wtorek, 15 kwietnia 2014

Śmierć siedmiu dzieci jadących po pijaku

Chełmno: Siedmioro nastolatków zginęło pod Toruniem 


Bydgoszcz - Chełmno - tragedia w okolicy zaćmienia Księżyca. Tragedia pod Chełmnem spowodowana jak już wiadomo pijaństwem młodzieży nieletniej. W drzewo uderzył samochód osobowy, którym jechało aż dziewięcioro młodych ludzi w wieku 13-17 lat. Siedem osób zginęło na miejscu, dwie zostały ranne, a jeden chłopak ocalał, bo nie wsiadł do samochodu z pijanym kierowcą-gówniarzem. Auto miało rejestrację z powiatu bydgoskiego. Wszystkie ofiary to mieszkańcy gminy Chełmno. Dziewięć osób jechało w pięcioosobowym samochodzie. Według wstępnych ustaleń policji, grupa nastolatków spod Chełmna w nocy z soboty 12 kwietnia na niedzielę 13 kwietnia bawiła się przy ognisku popijając napoje alkoholowe do których nie powinni mieć dostępu. Ktoś podsunął pomysł, aby wziąć samochód rodziców i pojeździć. Dziewięć osób wsiadło do renault megane scenic, auta osobowego dla maksymalnie pięciu podróżnych. 


Około godziny 2 w nocy, kiedy dzieci w tym wieku powinny grzecznie spać w łóżkach na zakręcie drogi powiatowej we wsi Klamry samochód wypadł z trasy i uderzył w drzewo. - Obudził mnie dramatyczny huk, otworzyłam okno i usłyszałam jakieś krzyki, ktoś wzywał pomocy - opisywała na antenie TVP Info Magdalena Jaskóła-Arendt, mieszkanka pobliskiego domu. - Ubrałam się i z latarką przybiegłam na miejsce. Chłopak był w stanie szoku. Próbował wydzwaniać na policję i pogotowie, ale nie bardzo wiedział, gdzie jest. Z mężem zadzwoniliśmy po pogotowie. 

Początkowo służby ratownicze sądziły, że samochód potrącił pieszych. Z chełmińskiej straży pożarnej na pomoc wyruszył jeden zastęp. Na miejscu szybko pojawiły się też dwie karetki pogotowia z lekarzem. - Zobaczyliśmy, że dwie osoby poszkodowane znajdują się koło samochodu, a dwie kolejne bez oznak życia leżą na szosie. Ciemności powodowały, że trzeba było zrobić penetrację terenu. Strażacy włączyli agregaty prądotwórcze, by zapewnić oświetlenie. Po rozpoznaniu okazało się, że w pobliżu samochodu w rowach są kolejne osoby bez oznak życia - relacjonuje uczestniczący w akcji Tomasz Guzek, rzecznik chełmińskiej straży pożarnej. 


Zginęło siedem osób, najmłodsza, dziewczynka, miała zaledwie 13 lat i niekt nie wie dlaczego włóczyła się po nocy z 3-4 lata starszymi chłopakami. Życie straciły też dwie 16-latki, trzech 16-latków i 17-latek. Dwie kolejne osoby - chłopak i dziewczyna - zostały ranne. Gdy służby poznały okoliczności i rozmiar tragedii, musiały wezwać posiłki. W sumie do usuwania skutków wypadku i pomocy policji pojechało pięć wozów i 15 strażaków, a prace zakończyły się przed godziny 9 rano. Szybkość pojazdu musiała być duża, chociaż droga jaką jechali i tak jest kręta i niebezpieczna. Badanie kierowcy alkomatem wykazało, że kierowca był nietrzeźwy - miał w organizmie od 0,2 do 0,5 promila. Może czas zacząć dzieci i młodzież uczyć medytacji, uważności, jogi i trzeźwości, a nie katechezy i winomszalnego pijaństwa jak to aktualnie ma miejsce w szkołach. 

Bez poważniejszych ran z wypadku wyszła 16-letnia dziewczyna, której pomocy udzielił szpital w Chełmnie. W niedzielę 13 kwietnia 2014 przed południem została wypisana, zaopiekowała się nią rodzina. Była przesłuchiwana przez policję drogową. Głównie z jej relacji znany jest przebieg zdarzeń tragicznej nocy szaleństw nieletnich po pijaku. W gorszym stanie do szpitala w Grudziądzu został przewieziony 16-latek. Pojawiła się nieoficjalna informacja, że to on prowadził auto mimo braku prawa jazdy i stanu upojenia alkoholowego. Policja przez pierwsze trzy dni od zdarzenia nie potwierdziła tych doniesień. Czeka, aż lekarze pozwolą na przesłuchanie chłopaka. Pobrano mu krew do badań, ale w niedzielę nie było jeszcze wiadomo, czy był w niej alkohol. 

Przyczyny tragedii cały czas są ustalane. Raczej nie miała na nią wpływu pogoda. Mogła zaważyć brawura i upojenie alkoholowe lub narkotyczne. Ewidentny jest natomiast brak doświadczenia kierowcy - bez względu na to, który z nastolatków siedział za kółkiem, nikt z racji wieku nie mógł mieć prawa jazdy. - Przy aucie pracuje biegły z dziedziny wypadków drogowych. Czekamy na jego wstępną opinię - mówi Agnieszka Sobieralska, oficer prasowy policji w Chełmnie. 

Mieszkańcy nie narzekali na stan nawierzchni tej drogi, raczej na to, że jest wąska i kręta. - Tu jest bardzo niebezpiecznie - oceniła w TVP Info Magdalena Jaskóła-Arendt. - Prowadzimy nasze dzieci do szkoły i widzimy, jak bardzo kierowcy przekraczają prędkość. Mam 10-letnią córkę i codziennie prowadzę ją na przystanek, bo obawiam się o jej życie na tej drodze. W gminie Chełmno, z której pochodzą ofiary, aż do pogrzebu będzie obowiązywać żałoba. - Trudno uwierzyć w to, co się stało. Nie miałem osobistego kontaktu z rodzinami ofiar, ale docieramy do nich za pośrednictwem ośrodka pomocy społecznej. Wszystkim potrzebującym zostanie zapewniona pomoc psychologa - zapewnia wójt Krzysztof Wypij. - W powiecie chełmińskim mieliśmy kilkanaście lat temu wypadek, w którym zginęło pięć osób. Ale nie pamiętam zdarzenia, które przyniosłoby śmierć siedmiu osobom - mówi Tomasz Guzek ze straży pożarnej. 

W chwili wypadku kierował Mateusz M., ale przejechał tylko niewielki kawałek drogi. Wcześniej za kierownica siedział syn właściciela auta Bartosz Sz. Nie jeden, a dwóch kierowców siedziało za kółkiem renault scenic, które na łuku drogi w Klamrach wypadło z drogi i uderzyło w drzewo. - W chwili wypadku kierował Mateusz M., ale przejechał tylko niewielki kawałek drogi. Wcześniej za kierownica siedział syn właściciela auta Bartosz Sz. - mówi Alicja Świebodzińska, przewodnicząca Wydziału Rodzinnego Sądu rejonowego w Chełmnie, który przejął od prokuratury sprawę tragicznego wypadku. Postępowanie przeciwko nieletniemu, który przebywa w grudziądzkim szpitalu, zostało wszczęte. Termin wysłuchania sędzia prowadzący sprawę wyznaczył na godz. 10 rano - 24 kwietnia 2014 roku. 

Mogło być tak, że chłopcy zamieniali się za kierownicą - mówi podkom. Agnieszka Sobieralska, oficer prasowy KPP w Chełmnie. Nie umie jednak powiedzieć, jakie ślady zabezpieczył biegły z zakresu wypadków drogowych i technicy. - Na pewno wszystkie zebrane materiały zostaną wykorzystane w procesie, stąd objęte są tajemnicą śledztwa. 

Z masakry ocalały 3 osoby 

Człowieku, jesteś pijany! Ja do tego samochodu nie wsiądę – powiedział wyraźnie pijanemu kierowcy auta jego znajomy. Kilka minut później samochód roztrzaskał się na drzewie. Nastolatek, który odmówił przejażdżki ze znajomymi, może mówić o prawdziwym cudzie. Ocalał, a 7 jego przyjaciół zginęło w zmiażdżonym renault. Jak donosi TVP Info, Patryk, kolega ofiar wypadku w Klamrach k. Chełmna (woj. kujawsko-pomorskie), twierdzi, że jeszcze w nocy widział swoich znajomych. Jak powiedział, nie wsiadł do ich auta, bo uznał, że kierowca jest pod wpływem alkoholu. – Szedłem do domu, zatrzymał się samochód i kolega pyta, czy nie podwieźć. A ja mówię: „człowieku, ty jesteś pijany, ja w ogóle do tego samochodu nie wsiądę”. No i poszedłem pieszo. Dobrze, że nie wsiadłem do tego samochodu, bo dzisiaj tak samo bym tu leżał – powiedział Patryk w rozmowie z dziennikarzami programu „To jest temat” w TVP Info. 

– Tydzień temu widziałem, że po alkoholu jeździli. Nie wiem, skąd mieli samochód. To dla mnie było zdziwienie, że niepełnoletni, bez prawa jazdy, pod wpływem alkoholu jeżdżą samochodem – opowiadał Patryk. Policja ustala, czy ofiary wypadku były trzeźwe. Sprawdziła również trzeźwość dwojga rannych. Według wstępnych ustaleń 16-latek, który prawdopodobnie siedział za kierownicą, był pod silnym wpływem alkoholu. Dziewczyna, która została już wypisana ze szpitala, podobno nie miała alkoholu we krwi. Testów na obecność popalanych nocą przy ognisku narkotyków nie zrobiono. 

W Polsce prawa jazdy wydawane są od 18-tego roku życia, a młodzież jeździ brawurowo, najczęściej pod wpływem narkotyków lub alkoholu, nierozważnie. Wiekowo, najwięcej wypadków powoduje młodzież do 24 roku życia, ponad połowę. Wiele środowisk zdrowego rozsądku apeluje aby do 24 roku życia młodzi ludzie nie dostawali prawa jazdy albo mogli jeździć tylko w towarzystwie osoby dorosłej, która jest kierowcą od 10 lat, w tym pod opieką rodziców czy krewnych. Prawa jazdy samodzielne od 25 roku życia i ze 3 lata jeżdżenia tylko pod okiem opiekuna, osoby dorosłej, rodziców. 

Nie będzie śledztwa w sprawie wypadku, w którym zginęło siedmioro nastolatków 

Nie będzie prokuratorskiego śledztwa w sprawie tragicznego wypadku pod Chełmnem. Zatem 16-letni domniemany sprawca wypadku nie poniesie odpowiedzialności karnej. Jak dowiedziała się TVN24, tak zadecydowali śledczy. Ponieważ chłopak jest nieletni, jego sprawa skierowana zostanie do sądu rodzinnego i nieletnich. Według prokuratury osoby poniżej 17 lat mogą ponosić odpowiedzialność karną tylko w szczególnych sytuacjach, jak zabójstwo czy ciężkie przestępstwa umyślne. Za ludobójstwo w postaci zamordowania siedmiu osób się jak widać w Polsce nie ściga młodocianych zbrodniarzy. W przypadku tragedii pod Chełmnem taka sytuacja klasyfikująca do ścigania sprawcy ludobójstwa nie miała miejsca. Prokuratorzy nie widzą także podstaw do pociągnięcia do odpowiedzialności karnej dorosłych, nawet jeśli okazałoby się, że ułatwili nastolatkom dostęp do auta. Wygląda na to, że sprawca to synek jakiejś lokalnej szychy, ale niestety nazwiska i stanowiska się w Polsce utajnia, aby korupcję i kumoterstwo ukrywać. 

– Gdybym schował kluczyki od auta, to może cała siódemka by dziś żyła. Straciłem jedyne dziecko, to było moje oczko w głowie – łka Janusz Sz. (46 l.), ojciec zabitego w wypadku Bartka Sz. (+ 17 l.). To właśnie Bartek wziął od ojca renault, które roztrzaskało się na drzewie w nocy z soboty na niedzielę w dniu 12/13 kwietnia 2014 roku w miejscowości Klamry koło Chełmna (woj. kujawsko-pomorskie). 
– Nie wiem, jak dam radę przetrwać pogrzeb, to jest straszne, co mnie spotkało – płacze Janusz Sz. Stracił jedyne dziecko i wciąż nie może uwierzyć, że doszło do tej potwornej tragedii. Jednak sąsiedzi na pogrążonym w żałobie ojcu nie zostawiają suchej nitki. 
– Oni tu się przeprowadzili do tego gospodarstwa po byłej spółdzielni. Ojciec Bartkowi dawał auto, kupił też motor, a ten szalał po polnych drogach, bo tu policji nie ma od co najmniej pół roku, i woził kolegów samochodem. Co on, nie wiedział? – denerwuje się sąsiadka rodziny Sz.

Tak jak było ponoć od pół roku, tak było i tej tragicznej nocy. Jak wstępnie ustalili śledczy, to Bartosz Sz. – tuż po północy, kiedy skończyło się ognisko – wziął kluczyki od samochodu ojca i dał je 16-letniemu Mateuszowi M. Wtedy cała 9-osobowa grupa nastolatków zapakowała się do auta i pojechali na przejażdżkę. Obok kierującego Mateusza usiadła Magdalena K. Tylko oni przeżyli wypadek. Na zakręcie – pędząc blisko 150 km na godzinę – renault wypadło z drogi i z impetem uderzyło w drzewo. Młodzi ludzie siedzący z tyłu zginęli, zanim na miejsce dotarli ratownicy. Nic dziwnego. Tył auta został całkowicie zmiażdżony, a dzieci w wyniku uderzenia wyleciały przez szyby na drogę, wprost do rowu. Już w kilka godzin po wypadku okazało się, że 16-letni kierowca był pijany. W wydychanym powietrzu miał blisko pół promila alkoholu. 

Problem w braku edukacji komunikacyjnej 

- Problem leży w systemie szkolenia, w edukacji. U nas nie ma wychowania komunikacyjnego z prawdziwego zdarzenia - mówi Wojciech Pasieczny, były szef sekcji wypadkowej Komendy Stołecznej Policji. Jego zdaniem to z powodu słabej edukacji w Polsce tak często dochodzi do wypadków, takich jak ten z minionego weekendu. Zginęło w nim 7 osób, a auto prowadził prawdopodobnie nietrzeźwy 16-latek. - Zawsze z zazdrością patrzyłem na Niemcy, gdzie dziecku już od przedszkola wpaja się prawidłowe zachowania na drodze. Mają tam teatrzyki tematyczne, rower dziecka co roku jest sprawdzany, dostaje nalepkę, że jest dopuszczony do ruchu - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Wojciech Pasieczny. - Dziecko od małego wie, że trzeba dbać po pierwsze o stan techniczny pojazdu, po drugie - przestrzegać przepisów - dodaje.

Zdaniem byłego szefa sekcji wypadkowej Komendy Stołecznej Policji to właśnie słaba edukacja - a nawet wychowanie - jest największym problemem na polskich drogach. - Jeżeli przez całą podstawówkę, gimnazjum coś takiego jest mówione, to dziecko z tym dorasta. No i poza tym np. w Niemczech dojrzewa się w atmosferze poszanowania prawa - mówi. Zdaniem eksperta w Polsce "przyjęło się, że każde prawo w miarę się szanuje, ale drogowe - niekoniecznie. - U nas ludzie się chwalą, że jeżdżą niezgodnie z przepisami. Opowiadają, jak to przekroczyli prędkość czy przejechali na czerwonym - mówi. - A nie chwali się nikt, że jeździ zgodnie z przepisami. Bo jak ktoś to zrobi, to zaraz postrzega się go jako frajera - dodaje. Co więcej, jak podkreśla Pasieczny, zły przykład w Polsce płynie z góry. - Nagminnie dają go nawet politycy - twierdzi. Problemem jest także społeczne przyzwolenie na łamanie prawa i fakt, że nawet ludzie starsi i teoretycznie bardziej doświadczeni mają bardzo niską świadomość konsekwencji ryzykownej jazdy. 

- Myślę o tym ostatnim wypadku. 16-latek, który kieruje samochodem. Przecież nie siada za kierownicą po raz pierwszy, bo nie potrafiłby jeździć - mówi Pasieczny. - Można wnioskować, że rodzice mu na to pozwalali. Być może nawet robił to pod ich okiem - dodaje. Były policjant podkreśla, że poza zmianą systemu wychowania komunikacyjnego niewiele w Polsce można zrobić. Sytuacji nie poprawi zwiększanie kar za wykroczenia i przestępstwa drogowe. - Kary w Polsce są naprawdę bardzo wysokie - mówi Wojciech Pasieczny. - Do więzienia można trafić nawet na 15 lat. Ale to nie odstrasza - podkreśla. 

13-letnie dziecko o 2 nocy poza domem to patologia 

Internauci komentują: "Mam dwie córki, jeszcze małe. Kiedy dorosną poślę je na kurs prawa jazdy. Oboje z mężem jesteśmy kierowcami i w domu często dyskutujemy o prowadzeniu pojazdów mechanicznych po spożyciu alkoholu, nie tolerujemy tego zjawiska. Wyjaśniamy dzieciom od małego zasady ruchu drogowego, oczywiście w sposób dostosowany do ich wieku. Starsza córka lat 6 nie pojedzie autem bez fotelika, tłumaczyliśmy jej czym to grozi. Zgadzam się, że małolaty kombinują, ale rodzice powinni być o krok do przodu, nie do tyłu i kombinować równie dobrze co dzieci. Tymczasem większość rodziców woli browarować przed tv niż interesować się własnymi dziećmi. Swoją drogą, wiedząc, że małolat lubi prowadzić, tatuś mógł schować kluczyki w sobie wiadomym miejscu i nie byłoby siedmiu trupów dzisiaj. W moim autku mam alarm i bez pilota nikt nim nie odjedzie." - pisze Mama30... 

"Bezstresowo wychowali, bezstresowo pochowają." - pisze o rodzicach młodzieżowej zgrai internauta Gargamel... 

"A może tak zabrać jedną godzinę religii i wprowadzić godzinę wychowania komunikacyjnego. Teatrzyki komunikacyjne będą bardziej atrakcyjne dla dzieciaków niż monotonnie klepane modlitwy. I jaki pożytek może być..." - pisze internautka z nickiem 'Kobieta Wikinga'

"Jest tragedia. Jak słyszę jak rodzic chwali się że syn jeździ traktorem to niech jeździ po polach a nie autem pijany. Ja rozumiem młodość ma swoje prawa ale bez przesady. Dwa pytania. Jedzie dzieciak autem, gdzie był właściciel auta. Pijani, skąd mieli alkohol. Dorośli to wasza wina. Trzeba nauczyć młodych mówić 'nie' gdy ktoś namawia. Dzieciaki nie mają co robić, nudzą się. Rodzice uczcie dzieci miłości do sportu. Do jakichkolwiek zainteresowań." - pisze internauta o nicku ~333

"Pan prokurator jest proszony żeby pociągnąć do odpowiedzialności właściciela w/w pojazdu jako współsprawcę tego wypadku niech odpowiada na ławie oskarżonych!" - pisze internauta o pseudonimie ~Maniek 

"Przeciążony samochód nie jedzie normalnie, a pływa na zbyt obciążonych i nadmiernie uginających się oponach. Nie trzeba nawet być pijanym, aby w takich warunkach utracić panowanie nad kierownicą i wypaść z drogi. Pozostaje kwestia zabezpieczenia pojazdu przez rodziców. Żal mi właściciela pojazdu, ale uważam iż przyczynił się pośrednio do zdarzenia nie chowając kluczyków. W końcu do jego domu przyszła grupa obcych osób. I każda mogła "zaopiekować" się kluczykami." - pisze internauta Zak53 

"Powinni publikować zdjęcia ofiar takich wypadków. Prawdopodobnie gdyby młodzi na własne oczy widzieli czym grozi taka jazda to w życiu by nie wsiedli do tego samochodu. A tak w telewizji widzimy ktoś się rozbija przy prędkości 100 km/h o mur i wysiada jak gdyby nigdy nic i tylko strząsa pyłek z rękawa." - pisze internauta ~lolx2 

"Było ognisko, był alkohol, narkotyki. Byłą też brawura, ostry zakręt i samochód poszedł w drzewa. Jedno mnie dziwi, dlaczego w XXI wieku rodzice pozwalają dzieciakom na wszystko? Ostatnio na YT oglądałem jak 9-cio latek prowadzi ciężarówkę na autostradzie, a ojciec siedzi z boku i się śmieje. Czy to są odpowiedzialni rodzice? Na pewno nie. Później zaczyna się płacz że był wypadek i jego dziecko zginęło. W Polsce są zbyt łagodne kary za głupotę i bezmyślność, zbyt łagodne. Wpieprzyłby takiemu z 10 tysięcy zł od razu by większość się bała. A tak 500 zł mamusia zapłaci i synek zabija innych ludzi." - pisze komentator Szkoda Słów 

"Tak będzie się działo, dopóki dzieci nie będą odpowiednio wychowywane. Teraz smarkacze uważają, że zjadły wszystkie rozumy, że wolno im balować, pić alkohol i ćpać, włóczyć się po nocach. Brak obowiązków, brak autorytetu rodziców, brak rózgi i paska. Rodzice wszystko dzieciom dają i mało wymagają. Dziecko musi wiedzieć, gdzie jest granica luzu-głupoty. W tym przypadku żal mi rodziców, ale tych młodzików nie żałuję." - pisze Maria Z. 

3 komentarze: