnik "Wprost". Kilkanaście lat temu Durczok również trafił do szpitala, gdzie wygrał najważniejszy pojedynek w swoim życiu. Kamil Durczok przebywa w jednym z warszawskich szpitali. Lekarze cały czas monitorują jego stan zdrowia. Dziennikarz trafił na obserwację po tym jak zasłabł po programie w radiu TOK FM, gdzie pytany był o aferę seksualną opisaną przez tygodnik "Wprost". Zasłabnięcie mogło być spowodowane silnym stresem. - Lekarze zabronili Kamilowi Durczokowi korzystać z internetu, chodzi oto aby ograniczyć stres - mówi "Super Expressowi" znajomy Kamila Durczoka. Przy dziennikarzu jest jego żona Marianna. Kamil Durczok zapewne dowiedział się a autopsji jak wpływa na zdrowie robienie komuś medialnej afery w prasie, radio i telewizji. Głupi dziennikarze powinni się dobrze walnąć czymś ciężkim w głowy zanim poszkodują jakąkolwiek osobę, szczególnie niewinną lub i tak już skrzywdzoną, przykładowo przez zwyrodniałych katolickich księży pedofilów. 

Kamil Durczok swoją karierę rozpoczynał w Katowicach, jednak szybko piął się po szczeblach kariery. Od marca 2001 roku prowadził główne wydanie "Wiadomości" w TVP1, gdzie Antypedofilskie Bractwo Himawanti, a szczególnie ofiary gwałcone przez katolickich księży i biskupów były wielokrotnie w owym czasie brutalnie i kłamliwie obsrywane przez propedofilskich dziennikarzy owej audycji. Od samego początku był obsypywany nagrodami za swoją działalność. W marcu 2003 roku pojawił się bez włosów i na wizji poinformował, że walczy z rakiem. - To efekt terapii, jaką zalecili mi lekarze w chorobie nowotworowej. Mam nadzieję, to znaczy jestem pewien, że dam sobie radę, a włosy za jakiś czas odrosną - powiedział wówczas i zyskał tym wyznaniem ogromną przychylność widzów. W tym czasie w chorobie była z nim oczywiście żona. Miał też stan przedzawałowy o czym już mniej się mówi w mediach, a jego przyczyną mogły być obawy związane z tym, że w TV znieważył wiele osób, opublikował tysiące kłamliwych pomówień medialnych. Wolność Słowa bowiem, to wolność głoszenia Prawdy, ale zakaz kłamania, zakaz szerzenia oszczerstw! A na Prawdę trzeba mieć niezbite silne silne dowody, a nie pomówienia księży pedofilów wobec organizacji zwalczającej pedofilię księży, biskupów i papieży. 

Wygrał z chorobą nowotworową i został szefem "Faktów" TVN - jednego z najważniejszych programów informacyjnych w kraju, który także plugawie znieważał Antypedofilskie Bractwo Himawanti za walkę przeciwko pedofilskiej mafii wśród katolickich księży. To dodało mu siły. - Jestem typowym hipochondrykiem. Sądziłem, że choroba mnie powali. Tymczasem odkryłem w sobie ducha wojownika - mówił później w wywiadach. Kiedy ostatecznie pokonał nowotwór rzucił się w wir pracy. Ponownie posypały się nagrody, które zdobywał: Telekamery, Wiktory, a także Media Tor. W 2012 roku rozstał się z żoną, lecz nie było rozwodu, acz należy domniemywać, że powodem rozstania jak to zwykle bywa były zdrady małżeńskie a przynajmniej podejrzenia o zdrady. Dzisiaj jest przy nim w tych trudnych chwilach. - Żona, z którą się rozstałem, jest dla mnie oparciem - przyznał Kamil Durczok w poniedziałek 16 lutego 2015 roku w TOK FM. Małżonce trudno cokolwiek powiedzieć w sytuacji, której znalazł się szef "Faktów" TVN. - Bardzo trudno jest mi się odnieść do tych medialnych spekulacji - powiedziała w rozmowie z "Super Expressem" Marianna Dufek-Durczok. Jak zawsze jest oczywiście przy mężu. Miejmy nadzieję, że Kamil Durczok szybko wróci do zdrowia. 


Wielu twierdzi, że Kamila Durczoka stworzyła żona Marianna. Zanim jeszcze ktokolwiek słyszał o Durczoku, jego żona była już znaną i lubianą dziennikarką. Niechętni mu ludzie opowiadają, że to przy niej wspinał się na pierwsze szczeble kariery, mimo że nie jest przystojny, nie skończył studiów, wytykano mu nawet pochodzenie z Kostuchny, górniczej dzielnicy Katowic. Marianna Dufek-Durczok urodziła mu syna, dbała o niego podczas wyniszczającej choroby. Jednak w 2012 r. para rozstała się. Obyło się jednak bez rozwodu. Dziś sam jest bohaterem negatywnej afery, w której tle są narkotyki, molestowanie seksualne, mobbing, zoofilia. Mimo separacji, Kamil Durczok może liczyć na swoją żonę, która wciąż go wspiera. Tuż po poniedziałkowej audycji w Radiu TOK FM w dniu 16 luty 2015 roku dziennikarz zasłabł i trafił do jednego z warszawskich szpitali. Wszystko po tym, jak musiał tłumaczyć się z bardzo prawdopodobnych sensacji przedstawionych przez tygodnik "Wprost". W szpitalu przez cały czas przebywa żona Marianna, która przyjechała do warszawskiego szpitala prosto z Katowic. Przebywa z mężem na sali wspierając go w tych wyjątkowo ciężkich chwilach. Teraz Kamil Durczok wie jak to jest przeżywać dobijającą go aferę medialną. Można powiedzieć, że wszystkie świnie dziennikarskie żądne sensacji powinny się dobrze zastanowić czy warto robić innym ludziom afery, które mogą zaszkodzić ich zdrowiu i życiu. Inna sprawa to odpowiedzialność karna Kamila Durczoka za ewentualnie popełnione zbrodnie kryminalne o charakterze wyraźnych przestępstw seksualnych, stosowania przemocy wobec kobiet, etc. 

"Ciemna strona Kamila Durczoka" to główny temat najnowszego wydania "Wprost" z 16 lutego 2015 roku. Dlaczego dziennikarze tygodnika dobierają się do skóry szefowi "Faktów TVN"? - Nie interesuje nas, kto ma z kim romans, kto z kim sypia i czy przypina się do łóżka kajdankami. To prywatne sprawy. Jeśli jednak w grę wchodzą biały proszek i interwencje policji, zaczyna się inna rozmowa - wyjaśnia Sylwester Latkowski, redaktor naczelny "Wprost". Artykuł dotyczy tajemniczych powiązań dziennikarza TVN Kamila Durczoka w jednym z mieszkań na strzeżonym osiedlu na warszawskim Mokotowie. Właściciel apartamentu, podczas próby ściągnięcie od jednej z pracownic branży PR opłat za wynajem, miał zastać w mieszkaniu zabarykadowanego Kamila Durczoka. Szefa "Faktów" TVN spisał na miejscu patrol policji. Jak donosi "wPolityce", interwencję potwierdził rzecznik Komendy Głównej Policji. W mieszkaniu znaleziono natomiast prywatne rzeczy Kamila Durczoka, m.in. list z Urzędu Skarbowego i odręczne notatki ws. swojego programu. Dokumenty były podobno wymieszane z białym proszkiem! Nie wiadomo jednak, czy chodzi o narkotyki. Ponadto znaleziono erotyczne gadżety, a nawet zoofilskie nagranie wideo, w czym podobnież lubuje się jeden z najbardziej krzykliwych i tworzących skandale dziennikarzy TVN. 

"Wprost" pisze, że wezwana przez właściciela lokalu policja nie chciała zająć się sprawą, a więc ten pokazał mieszkanie dziennikarzom tygodnika. Stało się to dopiero po dwóch tygodniach. Durczok gościł 16 lutego 2015 roku w Radiu TOK FM, gdzie odniósł się do sprawy. - Powiem to jedno zdanie, w wolnym, prywatnym czasie odwiedziłem mieszkanie jednej z moich znajomych ze środowiska medialnego. To, co tam zrobiłem, to jest absolutnie moja prywatna sprawa. Nie wiem, czy policja się tym zajmuje. Mnie łatwo znaleźć - powiedział dziennikarz. Szef "Faktów TVN" skomentował również pogłoski, jakie pojawiły się w internecie po poprzedniej publikacji "Wprost" dotyczącej mobbingu i molestowania seksualnego w pracy, a odnoszącej się właśnie do Kamila Durczoka. Na portalach społecznościowych sugerowano, że to właśnie Kamil Durczok jest molestującym szefem. - Z całą stanowczością, jasno i wyraźnie chcę powiedzieć: nigdy nie molestowałem żadnej z podległych mi pracownic. Nigdy nie molestowałem żadnej kobiety. Czym innym jest styl zarządzania. Ja jestem cholerykiem, czasem wybuchałem w pracy... - tłumaczył dziennikarz. Niestety w Polsce oskarżony ma prawo kłamać w swojej obronie i uchodzi to bezkarnie. Popełniałem mnóstwo rozmaitych życiowych, prywatnych błędów. Mam ich świadomość, zapłaciłem dość wysoką osobistą cenę.  Ale nigdy świadomie nie wyrządziłem nikomu żadnej krzywdy. (...) Jestem zdemolowanym psychicznie facetem, który trzyma się dzięki temu, że żona, z którą się rozstałem, jest dla mnie oparciem - mówił Kamil Durczok. 

Jak ustalił reporter śledczy "Super Expressu" Sylwester Ruszkiewicz, w woreczkach oraz na kartach znalezionych w mieszkaniu na Mokotowie, w którym przebywał Kamil Durczok wykryto śladowe ilości amfetaminy i kokainy. Informację potwierdził dla Super Expresu rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. Wyniki z policyjnego laboratorium pojawiły się we wtorek rano w dniu 17 luty 2015. Informację o nich mundurowi przekazali prokuraturze rejonowej Warszawa - Mokotów.  - Otrzymaliśmy pisemną informację o śladowych ilościach amfetaminy i kokainy, występujących w badanych substancjach, a zabezpieczonych przez policję 13 lutego 2015. Nie jest to na razie dowód, ani wiążąca opinia, ale wstępna informacja - mówi nam rzecznik prokuratury w Warszawie Przemysław Nowak. Ile dokładnie wykryto, tego śledczy nie ujawniają. Jak powiedział nam jeden z naszych policyjnych oficerów znających sprawę, są to bardzo małe ilości, które trudno byłoby zważyć.

Chodzi o resztki substancji znalezionej w pomieszczeniu na warszawskim Mokotowie, w którym przebywał prezenter TVN Kamil Durczok. Zdjęcia opróżnionych woreczków, kart płatniczych na których znajdował się podejrzany biały proszek ukazały się w poniedziałkowym tygodniku "Wprost".  Według relacji dziennikarzy, w mieszkaniu znaleziono również inne kontrowersyjne przedmioty, m.in. akcesoria erotyczne i filmy porno. Mieszkanie wynajmowała 29-letnia kobieta, znajoma prezentera TVN.  Podejrzane substancje policja zabezpieczyła podczas interwencji 13 lutego 2015 roku. Jak ustalił "Super Express", sprawę przejęła warszawska prokuratura rejonowa na Mokotowie. W jej imieniu czynności prowadzą mokotowscy policjanci.  - Postępowanie jest prowadzone w kierunku art 62 ust 1 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, który mówi o tym,  kto posiada środki odurzające lub substancje psychotropowe podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 - informuje "Super Express" Przemysław Nowak, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej. Ciekawi nas niezmiernie, czy w programach TVP oraz TVN szkalowanie Antypedofilskiego Bractwa Himawanti miało miejsce pod wpływem zaćpania się dziennikarzy kokainą albo amfetaniną? Bo jeśli tak to sugerujemy kilkunastu kolejnych dziennikarzy z TVN i TVP uwadze służb antynarkotykowych - wszystkich pedofilskich bandytów, którzy publicznie znieważali Antypedofiskie Bractwo Himawanti i ofiary księży pedofilów! 

Ciekawe, że od marca do listopada 2012 był felietonistą tygodnika „Wprost”, ale nawet jakoś samo Wprost nie wiele pisze o powodach usunięcia Kamila Durczoka z pracy, zatem nie wiadomo czy chodziło o ćpanie, o molestowanie czy o nierzetelność dziennikarską. Jego żoną jest Marianna Durczok, wydawca w TVP Katowice, zatem może być silny nacisk wielu mediów na to, aby nie zajmować się sprawą ewentualnych przestępstw Kamila Durczoka, bo ćpanie narkotyków i filmy pornozoofilskie to nie jest sprawa prywatna Kamila Durczoka, tylko seria przestępstw kryminalnych z twardymi narkotykami, których ślady po spożyciu i użyciu zostały zabezpieczone przez techników kryminalnych policji.  Rodzina dziennikarza od strony ojca pochodzi z Radlina w powiecie wodzisławskim na Górnym Śląsku, gdzie obrońcy zwierząt, Stowarzyszenie Empatia czy Viva mogą protestować przeciwko zoofilskim zbrodniom seksualnym Kamila Durczoka. Większość zoofilów jest też zwykle pedofilami. 

Ciemną stronę dziennikarskich kanalii i zwyrodnialców trzeba ujawniać, nawet jak są chorzy albo świeżo zmarli, bo Prawda wymaga tego, aby o kanaliach Prawda była sprawą publiczną całego społeczeństwa. Dość mamy medialnych kłamstw, oszczerstw, pomówień, nagonek, często skutkujących bezpodstawnym więzieniem. Niech wieprze patologicznego dziennikarstwa drżą w obawie przed opinią publiczną o nich samych. Dziennikarze nie wszyscy są krystaliczni, a Kamil Durczok był trochę zadufany w sobie zachowywał się butnie i arogancko, stąd przyszła kryska na matyska. Jak piszą internauci na blogach, Kamil Durczok stracił czujność i uderzyła mu woda sodowa do głowy. Narkomania w środowiskach celebrytów to zresztą tajemnica poliszynela, a paczki z narkotykami jak wiadomo przychodzą na adres pieska właścicieli lokalu - często jako zagraniczna karma dla psów z Holandii albo Czech, a bywa, że wprost z Peru czy Kolumbii... 

Zastanawia nas w ABH, jak czują się kobiety w TVN. Ostatnio słyszy się na przystankach "żarcik", że chyba one wszystkie przeszły przez "tryby" kariery w TVN. Jeżeli Kamil Durczok nabroił to prokuratura powinna zrobić wszystko i dać ochronę ofiarom, żeby za to słono zapłacił. Niech będzie to nauczka dla pozostałych dupczycieli i gwałcicieli niewieściej cnoty. We wtorek 17 lutego 2015 roku "Super Express" ustalił w Komendzie Głównej Policji, że w mieszkaniu, w którym przebywał Durczok znaleziono śladowe ilości amfetaminy i kokainy. Sprawą zajęła się prokuratura rejonowa na Mokotowie, w której imieniu czynności śledcze prowadzą mokotowscy policjanci. - Wyjaśniamy sprawę. Będziemy wzywać wszystkich po kolei. Także pana Kamila Durczoka - stwierdza Mariusz Sokołowski, rzecznik KGP, w rozmowie z "SE". Zatem przesłuchanie i tłumaczenie się przynajmniej z ćpania narkotyków, które mogły także być prawdziwą przyczyną zasłabnięcia Durczoka. 

Jedno jest pewne, że wycena i akcje stacji TVN i jej spółek zależnych lecą w dół, na łeb na szyję, na złamanie karku. 

2 komentarze:

  1. ne wiedziałam, że mamy 2016 rok;/ a myślałam, że żyje w 2015 jeszcze ale tochyba sen;P ( wywiad w OK FM z 16 lutego 2016 )

    OdpowiedzUsuń