sobota, 24 września 2022

Ksiądz skazany za gwałt na zakonnicy

Częstochowa. Dominikanin Paweł M. nieprawomocnie skazany za gwałt na 4 lata więzienia. 

Dominikanin Paweł M. został skazany na zaledwie cztery lata bezwzględnego pozbawienia wolności za gwałt na kobiecie i zmuszanie jej do innej czynności seksualnej w okresie od maja 2011 do sierpnia 2018 roku – podał w piątek 23 września 2022 roku Sąd Okręgowy w Częstochowie. To część głośnej sprawy zwyrodniałego katolickiego zakonnika z Wrocławia, który – jak ustaliła komisja powołana przez prowincjała polskiej prowincji dominikanów do zbadania zarzutów kierowanych pod jego adresem – miał w kierowanym przez siebie katolickim duszpasterstwie akademickim we Wrocławiu dopuszczać się przemocy fizycznej i nadużyć seksualnych. Wspólnota ta miała wyraźne cechy niebezpiecznej sekty katolickiej. 

Ksiądz - Krzyż - Gwałty - Zbrodnie

Wyrok w sprawie łącznie siedmiu przestępstw, których katolicki zakonnik z dominikańskiej sekty dopuścił się  wobec jednej pokrzywdzonej w latach 2011–2018, zapadł w czwartek 22 września 2022 roku przed Sądem Rejonowym w Częstochowie – poinformował dopiero w piątek sędzia Dominik Bogacz z Sądu Okręgowego w Częstochowie. Dominikański gwałciciel Paweł M. był oskarżony o gwałt na pokrzywdzonej kobiecie i doprowadzenie jej do innej czynności seksualnej za pomocą zabiegów i technik manipulacyjnych (zmuszał wielokrotnie do wysysania spermy ze swojegoc złonka z tak zwanym połykiem oraz do lizania odbytu etc). Miały one wywołać u kobiety stan, w którym nie miała rozeznania co do podejmowania decyzji i dalszego działania. Proces toczył się z wyłączeniem jawności, a wyrok jest nieprawomocny, jak to w postępowaniu pierwszej instancji sądowej. Wiadomo, że oskarżony zakonnik dominikańskiej sekty był obecny podczas publikacji wyroku – został w tym celu na swoje życzenie doprowadzony z aresztu śledczego w Częstochowie, gdzie przebywa zaledwie od marca 2021 roku. Pobyt w areszcie zostanie mu niestety wliczony w poczet kary, którą w postępwoaniu apelacyjnym należy podwyższyć do górnej granicy za jego katolicko-dominikańskie gwałty, pewersje i molestowanie wielu kobiet. 

Nie jest wykluczone, że prokuratura zdecyduje się na apelację. Rzeczniczka prowadzącej tę sprawę Prokuratury Regionalnej w Katowicach prokuratura Agnieszka Wichary powiedziała w piątek 23 września 2022 roku PAP, że decyzja w tej sprawie zapadnie w późniejszym terminie, po zapoznaniu się z uzasadnieniem wyroku. Zgodnie z prawem kościelnym, w sprawie Pawła M. toczy się też kanoniczny proces karny o wydalenie ze stanu zakonnego. Katolicki dominikanin Paweł M. został skazany tylko na cztery lata więzienia za gwałt na siostrze zakonnej. O wyroku w sprawie poinformował w mediach społecznościowych Tomasz Terlikowski, który kierował pracami niezależnej komisji powołanej przez dominikanów, badającej sprawę zakonnika. "To kolejny ważny krok w drodze przywracania elementarnej sprawiedliwości" - ocenił. Według ekspertów, prowadzona przez Pawła M. w latach 1996-2000 wrocławska Wspólnota św. Dominika była oparta na mechanizmie psychomanipulacji. Dochodziło w niej do przemocy fizycznej i nadużyć seksualnych, miała też wszystkie cechy sekty. 

Zakonnik Paweł M. był księdzem spowiednikiem, duszpasterzem akademickim, kapelanem osób chorych psychicznie. Informację o skazaniu Pawła M. potwierdził portalowi Więzi prowincjał polskich dominikanów o. Łukasz Wiśniewski. Brat Paweł został skazany na cztery lata pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny, a br. Paweł nadal przebywa w areszcie śledczym - odpowiedział prowincjał. Dodał, że równolegle i niezależnie od sprawy w sądzie cywilnym toczy się postępowanie kanoniczne - tu nadal czekamy na werdykt Stolicy Apostolskiej. Ze względu na dobro osób pokrzywdzonych proces był utajniony. Z nieoficjalnych ustaleń wiadomo, że uzasadnienie wyroku nie zostało odczytane, a sąd nie zgodził się na opuszczenie aresztu przez Pawła M. przed uprawomocnieniem wyroku, o co usilnie zabiegała obrona. Przez ponad 20 lat władze zakonu dominikanów nie reagowały, narażając na kontakt z bratem Pawłem i jego napalonym czlonkiem kolejne osoby, zarówno studentki z duszpasterstwa jak i zakonnice. Mimo stosowania wewnętrznych sankcji, w latach 2011 i 2018 zakonnik katolicki Paweł M. dopuścił się gwałtu na siostrze zakonnej, za co go w końcu skazano. Sprawę ujawniła Paulina Guzik w reportażu "Dominikańska recydywa", opublikowanym na portalu Więź.pl ... 

Dominikanin Paweł M. oskarżony w 2020 roku o wielokrotne gwałty i torturowanie studentek z duszpasterstwa akademickiego w Poznaniu, a także gwałt na siostrze zakonnej. Brat Paweł bił zakonnym pasem całą noc kobietę, gwałcił inne powierzone swojej opiece duszpasterskiej kobiety, a wszystko to robił w imię rzekomej religijności - mówił Tomasz Terlikowski na antenie internetowego Radia RMF24. To on stał na czele niezależnej komisji powołanej przez dominikanów, która badała sprawę zakonnika. Za większość przestępstw dominikański zwyrodnialec Paweł M., zwany "bratem" przez współziomków z sekty, nie mógł być osądzony przez sąd, bo uległy one przedawnieniu. Wyrok zapadł tylko w jednej sprawie - zgwałconej siostry zakonnej. Zdaniem księdza doktora Piotra Studnickiego, kierownika Biura Delegata Konferencji Episkopatu Polski ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży - wydaje się on ważny także dla pozostałych osób skrzywdzonych. Niewątpliwie. 

Rozmawiałem dzisiaj z jedną z nich (ofiar - przyp. red.) i pytałem o to, jak to przeżywa. Powiedziała mi, że państwo polskie w tym wyroku, także do tych wszystkich osób, ona tak to czuje, powiedziało: "wierzymy wam". "Nie możemy go ukarać za krzywdy, które wam wyrządził, bo się przedawniły, ale wierzymy wam" - mówił na antenie Radia RMF24 ksiądz Studnicki. Dobrze, że są księża, którzy wspierają proces oczyszczenia kleru i duchowieństwa przynajmniej z najbardziej rozpasanych zwyroli. W sumie, gdyby miał porządnych przełożonych, to by już dawno dostał długie odosobnienie na modły w klasztornej celi pod kluczem (na dożywocie), i byłoby po problemie. Niektóre zakony całkiem dobrze sobie z takimi bestiami radzą w całej Europie. 

"Czuję, iż ten wyrok jest nieadekwatny do miary zbrodni. Wiem oczywiście, że Paweł M. był sądzony tylko za ostatni z długiego ciągu swoich - udrapowanych religijnie - przestępstw: całego ciągu tortur, gwałtów i okrucieństwa przebranego w szaty charyzmatycznej pobożności. Gdyby był sądzony za wszystkie, to wyrok musiałby być surowszy, niestety takie sprawy wciąż ulegają przedawnieniu (choć moim zdaniem, jako w swojej istocie tortury, nie powinny) - i stąd tak łagodna kara" - skomentował w mediach społecznościowych Tomasz Terlikowski.  

Informację o skazaniu Pawła M. potwierdził portalowi Więzi prowincjał polskich dominikanów o. Łukasz Wiśniewski. Wyrok zapadł w czwartek w Sądzie Rejonowym w Częstochowie. Brat Paweł został skazany na cztery lata pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny, a br. Paweł nadal przebywa w areszcie śledczym - odpowiedział prowincjał. Dodał, że równolegle i niezależnie od sprawy w sądzie cywilnym toczy się postępowanie kanoniczne - tu nadal czekamy na werdykt Stolicy Apostolskiej. O wyroku w sprawie poinformował Tomasz Terlikowski. "Dominikanin Paweł M. został skazany na cztery lata więzienia. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny, adwokaci zapowiedzieli apelację. To kolejny ważny krok w drodze przywracania elementarnej sprawiedliwości" - napisał przewodniczący komisji powołanej przez zakon dominikanów do zbadania sprawy Pawła M. Ze względu na dobro osób pokrzywdzonych proces był utajniony. Z nieoficjalnych ustaleń wiadomo, że uzasadnienie wyroku nie zostało odczytane, a sąd nie zgodził się na opuszczenie aresztu przez Pawła M. przed uprawomocnieniem wyroku. W latach 1996-2000 Paweł M. był duszpasterzem akademickim we Wrocławiu. Wobec swoich podopiecznych stosował przemoc fizyczną, psychiczną, seksualną i duchową. Przez ponad 20 lat władze zakonu nie reagowały, narażając na kontakt z br. Pawłem kolejne osoby.

Mimo stosowania wewnętrznych sankcji, w latach 2011 i 2018 Paweł M. miał dopuścić się gwałtu na siostrze zakonnej. Sprawę ujawniła Paulina Guzik w reportażu "Dominikańska recydywa", opublikowanym na Więź.pl ... Dominikanin Paweł M. oskarżony w 2020 roku o wielokrotne gwałty i torturowanie studentek z duszpasterstwa akademickiego w Poznaniu, a także gwałt na siostrze zakonnej. Brat klasztorny Paweł bił zakonnym pasem całą noc kobietę, gwałcił inne powierzone swojej opiece duszpasterskiej kobiety, a wszystko to robił w imię rzekomej religijności - mówił Tomasz Terlikowski na antenie internetowego Radia RMF24. To on stał na czele niezależnej komisji powołanej przez dominikanów, która badała sprawę zakonnika. Za większość przestępstw Paweł M. nie mógł być osądzony przez sąd, bo uległy one przedawnieniu. Wyrok zapadł tylko w jednej sprawie - zgwałconej siostry zakonnej. Zdaniem księdza doktora Piotra Studnickiego, kierownika Biura Delegata Konferencji Episkopatu Polski ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży - wydaje się on ważny także dla pozostałych osób skrzywdzonych.

Rozmawiałem dzisiaj z jedną z nich (ofiar -red.) i pytałem o to, jak to przeżywa. Powiedziała mi, że państwo polskie w tym wyroku, także do tych wszystkich osób, ona tak to czuje, powiedziało: "wierzymy wam". "Nie możemy go ukarać za krzywdy, które wam wyrządził, bo się przedawniły, ale wierzymy wam" - mówił na antenie Radia RMF24 ks. Studnicki. "Czuję, iż ten wyrok jest nieadekwatny do miary zbrodni. Wiem oczywiście, że Paweł M. był sądzony tylko za ostatni z długiego ciągu swoich - udrapowanych religijnie - przestępstw: całego ciągu tortur, gwałtów i okrucieństwa przebranego w szaty charyzmatycznej pobożności. Gdyby był sądzony za wszystkie, to wyrok musiałby być surowszy, niestety takie sprawy wciąż ulegają przedawnieniu (choć moim zdaniem, jako w swojej istocie tortury, nie powinny) - i stąd tak łagodna kara" - skomentował w mediach społecznościowych Tomasz Terlikowski. 

Porażające są ustalenia niezależnej komisji ws. Pawła M. Sprawę Pawła M. badała niezależna komisja, powołana przez dominikanów. W jej skład weszli m.in. psychologowie, prawnicy i seksuolog. Jej raport opublikowano we wrześniu 2021 roku. "Dysponujemy tylko jednym przesłuchaniem Pawła M., prowadzonym przez delegatów Prowincjała, którego zapis powstał w marcu 2021 r., po wszczęciu pierwszego postępowania kanonicznego. Stanowi ono część akt prowadzonego postępowania i ze względu na zasadę jego poufności nie może być cytowane. Wobec późniejszego tymczasowego aresztowania zainteresowanego Komisja nie miała możliwości zadania mu dalszych pytań oraz umożliwienia odniesienia się do zebranego materiału dowodowego i sporządzonego Raportu" - wyjaśniali autorzy raportu. 

W dokumencie można przeczytać, że "w trakcie formacji zakonnej oraz od początku pracy duszpasterskiej Pawła M. można było zaobserwować niepokojące zjawiska związane z jego nieprawidłową osobowością, a także zdumiewającymi przejawami religijności". "Swoje pragnienia kierował w stronę nadzwyczajnych przeżyć religijnych o charakterze mistycznym. Jednocześnie chciał być przewodnikiem innych ludzi na drodze do osiągania tego typu doświadczeń. Pod wpływem praktyk religijnych o charakterze charyzmatycznym stopniowo ujawniały się w działalności i osobowości Pawła M. rysy coraz bardziej niepokojące. Ze strony zakonu dominikańskiego nie było na to odpowiedniej reakcji. Skutki okazały się dramatyczne" - wyjaśniono.  

Eksperci badający sprawę Pawła M. podkreślali w swoim raporcie, że od początku fascynowała go demonologia w zwyrodniałej postaci, fascynacje satanizmem i rasputinizmem. Ocenili też, że dopuszczenie mężczyzny do święceń i pracy duszpasterskiej było błędem, jak się okazało, koszmarnym błędem. "W chwili podejmowania takiej decyzji zlekceważono ujawnione w początkowym okresie formacji wątpliwości co do osoby Pawła M. W późniejszym czasie decyzje w odniesieniu do zadań duszpasterskich zakonnika czy też o pozostawieniu go w zakonie oraz w stanie kapłańskim mimo ujawnionego zła, jakiego się dopuścił, wynikały z braku zrozumienia, a niekiedy nawet bagatelizacji problemów związanych z jego osobowością i krzywd wyrządzonych przez niego innym" - tłumaczyli autorzy raportu. Zwrócili też uwagę na zaniedbania nieżyjącego już o. Macieja Zięby, który jako prowincjał dominikanów był przełożonym Pawła M. 

"W czasie, gdy dochodziło do najbardziej bulwersujących zdarzeń związanych z działalnością wrocławskiej Wspólnoty świętego Dominika, której duszpasterzem był Paweł M., zaczęła już funkcjonować narzucona przez ówczesnego prowincjała kultura sukcesu" - czytamy w dokumencie. Jego autorzy stwierdzili wręcz, że o. Maciej Zięba zlekceważył powagę sytuacji związanej z tym, czego dopuszczał się Paweł M. Na jego stosunek do zakonnika miała wpływać m.in. osobista relacja pomiędzy nimi, najpewniej natury homoerotycznej lub pederastycznej typu greckiego z okresu schyłkowego upadku cywilizacji Grecji przez pederastyzm (uwodzenie i pederastyzowanie młodych chłopców przez starych zboków). 

W raporcie oceniono, że prowadzona przez o. Pawła M. w latach 1996-2000 Wspólnota świętego Dominika była oparta na mechanizmie psychomanipulacji. Dochodziło w niej do przemocy fizycznej i nadużyć seksualnych, miała też wszystkie cechy sekty, cechy niebezpiecznej sekty katolickiej (diagnozowanie sekt i tak zwanych groźnych sekt opiera się o definicje katolicyzmu jako organizacji religijnej i znanych w katolicyzmie nad). "Jej członkowie - podobnie jak wiele osób, na których drodze stanął Paweł M. - niewątpliwie doświadczało pod wpływem zakonnika niezwykle intensywnych przeżyć religijnych. Sprawiało to, że racjonalny ogląd sytuacji przez te osoby w związku z ich psychiczną zależnością od Pawła M. oraz od propagowanej przez niego duchowości często okazywał się bardzo trudny" - opisano. Paweł M. był przekonany o tym, że jest "niemal doskonałym głosem Ducha Świętego". Co więcej, "wierzył, że tak bardzo jest w stanie upodobnić się do cierpiącego Chrystusa, iż może wpływać na drogę zbawienia innych ludzi czy to przez cierpienie własne, czy to - częściej - przez zadawanie cierpienia (także fizycznego bólu) innym". 

Wiosną rok wcześniej, jesienią 2021, na forach i profilach facebookowych można było przeczytać wiele komentarzy osób, które Pawła M. znały: „Uczęszczałem do duszpasterstwa we Wrocławiu. M. był niemal bożyszczem, skupiał wokół siebie mnóstwo młodych ludzi. Kierował duszpasterstwem akademickim, a kościół na tzw. dwudziestkach pękał w szwach. Każdy chciał być blisko niego. Aż nie chce się wierzyć, że to zwykły przestępca”; „Pamiętam go, był taki dziwny i ekscentryczny”. A przecież tak właśnie wygląda typowa aktywność celebrycka zwyrodniałego i zboczonego psychopaty - to typowy obrazek z podręcznika psychopatologii (uwielbiany przez tłumy celebryta, psychopata w relacjach prywatnych, bezwzględnie zaspokajający swoje chucie, psychomanipulujący osobami łatwowiernymi i podatnymi na hipnozę). 

Dominikańskiz zakonnik i ksiądz Paweł M. wcześniej przez dwa lata był kapelanem pacjentów i pacjentek leczonych psychiatrycznie w szpitalu w Jarosławiu. Z Wrocławia został skierowany przez władze zakonne na studia doktoranckie na UKSW, które ukończył, uzyskując w 2008 roku stopień doktora na podstawie rozprawy o Matce Boskiej (tytuł: „Maryja w teologii mistycznej Marie-Dominique Philippe’a”). Jego promotorem był dominikanin profesor Jacek Salij, którego też może lepiej brać się powinno "pod lupę". Jak wynikało z ustaleń dziennikarzy, dominikanie wiedzieli, że działalność ich współbrata rodzi wiele pytań i wymaga interwencji. Sygnały, że rzekoma charyzma młodego zakonnika jest destrukcyjna i niebezpieczna dla osób, które wciąga w swoją orbitę, docierały do o. Macieja Zięby, a potem do kolejnych prowincjałów, ale mimo wiedzy o nadużyciach Pawła M. przełożeni dawali mu zgodę na prowadzenie rekolekcji dominikańskich. Zbok gwałciciel namiętnie i psychomanipulacyjnie zwalczał wschodnie uchy religijne, w tym Ruch Hare Kryszna, Misję Czaitanja, Bractwo Himawanti i kilka podobnych, które zdecydowanie dyskwalifikują i zwalczają pedofilię i inne zboczenia seksualne oraz zachowania dewiacyjne, w tym przemocowe w relacjach intymnych. 

Tama puściła i mur milczenia został przerwany dopiero wiosną 2021 roku. W opublikowanym 7 marca oświadczeniu bracia Konwentu św. Wojciecha we Wrocławiu napisali, że w latach 1996–2000 w ramach duszpasterstwa działał intensywny mechanizm przypominający religijną sektę. I przeprosili za nadużycia, które miały miejsce w ich duszpasterstwie akademickim 20 lat temu. „Zwracamy się do was z ogromnym bólem i wstydem. Stajemy przed wami w prawdzie, która mimo upływu lat coraz wyraźniej odsłania swoje przerażające oblicze” – napisali, deklarując pełne wyjaśnienie sprawy. Najwyraźniej nie wiedzieli, że media szybko ujawnią zdumiewający opór o. Zięby czy fakt, że o. Paweł Kozacki wiedział o nadużyciach od 2000 r., ale zajął się nimi dopiero, kiedy został prowincjałem – w 2014. Ujawnienie historii Pawła M. wywołało lawinę tekstów – ofiary zakonnika po latach uświadomiły sobie, że tak naprawdę zbudował sektę. W innych analizowano system wzajemnych zależności od tzw. charyzmatycznych jednostek, bo za takie uznawano nieżyjącego już o. Ziębę czy właśnie Pawła M. Dodajmy, dla jasności, że była to pseudo charyzma, raczej psychomanipulacja oparta na sztuczkach i wpływie celebryckiego chorego ego, narcystycznego, aspołeczengo i psychopatycznego zakonnika, którego powinni byli zdiagnizować lekarze psychiatry i psycholodzy z Jarosławia. Może zniknął po dwóch latach ze szpitala w Jarosławiu, bo się lekarze zorientowali z kim mają do czynienia? Może obmacywał tam pacjentki psychiczne? 

Autorzy raportu podkreślili, że skrajna demonizacja rzeczywistości, wzmocniona modnymi w kręgach charyzmatycznych czy raczej pseudo charyzmatycznych w latach 90-tych XX wieku lekturami na temat tzw. modlitwy uwolnienia od wpływów zła osobowego oraz praktyk egzorcyzmalnych, utwierdziła Pawła M. w przekonaniu o jego wyjątkowej roli rzekomego „terapeuty duchowego”. Komisja dostrzegła też jego zainteresowanie o. Marie-Dominikiem Philippe’m OP, założycielem wspólnoty l’Arche pomagającej osobom niepełnosprawnym intelektualnie (po latach zarzucono mu wykorzystanie seksualne co najmniej 150 kobiet). W ocenie komisji doktorat Pawła M. poświęcony jego dziełu „wzmocnił deformację wewnętrznego życia religijnego zakonnika. Paweł M. uznał bowiem, że jego powołaniem jest stworzenie (…) »nowej wspólnoty« oraz zgromadzenia zakonnego, w których mógłby realizować jako przywódca i kierownik duchowy wyznawanej przez siebie wersji wiary chrześcijańskiej”. 

Komisja pod przewodnictwem Terlikowskiego uznała, że dopuszczenie Pawła M. do święceń, pracy duszpasterskiej, sprawowania sakramentów, w tym pokuty, i głoszenia Słowa Bożego, pozbawione odpowiedniej duchowej superwizji i kontroli intelektualnej, było błędem, a prowadzona we Wrocławiu Wspólnota św. Dominika nosiła wszystkie cechy pozwalające określić ją mianem sekty. Na szczególnej pozycji Pawła M. i nieadekwatne reakcje na jego nadużycia miały wpływ – czytamy w raporcie – relacje zakonnika z o. Ziębą i solidarność współbraci. O sprawie zrobiło się głośno w marcu 2021 roku. Wówczas ofiary Pawła M. opowiedziały Onetowi o tym, co je spotkało. Jedna z ofiar była brutalnie i wielokrotnie gwałcona. Mówiono o gwałtach na ołtarzu, wykrzykiwaniu na głos grzechów innych ludzi, oskarżeniach o grzeszenie. Do zdarzeń miało dochodzić w duszpasterstwie akademickim we Wrocławiu. Zanim zakonnik wyjechał do Wrocławia, był związany z Poznaniem, w którym pełnił posługę w latach 1989-1996.

I takie to są dominikańskie zboczeńce, które w swej karierze prześladowały medialnie w Polsce Antypedofilskie Bractwo Himawanti. Same katolickie pedofile, gwałciciele, wałkarze (jak były gdański przeor), i inne pospolite dewiacje, o jakich Antypedofilskie Bractwo pisało już w latach 90-tych XX wieku, za co było atakowane w medialnych nagonkach przez pedofilsko-katolickie media, w tym takie jak Gazeta Wyborcza, Fakt, Superekspres, Gazeta Pomorska czy TVN (to są media katolickie tak zwanego nurtu liberalnego w kościele), nie tylko takie jak dominikańskie ośrodki antysektowe (infosekty) czy KANA i ŚCIoS Dariusza Pietrka z Chorzowa i Katowic oraz jego kolaborantów (Ryszard Nowak - Szklarska Poręba). 

Pseudoduchowe korzenie sprawy zakonnika o. Pawła Malińskiego


Poza analizą psychologiczną, poza zgorszeniem, poza ewidentnym grzechem, poza wreszcie wątpliwościami dotyczącymi zachowania władz zakonu dominikańskiego, jest też aspekt duchowy sprawy o. Pawła Malińskiego, związany z uprawianą pseudoduchowością na wzór zboczonego Rasputina. Chodzi o kwestie teologiczne, związane z ciągłością i wpływem pewnych idei w niektórych środowiskach kościelnych, idei o charakterze pseudoduchowości i satanizmu. Środowiskach, które zyskały niezwykłe oddziaływanie na całe pokolenia pobożnych katolików i były postrzegane jako jeden z ważniejszych nurtów odnowy życia chrześcijańskiego, dodajmy. Czy jednak można teologią i duchowością nazywać chore aberracje, o których mówimy w przypadku dominikańskiego zakonnika Pawła Malińskiego, a przy okazji wielu innych. Można, ponieważ duchowość to forma życia - niezależnie czy jest ona dobra czy zła, a złej duchowości, pseudoduchowości jest całkiem sporo, zresztą nie tylko w środowiskach chrześcijańskich. Popularny buddyjski Lama Ole znany był i jest z brania nawet trzech dziewczyn na noc do towarzystwa seksualnego, aż jego żona Hannah z rozpaczy zmarła mu na raka, w 2007 roku... 

Antybohater z marca 2021 i z ostatnich ponad 20 lat duszpasterstwa (albo duppasterstwa) wyłania się z medialnych przekazów nieco bez tła na jakim powstał i żerował. Wyobraźnia łatwo takie tło dorabia obarczając odpowiedzialnością choćby sama formę życia zakonnego czy klasztornego jako złą. Tyle, że jeśli brać ten wątek dosłownie, to duchowa samowola Pawła Malińskiego wyniknęła raczej z rozpadu życia mniszego w zakonie dominikańskim i jego klasztorach, gdzie mnisi swawolą jak chcą (oczywiście nie wszyscy, bo realnie gorliwi religijnie też sią czasem jeszcze trafiają). Zaliczyć do tego należy upadek wspólnej liturgii godzin, swobodne traktowanie klauzury zakonnej, zbyt częste przepustki, praca mnichów z kobietami i dziewczętami, zapraszanie towarzystwa świeckiego do cel, imprezowanie itd. Można usłyszeć, że w ostatnich latach nastąpiła próba przywrócenia o. Pawła Malińskiego do życia wspólnoty klasztornej po tym, jak rzekomo przeszedł różne formy resocjalizacji i terapii, a superwizorzy orzekli jego zdrowie psychiczne. Jeśli jednak równocześnie jest, że pojawiły się nowe czyny kryminalne o. Pawła Malińskiego, o czym także można usłyszeć, które znalazły swój finał w prokuraturze, to trzeba korzeni problemu poszukać głębiej, być może także w aspołecznej i psychopatycznej, celebrycko-narcystycznej osobowości, którą mało starannie zdiagnozowano zakładając, że jak pragnie duchowości, to musi być zdrowy i mieć prawidłową osobowość. Trzeba jednak szukać głębiej, w tym w utrwalonej formie życia, w duchowości czy raczej pozorowaniu duchowości na sposób rasputiński, sataniczno-celebrycki. 

O. Paweł Maliński, tak jak Jean Vanier założyciel wspólnoty Arka, wspólnoty w której żyją osoby niepełnosprawne intelektualnie z ich pełnosprawnymi przyjaciółmi jest (pseudo) duchowym uczniem braci Philippe, napisał doktorat o teologii Marie-Dominique Philippe'a, bywał u niego na seminariach czy też sesjach filozoficzno-duchowych, a raczej pseudoduchowych. Choć w jego doktoracie znajdziemy przypisy tylko do tłumaczeń, a nie oryginalnych wydań dzieł Phillipe’a, to jednak nie musiało to być przeszkodą by wystarczająco francuski rozumiał, “ze słuchu”. Na łamach “Przewodnika Katolickiego” wspominał swoje wrażenia z wykładów francuskiego współbrata. Dziś wiemy, było to szeroko opisywane, że zarówno bracia Philipe, jak i Jean Vanier łączyli swój pozorowany i dewiacyjny autorytet duchowy z nakłanianiem kobiet do czynności seksualnych i zaspokajania swych chuci, którym nadawali rzekome znaczenie duchowe. Ten sam wątek znajdziemy w świadectwach dotyczących praktyk dominikańskiego księdza zakonnego Pawła Malińskiego. Czy polski dominikanin przeszedł jakiś rodzaj praktycznego wtajemniczenia u swojego francuskiego współbrata, czy trucizna wystarczająco silna była ukryta gdzieś w pismach zwyrodniałego przecież Francuza, czy też może miało tu miejsce inne mniej lub bardziej duchowe oddziaływanie o mrocznym charakterze, to powinno zostać dokładnie zbadane, aby oczyścić wspólnotę religijną ze szkodliwego dewianctwa. 

Z punktu tradycji duchowości, nie tylko chrześcijańskiej, nie wolno wiązać ani kojarzyć przeżyć natury erotycznej i seksualnej ze stanami duchowymi, gdyż jest wręcz odwrotnie, najczęściej, zbyt isntensywne i zbyt częste oraz niewłaściwe przeżycia erotyczne w zznaczącym stopniu lub całkowicie uniemożliwiają pojawianie się doznań subtelnych natury duchowej, które wymagają pozostawania w spokoju bez emocjonalnej w tym bez erotycznej ekscytacji oraz w stanie subtelnego przeżywania, które jest niemożliwe, gdy człowiek popada w stany fobii, paniki, obsesji, silnego strachu, złości, agresji, furii, ekscytacji erotycznej, przeżyć orgazmicznych lub podniecenia seksualnego. Podobnie jest we wschodniej Jodze i Tantrze, gdzie podniecenie seksualne i przeżycia orgazmiczne (aktywacja seksualnego kanału Kuhu Nadi) uniemożliwia podnoszenie energii Kundalini (aktywacja przepływu Kundalini w górę przez Suszumna Nadi). Nastawienie na zaspokajanie żądzy seksualnej generalnie czasowo ogranicza lub w skrajnym wypadku erotomanii czy nimfomanii oraz dewiacji zbaczających, uniemożliwia doświadczenia duchowe i mistyczne, uniemożliwia prowadzenie zrównoważonego i dobrego życia duchowego. Bodaj nawięcej uczą o tym mnisi taoistyczni tradycyjnych szkół niebiańskiego taoizmu (daoizmu). 

Z perspektywy wiary chrześcijańskiej czyny o. Pawła Malińskiego trzeba uznać za zły owoc pewnej złej duchowej atmosfery (smrodek pseudoduchowy i pseudocharyzmatyczny), której uległa znaczna część ruchu charyzmatycznego we Francji, do którego zresztą przez lata należało wielu polskich księży i wiernych. Ruch ten zrodził liczne wspólnoty, które uważano za nadzieję katolickiego kościoła na jego odnowę i moralne oraz duchowe odrodzenie. Niestety wiele z nich ostatecznie przestało istnieć lub też przeszło dramatyczne perturbacje, pełne złamanych sumień i życiorysów, a to przez dewiacyjnych kapłanów oraz zboczonych pseudo animatorów. Mistycyzacja relacji międzyludzkich, szkodliwe i patologiczne łączenie erotyki i mistyki, tak bardzo promowane w Polsce przez różne niby katolickie periodyki, które miało być uwzniośleniem życia małżeńskiego, nową lepszą tego życia teologią i lepszą jego realizacją, skończyło się głównie sakralną przemocą seksualną, a także wysypem incydentów pedofilskich kleru oraz liderów tych pseudo wspólnot. A może tłumaczenie doświadczeń dawniejszych mistyków z przeszłości poprzez erotykę spoetyzowaną było tylko racjonalizacją dla erotycznych praktyk rzekomej “nowej duchowości”, której członkowie zapomnieli, że język mistyczny często jest metaforą i nie wolno brać go dosłownie? Może podkreślanie jak niezwykłym duchowym doświadczeniem jest współżycie małżeńskie wynikało z kompulsywnego skupienia uwagi nowych mistrzów na seksualności zamiast na modliwie i relacjach z Bogiem, aniołami czy Duchem Świętym? 

Bracia Philippe, Jean Vanier, brat Efraim i Philippe Madre założyciele Wspólnoty Błogosławieństw i inni... Ta sieć pseudomistycznej udawanej gnozy, która rozlała się na katolicki świat w postaci książek kształtujących, jeśli nie wprost złą teologię, to podatność na sekciarską uległość, która została już w ostatniej dekadzie zdemaskowana. Aktualnie oglądamy jeszcze polskie owoce pseudo duchowego prowadzenia przez takie osoby, a trudno powiedzieć, co zobaczymy jeszcze na poletku oszustw pod szyldem duchwości i mistyki... 

Ciąg dalszy możliwy - kara dla zboczeńca rychło się skończy i może znowu zaszaleć... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz