niedziela, 9 lutego 2020

Biskup Jan Szkodoń z Krakowa oskarżony o molestowanie 15-latki.

Jak donosi portal LoveKrakow.pl przyszły tydzień zacznie się od kolejnego pedofilskiego skandalu z biskupem Janem Szkodoniem z Krakowa w roli głównej. Do głównych mediów ma trafić informacja o tym, że biskup Jan Szkodoń wielokrotnie w swoim mieszkaniu gościł 15-letnią dziewczynę i  tam dopuścił się czynów pedofilskich wobec tej nieletniej. Cała sprawa jest zbadana dosyć szczegółowo, gdyż w aktach widnieją nawet słowa wypowiadane przez biskupa w trakcie jego pedofilskich czynności. ""Bóg mi ciebie zesłał. Przez ciebie chce mnie nauczyć czułości" - miał szeptać do bezbronnej dziewczyny biskup Jak Szkodoń.

Biskup Jan Szkodoń  

Sprawa miała miejsce 25 lat temu. Już od dłuższego czasu jednak wiedzą o tym kościelne władze w Watykanie i to one mają zdecydować o przyszłych losach biskupa Szkodonia. Kuria krakowska dowiedziała się o tym z korespondencji Nuncjatury Apostolskiej. O całej sprawie zrobiło się głośno na przełomie roku. Wtedy to - jak twierdzą bliscy współpracownicy biskupa - Jan Szkodoń był wyraźnie czymś zakłopotany. Do tego stopnia, że trafił nawet do szpitala, skarżąc się na fatalne samopoczucie.

Jan Szkodoń święcenia biskupie uzyskał w stosunkowo młodym wieku, bo mając zaledwie 42 lata, co jest rzadkością w Kościele katolickim. Przez wiele lat był dziekanem Krakowskiej Kapituły Katedralnej. Był mocno zaangażowany w duszpasterską pomoc kard. Stanisławowi Dziwiszowi, kard. Franciszkowi Macharskiemu, czy znanemu z ostatnich kontrowersyjnych wypowiedzi abpowi Markowi Jędraszewskiemu. 

Od lutego 2017 był moderatorem kurii metropolitalnej, co czyniło go drugą po arcybiskupie najważniejszą osobą w krakowskim kościele. To właśnie biskup Szkodoń odprawił pogrzeb pedofila abp Wesołowskiego i wygłosił na nim pochwalną mowę na cześć tego gwałciciela schorowanych chłopców z Dominikany. Biskup Jan Szkodoń wyprowadził się ze swojego mieszkania na ulicy Kanonicznej 13 w Krakowie, do którego kilka lat temu się wprowadził, uprzednio opuszczając mieszkanie spod nr 19, w którym to miało dochodzić do spotkań z 15-letnią dziewczyną.

Nie podejrzewająca nic rodzina molestowanej Moniki, wielokrotnie gościła w swoim domu biskupa Szkodonia. Dla nich był to swojego rodzaju nobilitacja. Bardzo religijnym rodzicom nawet do głowy nie przyszło, żeby Szkodoń mógł wyrządzić krzywdę ich córce.

Dziś, wstrząśnięty ojciec mówi, że to chyba dzięki Bogu wtedy się o tym nie dowiedział, bo mogłoby to się wówczas skończyć tragedią, a on sam resztę życia spędziłby w więzieniu. Po nagłośnieniu sprawy przez dorosłą już Monikę, Szkodoń oczerniał zmartwionych rodziców dziewczyny, nazywając ich zawistnymi i żądnymi zemsty. Cóż, tak odpłaca się on niewinnym, bogobojnym ludziom, którzy go gościli i karmili u siebie w domu.

Gdy Monika była już mężatką i była maltretowana przez męża, biskup Szkodoń nakazał jej trwanie w cierpieniu. "Przebaczaj nawet 77 razy"- doradzał, gdy zwierzyła się jemu z myśli o rozwodzie.
Zmanipulował też męża Moniki, który za jego namową odprawiał nad nią w nocy egzorcyzmy, jakoby to szatan przez nią przemawiał i żądał rozwodu.

Póki co nic nie wiadomo o obecnym miejscu pobytu biskupa, który prawdopodobnie zadeklarował, że nie będzie publicznie odprawiał sakramentów. Jedynie 9 lutego 2020 r.,  w podhalańskim Radiu Alex odtworzono jego czytanie, które zostało nagrane kilka dni temu.

Późnym popołudniem ukazało się oświadczenie biskupa Jana Szkodonia, w którym pisze on:
"W obliczu zapowiadanych doniesień medialnych na temat mojej osoby pragnę przekazać, że zostałem przez Nuncjusza Apostolskiego w Polsce poinformowany o wszczęciu wobec mnie postępowania, które jest przewidziane prawem kanonicznym, oraz że zostały podjęte czynności i decyzje wynikające z norm wewnątrzkościelnych dotyczących biskupa.

Ponieważ przedmiotem postępowań ma być w pierwszej kolejności ustalenie prawdy w zakresie oskarżeń mnie dotyczących, nie mogę udzielać żadnych informacji w tej sprawie. Stanowczo oświadczam, że przedstawione mi oskarżenia są nieprawdą oraz że godzą w moje dobre imię, którego zamierzam bronić. Do czasu wyjaśnienia sprawy, nie będę podejmował żadnej pracy duszpasterskiej.

Proszę o modlitwę w intencji Kościoła oraz o szybkie poznanie pełnej prawdy."

Pozostaje nam czekać na "tsunami", które zapowiadają zainteresowani sprawą dziennikarze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz