wtorek, 10 marca 2015

Marihuana - szkodzi zdrowiu i zniewala

Marihuana, potocznie zwana trawą, ziołem czy gandzią, jest dla wielu osób sposobem ucieczki od problemów życia codziennego, obowiązków oraz spraw związanych ze szkołą i pracą. Wbrew pozorom marihuana jest modna nie tylko wśród młodzieży, ale również osób w średnim wieku. Mimo że posiadanie i zażywanie marihuany jest zabronione w wielu krajach, w tym w Polsce, niektórzy ludzie sięgają po nią nie zdając sobie sprawy z jej niebezpiecznego działania. Legalizacja tego narkotyku byłaby jednak pożyteczna, gdyż dałaby budżetowi państwa więcej funduszy na leczenie skutków wszelkich narkotyków, podobnie jak alkoholizm zwalczany jest za pieniądze z akcyzy na alkohole. 


Marihuana to nic innego, jak wysuszone kwiatostany roślin konopi. Osoby uzależnione przyjmują ją na dwa sposoby – paląc lub jedząc. Najczęściej korzystają z pierwszej metody, dodając niekiedy do suszu tytoń. Narkotyk może być również przyjmowany m.in. w postaci tabletek, ciastek, czekolady, zapiekanek lub nalewki. Forma nie ma znaczenia, bowiem działanie marihuany na organizm jest w każdym wypadku podobne. Działanie konopi może być różne i zależy przede wszystkim od ich rodzaju oraz od indywidualnych predyspozycji osoby, która je przyjmuje. Konopie mają generalnie negatywny wpływ na osoby niepełnoletnie. Wykazały to badania przeprowadzone przez Narodowy Instytut Nadużywania Narkotyków. Okazało się, że młodzież, która paliła marihuanę przed siedemnastym rokiem życia, jest prawie 4 razy bardziej narażona na popełnienie samobójstwa niż osoby, które stały się zwolennikami tego narkotyku w późniejszym wieku. 

Przeglądając specjalistyczne książki i prace naukowe możemy się natknąć na informacje o zwiększonym ryzyku udziału w wypadkach samochodowych po spożyciu marihuany. Narkotyk utrudnia bowiem podejmowanie decyzji i obniża koncentrację. Istnieje wiele organizacji, które próbują walczyć z narkomanią, jednak jak pokazują statystyki, ilość osób, jaka spożywa marihuanę, wcale nie spada. Dzieje się natomiast coś znacznie gorszego – obniża się próg wieku osób, które eksperymentują z narkotykami. Duży wpływ na tę sytuację ma przystępna cena towaru oraz moda, która często zmienia życie wielu osób w niekończący się koszmar. Jeśli marihuanę zażywa kobieta w ciąży, naraża swoje dziecko na wiele niebezpieczeństw, a jednym z wielu są jego późniejsze problemy z nauką i koncentracją oraz niezbornością ruchową i silnymi napadami agresji. 


Marihuana nieodwracalnie niszczy mózg


Młodzi ludzie, którzy palą marihuanę ryzykują znaczne i nieodwracalne obniżenie ilorazu inteligencji (IQ) - ostrzegała już w 2012 roku BBC, powołując się na wyniki wieloletnich badań w Nowej Zelandii. Badania, przeprowadzone przez międzynarodową ekipę na grupie około tysiąca osób w ciągu ponad 20 lat wykazały, że u tych, którzy zaczęli palić marihuanę przed ukończeniem 18 lat, czyli w czasie, kiedy ich mózg jeszcze się rozwijał, iloraz inteligencji się znacznie zmniejszył. 

Naukowcy najpierw określali IQ dzieci, którzy na pewno nie mieli jeszcze kontaktu z marihuaną. Następnie wielokrotnie poddawali tych uczestników badania testom na inteligencję aż do 38-ego roku życia. Wyniki są jednoznaczne - u tych, którzy zaczęli palić jako nastolatki obniżał się iloraz inteligencji. Im więcej ktoś w młodości palił, tym bardziej spadało mu IQ. I jeszcze jedna niepomyślna wiadomość dla miłośników marihuany - ograniczenie lub nawet zaprzestanie palenia nie prowadzi do przywrócenia dawnego IQ. Oznacza to, że od palenia marihuany zwyczajnie się głupieje i na razie nie ma sposobu aby to odwrócić. 

Przypominamy, że konopie siewne mają szereg cennych właściwości leczniczych oraz wiele innych zastosowań, a składnikiem szkodliwym dla mózgu jest jedynie marihuana z tak zwanych konopi indyjskich, które używane są jako narkotyk. Wszelkie właściwości lecznicze konopi są aktualne, z wyjątkiem narkotycznej substancji THC. Duża dawka marihuany, zwłaszcza zażyta doustnie, wywołuje stan delirium, z nieodłącznym poczuciem chaosu, halucynacjami i przywidzeniami. Stany takie joga uważa za demoniczne i szkodliwe, jak i wszystko co niszczy inteligencję i zdolność myślenia. 

Marihuana zabija 


W 2014 roku uzyskano pierwsze medyczne wiarygodne dowody, że samo używanie marihuany może prowadzić do śmierci. Dotychczas wiadomo było, że marihuana w połączeniu z innymi substancjami może doprowadzić do śmiertelnych zaburzeń pracy serca lub też spowodować rozwój nowotworów układu oddechowego. Jeszcze w 2011 roku brytyjski Wydział Zdrowia oświadczył, że nie jest znany żaden przypadek śmiertelnego przedawkowania marihuany. Jednak w lutym 2014 roku w Wielkiej Brytanii jeden z patologów sądowych napisał raport, w którym uznał, że przyczyną śmierci 31-letniej kobiety było przedawkowanie marihuany. Historia Gemmy Moss jest dowodem na to, że palenie marihuany może kosztować życie. Ciało kobiety znaleziono w jej własnym łóżku 28 października 2013 roku. Jest to pierwsza w Wielkiej Brytanii kobieta, i druga odnotowana w tym kraju ofiara, która zmarła w wyniku zatrucia konopiami. 

Rodzina ofiary zeznała, że marihuana była dla Gemmy Moss najlepszym lekiem na bezsenność. Odkąd zerwała z chłopakiem, męczyły ją stany depresyjne. Joint przed snem pozwalał jej się wyciszyć i ułatwiał zasypanie. Tak miało być również feralnej nocy. Tym razem jednak narkotyk doprowadził do ataku serca i w konsekwencji do śmierci Moss. - Przypadek Gemmy Moss jest bardzo nietypowy, tym bardziej, że nie łączyła ona narkotyku z alkoholem i lekami. Niemniej niech będzie on ostrzeżeniem przed ryzykiem, jakie wiąże się z paleniem konopi z marihuaną – mówi David Raynes z National Drug Prevention Alliance, organizacji zajmującej się przeciwdziałaniu narkomanii. Gemma Moss osierociła troje dzieci – dwóch synów (w wieku 15 i ośmiu lat) i córkę, przebywającą pod opieką ojca. 

Pojedyncze badanie nie jest jeszcze jednoznacznym dowodem, ale wyniki uzyskane w Niemczech dowodzą, że marihuana nie jest aż tak bezpieczna, jak się powszechnie uważa. Zespół Benno Hartunga przeprowadził w Szpitalu Uniwersyteckim w Düsseldorfie sekcje zwłok 15 osób, których śmierć była powiązana z używaniem konopii indyjskich z marihuaną w stężeniu halucynogennym. Naukowcy postanowili wykluczyć wszelkie inne czynniki, które mogły zabić badanych. Przeprowadzili szczegółowe testy toksykologiczne, badania genetyczne oraz testy histopatologiczne wszystkich organów. To diagnoza wykluczająca, zatem musimy wykluczyć wszelkie inne przyczyny śmierci - mówi Hartung. 

Badania wykazały, że w dwóch przypadkach śmierć można przypisać tylko i wyłącznie użyciu marihuany. Obaj mężczyźni zmarli z powodu sztucznie wywołanej arytmii. Zdaniem naukowców została ona wywołana tylko i wyłącznie przez marihuanę. We krwi zmarłych znaleziono taki poziom THC, który wskazywał, że na kilka godzin przed śmiercią przyjmowali duże dawki marihuany. Żaden z nich nie chorował na serce, ani nie cierpiał na żadną kanałopatię, czyli chorobę wywołaną zaburzeniem funkcji kanałów jonowych lub regulujących je białek. Przeprowadziliśmy wszelkie możliwe testy - zapewnia Hartung. Obecnie nie wiadomo, w jaki sposób marihuana może prowadzić do arytmii. Niemieccy naukowcy nie wykluczają, że być może mieliśmy do czynienia z nieznanym rodzajem kanałopatii, która została uruchomiona przez użycie narkotyku. Obecnie wszystko wskazuje na to, że ryzyko śmierci z powodu użycia marihuany jest minimalne, a największym zagrożeniem stwarzanym przez ten narkotyk jest jego negatywny wpływ na mózg, gdyż marihuana niszczy inteligencję, zdolność rozumowania i prawidłowej oceny sytuacji. 

Pierwszą śmierć spowodowaną zatruciem marihuaną odnotowano na Wyspach w 2004 roku - ofiarą tego narkotyku był 36-letni mężczyzna. Badania dotyczące wpływu marihuany na zdrowie wykazały, że związki w niej zawarte obciążają układ krążenia – może dojść do tachykardii (przyspieszenia akcji serca powyżej 100 uderzeń na minutę), nadciśnienia tętniczego i bradykardii (zwolnienia akcji serca poniżej 60 razy na minutę). Palenie konopi nie pozostaje obojętne również dla układu oddechowego. Ich zwolennikom (podobnie jak palaczom tytoniu) grozi obniżenie wydajności płuc, uszkodzenie oskrzeli, rośnie ryzyko nowotworu płuc. Naukowcy zwracają uwagę na fakt, że po skręcie marihuany w płucach osadza się o 1/3 więcej substancji smolistych niż po wypaleniu papierosa. Konopie upośledzają również sprawność psychofizyczną, a długotrwałe używanie narkotyku może pogorszyć pamięć i zdolność koncentracji. Uczeni ostrzegają również, że przyjmowana w bardzo dużych dawkach marihuana grozi trwałą psychozą, choć, jak podkreślają, jest to bardzo rzadkie zjawisko. 

Marihuana zabija plemniki odbiera męskość 


Marihuana jest gorsza od palenia, otyłości, picia alkoholu i noszenia za ciasnej bielizny. Ma również negatywny wpływ na spermę. Mit o nieszkodliwości marihuany promowany głownie przez żądnych zysków dilerów możemy między bajki włożyć. Brytyjscy uczeni udowodnili, że trawka może niszczyć spermę i doprowadzić do niepłodności. – Mężczyźni przed trzydziestką, którzy palą marihuanę, są dwukrotnie bardziej narażeni na uszkodzenie spermy a, co za tym idzie, bezpłodność! – alarmują brytyjscy uczeni. Do tej pory wkładano nam do głów, że to palenie papierosów, picie alkoholu, otyłość czy też noszenie ciasnej bielizny wpływają na płodność mężczyzn. Teraz okazuje się, że jest jeszcze inny czynnik. Naukowcy z uniwersytetów w Sheffield i w Manchesterze udowadniają, że bardzo niebezpiecznym specyfikiem jest właśnie marihuana, która zniekształca plemniki. Zauważono też, że największe zmiany zachodzą latem. Naukowcy podejrzewają, że na plemniki działa również wysoka temperatura i okresowe zmiany hormonalne w organizmie. Aby to udowodnić, przebadanych zostało ponad 2 tysiące mężczyzn. Wzięte pod uwagę zostały przyzwyczajenia, nałogi i styl życia. Okazało się, że najbardziej „zniekształconą spermę” mieli ci, którzy co najmniej 3 miesiące przed badaniem palili trawkę! – Uważamy, że to nie tytoń, a substancje chemiczne zawarte w „jointach” mają najbardziej destrukcyjny wpływ na spermę – mówi dr Allan Pacey. – Jeśli chcesz zostać ojcem, rzuć marihuanę na co najmniej 3 miesiące. 

Marihuana zaburza rytm dobowy 


Osoby nadużywające marihuany mogą mieć kłopoty ze zorientowaniem się w rytmie dobowym. Zagubienie w czasie, niemożność stwierdzenia jaka pora dnia akurat trwa, to jeden z efektów częstego palenia marihuany. Zjawisko to postanowili wyjaśnić naukowcy z Yale University w Stanach Zjednoczonych. Nasz cykl dobowy regulowany jest dzięki światłu. To ono wyznacza rytm dobowy, którym kieruje się nasz mózg. Przykładowo, kiedy jest ciemno rośnie produkcja melatoniny - hormonu snu. Niekiedy jednak nasze postrzeganie czasu płata nam figla. Dzieje się tak m.in. kiedy zmienimy strefę czasową. Wówczas przez pewnie okres musimy się adaptować do innego rytmu dobowego. Podobnie na niektórych może działać nadużywanie marihuany. A wszystko przez zawarte w konopiach indyjskich związki chemiczne - kannabinoidy. Jednym z nich jest jest również THC, główna substancja psychoaktywna marihuany. Te związki chemiczne zaburzają działanie obszarów mózgu odpowiedzialnych za prawidłowe określanie czasu. Podczas eksperymentu na myszach, gryzonie którym wstrzykiwano kannabinoidy miały wyraźnie zaburzony rytm dobowy w porównaniu do zwierząt, którym żadnych substancji nie podano. Być może to zagubienie w czasie wyjaśnia fakt, że osoby palące marihuanę często są niepunktualne, przez co miewają kłopoty np. w pracy. 

Marycha powoduje raka 


Według raportu Brytyjskiej Fundacji Pulmonologii (British Lung Foundation) z 2012 roku palenie marihuany stanowi o wiele zagrożenie dla zdrowia niż nikotynizm. Najnowsze badania opublikowane w raporcie BLF wykazały, że palenie marihuany wiąże się z 20-krotnie większym ryzykiem zachorowań na choroby nowotworowe niż w przypadku palenia tytoniu. Tymczasem amatorzy „skręta” nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Jak podają statystyki marihuana jest najbardziej popularnym narkotykiem „rozluźniającym” w Wielkiej Brytanii. Do jego zażywania przyznaje się ponad jedna trzecia młodych ludzi poniżej 24 lat. Aż 88 procent. z nich jest przekonana, że marihuana jest mniej niebezpieczna dla zdrowia niż tytoń. – Nowe badania ujawniają coraz to liczniejsze skutki, jakie ma dla zdrowia palenie marihuany. Niebezpieczny jest brak społecznej świadomości co do tego, jak groźny może być ten narkotyk – mówi dyrektor BLF, Helena Shovelton. 

Shovelton dodaje, że wypalenie jednego jointa stanowi takie samo zagrożenie dla zdrowia jak wypalenie całej paczki z 20 zwykłymi papierosami. Jednak w powszechnym przekonaniu palenie marihuany jest jedynie sposobem na przyjemne spędzenie czasu. Tzw. sztach w przypadku „jointa” jest 2–3 razy głębszy i 4 razy dłuższy niż w przypadku papierosa. Z tego wynika, że palacz wdycha czterokrotnie więcej substancji smolistych i pięciokrotnie więcej tlenku węgla. Jak wykazały badania palenie marihuany może powodować trudności z oddychaniem wynikające ze stężenia tetrahydrokannabinolu, substancji psychoaktywnej, której obecność zwiększa ryzyko zawału i wpływa na obniżenie odporności organizmu. 

"Gandzia" upośledza pamięć i zdolność koncentracji 


Regularni palacze „trawki” muszą się liczyć z negatywnymi konsekwencjami używania tego, narkotyku, uchodzącego za mało szkodliwy – informują amerykańscy naukowcy. Wyniki ich  badań opublikowało czasopismo „Journal of Psychiatric Research”. Badacze porównywali mózgi 14 osób w wieku 19 lat, które od 13-tego roku życia regularnie palą marihuanę (przeciętnie sześć skrętów dziennie), z taką samą liczbą ich zdrowych rówieśników. Okazało się, że osoby uzależnione od „gandzi” miały zaburzoną gospodarkę wodną wewnątrz tkanek mózgowych. Prowadzący badania Manzar Ashtari wyjaśnia, że może to mieć negatywny wpływ na rozwój otoczki mielinowej chroniącej komórki nerwowe. To z kolei upośledza takie funkcje mózgu jak pamięć, zdolność koncentracji, podejmowanie decyzji, a także umiejętności językowe. 

Wystarczy palić trawkę raz lub dwa razy w tygodniu, by doszło do anormalnych zmian w mózgu w obszarze odpowiedzialnym za motywację i emocje – dowiedli amerykańscy naukowcy z Harvardu w USA. Wyniki badań wcale nie dotyczą tylko palaczy uzależnionych od konopi indyjskich, ale także młodych ludzi, którzy „pociągają bucha” od czasu do czasu dla relaksu. Nawet w ich mózgach można już znaleźć anormalne zmiany w jądrze półleżącym, odpowiedzialnym za motywację, i ciele migdałowatym, odpowiedzialnym za połączenia w mózgu, a więc także przekazywanie emocji. Wcześniejsze badania pokazywały, że dopiero regularne palenie marihuany prowadzi do zaburzenia wydzielania dopaminy – hormonu szczęścia. Najnowsze obserwacje dowodzą, że u młodych palaczy jądro półleżące ulega powiększeniu, co wpływa na jego funkcjonowanie. Anormalne zmiany w ciele migdałowatym są z kolei dostrzegalne dzięki specjalnym urządzeniom laboratoryjnym. 

Oczywiście, im młody człowiek częściej pali, tym zmiany są wyraźniejsze, jednak są już dostrzegalne u badanych, którzy sięgają po marihuanę zaledwie raz w tygodniu. - Zarówno ciało migdałowate, jak i jądro półleżące stanowią fundamentalną strukturę dla całego mózgu – mówi Anne Blood, asystentka profesora psychiatrii w Szkole Medycznej Harvard. - Są podstawą odbioru bodźców pochodzących z otoczenia i warunkują decyzję, jaką człowiek w związku z tym podejmie – wyjaśnia. Aby wyjaśnić, jak daleko sięgają zmiany, jak warunkują funkcjonowanie człowieka, czy wpływają na nie dodatkowe czynniki lub czy po prostu powiększone jądro półleżące jest przyczyną skłonności do sięgania po narkotyki, nie skutkiem - naukowcy przeprowadzą dodatkowo badania na szerszą skalę. Będą starali się również powiązać zachowania paranoiczne i niepokój po paleniu marihuany z budową mózgu, chemicznymi reakcjami i najnowszymi odkryciami. - Gdy uda się połączyć wszystkie czynniki, być może będziemy w stanie zrozumieć niektóre z chorób psychicznych związanych z konopiami, np. schizofrenię, oraz to, jak zwiększa się podatność na zachorowanie po paleniu – mówi dr Michael Bloomfield, naukowiec z brytyjskiego instytutu badawczego Medical Research Council (MRC), który zamierza posłużyć się amerykańskimi badaniami w swoich obserwacjach. 

Marihuana i jej wpływ na zdrowie. Jak THC wpływa na mózg?


Negatywny wpływ marihuany na zdrowie potwierdzają wszyscy lekarze. Ich zdanie podzielają naukowcy, którzy odkryli, że skręt z marihuaną może powodować schizofrenię. Jednak ci, którzy od lat palą tzw. trawkę, twierdzą, że jest to zioło o właściwościach leczniczych i prozdrowotnych. Marihuana zawiera delta9 tetrahydrokannabinolu (delta 9-THC), substancję, która negatywnie oddziałuje na nasz układ nerwowy i szybko powoduje uzależnienie psychiczne. Jej zadaniem jest bowiem wysyłanie nieprawidłowych sygnałów do komórek, które tworzą tkankę nerwową naszego mózgu. 

Podczas palenia marihuany THC szybko przechodzi z płuc do krwi, co prowadzi do zapoczątkowania niekorzystnych procesów chemicznych w naszych szarych komórkach. THC oddziałuje tylko na te miejsca w mózgu, gdzie znajdują się komórki nerwowe wydzielające dopaminę - neuroprzekaźnik, który odpowiada m.in. za napęd ruchowy i procesy emocjonalne. Największe zagęszczenie tych komórek obserwujemy w części mózgu, która odpowiada za pamięć, myślenie, koncentrację, percepcję czasu i koordynację ruchową. W wyniku działania THC następuje zmiana w aktywności tych komórek, czego skutkami są objawy "haju", czyli:

- zniekształcone postrzeganie rzeczywistości, 
- zaburzenie koordynacji ruchowej, 
- zaburzenie logicznego myślenia, 
- problemy z pamięcią, 

Już po jednym dniu od odstawienia narkotyku nasz mózg domaga się kolejnej dawki substancji, która doprowadziła do tzw. odlotu. Wtedy mogą się pojawić nieprzyjemne doznania fizyczne i psychiczne, takie jak:
- ciągłe rozdrażnienie
- senność lub bezsenność
- bóle głowy
- apatia
- zaburzenia łaknienia
Objawy te ustępują po ok. tygodniu od zażycia ostatniej dawki marihuany.

Niektóre badania naukowców wykazały związek między długotrwałym zażywaniem marihuany a wzrostem stopnia lęku i depresji. Niektórzy badacze twierdzą także, że palenie marihuany może zwiększyć ryzyko wystąpienia wielu chorób psychicznych, np. schizofrenii. Ich przypuszczenia potwierdzają badania naukowców z Uniwersytetu w Bristolu. Z przeprowadzonego przez nich doświadczenia na myszach wynika, że wypalenie już jednego skręta ze sproszkowanymi liśćmi konopi rozregulowuje mózg, a konkretnie korę przedczołową, która odpowiada za podejmowanie decyzji i zapamiętywanie. Dr Matt Jones, szef zespołu badawczego, stwierdził, że mózg palacza "trawki" jest rozsynchronizowany tak samo jak orkiestra, która gra bez dyrygenta. Tego rodzaju upośledzenie mózgu jest charakterystyczny także dla schizofrenii, dlatego badacze zgodnie twierdzą, że marihuana przyczynia się do powstania tego typu zaburzenia psychicznego. 

Marihuana upośledza pamięć operacyjną 


Marihuana upośledza działanie pamięci operacyjnej, w której następuje analiza informacji. Dzieje się dlatego, że wpływa na astrocyty – komórki tkanki nerwowej dotąd uważane za podrzędne do neuronów – czytamy w „Cell” z 2012 roku. Marihuana jest coraz szerzej wykorzystywana w medycynie, np. jako lek przeciwbólowy. Jednak niepożądanym efektem ubocznym jej stosowania są kłopoty z pamięcią. Długo nie było wiadomo, dlaczego tak jest, ale dzięki badaniom międzynarodowego zespołu neurologów wiemy już więcej: główny psychoaktywny składnik marihuany, czyli tetrahydrokannabinol (THC), wpływa na działanie astrocytów – komórek współtworzących wraz z neuronami tkankę nerwową mózgu. 

Odkrycie przyszło niejako przy okazji – naukowcy chcieli się dowiedzieć, dlaczego gęsto występujące w mózgu receptory CB1R reagujące na THC i naturalne endokannabinoidy (podobne do THC związki) znajdują się właśnie w astrocytach. Jednak podczas eksperymentów na myszach zaobserwowali, że gryzonie pozbawione receptorów w astrocytach nie wykazują zaburzeń pamięci operacyjnej (w ich przypadku przestrzennej), które powinny wystąpić po podaniu im THC. Natomiast myszy pozbawione receptorów CB1R w neuronach miały kłopoty z pamięcią. Jeśli w neuronach i astrocytach występują inne warianty receptora CB1R, znalezienie sposobu na aktywację tylko receptorów w neuronach będzie oznaczało koniec skutków ubocznych w medycznych zastosowaniach THC. 

Endokannabinoidy, czyli kannabinoidy naturalnie wytwarzane w naszych organizmach, to substancje na różnych stopniach uczestniczące prawie we wszystkich fizjologicznych procesach w naszych ciałach – są związane z pamięcią, odczuwaniem apetytu, bólu czy nastroju. Naukowcy chcą zbadać ich działanie na astrocytach i innych komórkach. Mają nadzieję odkryć sposób leczenia zaburzeń pamięci, takich jak choroba Alzheimera. Co ciekawe, astrocyty długo uważano za komórki, które odgrywają w tkance nerwowej raczej podrzędną rolę – wspierają, chronią i odżywiają neurony. Nowe odkrycie pokazuje, że astrocyty są dużo ważniejsze, niż sądziliśmy. Być może większa jest też ich rola w różnych procesach związanych z pamięcią. Wiemy już jednak dlaczego próby prowadzenia normalnej dyskusji na forach internetowych z konsumentami marihuany nie dają rezultatów - a zatem wiemy jak reagować na czyiś brak zdolności czytania ze zrozumieniem, podążania za tokiem wypowiedzi, na brak zdolności logicznego rozumowania i obrazowania treści. Zawsze można ćpunowi czy ćpunce polecić odwyk i leczenie się z zaburzeń pracy mózgu. 

W Indii o tym wiedzieli 


Dawni indyjscy mędrcy twierdzili, że osoby palące konopie indyjskie z marihuaną w kolejnych wcieleniach będą się odradzać jako osoby chore psychicznie, obłąkane, upośledzone umysłowo. Ajurweda wspomina o podobnych efektach w przypadku potomstwa rodziców palących konopie z marihuaną. Taka karma samoogłupienia się widać, a właściwości lecznicze mają zwyczajne konopie siewne, które do narkotycznych nie należą. 

Konopie siewne jako ziele lecznicze stosowane były już w drugim tysiącleciu przed naszą erą na terenach Indii i Chin, w tym w ajurwedzie i chińskiej medycynie. W chińskim ziołolecznictwie kwiaty stosowano do leczenia owrzodzeń, ran, poparzeń i wrzodów. Nasiona w formie pasty były stosowane przeciwzapalnie, jako lek przeczyszczający i odrobaczający. Olej tłoczony z nasion używano jako odżywkę do włosów, a żywiczny wyciąg na bazie alkoholu był stosowany jako środek przeciwbólowy, redukujący poziom lęku, poprawiający apetyt, stosowany przy migrenie, bezsenności i przypadłościach neurologicznych. W 1839 roku W. B. O'Shaughnessy zastosował jako pierwszy z powodzeniem cannabis - konopie siewne - jako środek znieczulający przy bólach reumatycznych, kolce jelitowej u dzieci i bólach tężcowych. Również angielska królowa Wiktoria stosowała konopie siewne dla złagodzenia bólów menstruacyjnych. Na początku XX wieku znanych było co najmniej sto środków leczniczych, w których Cannabis stanowił istotny, jeśli nie jedyny składnik. Lekarstwa te były przepisywane na kilkadziesiąt różnych schorzeń. 

Dilerzy narkotykowi wiedzę o leczniczych właściwościach konopi siewnych często używają do wmawiania naiwnym i zaćpanym narkomanom jakoby sprzedawany przez nich narkotyk pochodzący z innego gatunku konopi był lekarstwem. Prawda jest taka, że marihuana wyniszcza i zabija, a konopie siewne jako zioło są lecznicze, tyle, że nie ma w nich praktycznie marihuany stosowanej dla narkotyzowania się... 

W Indii i Tybecie, dawni mędrcy dodawali jeszcze jako skutek ubocznie szkodliwy, zwiększenie podatności na demoniczne opętania przez negatywne byty tradycyjnie zwane demonami, rakszasami i asurami. Znano też przydatność marihuany do wmawiania ludziom absurdów oraz zniewalania seksualnego przed czym ostrzegano. Współcześnie zboczeńcy seksualni często najpierw dają marihuanę, a dopiero potem wciągają w swoje dewianckie orgie, w tym w pedofilię. 

Ludzie palą bo lubią zatem lepiej zalegalizować i kontrolować 


Dochody polskiego fiskusa z legalizacji i opodatkowania handlu marihuaną z naddatkiem wystarczyłyby na sfinansowanie refundacji leków oraz leczenia osób uszkodzonych przez nadużywanie marihuany. Skoro można tak z alkoholem, gdzie alkoholizm leczy się z podatków i akcyzy od sprzedaży wódki, piwa, wina i spirytusu, to dlaczego nie zastosować takiej samej metody w stosunku do marihuany? Ludzie palą bo lubią, zatem i tak będą sobie ćpać, tyle, że ni emieliby stresu związanego z penalizacją, w wiekszy komfort w postaci trawki wysokiej i kontrolowanej jakości. 

Biorąc aspekt czysto finansowy, a dokładniej - podatkowy i akcyzowy, państwo polskie od lat tuczy się w końcu na papierosach, które też nie są witaminkami oraz alkoholu, który “pity z umiarem nie szkodzi nawet w dużych ilościach” jedynie w kabaretowych skeczach. Akcyza na używki tylko w 2013 roku przyniosła budżetowi blisko 30 mld zł i fiskus jakoś nie brzydził się pochodzeniem tej fortuny z narkotyków. W Europie tytoń - a zwłaszcza alkohol - są jednak od wieków składową pijackiej i tytoniowej subkultury i zasłużyły na akceptację, mimo że obie te używki - jak pokazują badania toksykologów - na głowę biją marihuanę pod względem siły uzależniania i ilości znanych ofiar, w tym ofiar wypadków drogowych oraz ofiar pijackich bójek. 

Zacznijmy od podstaw, czyli od oszacowania skali konsumpcji marychy na ziemiach polskich. Z danych Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA) wynika, że w Polsce idzie obecnie z dymem około 500 ton marihuany rocznie, a po skręta sięga około 9 proc, dorosłej polskiej populacji. Legalizacja tej używki nie powinna jednak nijak wpłynąć na jej popularność, już dziś bowiem zakup trawki jest banalnie prosty, a ryzyko zatrzymania przez policję - relatywnie niewielkie. Na potrzeby tej analizy zakładamy jednak, że jakieś 30 procent rynku pozostanie we władaniu narkotykowego podziemia, bo cenę używki z legalnego źródła o 23 procent podniesie jeszcze podatek VAT, chociaż są jeszcze kwestie kosztów związanych z ochroną i opłatami dilerów dla gangów, które znikają po legalizacji. 

Sprzedaż marihuany w oficjalnych punktach sięgnęłaby zatem 350 ton rocznie - czyli 350 mln gramów. Policja szacuje, że jeden gram tej używki na czarnym rynku kosztuje obecnie od 30 do 50 zł. Uśrednijmy więc cenę na poziomie 40 zł za gram i przyjmijmy, że tyle właśnie wyniesie również cena netto jednego grama z legalnych źródeł. Jeśli założymy że państwo obłoży marychę taką samą akcyzą, jaką obciąża dziś sprzedaż tytoniu (w uproszczeniu 31,41 procent ceny netto plus 206,7 zł za 1 kilogram), otrzymamy około 12,7 zł wpływów akcyzowych od każdego sprzedanego grama. Łącznie - ponad 4,4 mld zł rocznie. Do ceny netto doliczmy teraz także 23 procent podatku VAT, czyli 9,2 zł od każdego sprzedanego grama narkotyku. Daje nam to kolejne 3,22 mld zł rocznie. Łącznie - ponad 7,6 mld zł czystego zysku dla polskiego budżetu. Do tej sumy można by także doliczyć około 200 mln zł, jakie co roku budżet wydaje na szeroko rozumianą politykę antynarkotykową, od kampanii społecznych po zakup dla policji specjalnego wyposażenia do wykrywania narkotyków i szkolenie mundurowych. Zakładamy jednak, że uwalniając marihuanę spod paragrafów, państwo nie zrezygnuje z antynarkotykowej edukacji i walki z podziemiem handlującym twardymi narkotykami, zostawmy więc owe 200 mln zł po stronie wydatków. Kwota, jaka mogłaby zasilić budżet dzięki legalizacji jednej tylko marihuany, jest wystarczająco duża, by naprawdę poważnie zastanowić się nad sensownością takiego ruchu. Firma badawcza IMS podała niedawno, że na refundację leków budżet wydał w 2013 roku około 7 mld złotych, a oddziały odwykowe dla narkomanów w Polsce potrzebują dodatkowo chociaż ze 100 milionów złotych rocznie na polepszenie działalności... 

Marihuana jest szkodliwa


Najnowsze badania i publikacje (np. Richard, 1999) nie pozostawiają złudzeń co do szkodliwości THC: 

- w dymie palonych konopi znajdują się substancje smoliste, które przy długotrwałym paleniu uszkadzają górne drogi oddechowe (krtań, oskrzela), płuca, wątroba i mięsień sercowy 

- chroniczne palenie marihuany może powodować raka (Fligiel i in., 1988) - dym konopi jest bardziej kancerogenny, niż dym nikotynowy (Jones, 1980), w dodatku zwykle trafia do płuc bez pośrednictwa filtra oraz dłużej w nich przebywa 

- u chronicznych palaczy spada odporność immunologiczna organizmu (THC powoduje zmiany w metabolizmie komórkowym i syntezie DNA) 

- THC działa toksycznie na jajniki (zmniejsza się częstotliwość owulacji) i jądra (zmniejsza się ilość plemników i pogarsza jakość spermy) a także płód (mniejsza waga urodzeniowa, wrodzone wady narządów wewnętrznych, mniejszy iloraz inteligencji, mózgowe porażenie dziecięce); palenie marihuany przyczynia się też do przedwczesnego porodu (Day i Richardson, 1991) oraz zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania dziecka na nowotwory typu astrocytomas i białaczka (Kuitjen i in., 1990, Robison i in., 1989)

- u osób z predyspozycjami do schorzeń kardiologicznych mogą wystąpić zaburzenia rytmu serca (Aronow i Cassidy, 1974, 1975) 

Ponieważ większość osób popalających nie pali codziennie - argumenty o szkodliwym działaniu na organizm mogą na nich nie robić wrażenia. Bo rzeczywiście - przy jednorazowym poddaniu organizmu działaniu THC żadnych wyraźnych dolegliwości nie dostrzeżemy. Wymienione fizyczne skutki uboczne są też mniej groźne od tych, które towarzyszą piciu alkoholu czy paleniu nikotyny (uzależniony od nikotyny pali znacznie więcej papierosów, niż palacz marihuany - jointów). 

Dużo groźniejszy - bo poważniejszy i szybszy w skutkach - jest natomiast niszczący wpływ THC na psychikę. Tym bardziej, że nawet przy okazjonalnym paleniu wpływ ten jest długotrwały. THC odkłada się bowiem w tkance tłuszczowej mózgu, którego komórki składają się w dużej części z lipidów. THC umiejscawia się w okolicy synaps, zaburzając przepływ impulsów nerwowych. Mózg przyzwyczaja się do takiej sytuacji. Systematyczne palenie sprawia, że myślenie bez jointa staje się utrudnione. Stąd pomysły, że marihuana rozjaśnia umysł, otwiera wrota percepcji, itp., podczas gdy w rzeczywistości osoba uzależniona psychicznie nie jest w stanie funkcjonować bez marihuany z powodu uszkodzonego już mózgu.

Przy długotrwałym używaniu THC może dojść do wywoływania chorób i zaburzeń psychicznych. Kilkakrotnie wzrasta ryzyko zachorowania na schizofrenię (np. Thornicroft, 1990). U osób podatnych THC może też wywołać stany depresyjne, myśli samobójcze, bezsenność, lęki, psychozy, zaburzenia koncentracji, ataki paniki i urojenia prześladowcze. Nawet słynny raport WHO, niezwykle przychylnie traktujący marihuanę, podaje: ''Sugestywne dowody wskazują, że duże dawki THC mogą wywołać ostrą psychozę z przewagą takich objawów, jak splątanie, amnezja, złudzenia, halucynacje, lęki, pobudzenie i hipomania [...] Osoba, która w wieku dojrzewania paliła konopie co najmniej 50 razy, w wieku 18 lat ponosi 2-3 razy większe ryzyko zachorowania na schizofrenię, niż młody człowiek, który nigdy nie palił konopi''. Jeśli nie wiesz, czym jest schizofrenia - proponuje się zainteresować.

Jak każda używka zmieniająca świadomość - marihuana przyjmowana przez ludzi młodych opóźnia ich rozwój emocjonalny. Palacz nie uczy się radzenia sobie z emocjami ani też konstruktywnego rozwiązywania problemów. Marihuana palona w młodym wieku sprawi, że Twoja osobowość będzie zniekształcona: będziesz mniej odpowiedzialny, będziesz mało odporny na stres i pozbawiony głębszych aspiracji życiowych (cele życiowe po pewnym czasie sprowadzają się do planów przeżycia kolejnej fazy).

Najczęstszym i najłatwiej zauważalnym przez otoczenie osoby palącej marihuanę jest zespół amotywacyjny. Choć niektórzy badacze spierają się o to czy traktować go za odrębną jednostkę chorobową - to bezdyskusyjne są jego objawy. Najczęściej są to: zmniejszona energia, spadek ambicji, nieadekwatna ocena sytuacji, wyraźne pogorszenie pamięci, roztargnienie, rozkojarzenie, nieracjonalne myśli (rojenia), skłonność do ulegania sugestiom, kłopoty w porozumieniu się z innymi, zanik zainteresowań. Niektórzy badacze twierdzą także, że zespół amotywacyjny może wystąpić jedynie u osób o określonych cechach osobowościowych (za: Drug Use And Abuse, 1999) . Moje osobiste obserwacje osób palących wykazują jednak, że zespół amotywacyjny występuje bardzo często.

Stosunkowo często u palaczy, którym chwilowo zabrakło "materiału" występuje też rozdrażnienie (w tym amoki agresji), z którym starają się najczęściej walczyć przez przyjęcie kolejnej dawki THC. Marihuana w wyraźny sposób osłabia też zdolność przyswajania sobie nowych informacji (np. De Long i Levy, 1974). Jeśli palisz - licz się z konsekwencją kłopotów z nauką. Badania wykazują, że u palaczy marihuany zwykle pogarsza się pamięć, uwaga i koncentracja (raport WHO, 1995). 

Marihuana nie zabija lecz wyniszcza 


Robert Rutkowski, znawca tematu uzależnień, twierdzi zdecydowanie, że marihuana nie zabija, lecz zmienia bardzo istotnie jakość życia: ''Ona Cię nie zabije, lecz zrobi z Ciebie nieudacznika życiowego, outsidera spychanego coraz bardziej na manowce życia. Prawdziwe życie przemyka obok palacza marihuany''. 

Marihuana osadza się w tkance tłuszczowej otaczającej wiele organów wewnętrznych (głównie wątrobę, mózg i organy płciowe). Dlatego bardzo wolno uwalnia się z organizmu. Każda następna dawka THC powiększa jego złogi w organizmie - oznacza to, że THC kumuluje się w organizmie. Syndrom amotywacyjny, kłopoty z pamięcią i koncentracją, specyficzne ''splątane'' myślenie oraz inne objawy psychiczne używania marihuany pojawią się więc nawet przy paleniu ''od czasu do czasu''. 

Szybciej uzależniają się osoby o słabej woli, bowiem ich psychika łatwiej ulega czarowi narkotyku. Jednak każdy, nawet człowiek o wyjątkowo silnej woli, jeśli będzie powtarzał doświadczenia z marihuaną - prędzej czy później uzależni od niej swą psychikę. Jeśli jesteś w więzieniu, to żebyś nie wiem jak chciał wyjść - nie możesz, bo twoja wolność jest ograniczona. Tak samo jest z psychicznym zniewoleniem - nie jesteś w stanie już decydować. Zapalisz prędzej czy później, bo wpadłeś w pułapkę uzależnionego funkcjonowania umysłu. 

Trawka zniewala psychicznie 


THC ma w czystej postaci niewielkie właściwości uzależniające fizycznie. Jednak uzależnienie psychiczne następuje szybciej niż w przypadku alkoholu. To znaczy, że kiedy przestajesz palić nie masz głodów ani delirium. Do ponownego sięgnięcia po narkotyk zmusza Cię twoja zniewolona psychodelikiem psychika, a nie ciało. O ile z uzależnienia fizycznego stosunkowo łatwo się wyzwolić (nawet przy opiatach i alkoholu wystarczy kilka dni tzw. detoksu  by nie odczuwać dolegliwości fizycznych), o tyle uzależnienie psychiczne wymaga długotrwałej terapii. Głód psychiczny dużo trudniej przezwyciężyć, bo wspomagają go tzw. mechanizmy uzależnienia. Po odstawieniu marihuany po długotrwałym paleniu pojawia się specyficzny zespół abstynencyjny: ciągłe rozdrażnienie, senność lub bezsenność, bóle głowy, utrata chęci życia, spadek aktywności życiowej, obniżenie nastroju, zaburzone odczuwanie przyjemności (seks jest mniej atrakcyjny, muzyka mniej fascynuje, filmy są nudniejsze). Trzeźwość staje się nie do zniesienia. W ten sposób uzależniony mózg woła o następną porcję THC.  

Przy paleniu okazjonalnym objawy odstawienia są mniej zauważalne, gdyż organizm odtruwa się powoli. THC odkłada się w komórkach tłuszczowych (nie jest wypłukiwany przez płyny) i uwalnia z organizmu przez parę tygodni. Oznacza to, że jesteś pod wpływem słabych dawek narkotyku nawet parę tygodni po ostatnim paleniu. THC jest wykrywalne w organizmie człowieka do roku po zaprzestaniu palenia. Jak wykazują testy na obecność narkotyków przeprowadzane wśród osób palących skuna - jest możliwe, że to, co uważamy za czystą trawkę bywa nasączane roztworem innego narkotyku, który szybko uzależnia fizycznie. Możliwe, że stąd coraz częściej osoby decydujące się na powrót do trzeźwości, muszą zaczynać tę drogę od pobytu na oddziale detoksykacji. Coraz więcej też osób leczy się z uzależnienia od marihuany w ośrodkach zamkniętych - jednak najczęściej możliwe jest zdrowienie w ramach terapii ambulatoryjnej (wizyty w poradni). W samych tylko Stanach Zjednoczonych około 120 000 osób rocznie zgłasza się na leczenie z powodu uzależnienia od marihuany (Raport of National Instytut Drugs Abuse USA). Ulubiony przez zwolenników legalizacji marihuany raport WHO z 1995 roku podaje (za: Hall, 1994), że od marihuany uzależnia się do 20% osób, które jednorazowo zapaliły konopie oraz do 50% tych, którzy używają marihuany regularnie. 

Zapamiętajmy, że marihuana powoduje zniewolenie, które dodatkowo jest trudno zauważalne dla zniewolonych trawką, gdyż mają uszkodzone narzędzie do myślenia i spostrzegania faktów jakim jest mózg... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz