wtorek, 11 grudnia 2018

Jan od Boga molestował ponad 500 kobiet

Słynny pseudo uzdrowiciel katolicki "leczył" seksem oralnym, gwałtem i obmacywaniem. Ludzie w szoku! 


Afera seksualna z Janem od Boga zatacza coraz większe kręgi. Brazylijczycy są zszokowani oskarżeniami, jakie padły pod adresem popularnego katolickiego pseudo uzdrowiciela Joao de Deusa (Joao Teixeira de Faria, ur. 24 czerwca 1942 roku) znanego w Polsce jako Jan od Boga. Doniesienie na policję złożyła początkowo grupa dziewięciu kobiet, które utrzymują, że 76-letni katolicki znachor (leczył katolickim Duchem Świętym) wykorzystywał je seksualnie podczas "terapii", mającej rzekomo na celu wyleczenie z depresji i innych chorób. Po programie telewizyjnym zgłosiły się kolejne pacjentki, które także opowiedziały o tym jak były zmuszane do seksu z podstarzałym uzdrowicielem katolickim (po dwóch daniach było ich już razem 12 sztuk, po trzech dniach 78 z samego Stanu Goias, a po pięciu dniach od upublicznienia afery policja ma do przesłuchania ponad 200 ofiar, które się zgłosiły). W dniu 13 grudnia jest już 500 zgłoszeń otrzymanych przez dwa zespoły prokuratorskie i wniosek prokuratury o areszt do sędziego stanu Goia. Do dnia 15 grudnia 2018 zarejestrowano na wideo 335 zeznań, które nie są przedawnione i mają wartość dla oskarżenia. Dobrze, że większość pacjentów ów Jan od Boga przyjmował grupowo, a tylko nielicznych indywidualnie. Może jednak lepiej było robić tylko seanse grupowe, przynajmniej nie byłoby zarzutów z seksownych terapii indywidualnych sam na sam z ponętnymi pacjentkami,  w tym z 13-letnią dziewczynką.

Śledczy w Brazylii zapraszają ofiary Jana od Boga do kontaktu: 


Wstępne zgłoszenie do Goias na adres e-mail: denuncias@mpgo.mp.br 
Telefonicznie: Ministério Público de Goiás – (62) 3243-8000 
(języki najlepiej: portugalski, angielski, niemiecki)
Treść polskiego emaila można przetłumaczyć przez Google translator lub w najbliższym konsulacie czy ambasadzie Brazylii...

Potem zostanie uzgodniony sposób i czas przesłuchania z pomocą połączenia audio-wideo, a całe zeznanie zostanie zarejestrowane jako policyjne nagranie wideo dla celów śledczych. W razie problemów pomoże najbliższa ambasada lub konsulat Brazylii. 

Jan od Boga - Uzdrowiciel z Maryją i Ignacym Loyolą w tle - molestował ponad 200 kobiet

Afera związana z 76-letnim uzdrowicielem wybuchła w pierwszym tygodniu grudnia 2018 roku po publikacji materiału w brazylijskiej stacji Globo Television obciążającego katolickiego znachora. Wśród kobiet, które zarzucały molestowanie słynnemu Joao de Deus (John of God) czyli Janowi od Boga, była m.in holenderska choreograf Zahira Leeneke Maus. Pozostałe kobiety pozostały anonimowe dla mediów, wstydzą się teraz swoich mężów. W Brazyli powszechna jest wiara, że kobiety chorują z powodu niezadowolenia seksualnego, braku orgazmów, a podobnych seksoterapeutów jest tam więcej niż w Polsce. Zabawna jest w tym kontekście afery seksualnej popularność tego katolickiego terapeuty duchowego leczącego katolickim Duchem Świętym na sposób katolickich charyzmatyków wśród polskich wycieczkowiczów podróżujących do Brazylii do owego Jana od Boga. 

Pacjentki 76-letniego katolickiego uzdrawiacza twierdzą, że zmuszał je do masturbacji i seksu oralnego, wkładał ręce w majtki i ordynarnie obmacywał, zmuszał do trzymania swojej magicznej "różdżki" w dłoniach i w ustach. Pacjentkom wmawiał, że jedyny sposób na przekazanie „oczyszczającej energii” od Boga. Holenderka oskarża Brazylijczyka także o gwałt, co dodaje sprawie pikanterii. Joao de Deus zwany w Polsce Janem od Boga wedle oskarżycielek molestował swoje ofiary od 2010 roku w swoim „duchowym szpitalu” w tzw. Casa Dom Ignacego Loyoli w miejscowości Abadiania, niedaleko stolicy kraju, Brasilii (110 km od Brasilii). Jednej z metod jakich formalnie używa to tak zwana psychochirurgia znana też jako chirurgia fantomowa, a normalniej chodzi o znachorskie czy szamańskie oczyszczanie aury przy którym zwykle nie dotyka się pacjentów, a przynajmniej tak być powinno. 

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Ksiądz Jankowski gwałcił dzieci

Ofiara Jankowskiego popełniła samobójstwo zostawiając list! 


Od wielu lat pojawiają się informacje o pedofilskich przestępstwach księdza prałata Henryka Jankowskiego. Choć papieski prałat Henryk Jankowski nie żyje już od 2010 roku, to na jaw wychodzą kolejne ohydne czyny, których się jak to typowy ksiądz dopuszczał. Jeden z nich kosztował życie 16-letniej Ewy. Według koleżanki 16-latki, zgwałcona przez księdza dziewczynka zaszła w ciążę i popełniła samobójstwo. Zostawiła list, w którym oskarża księdza Henryka Jankowskiego. 

Ksiądz pedofil prałat Henryk Jankowski w swoim mieszkaniu na plebani

- Nie będę miała dziecka Jankowskiego. Może teraz uwierzycie, że zostałam zgwałcona - tej treści list przed laty zostawiła 16-letnia Ewa. Historię nastolatki, która padła ofiarą chorych żądz księdza Henryka Jankowskiego, przybliża na łamach "Dużego Formatu" Barbara Borowiecka - inna ofiara legendarnego kapelana "Solidarności". 

Barbara Borowiecka w rozmowie z dziennikarzami odsłania obraz rodem z horroru. Księdza-drapieżnika, polującego na ulicach Gdańska na swe nieletnie ofiary. Kobieta odsłania traumatyczne wspomnienia, którymi przez lata z nikim się nie dzieliła. Opowiada o tym, jak ksiądz Henryk Jankowski dopadł ją po raz pierwszy, jak chciała odebrać sobie życie i jak samobójstwo popełniła jej 4 lata starsza koleżanka Ewa.

Ewa była jedną z ofiar księdza prałata Henryka Jankowskiego, prywatnie bliskiego przyjaciela Karola Wojtyły z Wadowic, który w latach 1968-70 był wikarym w kościele pobliskim w stosunku do kościoła św. Barbary. Ksiądz Henryk Jankowski brutalnie zgwałcił 16-latkę, a ta zaszła w ciążę. Dziewczynka opowiedziała o tym 12-letniej Basi słowami "przez Jankowskiego mam problem". - Potem zaczęła popłakiwać, na koniec nie wychodziła z domu, tylko siedziała w oknie. Potem skoczyła - mówi w rozmowie z "Dużym Formatem" Borowiecka. 

piątek, 9 listopada 2018

Ksiądz Wojciech L z Gdyni skazany na 6 lat więzienia

Ksiądz pedofil pederasta z Gdyni Obłuże molestował chłopców 


Ksiądz pedofil z Gdyni Obłuże skazany za molestowanie chłopców. Wojciech L., dotychczasowy duchowny katolicki z parafii na Obłużu, ma spędzić 6 lat w więzieniu! Ksiądz katolicki z Gdyni molestował harcerzy na obozie ZHR. Twierdzi, że robił to dla ich zbawienia! Ksiądz Wojciech L. to dotychczasowy wikary u prałata parafii katolickiej na gdyńskim Obłużu. Był jednocześnie harcmistrzem jednej z pomorskich drużyn katolickich. W czerwcu 2017 roku zabrał swoich podopiecznych na obóz w Bieszczady do Wołkowyi. Harcerzy, którzy byli mu nieposłuszni, zabierał do swojego pokoju i zamykał się z nimi zmuszając do seksualnych usług. 

Gdynia Obłuże - ksiądz pedofil wikariusz Wojciech L - gwałciciel harcerzy z ZHR

Na karę sześciu lat pozbawienia wolności skazał w czwartek 8 listopada 2018 sąd księdza Wojciecha L., dotąd kapłana katolickiego z parafii pod wezwaniem świętego Andrzeja Boboli w Gdyni Obłużu. Duchowny katolicki w 2017 roku usłyszał zarzut molestowania dwóch chłopców, w tym niepełnoletniego. Ksiądz Wojciech L. żądał od katolickich harcerzy, by zaspokajali jego seksualne żądze i perwersje. Ma na to proste wytłumaczenie: – Ja tylko chciałem doprowadzić ich do zbawienia – mówił śledczym, gdy sprawa wyszła na jaw. 

Sąd przychylił się do ustaleń śledczych, uznając, że ksiądz Wojciech L. wielokrotnie dopuszczał się zabronionych czynów seksualnych wobec 14-latka i jego o cztery lata starszego kolegi, nadużywając panującego między nimi stosunku zależności. Do molestowania dochodziło w czerwcu i lipcu 2017 roku w pokoju parafialnym, zajmowanym przez zboczonego duchownego, ale także podczas wspólnych wyjazdów do Stężycy i na katolicki obóz harcerski w Bieszczady. Ksiądz pedofil Wojciech L. podczas przesłuchań przyznał się do zarzucanych mu czynów. 

Chłopcy musieli przymusowo spowiadać się księdzu z grzechów, a on zadawał im pokutę. Pokutą jednak nie była modlitwa. Zmuszał ich, by zaspokajali jego potrzeby i perwersje seksualne. Ksiądz Wojciech L. bronił się, że harcerze prowokowali go strojem i zachowaniem. Spowiadali się z onanizmu, z dokładnymi szczegółami. Przekonywał, że molestował chłopców dla ich dobra, by doprowadzić ich do zbawienia. 

środa, 7 listopada 2018

Żołnierz pedofil molestował nastolatki

Żołnierz pedofil molestował nastolatki 


Do 12 lat więzienia grozi żołnierzowi Wojciechowi J., któremu prokuratura postawiła zarzuty szantażu, posiadania pornografii dziecięcej oraz molestowania seksualnego osób poniżej 15-tego roku życia. Śledczy wiedzą o co najmniej trzech ofiarach pedofilskiego szeregowca, ale może ich być więcej. Jak podała Prokuratura Okręgowa w Lublinie, Wojciech J. usłyszał łącznie 9 zarzutów na szkodę trzech pokrzywdzonych kobiet. Żołnierz był z 16 tczewskiego Batalionu Saperów w Nisku. Dotyczą one "posiadania i przechowywania treści pornograficznych z udziałem małoletnich oraz usiłowania lub  doprowadzenia tych małoletnich do obcowania płciowego w wyniku kierowania gróźb wobec nich". 



Początkowo prosił o przesyłanie zdjęć za pośrednictwem popularnego portalu społecznościowego. Zarzuty dotyczące usiłowania lub doprowadzenia małoletnich do obcowania płciowego, kierowanie gróźb karalnych i stosowanie szantażu wobec nich oraz posiadania treści pornograficznych, w tym pedofilskich, postawiła lubelska prokuratura żołnierzowi z 16-ego tczewskiego Batalionu Saperów w Nisku - Wojciechowi J. Podejrzany niczym ksiądz kapelan pierdzimączka nie przyznaje się do winy, jednakże został aresztowany do śledztwa na trzy miesiące. 

Policję zawiadomiła jedna z młodych dziewcząt przerażona bezczelnym szantażem. 22-letni Wojciech J., szeregowy z 16-ego tczewskiego Batalionu Saperów w Nisku, usłyszał łącznie dziewięć zarzutów, które dotyczą usiłowania lub oprowadzenia małoletnich do obcowania płciowego w wyniku kierowania gróźb wobec nich, a także posiadania i przechowywania treści pornograficznych z udziałem małoletnich. Do przestępstw dochodziło w latach 2016-18. Pokrzywdzone w tej sprawie są trzy kobiety. – Podejrzany pedofil efebofil nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Na wniosek prokuratora sąd zastosował wobec niego środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy – poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie prok. Agnieszka Kępka. 

sobota, 20 października 2018

Rybnik - psychiatrzy mordują pacjentów

Psychiatrzy i piguły z Rybnika mordują pacjentów psychicznych!?


W końcu "Superwizjer" TVN dobrał się do rybnickiej psychuszki, gdzie z powodu nieuctwa i sadyzmu psychiatrycznego z premedytacją torturowani i mordowani są pacjenci. Podejrzane zgony w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku wychodzą na światło dzienne. O zbrodniach rybnickiej psychuszki współpracującej z niemiecką psychiatrią wzorowaną na torturach i zbrodniach hitlerowskiego okupanta z okresu II wojny światowej alarmowało już Antypedofilskie Bractwo Himawanti w latach 2000 do 2002 - niestety, wówczas media takie jak TVN czy Wyborcza nie podjęły tematu, a Rzecznik Praw Pacjentów dopiero raczkował i nie wiedział co ma powiedzieć, bo nie miał wytycznych rządowych. 

Pacjenci zamordowani w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku

Szokująca sprawa z Rybnika pokazana została w "Superwizjerze" TVN z 20 października 2018. Podejrzane zgony w szpitalu psychiatrycznym trwają od wielu lat, a dziennikarze zbadali zaledwie wierzchołek góry lodowej. Prokuratura sprawdza, czy personel mógł się do nich przyczynić. Byli pacjenci i rodziny zmarłych skarżą się na przemoc i zbrodnie w psychuszce w Rybniku. Jeden szpital, seria zgonów. "Nawet najgorszemu wrogowi nie życzę, żeby się tam znalazł" - mówią krewni ofiar maltretowanych i mordowanych w zakładzie psychiatrycznym zwanym szpitalem w Rybniku... 

Prokuratura w końcu bada tajemnicze zgony pacjentów szpitala psychiatrycznego w Rybniku na Śląsku. Dlaczego osoby, które trafiały najczęściej w dobrym stanie fizycznym, po krótkiej hospitalizacji nagle umierały? Czy do ich śmierci przyczyniły się działania szpitalnego personelu? Reportaż "Szpital i sześć podejrzanych zgonów" Kamili Wielogórskiej i Tomasza Patory wyświetlił w końcu TVN. Szpital dla nerwowo i psychicznie chorych w Rybniku zwany psychuszką to kilkanaście XIX-wiecznych ceglanych budynków i jedna z największych tego typu lecznic w Polsce. Jednocześnie może przyjąć ponad 800 pacjentów. W ostatnich latach w tajemniczych okolicznościach zmarło sześcioro podopiecznych szpitala (pacjenci byli też mordowani w latach 2000-2002). Prokuratorzy próbują wyjaśnić, dlaczego chorzy, którzy trafiali tam najczęściej w dobrym stanie fizycznym, po kilku dniach lub tygodniach nagle umierali. "Stan zdrowia pogarszał się z godziny na godzinę", a Ryszard W. do Rybnika trafił w styczniu 2017 roku. Jego syn - Adam W. - opowiada dziennikarzom "Superwizjera", że już krótki pobyt w szpitalu zmienił ojca. - Na spotkanie ze mną został przyniesiony, dowleczony, można powiedzieć, przez sanitariusza i pielęgniarkę. Nie potrafił po prostu ustać na własnych nogach - relacjonuje. - Nie było już z nim w ogóle rozmowy żadnej, żadnego kontaktu. Niby patrzył, ale jak pod wpływem czegoś, jak człowiek, który jest odurzony, tak mi się wydawało - dodaje. 

Przyznaje, że był zaskoczony, że "w przeciągu dwóch dni został doprowadzony do takiego stanu". Zaznaczył, że ojciec "z domu wyszedł o własnych siłach, na własnych nogach". W swojej miejscowości Ryszard W. był znaną postacią. Prowadził świetlicę. 79-latek trafił do szpitala, bo lekarze podejrzewali u niego chorobę Alzheimera. Stawał się drażliwy i miał kłopoty z pamięcią. Syn Ryszarda W. ocenia, że fizycznie jego stan - jak na ten wiek - był bardzo dobry, bo codziennie pracował w ogródku. Jak mówi, ojciec trafił do szpitala, bo "chciał wyskoczyć przez okno w łazience". W rybnickim szpitalu mężczyzna spędził zaledwie cztery dni. W trakcie pobytu, przez trzy kolejne doby był przywiązany szerokimi pasami do łóżka. Zdaniem lekarzy, 79-letni pacjent był agresywny. Jego stan zdrowia pogarszał się z godziny na godzinę. Zapalenie płuc, zator, sepsa, śmierć. Postępowanie wyjaśniające w tej sprawie prowadzi prokuratora w Gliwicach, ale jakoś jeszcze nie zamknęła zbrodniczej psychuszki ani winnego zabójstwa personelu. - Niezbędne jest ustalenie przyczyny śmierci. Czy na to nie wpłynęło wiązanie i krępowanie pasami - mówi Joanna Smorczewska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. 

wtorek, 2 października 2018

Salezjanin gwałci Martę na śmietniku

Ksiądz gwałcił Martę w śmietniku. To, co stało się później, przeraża! 


Za sprawą filmu "Kler" Wojciecha Smarzowskiego w Polsce ponownie rozgorzała dyskusja na temat seksualnych zbrodni, których dopuszczają się księża i zakonnicy katoliccy. Często bywa, że ofiary pedofilów i gwałcicieli w sutannie latami milczą, a gdy już odważą się mówić, są uciszane lub bezprawnie zamykane w trybie administracyjnym w psychuszkach czyli w zakładach psychiatrycznych pamiętających czasy Adolfa Hitlera i nazizmu. Na sprawiedliwość zwykle, z nielicznymi wyjątkami ciągle nie mają co liczyć. Do takich osób należy Marta, którą zwyrodniały katolicki ksiądz zgwałcił, gdy miała 16 lat. 

Żeby nie było zgorszenia - Ofiary mają głos - okładka książki

Marta jest bohaterką książki "Żeby nie było zgorszenia. Ofiary mają głos" Artura Nowaka i Małgorzaty Szewczyk-Nowak, którzy o całej historii piszą nader delikatnie. Księdza zakonnika, który ją zgwałcił poznała, gdy miała zaledwie 12 lat. Do ich pierwszego spotkania doszło w konfesjonale podczas uwłaczającej ludzkiej godności spowiedzi katolickiej. Od tego momentu spowiadała się tylko u niego. Z czasem poza wyznawaniem grzechów, zaczęła się za jego zachętami naiwnie zwierzać, opowiadać o trudnej sytuacji w domu – niepełnosprawnej matce i ojcu alkoholiku. 

Dla Marty był to pierwszy raz. Poniżona i zakrwawiona wracała do domu - opowiada Artur Nowak, współautor książki o ofiarach księży pedofilów. Wspólnie z żoną napisał pan książkę pod tytułem "Żeby nie było zgorszenia. Ofiary mają głos". Znalazły się w niej poruszające historie ofiar księży pedofilów. - Dotarliśmy do około 50 pokrzywdzonych osób z całej Polski. Z racji wykonywanego zawodu z ofiarami księży pedofilów miałem do czynienia w kancelarii adwokackiej. Również moja żona spotykała ich w swoim gabinecie, do którego przychodzili już jako dorośli, żeby przerobić na terapii doświadczenia związane z molestowaniem przez duchownych katolickich. 

Żadna grupa zawodowa nie ma takiego łatwego dostępu do dzieci jak księża katoliccy i zakonnicy oraz oczywiście zakonnice. Jako spowiednicy, przewodnicy duchowi w naturalny sposób księża i wikariusze oraz zakonnicy wzbudzają zaufanie, poznają świat tajemnic dziecka, od jego wczesnych lat życia, nieomal od niemowlęcia w czasie chrztu, potem z okresu komunii i pierwszej spowiedzi. To okoliczności sprzyjające budowaniu więzi księdza pedofila z ofiarą. Przedstawiciele innych grup zawodowych zwykle nie mają takich możliwości, oprócz personelu szpitali dziecięcych - jeśli dziecko często choruje - i oprócz personelu żłobków, przedszkoli i szkół oraz sekcji sportowych czy rodzin zastępczych. Co ciekawe, zaobserwowaliśmy też, że o ile w przestrzeni świeckiej około 80 procent ofiar pedofilów to dziewczynki, to w przypadku sprawców, którymi są księża i zakonnicy, owe 80 procent stanowią młodzi chłopcy. 

poniedziałek, 1 października 2018

KLER - Film Wojciecha Smarzowskiego

Kler - dobry film o patologiach w kościele katolickim 


“Drogówka”, “Wołyń”, “Kler”… Wojciech Smarzowski porusza kontrowersyjne tematy i robi kontrowersyjne filmy. Janusz Gajos na konferencji prasowej powiedział bardzo mądre słowa – “W filmie “Kler” nie ma nic, co mogłoby obrazić ludzi wierzących” – zgadzamy się z tym w pełni. Prawdziwie wierzący w Boga wiedzą, że człowiek jest grzeszny, że ulega pokusom, upada w mrok. Zdaje sobie też sprawę z sytuacji w katolickim kościele i wie, że prócz dobra dzieje się tam też wiele złego. Prawdziwie wierzący nie zakrywa uszu na wieść o kolejnej aferze w katolickim kościele, nie udaje, że problemu niema i nie odbiera każdej próby podjęcia dyskusji, jako formy ataku na kościół skażony patologiami i dewiacjami. Gajos ma racje, ten film nie obrazi ludzi wierzących. Obrazi tylko tych, którzy żyją złudzeniami, którzy chorobliwie wierzą w księży, a nie w Boga i którzy bezzasadnie myślą, że prawda zniszczy katolicki kościół. Tymczasem to prawda wyzwala ludzi z grzechu, oczyszcza zarówno kościół katolicki jak i inne kościoły chrześcijańskie skażone inkwizycją, faszyzmem, pedofilią... 

Kler - film fabularny o patologiach kościoła katolickiego

Kler – polski film fabularny z 2018 roku w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego; premierowo pokazany na 43-im Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w dniach 18–22 września 2018. Losy trzech księży: Kukuły, Lisowskiego i Trybusa przed laty związał tragiczny wypadek. Obecnie ksiądz Lisowski robi karierę pracując w kurii u arcybiskupa Mordowicza, ksiądz  Kukula ma problemy na parafii, a ksiądz Trybus jest proboszczem na wsi. W rocznicę wypadku duchowni obchodzą swoje ocalenie spotykając się razem. Losy trzech księży splotą się znowu, a przyszłe zdarzenia wpłyną na ich dalsze życie. 

Zdjęcia do filmu były kręcone głównie w Czechach a niektóre w brzeskim Pałacu Goetzów (m.in. bibliotece i kaplicy). Film na różnych etapach produkcji – od rozpoczęcia prac nad scenariuszem, do powstania ostatecznej wersji – był konsultowany z przedstawicielami kościoła katolickiego: zarówno obecnymi, jak i byłymi księżmi. Podczas pracy nad filmem do reżysera zgłaszały się osoby skrzywdzone przez duchownych katolickich. Fragmenty zeznań ofiar księży pedofilów, jakie pojawiają się w filmie, zostały zaczerpnięte z książki: "Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią" Ekke Overbeeka. 

Nagrody na 43-im Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni 

Nagroda Specjalna Jury – reżyser Wojciech Smarzowski za film „Kler”. 
Najlepsza scenografia – Jagna Janicka za film „Kler”! 
Nagroda Publiczności – Wojciech Smarzowski za film „Kler”. 
Nagroda Festiwali i Przeglądów Filmu Polskiego za Granicą – „Kler”, reż. Wojciech Smarzowski. 
„Don Kichot”, nagroda Polskiej Federacji Dyskusyjnych Klubów Filmowych – „Kler”, reż. Wojciech Smarzowski. 
Nagroda Dziennikarzy – „Kler”, reż. Wojciech Smarzowski. 

środa, 26 września 2018

Andrzej Saramonowicz molestowany przez księdza

Znany ksiądz molestował reżysera - artysta wszystko opisał 


Andrzej Saramonowicz (53 l.) to reżyser tak znanych filmów jak "Lejdis" i "Testosteron". Filmowiec często wypowiada się na tematy społeczno-polityczne. Niedawno skrytykował spotkanie prezydenta Donalda Trumpa z prezydentem Andrzejem Dudą, porównując je do filmu "Głupi i głupszy". Teraz na kanwie zainteresowania filmem "Kler" Wojciecha Smarzowskiego, Saramonowicz przypomniał historię sprzed lat. 

Andrzej Saramonowicz - w dzieciństwie molestowany przez księdza

Andrzej Saramonowicz o tym, że był molestowany przez duchownego napisał w swoim tekście w tygodniku przekrój w maju 2002 roku. Chodziło o sprawę z lat 70-tych, kiedy 10-letni wówczas Saramonowicz miał być wykorzystywany seksualnie przez proboszcza parafii Matki Bożej Królowej Polski na warszawskim Marymoncie, marianina księdza Olgierda Nassalskiego (+71 l.), autora religijnej książki dla dzieci "Rok wielkiej przygody". Duchowny nie mógł się niestety bronić, gdyż zmarł w 1996 roku.

Reżyser na Facebooku znów napisał, że był ofiarą pedofila. Zrobił to w czasie, kiedy jest głośno o filmie "Kler", w którym Smarzowski pokazuje m.in. problem pedofilii w polskim Kościele. Być może wpis filmowca spowoduje, że w polskim internecie rozpocznie się akcja #metoo. 

Znany reżyser i pisarz Andrzej Saramonowicz przyznał, że jako 10-letni chłopiec był molestowany przez księdza w jednej z warszawskich parafii. Podobny los spotkał jego kolegów. - Zdecydowałem się przypomnieć swoje doświadczenia po obejrzeniu filmu "Kler" – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Saramonowicz. Andrzej Saramonowicz przyznaje, że miał 10 lat, gdy był molestowany przez księdza katolickiego . 

piątek, 8 czerwca 2018

Policjanci pedofile gwałciciele

Nie można bezwzględnie ufać policji. Wśród policjantów także zdarzają się zboczeńcy, pedofile i gwałciciele, jak wśród wielu innych zawodów. Zwykle piszemy o księżach pedofilach, bo to zawód wysokiego ryzyka skażenia pedofilią i gwałtem (zbrodnie inkwizycji nauczyły terroru i gwałtu). Policja nie jest wolna od zwyrodniałych dewiantów seksualnych - uważaj zatem komu powierzasz swoje dzieci, nie ufaj policjantom, bo możesz się srogo zawieść. Polska Komenda Główna Policji nawet poczytnym czasopismom nie udziela informacji na temat ilości złapanych pedofilów we własnych szeregach. Niestety.

Angielski policjant pedofil gwałciciel Nick Lidstone, 55, of Barrington, Cambridgeshire

Jeden pracował w policji. Gwałcił dzieci i psa


Derren Tomlinson z Shrewsbury w zachodniej Anglii do 2015 roku pracował jako "Police community support officer", czyli tzw. policjant obywatelski. Funkcjonariusz przez ponad 9 lat miał dbać o bezpieczeństwo obywateli, w tym dzieci. Na jaw wyszło, że ma na sumieniu gwałt na dziecku poniżej 13 roku życia i wykorzystywanie seksualne innych nieletnich, a także nagrywanie stosunków seksualnych dziecka z psem. Mężczyzna został przez angielski sąd skazany na 11 lat więzienia.

Derren Tomlinson z Shrewsbury został oskarżony o dopuszczenie się gwałtu na jednym dziecku poniżej 13 roku życia i wykorzystywanie kilku innych nieletnich. Mężczyźnie zarzucono także utrwalanie na materiałach wideo stosunków seksualnych z psem, zarówno dziecka jak i własnych (seks pedofilsko-zoofilski).

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

NXIVM - sekta coachingu Keith Raniere

Znana aktorka zmuszała kobiety do seksu z szefem sekty coachingu


Allison Mack, aktorka znana z serialu "Tajemnice Smallville" została zatrzymana w USA. Jest podejrzana o to, że rekrutowała kobiety, a następnie zmuszała je do seksu z szefem organizacji Nxivm (czytaj: nexium), uważanej za amerykańską sektę coachingową. Keith Raniere, urodzony 26 sierpnia 1960 roku szef przestępczej grupy został zatrzymany już w marcu 2018 w Meksyku, podobnie jak jego wspólniczka Nancy Salzman. Oficjalnie Nxivm było firmą oferującą szkolenia w rozwoju osobistym zwanym coachingiem (kołczing). Tak naprawdę Keith Raniere wedle śledczych zmuszał kobiety do niewolniczej pracy i do uprawiania z nim seksu, musiały być całodobowo do jego natychmiastowej dyspozycji. Tatuował także na ich ciałach swoje inicjały oznaczając je jako swoje niewolnice seksualne. 

Keith Rainiere - szef zboczonej sekty Nxivm kompromituje Lamę
Allison Mack jest podejrzana o to, że rekrutowała do tej organizacji kobiety, a następnie zmuszała je do seksu z Ranierem. Wedle śledczych otrzymywała za to stręczycielstwo pieniądze i inne korzyści. Aktorka stawiła się przed nowojorskim sądem, ale nie przyznała się do zarzutów. Sąd postanowił, że trafi do aresztu śledczego. Jeżeli zarzuty okażą się prawdziwe, 35-latka może trafić do więzienia na 15 lat. Prokuratorzy twierdzą, że organizacja miała charakter "piramidowy". Jej członkowie płacili tysiące dolarów za to, żeby być wyżej w hierarchii sekty Nxivm, a niektóre coachingowe pseudo kursy kosztowały 25 tysięcy dolarów za dzień mający zaledwie trzy do pięć godzin zajęć. 

W organizacji Nxivm powstała też mniejsza grupa o nazwie DOS, co jest rozwinięciem łacińskiego akronimu Dominus Obsequious Sororium. Niektórzy członkowie byli "mistrzami" sekty, a inni "niewolnikami" sekty. Allison Mack miała w hierarchii stać na drugim miejscu, tuż za Keithem Ranierem, jako główny damski alfons (alfonsica). Śledczy twierdzą, że Keith Raniere miał od 15 do 20 partnerek seksualnych zwerbowanych przez samą Allison Mack. Kobietom nie wolno było między sobą rozmawiać o swoich relacjach. Niektóre z kobiet godziły się na to, ponieważ członkowie organizacji posiadali kompromitujące je materiały, w tym pornograficzne wideo. Dodatkowo musiały trzymać się restrykcyjnych i zabójczych diet typu 500 lub 800 kalorii na dobę, gdyż Raniere preferował chude kobiety. 

piątek, 20 kwietnia 2018

Lipa - uczeń oskarża proboszcza za obmacywanie

Ministrant oskarżył proboszcza katolickiego. Co się stało w Lipie koło Stalowej Woli? 

W Lipie (gm. Zaklików) uczeń ostatniej klasy gimnazjalnej tutejszej szkoły, podczas lekcji religii oświadczył publicznie, że był molestowany przez proboszcza miejscowej parafii i katechetę w jednej osobie. Od tygodnia proboszcz nie prowadzi lekcji ani posługi kapłańskiej. Nikt tu nie wie, gdzie przebywa, we wsi huczy od plotek. Do molestowania seksualnego doszło w zakrystii kościoła parafii katolickiej. Zgłaszający zdarzenie uczeń jest ministrantem, który miał dyżur w świątyni. Podczas lekcji religii, prowadzonej przez wikarego, mówił w obecności pozostałych uczniów, że proboszcz w tamtej chwili dotykał go w miejscach intymnych, obmacywał. W Lipie mówi się, że podczas wywiadówki następnego dnia rodzice chłopca zapewnili, że ich syn nie zamierza wycofać się z tych oskarżeń. Proboszcz z parafii znikł, ale Lipa tonie w pikantnych plotkach i domysłach. 

Parafia Lipa gm. Zaklinów - zrzut ekranu ze strony diecezji

- Ludzie tymi oskarżeniami są ogromnie zaskoczeni, mówi się, że rodzicom chłopca ksiądz proboszcz Stanisław Mroczek przyznał się do winy, że inni ministranci zgłaszają teraz podobne sytuacje, ale może to tylko plotki – mówi Wiesław Pęzioł, sołtys Lipy. – Próbowałem pytać księdza wikarego, jak jest, bo to podobno on zgłosił sprawę do kurii w Sandomierzu, ale nie chciał o tym mówić. Jestem członkiem rady parafialnej, nigdy nie słyszałem, żeby pod adresem proboszcza ktoś kiedyś wysuwał podobne oskarżenia. Dodaje, że nikt tu nie przesądza o winie księdza, bo mogło być i tak, że ostatnia klasa gimnazjum w szkole sprawia pewne trudności pedagogiczne. - Buntują się, nie chcą na lekcji religii odmawiać pacierza, ksiądz się denerwuje, stawia dwóje, to mogła być też zemsta ze strony uczniów – bredzi sołtys Lipy. 

Zdarzenie nie mogło ujść uwadze dyrekcji szkoły. - Nie mogę udzielać informacji w tej sprawie – ucina Iwona Stryjecka-Pezda, dyrektor szkoły w Lipie. – Zostałam do tego zobowiązana. Dodaje, że prowadzone jest wewnątrzszkolne postępowanie. Proponuje, by o sprawie porozmawiać z kurią diecezjalną, bo kuria jest zwierzchnikiem księdza. Poza tym do zdarzenia nie doszło na terenie szkoły, tu jedynie zostało zgłoszone. A ksiądz od tygodnia nie prowadzi w szkole zajęć. - Sprawa jest delikatna i żeby znaleźć prawdę, nie można opierać się na jakichś tam rozmowach kolejnych ludzi – mówi. 

sobota, 14 kwietnia 2018

Piła - ksiądz Jerzy K salezjanin obmacywacz

Piła. Zarzuty dla księdza obmacywacza i gwałciciela. Katolicki kapelan salezjański ze Szpitala Specjalistycznego molestował 17-letnią pacjentkę. 

Około 66-letni ksiądz katolicki Jerzy K. salezjanin, kapelan ze Szpitala Specjalistycznego w Pile usłyszał w sobotę, 14 kwietnia 2018 roku, w prokuraturze zarzut molestowania 17-letniej pacjentki. Ksiądz obmacywacz dotykał ust i bioder nastolatki. Wpadł na gorącym uczynku, a nastolatka ma świadków zdarzenia. Pierwsze o zatrzymaniu zwyrodniałego księdza katolickiego doniosło "Życie Piły". 

Niebezpieczne sekty molestują i gwałcą dzieci

Ofiarą księdza jest pacjentka chirurgii dziecięcej w Szpitalu Specjalistycznym w Pile. Do zdarzenia doszło w piątek, 13 kwietnia 2018 roku, na oddziale szpitalnym. Kapelan, 66-letni ksiądz Jerzy K., chamsko obmacywał dotykając bioder i ust 17-latki i próbować ją pocałować w usta z języczkiem. Szpital opuścił już w kajdankach. W sobotę, 14 kwietnia 2018 doprowadzono go do prokuratury celem postawienia zarzutów za obmacywanie lub usiłowanie gwałtu. 

Według naszych źródeł, nachalny katolicki kapelan erotoman już wcześniej zwrócił uwagę na 17-letnią pacjentkę. W miniony piątek, 13 kwietnia 2018 roku zauważono jego podejrzane zachowanie wobec dziewczyny. Duchowny obmacywał dotykając nachalnie jej bioder oraz okolic łona, a także ust, próbował także ją pocałować. Wezwano policję, która wyprowadziła go ze szpitala pod eskortą, w kajdankach. Duchowny czy może bardziej dupowny katolicki pozostał na wolności, musi jednak regularnie zgłaszać się na komendę policji. 

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Policja w Chorzowie pomaga pedofilom?

Czy policja w Chorzowie pomaga pedofilom? 

Policja polowała na pedofila z bmw w końcu roku 2017. Efekt? Pedofil uciekł i się ukrywa, a rodzina ofiary dostaje groźby od chorzowskiej mafii pedofilskiej! Podobnie jak członkowie Antypedofilskiego Bractwa Himawanti, którzy są nachodzeni i zastraszani nawet przez policjantów z pedofilskiej mafii, nie tylko na Śląsku.

Podejrzany o pedofilską masturbację z Chorzowa
Policjanci z Chorzowa, kumple i przyjaciele gangstera pedofilskiego Dariusza P. ksywa "piedar" zwlekali z zasadzką na pedofila, a kiedy już ją zrobili, na miejsce wysłali oznakowany radiowóz. Nie zabezpieczyli też nagrania z przynajmniej jednej istotnej kamery, która zarejestrowała sprawcę wraz z ofiarą (tłumaczą się, że z innej kamery jest lepsza rozdzielczośc, ale kamera ta jest dużo dalej). Efekt tego jest taki, że podejrzany o zbrodnię pedofilską mężczyzna (zboczek) zdołał uciec, a matka pokrzywdzonej dziewczynki dostaje teraz groźby. Basia ma 12 lat i mieszka w Chorzowie. Kiedy 6 grudnia 2017 szła do szkoły, na przystanku tuż obok niej zatrzymał się drogi luksusowy samochód, typowy dla mafii pedofilskiej w Chorzowie i na Śląsku. Kierowca opuścił szybę i poprosił dziewczynkę, żeby podeszła. Twierdził, że jedzie do mieszkającej w pobliżu dziewczyny, ale nie wie, jak wjechać między okoliczne budynki. Pedofilska "gatka szmatka".

50 zł za milczenie... – Pomożesz mi? – zapytał. Basia podeszła do limuzyny i zobaczyła, że na tylnej kanapie leży duży bukiet kwiatów. Wsiadła więc do auta (szkoła i rodzice nic z dziedziny bezpieczeństwa dziecka nie raczyli nauczyć, bo w szkołach zamiast nauki jest bełkot katechetyczny). Zboczony mężczyzna wywiózł dziewczynkę do innej dzielnicy miasta, zaparkował w ustronnym miejscu, po czym w obecności 12-latki się onanizował własnoręcznie (pedofil onanista masturbator). Zabronił małej Basi komukolwiek opowiadać o tym, co się wydarzyło, jak to pedofil masturbator, typowy z gangu "piedara" działającego w Chrzowie i wielu innych śląskich miastach. Za milczenie dał jej 50 zł (do 2015 ci gangsterzy dawali zaledwie 20 zł, co wiemy od kilku ofiar chorzowskiego gangu "piedara"). Dnia 20 grudnia 2017 sytuacja się powtórzyła. Mężczyzna ponownie zwabił dziewczynkę do auta, pod lekką presją. Kiedy skończył się onanizować, zapowiedział, że za tydzień znowu przyjedzie.

środa, 21 marca 2018

Egzekucja maryjnej sekty Shinrikyo

Japonia: Egzekucje członków maryjnej sekty Najwyższa Prawda? 

Jak informuje „The Guardian”, Japonia przygotowuje się do egzekucji 13 członków apokaliptycznej maryjnej sekty zagłady Najwyższa Prawda, odpowiedzialnej między innymi za dokonanie ataku gazowego w tokijskim metrze w dniu 20 marca 1995 roku. Łącznie, za udział w zamachu terrorystycznym z 1995 roku oskarżono i skazano na różne kary więzienia 195 osób - członków maryjnej sekty. Dokładnie 23 lata temu miał miejsce atak gazowy w tokijskim metrze. Zginęło w nim 12 osób, a ponad 5,5 tysiąca zostało podtrutych. Za zamach odpowiedzialna jest maryjna sekta polityczna Najwyższa Prawda - sekta zagłady. Shinrikyo, czyli Najwyższa Prawda to nazwa maryjnej sekty politycznej, która działa w Japonii od 1987 roku, a jej grono zwolenników ciągle znajduje się także w Polsce i innych krajach Unii Europejskiej. Jej przywódca Chizuo Matsumoto pod zmienionym nazwiskiem jako Shoko Asahara głosił, że poznał prawdę absolutną o dziewictwie Maryi Matki Bożej. Był uczniem religijnym, m.in. Matki Teresy z Kalkuty, która była wśród świętych postaci czczonych przez tę niebezpieczną maryjną sektę polityczną. 



Niektórzy jej członkowie już tydzień wcześniej zostali przeniesieni do więzień poza Tokio, co podsyciło spekulacje mediów, że Japonia przygotowuje się do ich egzekucji. Sprawcy ataków w tokijskim metrze z 1995 roku zostali przewiezieni do innego więzienia. To mogą być przygotowania do egzekucji - informuje brytyjski "Guardian". Dnia 20 marca 1995 roku 12 osób zginęło, a kilka tysięcy było poszkodowanych po ataku gazem bojowym, sarinem, na stacjach tokijskiego metra. Sprawcami byli członkowie politycznej sekty maryjnej Shinrikyo, której biskup czy papież czerpał z chrześcijaństwa i mariologii, trochę z buddyzmu, niewiele z hinduizmu, wiele biblijnej Apokalipsy Świętego Jana i troszeczkę przepowiedni chrześcijańskiego mnicha Nostradamusa. Był wyznawcą Maryi Matki Bożej, jak ksiądz Tadeusz Rydzyk z Torunia, a sekta była jednocześnie chrzecijańską, maryjną partią polityczną (z formalnymi tylko oznakami mającymi przyciągać do nawrócenia buddystów i hinduistów). Shoko Asahara to taki japoński Rydzyk, przywódca tamtejszego Moheru, który wpadł we wściekłość, kiedy jego sekta polityczna jako partia nie zdobyła praktycznie żadnych głosów poparcia w wyborach do parlamentu Japonii. 

Nie jest jasne, czy członkowie sekty maryjnej Shinrikyo zostaną skazani na śmierć tego samego dnia, gdyż egzekucje w Japonii są tajemnicą do ostatniej chwili. W poprzednich przypadkach więźniowie spędzili lata w celi śmierci czekając na egzekucję (w Japonii oczekuje się od takich zbrodniarzy polityczno-religijnych okazania honoru i złożenia prośby o seppuku - śmierć poprzez honorowe samobójstwo). W Japonii nie wykonuje się kary śmierci na zbrodniarzu do czasu, aż wszystkie sprawy sądowe związane z współwinnymi nie zostaną zakończone. Tak właśnie stało się w styczniu 2018 roku. Rodziny poprzednio skazanych zbrodniarzy były czasem informowane dopiero po przeprowadzeniu egzekucji. Amnesty International przekonuje, że jeśli rząd przeprowadzi egzekucje w nadchodzących miesiącach, będzie to wedle AI rzekomo "cyniczna" próba zakończenia tego tematu przed wstąpieniem na tron nowego cesarza w 2019 roku i letnimi igrzyskami olimpijskimi w Tokio w 2020 roku. 

wtorek, 20 marca 2018

Tomasz Komenda wyszedł na wolność

Tomasz Komenda niewinny - wyszedł na wolność po 18 latach w polskim łagrze!


Wrocławski Sąd Okręgowy w połowie marca 2018 roku podjął w końcu decyzję o warunkowym zwolnieniu Tomasza Komendy z odbywania kary. Mężczyzna od 18 lat przebywał w więzieniu bezpodstawnie w związku z gwałtem i zabójstwem, których wedle dowódów w sprawie nie popełnił. Tomasz Komenda, niewinny człowiek, który spędził 18 lat w więzieniu, 15 marca 2018 roku wyszedł w końcu na wolność. Na wyraźnie wzruszonego mężczyznę czekała matka, która także nie potrafiła ukryć łez. - Ugotowałam dla niego na obiad ukochane gołąbki - powiedziała kobieta przed salą sądową. Niestety takich osób niewinnych przetrzymywanych w więzieniach które stają się polskimi obozami koncentracyjnymi nazistowskiej Polski po 1989 roku jest kilkanaście tysięcy - nawet 30 procent skazanych siedzi w nich pomimo braku dowodów ich winy, często na podstawie oszczerstw i pomówień, a jak wiadomo samo zeznanie pojedynczej osoby nie jest i nie może być powodem do skazywania czy aresztowania człowieka. Śledczy i sędziowie w cywilizowanych krajach mają obowiązek znajdowania dowodów, a nie zamykania ludzi na podstawie cudzych fantazji, urojeń, pomówień i szkaradnych oszczerstw. Należy wymagać od świadków i oskarżycieli dostarczania namacalnych dowodów potwierdzających zeznania - inaczej zeznania są niewiarygodne i mało wartościowe - czymś w rodzaju opinii - która nie powinna mieć wpływu na prowadzoną sprawę. 

Tomasz Komenda - niesłusznie skazany wychodzi na wolność z polskiego więzienia

Sprawa zbrodniczego skazania Tomasza Komendy i jego 18 lat życia za kratami to wyrzut sumienia polskiego nazistowskiego wymiaru sprawiedliwości i nazistowskij policji państwowej. Takich wyrzutów sumienia są jednak tysięce - około 1/3 wszystkich spraw zakończonych wyrokami. Oto bowiem na 25 lat więzienia został skazany całkowicie niewinny człowiek, który miał alibi od 12 osób i ani razu nie przyznawał się do winy, nie zmieniał zeznań. Tymczasem w państwach muzułmańskich, aby skazać człowieka, ten musi w przynajmniej czterech przesłuchaniach, w tym przed sądem przyznać się do winy, jeśli miałby być skazany na podstawie zeznań świadków. Spraw z jednym świadkiem oskarżenia się nawet nie rozpatruje, zawsze musi być przynajmniej dwóch niespokrewnionych świadków, a w poważniejszych sprawach przynajmniej czterech świadków (z wykluczeniem ich zmowy czy wspólnoty interesów). Tym bardziej zadziwiające jest w nazistowskiej Polsce to, że Tomasz Komenda za kraty trafił na podstawie fałszywych dowodów - prokuratura uznała, że ślady na ciele 15-letniej Małgosi Kwiatkowskiej należą do niego - chociaż nie należały. 

W 2000 roku zapadł absurdalny zbrodniczy wyrok - 25 lat więzienia - bo polska mafia sądownicza nie raczy weryfikować dowodów dostarczonych przez oskarżyciela, ufa ślepo oskarżycielom, ignoruje obronę i często uniemożliwia obronę. Sądy kolejnych instancji potwierdzały wcześniejsze decyzje, niejako mechanicznie, bez wnikania w sprawę, bez wysłuchania oskarżonego - co jest zbrodnią nazistowskiego sądownictwa III/IV RP przeciwko Narodowi Polskiemu. Dnia 15 marca, po 18 latach bezprawnej odsiatki w polskim obozie koncentracyjnym zwanym więzieniem (zakładem karnym), Tomasz Komenda znów może cieszyć się wolnością. Jak wcześniej opisywały niektóre media, dopiero niedawno prokuratura oznajmiła, że to była pomyłka, przyznała się d swojej zbrodni sądowej, i wystąpiła do sądu penitencjarnego przy Sądzie Okręgowym we Wrocławiu z wnioskiem o przerwę w odbywaniu kary (dla ponownego rozpatrzenia sprawy). Co prawda sąd tego wniosku nie uwzględnił, ale zastosował warunkowe przedterminowe zwolnienie - zamiast człowieka natychmiast uniewinnić i nakazać przynajmniej wypłacenie solidnego wielomilionowego odszkodowania (100 tysięcy zł albo lepiej euro za każdy miesiąc nielegalnego więzienia w polskim obozie koncentracyjnym aka areszcie tymczasowym lub zakładzie karnym byłoby pewnie jakimś marnym zadośćuczynieniem). W rezultacie Tomasz Komenda będzie na wolności czekał na wyrok Sądu Najwyższego, który zapewne go uniewinni lub przekaże sprawę do ponownego rozpatrzenia, jak zwykle ta machina terroryzmu państwowego i nękania niewinnych obywateli głupkowato działa. 

piątek, 16 lutego 2018

Kobyłka - ksiądz Bogdan S pedofilem

W podwarszawskiej Kobyłce doszło do skandalu obyczajowego z udziałem miejscowego księdza pedofila i 13-letniej dziewczyny z biednej rodziny.

Proboszcz Bogdan S. w katolickiej parafii w tym niewielkim miasteczku molestował swoją ofiarę przez 10 miesięcy wielokrotnie brutalnie wykorzystując seksualnie, a sprawa latami nie wychodziła na jaw. Niektórzy są zdania, że to nie ksiądz pedofil jest tu winny, a dziewczyna, która rzekomo go uwiodła. Tyle, że to ksiądz ją brutalnie zdeflorował, a potem przez wiele miesięcy zastraszał i ponownie wykorzystywał seksualnie, we wszystkie trzy dziurki co było dla dziewczynki wyjątkowo obrzydliwe. Taka to prymitywna i zboczona jest mentalność polskich katolików, że o zbrodnie księdza pedofila brutalnie oskarżają jego ofiarę. Może wszyscy pedofilscy parafianie powinni siedzieć w więzieniu razem ze swoim zboczonym księdzem którego tak zbójecko bronią?

Ksiądz pedofil Bogdan S. - oskarżony o gwałt i wykorzystanie seksualne
Bogdan S. lat 54 długo po swoim odejściu pozostaje bezkarny, najpewnie dlatego, że wyświęcił go pedfilski papież Jan Paweł II. Fakt wielokrotnego odbywania stosunków seksualnych z 13-letnią parafianką nie trafiał do publicznej wiadomości przez całe trzy lata. Niestety tak dzieje się w większości przypadków gwałtów czy pedofilskiego molestowania i wykorzystania. Ofiary często nie chcą, aby ktokolwiek dowiadywał się o tym, co przeżyły. Robią to, by uniknąć napiętnowania ze strony społeczeństwa i własnej rodziny ogłupionej przez ideologię katolickie sekty. Smutna i złowroga polska rzeczywistość – pedofil w koloratce na wolności i parafianie nie przyjmujący do wiadomości faktów.

Jak mówi dr Aleksandra Piotrowska, wykorzystane przez księży i pastorów dzieci boją się także bezczelnych oskarżeń o uwiedzenie duchownych, którzy zgodzili się przecież utrzymywać celibat czyli bezżenność. Sprawa jest bardzo kontrowersyjna, szczególnie to, że zwyrodniały bezbożny ksiądz pedofil nie siedzi nawet w areszcie tymczasowym. Zwolenników natychmiastowego i bezwzględnego ukarania księdza pedofila Bogdana S. dodatkowo irytuje fakt, że ksiądz pedofil odpowiada z wolnej stopy, może mataczyć i wpływać na sprawę.

wtorek, 23 stycznia 2018

Duma i Nowoczesność - Sekta neohitlerowców?

Neohitlerowska sekta z Wodzisławia Śląskiego uprawia kult czci Adolfa Hitlera! 


Ujawniona w sobotę 20 stycznia 2018 roku przez „Superwizjer" TVN działalność neonazistowskiej V kolumny na Śląsku stała się politycznym tematem numer jeden. Opozycja sejmowa domaga się delegalizacji zarejestrowanego zaledwie w październiku 2011 roku za rządów Platformy Obywatelskiej i proniemieckiego polityka Donalda Tuska stowarzyszenia, którego członkowie na ujawnionych przez TVN nagraniach czcili III Rzeszę i jej ludobójczego wodza Adolfa Hitlera. Już w niedzielę 21 stycznia 2018 do sprawy odniósł się premier Mateusz Morawiecki z rządu PiS. „Propagowanie faszyzmu lub innych totalitaryzmów jest nie tylko niezgodne z polskim prawem. Jest przede wszystkim deptaniem pamięci naszych przodków" – napisał na Twitterze. Szybko zareagował też nowy minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński. W poniedziałek 22 stycznia 2018 roku odbyło się spotkanie Brudzińskiego m.in. z nadinspektorem Jarosławem Szymczykiem, komendantem głównym policji oraz zastępcą prokuratora generalnego Bogdanem Święczkowskim. Jednocześnie Zbigniew Ziobro poinformował, że prokuratura – poza postępowaniem w sprawie publicznego propagowania faszyzmu – zajmie się też analizą możliwości delegalizacji stowarzyszenia DiN. – Jeżeli liderzy tego stowarzyszenia organizowali tego rodzaju schadzki, które widzieliśmy w reportażu, to jak najbardziej – tak o delegalizacji mówił rano na antenie Radia Zet wicemarszałek Senatu Adam Bielan



"Za Hitlera i naszą ojczyznę, ukochaną Polskę". Reporterzy przeniknęli do środowiska neonazistów w Wodzisławiu Śląskim w okolicach Gliwic... 

Niektórzy członkowie Stowarzyszenia Duma i Nowoczesność okazali się sekciarskimi czcicielami skompromitowanego zbrodniarza winnego ponad 100 milionów ofiar II wojny światowej Adolfa Hitlera. "Ołtarzyk" ku czci Adolfa Hitlera, płonąca swastyka, "Sieg Heil!". To dzieje się na spotkaniach polskich neonazistów - członków Stowarzyszenia Duma i Nowoczesność. Dziennikarzom "Superwizjera" TVN udało się przeniknąć do tego neohitlerowskiego środowiska. Na nagraniach ukrytą kamerą widać, jak ono funkcjonuje. W listopadzie 2017 roku, w centrum Katowic działacze faszyzującego Ruchu Narodowego zorganizowali demonstrację, podczas której wieszali na swoich neohitlerowskich szubienicach portrety polskich parlamentarzystów (na razie tylko portrety swoich urojonych wrogów politycznych wieszają). Politycy z portretów protestowali wcześniej przeciwko pojawieniu się na marszu 11 listopada haseł neohitlerowskich, rasistowskich i faszystowskich. Narodowcy pronazistowscy zarzucili tym politykom  szkalowanie Polski w kraju i za granicą. Zapomnieli, że to faszystowsko-katolicki reżim ministranta Adolfa Hitlera planował zniszczyć Polskę, a Polaków całkowicie wymordować do 1948 roku w ramach czyszczenia etnicznego. Hitlerowskie plany pokrzyżowała komunistyczna Armia Czerwona ZSRR pod wodzą gruzińskiego przywódcy Józefa Stalina i pewnie dlatego neohitlerowcy, neonaziści i neofaszyści tak bardzo nienawidzą zarówno komunizmu, komunistów jak i innych opcji lewicowych (chociaż w Polsce komunistów jest podobno zaledwie  około tysiąca). 

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Stop pedofilii - chroń dzieci przed zboczeńcami

Kampania "Stop Pedofilii” – chronić dzieci, wyrzucić dewiantów seksualnych z przestrzeni publicznej


Protesty przeciwko Kampanii „Stop pedofilii” to działanie zboczeńców na korzyść przestępców seksualnych. 

Tej samej karze (tj. do 2 lat pozbawienia wolności – przyp.) podlega, kto publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletnich poniżej lat 15, zachowań seksualnych, lub dostarcza im środków ułatwiających podejmowanie takich zachowań – tak brzmi zapis, który do Kodeksu Karnego proponuje dodać Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „Stop Pedofilii”. Ktoś mógłby się zdziwić, że niekontrowersyjny przepis mający w oczywisty sposób utrudnić pedofilom dostęp do dzieci wywołuje jakiekolwiek protesty. Zdziwienie może być tym większe, że robią to przedstawiciele organizacji, które dobro dzieci wypisały sobie na sztandarach i próbują budować wizerunek obrońców najmłodszych, chociaż po cichu i skrycie zajmują się promowaniem seksualności i otwieraniem dzieci poniżej lat 15 na seks z dorosłymi. 



Przeciwko Kampanii „Stop Pedofilii” wypowiedziała się w 2017 roku niejaka dyrektor Fundacji „Dzieci Niczyje” Monika Sajkowska - działaczka ruchów femoni-elgiebetowskich. W Europie Zachodniej już od jakiegoś czasu do głosu dochodzą organizacje i publicyści jawnie promujący tzw. „pozytywną pedofilię” czyli lobby LGBTQ mające na celu legalizację zbrodni pedofilskich. Ten proces zaczyna mieć miejsce także w Polsce, która nawet pod rządami PiS jakoś nie zwalcza nawet przydrożnej prostytucji i małe dzieci ciągle pytają rodziców "a co ta pani robi z tym panem przy drodze w aucie na postoju?". 

Czym jest zachodnia „pozytywna pedofilia” rodem z USA i Niemiec? Jest to pogląd, że dziecko już od urodzenia rozwija się seksualnie, co rodzice i opiekunowie powinni uwzględniać, np. ułatwiając mu zdobywanie doświadczeń związanych z seksualnością, stymulując seksualnie podczas przewijania i zabiegów pielęgnacyjnych. Działania te mają odblokowywać rozwój emocjonalny dzieci i sprzyjać ich dobrostanowi. Najdalej w tym kierunku poszedł swego czasu dr hab. Jacek Kochanowski z UW w brawurowym stwierdzeniu, że rzekomo nawet płód się masturbuje. Ojciec współczesnej seksuologii Alfred Kinsey, na którego dorobek naukowy uwielbiają powoływać się rodzime „autorytety” w dziedzinie seksu (także pedofilskiego seksu dzieci) pisał wręcz o tym, że jedyną przeszkodą dla czerpania przez 3- i 4-latki przyjemności z orgazmów jest pruderia i opresyjność społeczeństwa, w jakim się wychowują. Choć raporty Kinseya zostały przygotowane w sposób rażąco naruszający zasady prowadzenia badań naukowych, do dziś stanowią punkt odniesienia dla osób i instytucji usiłujących usprawiedliwić zachwalanie dzieciom seksu i promowania pedofilstwa.