Jak ujawnił portal OKO.press, biskup diecezjalny Andrzej Dziuba przynajmniej od połowy lat 90-tych tuszował przypadki molestowań małoletnich przez księdza Piotra S.
Sprawa została nagłośniona dzięki determinacji jednej z ofiar księdza pedofila. Janusz - takie imię w opisywanej historii nosi ofiara księdza Piotra S. - w wieku 13 lat był molestowany przez niego, a od ośmiu lat domaga się ukarania duchownego pedofila.
W rozmowie, która odbyła się w gabinecie biskupa i była w całości nagrywana przez Janusza, biskup Dziuba przyznał się, że zarówno on jak i poprzedni łowieccy biskupi, w tym biskup Orszulik, wiedzieli o skłonnościach pedofilskich podległego im księdza Piotra S. i znane były mu przypadki molestowań małoletnich.
Biskup tłumaczy się przed Januszem, który zapoznał się z aktami procesowymi księdza pedofila Piotra S., że ze strony kurii na pewno były jakieś zaniechania procesowe. Te jednak były na tyle rażące, a sam proces tak bardzo nieudolny, że Watykan odebrał im prawa procesowe i całość sprawy przekazał do prowadzenia prymasowi Wojciechowi Polakowi. Jednym z powodów odebrania sprawy biskupowi Dziubie, było to, że nie przesłuchiwał powołanych kluczowych świadków. W nagranej rozmowie zaklinał się, że sprawa była zagmatwana i niejednoznaczna, a ofiary księdza pedofila się nie ujawniały. Kościelny proces Piotra S. trwał ponad 6 lat, co nawet według prawników kanonicznych jest skandalicznie długim czasem. Piotr Szeląg, doktor nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego twierdzi, że było to celowe wydłużanie procesu, mające na celu zmęczenie ofiar i zniechęcenie ich do procesu przeciwko pedofilowi.