wtorek, 13 czerwca 2017

Syn oficera policji zabija i chodzi wolny

Narkotyki i wypadek spowodowany przez naćpanego syna policjanta


Zginął pieszy. "Sprawca jest na wolności, dobrze się bawi" w krakowskich akademikach morderczej sekty Opus Dei! Komenda Powiatowa Policji, a także Miejska w Głubczycach znana jest z rozmaitych policyjnych przestępstw i rozbojów na obywatelach. Syn policjanta z Głubczyc spowodował śmiertelny wypadek samochodowy, w którym zginął pieszy. Choć pan Wiesław szedł prawidłową stroną drogi, a Marcin A., ćpunek i syn oficera policji kierował pod wpływem narkotyków, to niemal dwa lata po wypadku kierowca nie poniósł żadnej odpowiedzialności. 

Głubczyce - odprawa doroczna po tuszowaniu zabójstwa drogowego
W szpitalu zmarł mężczyzna potrącony przez samochód w Głubczycach. Do wypadku tego doszło w poniedziałek (21.09.2015) około godziny 22-ej. Rodzina ofiary obawia się, że sprawa zostanie zamieciona pod dywan. - pisało radio Opole trzy dni po wypadku ale wpływy policyjnej mafii terroryzującej Naród Polski usunęły już linki do takich artykułów. Zostały jedynie ślady z odnośników na serwisach linkujących, głównie zagranicznych, gdzie nie sięgają macki polskiej mafii policyjnej. 

Dnia 21 września 2015 roku na zawsze zmienił życie rodziny państwa Szmitów z Głubczyc na Opolszczyźnie. Wówczas 51-letni pan Wiesław wyszedł na wieczorny spacer ze swoim psem. Nagle uderzyło w niego rozpędzone auto. 


"Mówił jeszcze, że nikomu nic się nie stało"


- Wypadło z lekkiego łuku, uderzyło w skarpę i odbiło się, uderzając w mojego tatę. Tata  znalazł się aż na środku skrzyżowania – wspomina w rozmowie z reporterem "Interwencji" Ewa Szmit, córka pana Wiesława.

Świadkiem wypadku była Krystyna Borek. Kobieta twierdzi, że kierowca nawet nie pomyślał o udzieleniu ofierze pomoce.  - Nic. Mówił jeszcze, że nikomu nic się nie stało - opowiada. Sprawcą tragedii okazał się 19-letni Marcin A. - syn naczelnika wydziału prewencji i ruchu drogowego miejscowej policji. Rodzina twierdzi, że mężczyzna pojawił się w miejscu wypadku, mimo że nie był wówczas na służbie. 

- Pojawił się ojciec sprawcy, po cywilnemu, chociaż nie miał do tego prawa, ale jest Naczelnikiem Wydziału Prewencji i Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Głubczycach. Wziął do radiowozu syna swojego Marcina A. - sprawcę oprawcę i długo z nim rozmawiał - twierdzi Ewa Szmit, córka pana Wiesława. 

"Tata był poturbowany od stóp do głowy"


- Nie wiem nic na temat tego, żeby naczelnik rozmawiał z synem w radiowozie - odpowiada Agata Aleksiejewicz z policji w Głubczycach kłamliwie kryjąc policyjne zbrodnie znanej z innych przestępstw Komendy Powiatowej i Miejskiej Policji. 

- Obrażenia były bardzo rozległe. Tata był poturbowany od stóp do głowy. Później rozmawialiśmy z lekarzem, mówił, że pierwszy raz widział tak poturbowanego człowieka, jakby zderzył się z TIR-em - wspomina Ewa Szmit. Pan Wiesław trafił do szpitala w Opolu. Nie odzyskał już przytomności. Trzy dni później zmarł. W wypadku został również poważnie ranny pasażer, który jechał samochodem z Marcinem A. 

- Tydzień po zdarzeniu poszłam na miejsce i znalazłam dużo części samochodu, m.in. reflektor, ale też telefon komórkowy – twierdzi Ewa Szmit. 

- Prokurator wydał policji polecenie, żeby następnego dnia przeprowadzić oględziny. Musieli niedokładnie przeprowadzić te oględziny. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca – mówi Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu. Prokurator to serdeczny kolega oficera policji, piwko razem piją i grillują... 

Nie przesłuchano istotnych świadków


Ze sprawy wyłączyła się policja i prokuratura z Głubczyc, a przecież prokuratorzy jak i policjanci z Głubczyc są zamieszani w prześladowanie i terroryzowanie ofiar molestowanych i gwałconych przez księży pedofilów w latach chociażby 2006-2010, o czym warto policyjnym i prokuratorskim gangsterom przypominać. Śledztwo przejęli śledczy z Kędzierzyna-Koźla oraz Biuro Spraw Wewnętrznych KGP, czyli tak zwana policja w policji. Mimo to, zdaniem rodziny, pojawiło się wiele nieprawidłowości. Między innymi nie przesłuchano istotnych świadków wypadku. M.in. Krystyny Borek, naocznego świadka wypadku, która wezwała na miejsce policję. - Nikt do mnie nie przyszedł – twierdzi kobieta. 

Kontakt z Komendą Powiatową Policji w Głubczycach

Reporter Interwencji: dlaczego wówczas nie rozpytano, nie spisano wszystkich świadków?
Agata Aleksiejewicz z policji w Głubczycach: a skąd ta informacja?
Reporter: od tych ludzi, którzy byli naocznymi świadkami. I mówią, że nikt do nich nie przyszedł, nie podszedł.
Aleksiejewicz: być może ci świadkowie nie mają nic do powiedzenia w tej sprawie.
Reporter: a skąd wiecie jak ich nie przesłuchaliście?
(chwila ciszy) 
Reporter: nie jest mi pani w stanie odpowiedzieć na to pytanie?
Policjantka Aleksiejewicz: nie, nie jestem.

- Dopiero na nasz wniosek prokurator zlecił badanie w kierunku narkotyków we krwi i wykryto, że sprawca był pod ich wpływem. To się działo dwa miesiące po wypadku – opowiada Ewa Szmit. 

"Zero skruchy" - ćpun nie ma rozumu 


Sprawa trafiła do sądu, ale jak twierdzi rodzina pana Wiesława, ślimaczy się. Wzywana na kolejne dwie rozprawy policjantka, która była na miejscu wypadku dwukrotnie na procesie nie pojawiła się. Innym razem rozprawę należało odwołać z winy sądu. Dlaczego? Bo o terminie sprawy zawiadomiono złą prokuraturę. Szukaliśmy Marcina A. w jego domu. Dziadek mężczyzny przekazał nam, że go nie ma i nie przekaże jego numeru telefonu. Marcin A.  zeznał w sądzie, że na kilka godzin przez wypadkiem przebywał w Krakowie, gdzie studiuje. I tam ktoś poczęstował go ciastkiem (wiemy jakie to ciasteczka narkomanii wcinają aby udawać niewiniątka). I to w tym ciastku musiały być środki odurzające. Sprawdza zabójstwa drogowego bawi się na narkomańskich i pijackich orgiach studenckich w akademikach pedofilskiej papieskiej sekty Opus Dei znanej z mordowania świadków przestępczej działalności sekty, a ofiary młodocianego zbrodniarza cierpią prześladowanie przez mafijną policję i prokuraturę, bo bandyta i zabójca drogowy jest synalkiem policjanta, lokalnej policyjnej szychy! Tak dobrze to gangsterom z policji za Polski Ludowej nie było! 

- Twierdził, że zaczął się dziwnie czuć. Przespał się w pociągu i wydawało mu się, że może prowadzić samochód – opowiada Ewa Kosowska Korniak z Sądu Okręgowego w Opolu. Tatuś policjant Krzysztof Andrusiak niewątpliwie synka dobrze wyszkolił, ale zapomniał wychować i nauczyć, że jak się ćpa albo pije, to się nie siada za kierownicą pojazdów mechanicznych. W czasach PRL tacy policjanci jednak w większości przypadków lądowali przynajmniej na niższych stanowiskach, jako biurwy w lokalnym komisariacie (gdzieś w archiwum albo w dziale kwatermistrzowskim). A normalny ojciec już by załatwił synalkowi w sądzie rodzinnym skierowanie na dwa lata przymusowego leczenia odwykowego z narkomanii w pobliskim zakładzie odwykowym. W szpitalach psychiatrycznych w  pobliskich Branicach jak i w Kędzierzynie Koźlu mają miejsca dla VIP-owskich ćpunów na odwyku sądowym. 

Narkomania, ćpuństwo - to znana dobrze policji choroba psychiczna która wymaga długotrwałego leczenia w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym! Oprócz więzienia za zabójstwo drogowe...  

- Modlę się o sprawiedliwość. Sprawca jest na wolności, dobrze się bawi i chodzi z uniesioną głową. Zero skruchy – podsumowuje Elżbieta Szmit.

Jest to sposób postępowania z przestępcami dokładnie tego samego typu, co przy zamordowaniu człowieka na komendzie przez policjantów katolickiego reżimu PiS we Wrocławiu. PiS w ten sposób komunikuje społeczeństwu, że jest ponad prawem i że członkom jego terrorystycznego aparatu przemocy nie powinien spaść włos z głowy. Nawet jeśli zabili, zamordowali człowieka. Obejmuje to nie tylko policję ale i członków jej rodzin. Jeżeli nie będzie zdecydowanej presji społecznej, zarówno zwyrodniały zaćpany sprawca, jak i jego ojciec, który niewątpliwie brał udział w zacieraniu śladów, unikną odpowiedzialności karnej. Społeczeństwu pozostanie tylko sprawiedliwość ludowa wymierzona gdzieś pod akademikiem niebezpiecznej sekty Opus Dei do której młodociany sprawca został zwerbowany... 

Często górę bierze tzw. solidarność, nawet jak sprawę prowadzi inna prokuratura rejonowa. Znamy prokuratorów którzy nie znoszą policjantów (zwłaszcza, że widzą jakie robią oni często szfindle i przekręty) ale cóż jak znajomy znajomego zna ich szefa i koniec dyskusji. U nas w Polsce niezależność prokuratury i sądu to sobie można zobaczyć po tym jak działała przestępcza mafia prokuratorsko-sądownicza w Gdańsku, Bydgoszczy i Warszawie, że o Polsce powiatowej nie wspominając. Taki prokurator Marek Gierczak z Bydgoszczy za kryminalne swoje rozboje z 2003 roku jeszcze chodzi na wolności i za łapówki mafii oskarża kolejne niewinne osoby, zamiast siedzieć dobre 15 lat albo dożywocie za współpracę z mafią bydgoską, tuszowanie zabójstw, sprzedaż kobiet i dzieci do burdeli (handel ludźmi). Podobnie na wolności ciągle przestępstwa popełnia prokurator łapówkarz z pedofilskiej mafii Piotr Woźniak z Warszawy - jeden z najbardziej skorumpowanych prokuratorów w stolicy. Rozwiązaniem byłyby całkowicie niezależne wydziały kontroli nad policją i prokuraturą. Działające w całkiem odrębnej strukturze kontrolnej, jak ABW czy NIK. Wręcz całkiem konkurencyjne w stosunku do policji i również rozliczane za wyniki. O, wtedy to na pewno by miało większy sens. Zwróćmy uwagę na inne kraje, gdzie wydziały kontroli to wróg numer jeden policjanta. A u nas? Pokój w pokój, kawka wspólna, przełożony wspólny, resort wspólny. Obiektywizm? Żart i to niesmaczny. Dla policjantów i prokuratorów którzy naruszyli prawo powinny być obozy koncentracyjne. To samo dotyczy sędziów. Obozy można tanio wynająć w Korei Północnej, podobno mają ich tyle, że brakuje im pensjonariuszy w tym spokojnym i prawie wolnym od przestępczości kraju (złodzieje nie kradną, bo boją się łagru). 

Podobnie śledztwo w sprawie wypadku drogowego, podczas którego zginął 24-letni Remigiusz Procyk w Rzeszowie ślimaczy się od 2012 roku i jest traktowane jak tajne, bo w wypadku brał udział syn oficera rzeszowskiej policji. Dziennikarze śledczy kilku gazet  ustalili nieoficjalnie, że w wypadku brał udział syn wysoko postawionego oficera policji z Rzeszowa. „Jest atmosfera, by wyciszyć tę sprawę” – usłyszeli reporterzy od funkcjonariuszy skorumpowanej policji. 

Współczucie i kondolencje dla rodziny, a dla tego policyjnego ojca i gówniarza z sekty Opus Dei to chociaż po 15 lat i do pierdla za fałszywe zeznania i zamiatanie sprawy pod dywan, za naigrywanie się z bólu i cierpienia rodziny ofiary policyjnego zabójstwa. 

Formalnie tylko do ośmiu lat więzienia grozi temu policyjnemu 19-latkowi z Głubczyc, który w tym mieście spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym, acz inni siedzą za takie same zbrodnie w aresztach tymczasowych oczekując na wyrok. Kierowcy zatrzymano prawo jazdy, ale tatuś po kilku tygodniach oddał mu je z powrotem, bo po Krakowie często jeździ samochodem. Zastosowany został środek zapobiegawczy w postaci dozoru policji – powiedział Węgrzyk - pewnie codziennie się u ojca w domu melduje, bo w Komendzie Policji jakoś dziennikarzom śledczym nie udało się go spotkać. 

Problem by był jak pieszy by też okazał się synem innego ważnego policjanta, ciekawe, czy by się wtedy po koleżeńsku jakoś dogadali... 

LINKI 

Interwencja - ćpanie narkotyków, wypadek, zabójstwo drogowe - syn policjanta morduje: 

https://www.ipla.tv/Interwencja-narkotyki-i-wypadek-syna-policjanta-zg/vod-8981186

MAFII policyjno-prokuratorsko-sądowniczej i kościelno-pedofilskiej przypominamy, że jakakolwiek próba usunięcia lub ograniczenia widoczności takiego naszego artykułu (naruszenia naszego konstytucyjnego prawa do wolności słowa, swobody pozyskiwania i rozpowszechniania informacji) spowoduje zamieszczenie tego artykułu na przynajmniej trzech kolejnych serwisach/portalach informacyjnych. Zasada "za jeden usunięty, trzy kolejne" - bardzo dobrze się sprawdza w walce ze wszelkimi patologiami skorumpowanej i przestępczej władzy reżimu katolickiego w Polsce! 

2 komentarze:

  1. Szukam informacji na temat przestępczych działań prokuratora Marka Gierczaka z prokuratury Bydgoszcz -północ

    OdpowiedzUsuń