gwałciciel Michał L. podczas odprawiania mszy
I właśnie podczas pracy w Rumi dosięgła w końcu księdza - pedofila Michała L. ręka sprawiedliwości. Chociaż niespodziewanie zniknął on wtedy z miejsca swojego pobytu w Rumi, gdy tylko dowiedział się, że sprawą zajęła się prokuratura. Prawdopodobnie z kurii gdańskiej dostał tzw. "cynk" o zgłoszonej jego sprawie.
Parafia Matki Bolesnej w Gdańsku. Tu doszło do pierwszego gwałtu.
Sprawa trafiła do organów sprawiedliwości w roku 2018, po jednym ze spotkań modlitewnych, na którym pokrzywdzona wyznała swój dramat związany z księdzem Michałem L. Na szczęście prowadzący spotkanie ksiądz natychmiast powiadomił prokuraturę. Prokurator po przesłuchaniu gwałconej dziewczyny uznał, że są one na tyle mocne by można było aresztować tymczasowo Michała L., sprawującego wówczas posługę w Rumi. Krótko potem w Sądzie Okręgowym w Gdańsku ruszył proces, który ze względu na dobro pokrzywdzonej toczył się w trybie niejawnym. Wiadomo jednak, że na jednego ze świadków sąd powołał Abp Głódzia. Nie ujawniono jednak zeznań tuszującego gwałty biskupa, który na sumieniu ma również ukrywanie chociażby księdza - pedofila Mirosława Bużana.
Obrona Michała L. próbowała dowieść w sądzie, że ofiarę i pedofila łączyła relacja uczuciowa. Jednak nikt z przesłuchiwanych świadków nie potwierdził tej zakłamanej wersji. Wielu jednak podkreślało, że dziewczyna obdarzała swojego oprawcę głębokim zaufaniem, ale wypływało to jedynie z jej żarliwej religijności i szacunku jakimi darzyła kapłanów. To tylko spotęgowało ból jaki spowodował jej zboczony ksiądz, wykorzystujący swoją pozycję duchownego. Sąd oczywiście nie dał wiary obronie księdza, dodatkowo podkreślając, że w świetle zgromadzonej wiedzy Michał L. przygotowywał się do gwałtów. Sprawa zakończyła się wyrokiem 12 lat bezwzględnego więzienia dla księdza Michała L., nakazem zapłaty 100 tys.zł zadośćuczynienia, 15-letnim zakazem zbliżania się do ofiary na odległość mniejszą niż 50 oraz dożywotni zakaz wykonywania zawodu związanego z pracą, edukacją, opieką i leczeniem małoletnich. Na ogłoszeniu wyroku był zarówno gwałciciel Michał L. jak i jego ofiara.
- Czuję ogromną ulgę. To sprawiedliwy wyrok, sąd nie miał wątpliwości, że jestem ofiarą tego człowieka. Jednak żadna kara dla niego nie sprawi, że zapomnę o cierpieniu, jakie ksiądz Michał mi sprawił. Cieszę się tylko z tego, że przez najbliższe 12 lat nie skrzywdzi on już żadnej innej dziewczyny - mówiła w rozmowie z Faktem ofiara księdza. - Gdy tylko widzę księdza Michała, to wszystko znowu do mnie wraca, czuję się tak samo jak przy tych gwałtach. Starałam się jako osoba wierząca wybaczyć mu to, co zrobił, ale nie da się. Kobieta podkreśliła również, że "czeka teraz na reakcję kurii gdańskiej". Nie wiadomo czy będzie żądać od nich odszkodowania za ukrywanie sprawy i sprawcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz