sobota, 30 grudnia 2017

Ksiądz Kamil I oskarżony o seks z dzieckiem

Ksiądz Kamil I. proponował SEKS 14-latkowi - Wysyłał mu sprośne SMS-y 


Sprawa księdza pedofila w Witaszycach wybuchła 14 grudnia 2017 roku. Wikariusz Kamil I. (31 l.) namawiał 14-letniego chłopca na wspólny seks pederastyczny. Gdy dowiedzieli się o tym rodzice dziecka, zawiadomili i kurię, i prokuratora. Młodego katolickiego księdza wikariusza w Witaszysach pod Jarocinem (woj. wielkopolskie) wszyscy lubili, gdyż pedofile dbają o swoją jak najlepsza prezencję, od dobre PR. Szczególnie dzieci, które uczył w pobliskiej szkole podstawowej zjednywał swoimi pedofilskimi podstępami. Jako opiekun dzieci jeździł nawet z nimi na salę gimnastyczną do pobliskiej wsi. Nikt nie przypuszczał, że pod maską sympatycznie wyglądającego nauczyciela Ewangelii Jezusa Chrystusa kryje się zboczeniec seksualny. 

Szkoła w Prusach, gmina Witaszyce - ksiądz Kamil I. molestuje chłopców

Ksiądz pedofil został zatrzymany na podstawie nakazu prokuratorskiego" - zdradziła w rozmowie z portalem wlkp24.info mł. asp. Agnieszka Zaworska, rzecznik prasowy KP Policji w Jarocinie. - Wszyscy jesteśmy tym wstrząśnięci. A co, jeśli skrzywdził już jakieś dziecko, które nie powiedziało o tym dorosłym? - pytają przerażeni parafianie. Ksiądz katolicki wybrał sobie 14-letnią ofiarę płci męskiej i próbował namówić ją na bezeceństwa. - Robił to za pomocą SMS-ów i komunikatorów internetowych - mówi Marcin Meler, prokurator z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie. Dziecko na szczęście opowiedziało wszystko rodzicom, a ci zaczęli działać zgodnie z prawem. Nawet kuria kaliska z biskupem Edwardem Janiakiem (65 l.) na czele zareagowała odwołując zwyrodniałego wikarego z parafii (w dniu 12 grudnia 2017). Wikariusz został odwołany z parafii w pierwszej połowie grudnia 2017 roku, a dwa dni później do pracy wzięła się prokuratura i duszpasterz (duppasterz) trafił za kratki, gdzie miejsce takich zboczeńców homoseksualno-pedofilskich (dawniej nazywanych pederastami). 

- Usłyszał zarzut składania propozycji obcowania płciowego, poddania się lub wykonania innej czynności seksualnej lub udziału w produkowaniu i utrwalaniu treści pornograficznych - mówi prokurator Meler. Niestety, zboczony katolicki ksiądz jest na wolności, ma jednak zakaz zbliżania się do swojej ofiary, zakaz pracy z dziećmi i trzy razy w tygodniu musi meldować się na policji - zamiast siedzieć w areszcie tymczasowym, gdzie miejsce wszystkich zboczeńców molestujących dzieci jest. - To chore! Powinien się leczyć i iść do więzienia - grzmią teraz jego parafianie. Ksiądz katolicki za kratki może trafić na dwa lata, niestety, w takich sprawach liczni kościelni zboczeńcy w sutannach najczęściej w Polsce dostają zaledwie wyroki w zawieszeniu. 

sobota, 23 grudnia 2017

Forteto - mafijna sekta gwałciła dzieci

Skandal pedofilski we Włoszech: zatrzymano przywódcę pederastycznej sekty 


We Włoszech wreszcie został aresztowany i osadzony w więzieniu 76-letni Rodolfo Fiesoli ksywa "Prorok", erotoman i seksualny maniak-prorok katolicki fundator oazy wychowawczej z Forteto. Skazano go łącznie na 14 lat więzienia za liczne gwałty i wymuszanie seksu oralnego na dzieciach. Komuna rolna Forteto od lat 70-tych XX wieku znana jako duży producent serów, którego wyroby były importowane do Oceanii, USA i ZEA, okazała się mafijną sektą katolicką, w której miały miejsce liczne epizody przemocy seksualnej wobec nieletnich, pedofilia kwitła. Pedofil Forteto zarabiał miliony euro i zniszczył życie ponad tysiąca dzieci kierowanych z katolickich sierocińców parafialnych oraz przez sądy. Sputnik Italia, który napisał o tym jeszcze w 2016 roku, niedawno skontaktował się z przewodniczącym stowarzyszenia ofiar Forteto Sergio Pietracito: 

„Była to długa historia — pierwsi inspektorzy państwowi pojawili się w mafijnej sekcie Forteto jeszcze w 2013 roku. Jednak skandal rozgorzał w maju 2017, gdy Senat zatwierdził powołanie parlamentarnej komisji ds. śledztwa ws. działalności mafijnej sekty. Była potrzebna zgoda Izby Posłów, lecz jej wydanie było odwlekane. W dniu 30 sierpnia 2017 papież Franciszek spotkał się z ofiarami mafijnej katolickiej sekty Forteto. Później zapadła decyzja Sądu Kasacyjnego, lecz ostateczny wyrok na maniaka seksualnego i zboczeńca został wydany dopiero przed Bożym Narodzeniem 2017 roku. 

Rodolfo Fiesoli e Luigi Goffredi

Mamy nadzieję, że oficjalne organy uznają tragedię w Forteto. Na razie nie usłyszeliśmy przeprosin ani ze strony mafijnej komuny katolickiej Forteto, ani państwa, w tym komisji ds. niepełnoletnich, która latami przymykała oczy na nasze sygnały o przemocy seksualnej i zboczeń w katolickim ośrodku wychowawczym Forteto. Chcemy, by nas przeproszono. Trzeba, by nasze media wreszcie zaczęły mówić o tragedii, gdyż we Włoszech wielu wciąż nie wie, na ile wiarygodne są te historie, wyroków sądu nikt nie czyta. Organy władzy powinny zaopiekować się tymi, którzy przeżyli te potworności, dziećmi, które właśnie przez te organy zostały wysłane do tej mafijnej katolickiej sekty, gdzie nie mogły i nie powinny przebywać.  

Na razie nie mamy werdyktu sądu, lecz już wiadomo, że wypłaty dla ofiar zostały zatwierdzone. Chodzi tu nie tylko o zboczonego seksualnie Fiesolego, lecz o około dziesięciu oskarżonych. Wygląda na to, że na razie zostaną zobowiązani jedynie do zapłacenia rekompensaty. Oznacza to, że ich wina została udowodniona, lecz nie poniosą ostrzejszej kary. Jest to problem włoskiego wymiaru sprawiedliwości uległego wobec kurii rzymsko-katolickiej. Termin przedawnienia popełnionego przestępstwa nadal biegnie, nawet gdy uruchamia się proces sądowy. Teraz można mówić tylko o realnej karze więzienia dla samego „proroka". 

wtorek, 19 grudnia 2017

Hollywood seksualnie molestuje i gwałci

Molestowanie seksualne i gwałty w Hollywood
Zboczone szambo Hollywood za bajeczną fasadą Fabryki Snów


Wybija szambo w Hollywood. Słynny gwiazdor wśród kolejnych oskarżanych o molestowanie i ataki seksualne. Skandale seksualne w Hollywood, molestowania, przemoc, zboczenia i gwałty zbierają kolejne żniwa. Kobiety, które odważyły się opowiedzieć o napaściach zboczonego seksualnie gwałciciela Harveya Weinsteina, otworzyły drogę innym poszkodowanym ofiarom. Lista napastników seksualnych ze zboczonego Hollywood jest coraz dłuższa, a świat zdeprawowanego kina jest w szoku. Afera seksualna w Hollywood zatacza coraz szersze kręgi. Kolejne osoby, w tym słynny aktor Benn Affleck oskarżane są o ataki seksualne. Media przez lata ukrywały postępowanie Harveya Weinsteina, największego producenta w Hollywood, oskarżanego teraz przez kilkanaście aktorek o molestowanie a nawet gwałty, ale szambo Hollywood w końcu się rozlało i cuchnie. 

Oskarżani o molestowanie seksualne, zboczenia, erotomanię i gwałty w Hollywood

Skandal wybuchł gdy New York Times opublikował wypowiedzi trzech aktorek, które oskarżyły Weinsteina – producenta m.in takich filmów jak ” Pulp Fiction”, czy „Władca Pierścieni” o ataki na tle seksualnym. Do nich przyłączyło się się kilkanaście innych,  w tym Angela Jolie, Gwyneth Paltrow , które potwierdziły oskarżenia, a nawet zarzuciły producentowi gwałty. O molestowanie został oskarżony został Roy Price szef studiów w Amazon odpowiedzialny za produkcję wielu programów i seriali. Miał on również chronić samego Weinsteina. Amazon, który w ubiegłym roku zainwestował 4,5 mld dolarów w produkcje filmowe i telewizyjne realizował z firmami Weinsteina wiele projektów. Amazon po pojawieniu się oskarżeń natychmiast zwolnił Pricea – Roy Price został zwolniony ze skutkiem natychmiastowym – napisał Amazon w oświadczeniu. – W tej chwili przeglądamy wszystkie projekty i produkcje realizowane z Weinstein Co (firma Harveya Wensteina). O taki na tle seksualnym i molestowanie oskarżany jest teraz też słynny gwiazdor Ben Affleck, m.in gwiazdor filmów „Batman” i „Armagedon”, a także zdobywca Oskara za scenariusz do filmu „Buntownik z wyboru”. Oskarżenia pojawiły się po tym jak Affleck opublikował oświadczenie potępiające Weinsteina. Wtedy głos zabrała aktorka Rose McGowan, która zarzuciła mu hipokryzję, gdyż gwiazdor doskonale wiedział o postępowaniu Weinsteina, a kolejne aktorki w tym Hilarie Burton i kobiety z branży filmowej zarzuciły aktorowi molestowanie.

W historii Hollywood było kilka przełomowych momentów, które stały się początkiem nowej epoki: pojawienie się kina dźwiękowego pod koniec lat dwudziestych XX wieku czy opublikowanie żenującej i podłej hitlerowsko-nazistowskiej listy Hollywood, czyli spisu filmowych twórców oskarżanych o komunistyczne sympatie, dwie dekady później. Chociaż pokaże to tylko i wyłącznie czas, obecnie wydaje się, że do tych momentów dojdzie również 5 października 2017 roku, czyli dzień, w którym „The New York Times” po raz pierwszy ujawnił oskarżenia o gwałty, zboczenia i wszelką przemoc seksualną pod adresem Harveya Weinsteina. Świat kinomaniaków dowiedział się wtedy, że pod bajeczną fasadą Hollywood kryje się trwająca od dekad gnojowica  seksualnej przemocy, brutalnych gwałtów, seksualnego zniewolenia, a wielcy i bogaci mocodawcy Hollywood uświadomili sobie, że nie są już bezkarni. 

czwartek, 30 listopada 2017

Ksiądz pedofil chce ułaskawienia

Ksiądz skazany za pedofilię stara się o ułaskawienie. "Nikomu nic złego nie robiłem"! 

Paweł K., ksywa "grzyb' lub "grzybek", pedofilski duchowny katolicki z Dolnego Śląska, za pedofilię został skazany na zaledwie siedem lat więzienia. Zboczony seksualnie mężczyzna prosi teraz prezydenta Andrzeja Dudę o ułaskawienie i zupełnie nie poczuwa się do swoich zbrodni, bo jako typowy pedofil niewątpliwie jest psychopatą bez ludzkich uczuć. Do wniosku dołączono list od równie zboczonego proboszcza parafii Miłosierdzia Bożego w Oławie księdza Stanisława Bijaka. Wynika z niego, że ksiądz pedofil Paweł K. to dobry człowiek i kapłan katolicki. Ksiądz pedofil Paweł K. został zatrzymany pod koniec 2012 roku w jednym z wrocławskich hoteli. Zboczony mężczyzna wpadł, bo jego spotkania z młodymi chłopcami i odgłosy seksualnych kopulacji zaniepokoiły obsługę hotelu. 

Ksiądz pedofil Paweł K. - Oława, Wrocław - skazany na 7 lat więzienia w 2015 roku


Kupował prezenty, zabierał na pedofilskie wycieczki. Trafił za kraty na zaledwie 7 lat. 

Kilka miesięcy później ksiądz pedofil Paweł K. został oskarżony o siedem przestępstw, w tym sześć na tle seksualnym, pedofilskim. I stanął przed sądem za swoje zboczenie seksualne. Proces był niejawny i trwał rok. Sąd potwierdził, że duchowny zapraszał do hotelu dwóch chłopców i wykorzystywał ich seksualnie jako zwyrodniały pedofil katolicki. W zamian wręczał im różne prezenty. - Częstował piwem, kupował drogie gadżety, w tym e-papierosa. Zabierał do drogiego hotelu - wyliczał sędzia podczas ogłaszania wyroku na zboczonego księdza pedofila. Jednego z chłopców duchowny katolicki Paweł K. zabrał na wycieczkę na Wysypy Kanaryjskie. Jedna z jego ofiar była "lekko upośledzona", co dodatkowo powinno spotkać się z surowszą karą. Sąd skazał Pawła K. na zaledwie siedem lat pozbawienia wolności i zobowiązał zboczonego mężczyznę do ambulatoryjnego leczenia zaburzeń seksualności. 

Zboczeniec, ksiądz pedofil Paweł K. dostał też dożywotni zakaz pracy z nieletnimi. Ksiądz pedofil Paweł K. stanowczo twierdził, że nikogo nie molestował (dzieci rzekomo same mu seks proponowały i go jak to księdza - uwodziły). - Postępowanie to zemsta policjantów za to, że złożyłem kiedyś skargę na nich za kontrolę drogową - mówił ksiądz pedofil celem samowybielenia ze swojego ohydnego zboczenia. I przekonywał: "Nikomu nic złego nie robiłem", bo pedofile są często tacy zaburzeni psychopatycznie, że nie odczuwają ani poczucia winy ani wyrzutów sumienia z powodu dokonywanych przez siebie okrutnych zbrodni seksualnych na dzieciach i młodzieży. Sąd nie uwierzył w zapewnienie kościelnego zboczeńca. O księdzu Pawle K. mówił: "typ uwodzicielski, prowokatorski, niebezpieczny". 

sobota, 25 listopada 2017

Tygodnik Faktycznie bankrutuje

"Tygodnik Faktycznie" zniknął z rynku, wydawca zapowiada upadłość


"Tygodnik Faktycznie" ukazywał się od 7 lipca 2016 roku. "Tygodnik Faktycznie", stworzony przez byłych dziennikarzy "Faktów i Mitów", a wydawany przez spółkę o znamiennej nazwie Księży Młyn Press Tameckiego, przestał się ukazywać z początkiem listopada roku 2017. Współpracownicy twierdzą, że nie otrzymali wynagrodzeń za pisane artykuły. Grzegorz Tamecki, prezes wydawnictwa, zapowiada, że złoży wniosek o upadłość spółki. "Fakty i Mity" nadal się ukazują, odratowane przez wiernych idei tygodnika antyklerykalnego, którzy pozostali w składzie redakcji. 

Ostatni numer "Tygodnika Faktycznie" ukazał się na początku listopada 2017 roku. "Wydawca Tygodnika Faktycznie jest złodziejem?" - rozpoczął swój wpis na Facebooku Damian Duszczenko, który jako redaktor był współpracownikiem tygodnika. Dalej napisał: "Pan Grzegorz Tamecki, zamykając swój lewicujący tygodnik, zapomniał nie tylko pożegnać się ze współpracownikami czy czytelnikami, ale także wypłacić honorariów, które zresztą były groszowe. Jak przystało na »Janusza biznesu« zapadł się pod ziemię, kontaktując się ze mną za pośrednictwem księgowej. Najpierw zbywał tradycyjnym »jutro, jutro«, a w piątek poinformował, że spółka przechodzi w stan upadłości. Taki jest cwany". 


- Faktycznie nie otrzymaliśmy wynagrodzeń, choć w moim przypadku jest to jednomiesięczna zaległość. Przypuszczam, że jestem na samym końcu listy wierzycieli – potwierdza Jan Hartman, który był felietonistą tygodnika (jest też felietonistą "Polityki"). - Od jakiegoś czasu wiedzieliśmy, że tytuł jest nierentowny i mimo prób znalezienia inwestora nie udało się utrzymać wydawnictwa – mówi Jan Hartman. Redaktorem naczelnym "Tygodnika Faktycznie" był właściciel wydawnictwa Grzegorz Tamecki, jednocześnie właściciel drukarni KMDRUK, które w sposób nieelegancki przejęło rok wcześniej znaczną część schedy i materiałów oraz dziennikarzy Tygodnika Fakty i Mity po słynnym aresztowaniu jego redaktora naczelnego Romana Kotlińskiego. 

piątek, 13 października 2017

Bydgoszcz - Ofiara księdza Kani odszkodowanie

Ks. Paweł Kania przez wiele lat molestował i gwałcił chłopców


Ksiądz Paweł K., pedofil o ksywie "Słoniu", który przez wiele lat molestował i gwałcił chłopców, m.in. Arka* z Bydgoszczy, odsiaduje siedmioletni wyrok więzienia. Od lat opisujemy działalność księdza pedofila Pawła Kani, którego w 2005 roku we Wrocławiu zatrzymano za posiadanie pornografii dziecięcej i próbę molestowania chłopców w wieku dziecięcym. Najpierw został wysłany na urlop kościelny, a później, bez czekania na wyrok sądu, został - na mocy porozumienia między archidiecezją wrocławską i diecezją bydgoską - przeniesiony do Bydgoszczy, aby mógł zdobywać nowe ofiary. Tu opiekował się seksualnie ministrantami w parafii Opatrzności Bożej oraz uczył religii w nieistniejącym dziś Gimnazjum nr 13 na Kapuściskach.



Media opisały metody, jakimi posługiwał się pedofilski zboczony ksiądz Paweł Kania, ażeby zdobyć zaufanie chłopców, by później wykorzystywać ich seksualnie i zgwałcić. Nawet, kiedy po skargach dyrekcji szkoły i rodziców został odesłany z diecezji bydgoskiej do Wrocławia - nie odsunięto go od pracy z dziećmi. Przez kilka lat swojej duszpasterskiej i duchowej posługi katolicki zboczony ksiądz Paweł Kania molestował i gwałcił chłopców. Kościół katolicki rozpoczął procedurę wydalenia go ze stanu duchownego dopiero po kolejnym wyroku w 2015 roku, chroniąc jego zboczone zachowania przez przynajmniej 10 lat. Przez lata, pracując w wielu parafiach i diecezjach - ksiądz Paweł K. bezkarnie prowadził swoją pedofilską działalność. 

„Jeżeli skutkiem działalności księdza Archidiecezji Wrocławskiej jest krzywda uczyniona dzieciom nie znajdujemy odpowiednich słów by wyrazić ból i współczucie ofiarom. W modlitwie przed Bogiem będziemy prosić o naprawę powstałego zła i zaleczenie ran serca tych, którzy zostali dotknięci cierpieniem” - to fragment komunikatu propedofilskiej archidiecezji wrocławskiej po zatrzymaniu ks. Pawła Kani. Diecezja bydgoska dziś nie komentuje sprawy - odsyła do adwokata Edmunda Dobeckiego, który do czasu skierowania pozwu do sądu nie chce się wypowiadać. 

W 2015 roku adwokat kurii wrocławskiej próbował przekonać Arka, ażeby ten przyjął zaledwie 40 tysięcy zł w formie „stypendium” od anonimowego „sponsora” i jednocześnie zrzekł się wszelkich roszczeń finansowych wobec pedofilskiej archidiecezji wrocławskiej i pedofilskiej diecezji bydgoskiej. Jednocześnie ten sam adwokat zaproponował chłopcu prowadzenie sprawy przeciwko księdzu pedofilowi Pawłowi Kani o odszkodowanie w wysokości 250 tysięcy zł. Nie dodał, że skazany ksiądz majątku nie ma. „Pedofilia w Kościele to temat tabu. Kiedy biskupi milczą, ksiądz pedofil kontynuuje popełnianie przestępstw. Milczenie to forma współudziału w przestępstwie” - twierdzi Nino Marazzita, włoski adwokat, prezes honorowy stowarzyszenia La Caramella Buona, zajmującego się przeciwdziałaniem przestępstwom pedofilii we Włoszech (cytat z książki Agnieszki Zakrzewicz „Głosy spoza chóru. Rozmowy o Kościele, papieżach, homoseksualizmie, pedofilii i skandalach”, wydawnictwo Czarna Owca). 

poniedziałek, 2 października 2017

Ksiądz Ridsdale gwałci dzieci - Australia

Katolicki ksiądz pedofil przed sądem. Po gwałcie kazał dzieciom się modlić. Papieski ksiądz katolicki zgwałcił setki dzieci na OŁTARZU i w KONFESJONALE! Szok w Australii! 


To prawdopodobnie jeden z największy znanych potworów wśród księży pedofilów! Australijski ksiądz proboszcz i kapelan szkolny Gerard Francis Ridsdale (83 lata; ur. 20 maja 1934 roku), odsiadujący wyrok za pedofilię, wobec przytłaczających dowodów, przyznał się do nowych zbrodni. Ich drastyczne opisy przeraziły sędziów. Pedofil w sutannie zgwałcił setki dzieci na kościelnym ołtarzu i w konfesjonale. Gwałcił dzieci przez dziesiątki lat, a najbardziej podniecało go, gdy ofiary leżały na kościelnym ołtarzu (ksiądz satanista od czarnych mszy katolickich). Najmłodsze z nich miały sześć lat. „To część bożego dzieła, Jezus umarł za nasze grzechy, Bóg nam je odpuszcza” - mówił do chłopców i dziewczynek. Niektórzy katoliccy rodzice wiedzieli, co robi ksiądz Gerard Ridsdale (83 l.) z Ballarat po mszy z dziećmi. Niektórzy wyznawcy katolicyzmu sami przynosili synów i córki, kładli je na ołtarzu i rozbierali do użycia seksualnego. Czasem ksiądz wybierał konfesjonał. Ten horror trwał od lat 50-tych aż do lat 80-tych XX wieku. 

Ksiądz proboszcz Gerald Ridsdale przez 30 lat molestował, wykorzystywał i gwałcił dzieci w Australii, między innymi w szkole, gdzie był katechetą i kapelanem szkolnym dla chłopców - w St Alipius Boys' School. W sądzie mówił, że wykorzystywanie dzieci było częścią "bożego dzieła" i "misji chrześcijańskiej". W trakcie zeznań jednej z ofiar sędzina nie umiała powstrzymać łez. Podczas ostatniej rozprawy, ksiądz przyznał się do molestowania zaledwie 12 dzieci w ciągu 30 lat nazywając ich "małymi apostołami". Jednak wielce prawdopodobnym jest, że liczba jego ofiar przekracza setkę. Najmłodsze wykorzystane seksualnie dziecko miało zaledwie sześć lat. Od 1976 często przenoszony z parafii do parafii i do innych diecezji, gdyż jego biskupi doskonale wiedzieli w czym się ksiądz Ridsdale specjalizuje, jednak owi biskupi albo już nie żyją albo zasłaniają się sklerozą czyli niepamięcią.  

W 1993 roku Ridsdale wreszcie wylądował za kratami i usłyszał wyrok 28 lat więzienia. Ale procesy trwają po dziś dzień i potwór w połowie sierpnia 2017 roku przyznał się właśnie do nowych gwałtów, zaś ich szczegóły usłyszał z sali sądowej cały świat. Z jego słów wynika, że ofiar były setki, choć póki co procesy dotyczą 65-ciu konkretnych osób w tym 60-ciu chłopców i 5-ciu dziewczynek (nie wszystkie ofiary żyją, bo często popełniają samobójstwa). Może to być największy skandal pedofilski w dziejach kościoła katolickiego, przynajmniej na tamte lata w skatoliczonej Australii. 

czwartek, 28 września 2017

Jacek Międlar - ex ksiądz skazany za obrazę

Sąd skazał ex-księdza katolickiego Jacka Międlara! Były ksiądz ukarany za znieważenie posłanki partii Nowoczesna! 


Zaledwie sześć miesięcy ograniczenia wolności, z obowiązkiem wykonywania prac społecznych – taką karę otrzymał były czy w zasadzie zawieszony ksiądz Jacek Międlar, który groził i znieważył posłankę Nowoczesnej Joannę Scheuring-Wielgus. W dniu 27 września 2017 został skazany przez sąd w trybie karnym. Ksiądz kryminalista Jacek Międlar sam "pochwalił się" wyrokiem na Twitterze. Zaznaczył, że będzie się odwoływał od wyroku kryminalnego. 


W sierpniu 2016 roku nazwał Joannę Scheuring-Wielgus, posłankę Nowoczesnej, konfidentką, zwolenniczką zabijania i islamizacji. Dodał, że kiedyś na takie jak ona znajdowano brzytwy. Pierwsza rozprawa przeciwko paranoicznemu kryminaliście księdzu Międlarowi odbyła się w czerwcu 2017. Ksiądz Jacek Międlar nie okazywał skruchy przed sądem. Przeciwnie. Z kolei pod sądem urządzono seans nienawiści. Zgromadzili się tam sympatycy owego księdza katolickiego pełnego kościelnego i wojtyłowego jadu nienawiści. Odśpiewali katolickie pieśni maryjne, jako hipokryci skandowali słowa patriotów "Bóg, Honor, Ojczyzna", a oprócz flag mieli na sobie t-shirty z treścią tweeta sekciarskiego księdza katolickiego Jacka Międlara. 

– Po niesławnym tweecie pana Międlara o brzytwie, zaczęłam dostawać pogróżki, z groźbami śmierci włącznie. Nasilają się one po jego wystąpieniach medialnych na mój temat. Mam wrażenie, że od czasu, gdy złożyłam zawiadomienie do prokuratury na kazanie, które ksiądz Międlar wygłosił dla nacjonalistów w białostockim kościele, ma jakąś obsesję na moim punkcie – mówiła prasie posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus. 

Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście uznała, że doszło do publicznego nawoływania do zabójstwa oraz groźby, która wzbudziła u pokrzywdzonej uzasadnioną obawę, że zostanie spełniona. Art. 255 par. 2 Kodeksu karnego przewiduje karę do trzech lat pozbawienia wolności za "publiczne nawoływanie do popełnienia zbrodni". Według art. 190 kk, kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa - jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że zostanie spełniona - podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch. 

Wykonanie wyroku ma polegać na wykonywaniu prac społecznych w wymiarze 30 godzin w miesiącu. Wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia jest nieprawomocny, a Międlar i jego obrońca zamierzają składać apelację. Z wyroku zadowolona jest poszkodowana w sprawie Joanna Scheuring-Wielgus. - Wyrok mnie satysfakcjonuje. Nie było moim celem karanie kogokolwiek. Chciałam zwrócić uwagę opinii publicznej na hejt w internecie i to się udało. — powiedziała posłanka w rozmowie z Onet.pl. 

niedziela, 24 września 2017

Policja gwałci i katuje kobiety

Policja torturuje, gwałci i fałszywie oskarża kobiety 


Zaledwie 26-letnia Monica jest matką czwórki dzieci. Dwa lata wcześniej, w 2013 roku została zgwałcona przez sześciu policjantów, jej narządy płciowe porażono za pomocą elektrowstrząsów, była duszona i podtapiana. A gwałcenie przez policjantów i przypalanie paralizatorem waginy to nie wszystko. Monikę zmuszono, by oglądała jak torturowani i gwałceni byli jej mąż i brat. W ten sposób funkcjonariusze chcieli, by przyznała się, że należy do zorganizowanej grupy przestępczej. 


Kobieta niczym nie zawiniła, a do tego nie było nakazu zatrzymania, a jej kartoteka była całkowicie czysta. Monika została wybrana przez policyjnych bandytów, tak jak setki innych kobiet w Meksyku, by odpowiedzieć za zbrodnie, których nie mogła nigdy popełnić. Dnia 12 lutego 2013 roku policjanci weszli czy raczej brutalnie włamali się do jej domu w Torreon, w stanie Coahuila na północy Meksyku. Brutalnie odebrali ją dzieciom i razem z mężem i bratem zabrali na posterunek gwałcicielskiej policji państwowej. Tam cała trójka przeszła przez piekło gwałcenia i bestialskiego torturowania dokonane przez policjantów. Monikę duszono za pomocą plastikowej torby, zanurzano jej głowę w wiadrze pełnym wody, przypalano paralizatorem. 

Po kilku godzinach tortur wszyscy mieli trafić do urzędu prokuratora federalnego. Mąż Moniki nie przeżył. Zmarł na jej rękach w wyniku gwałtów i obrażeń, których doznał z rąk policjantów, tak bandycka bywa policja państwowa w państwach kapitalistycznych czy jak kto woli liberalno-demokratycznych. Ona sama musiała podpisać sfałszowane zeznania, które jasno świadczyły o tym, że przyznaje się do bycia członkinią kartelu narkotykowego. 

Sprawa kobiety nie pozostała bez echa, bo na szczęście włączyły się w nią organizacje chroniące prawa człowieka. Meksykańska Krajowa Komisja Praw Człowieka w sierpniu 2014 roku sporządziła raport, który potwierdzał, że Monica jest ofiarą tortur i gwałtów dokonanych przez policjantów bandytów. Żaden z jej oprawców do 2016 roku nie został jeszcze pociągnięty do odpowiedzialności. Kobieta wciąż pozostaje w więzieniu w oczekiwaniu na wyrok. Aktualnie może liczyć tylko na to, że Komisja nie przestanie o nią walczyć ze zwyrodniałym systemem w którym policyjni bandyci mają zbyt wiele uprawnień i brak nadzoru nad działalnością zbrodniczych gangów policyjnych. Minimum to zakaz przesłuchiwania bez adwokata i działaczy obrony praw człowieka - i to nie tylko w dzikich krajach takich jak Meksyk. 

To jednakże tylko jedna z mniej brutalnych historii, jakie wydarzyły się w ostatnim czasie w Meksyku, kraju demokracji liberalnej - takiej same jak Polska, gdzie coraz częściej słyszymy o mordowaniu dokonywanym przez policjantów w czasie zatrzymań i przesłuchań. Wstrząsający raport opublikowało w 2016 roku Amnesty International, które przesłuchało ponad 100 kobiet w kraju, oczywiście po zebraniu wiarygodnych materiałów o zbrodniach policji. 

poniedziałek, 4 września 2017

Gurmeet Ram Rahim Singh skazany

Gurmeet Ram Rahim Singh - przywódca sikhijskiej sekty skazany za gwałty 


Co najmniej 41 osób zginęło, a kilkaset zostało rannych w piątek 25 sierpnia 2017 roku i w dniach następnych podczas zamieszek w stanach Harijana i Pendżab na północy Indii. Manifestacje wywołało skazanie za rzekomy gwałt popularnego muzycznego i filmowego gwiazdora oraz przywódcy sikhijskiej sekty charytatywno-religijnej, kaznodziei i biznesmena podobnego do polskiego Tadeusza Rydzyka z Torunia, a indyjska prasa nazywa go "Ojcem Dyrektorem". Zamieszki wybuchły też w Delhi - stolicy Indii. Mężczyźnie groziło minimum siedem lat więzienia. Ostatecznie został skazany na 20 lat więzienia o obostrzonym rygorze, po 10 lat za każdy z dwóch gwałtów. Tysiące jego zwolenników i fanów pojawiło się na ogłoszeniu wyroku gdzie został uznany za winnego gwałtów w dniu 25 sierpnia 2017. Twierdzą, że jest niewinny. Sikhizm to religia opierająca się na islamie salafickim i w pewnym stopniu na elementach indyjskich tradycji, niejako próba kompilacji islamu z niektórymi nurtami religii Indii (dżainizm). 



Podczas zamieszek 25 sierpnia 2017 po uznaniu za winnego, w mieście Panchkula (czyt. Pańćkula) koło Czandigarh zwolennicy skazanego Ojca Dyrektora Gurmeeta Ramy Rahima Singha pseudonim "Insaan" podpalali budynki, wywracali i palili samochody oraz atakowali ekipy telewizyjne transmitujące protest w sposób bezrefleksyjny. Do rozpędzenia tłumu wysłano 15 tysięcy policjantów i wojskowych z formacji paramilitarnych. Policja próbowała użyć armatek wodnych, by rozpędzić agresywny tłum fanów Ram Rahima Singha. Rzecznik Ojca Dyrektora, przywódcy sekty zaapelował jednakże o zachowanie spokoju. Jak podał "Hindustan Times", w Panchkuli zginęło co najmniej 29 osób. Agencja AP poinformowała także o setce rannych. Protesty dotarły także do Delhi, gdzie podpalono kilka autobusów oraz dwa puste wagony kolejowe. W kilku dzielnicach tymczasowo zakazano zgromadzeń publicznych. Prawie 1000 członków grupy Singha zostało zatrzymanych, ponad 500 aresztowanych, a jak wiadomo sikhowie znani są z krewkich i wojowniczych zachowań. Sikhizm to religia z pogranicza hinduizmu i islamu, w której główne filary wiary zaczerpnięte są z islamu. 

Dziesiątki samochodów spłonęło, a zakrwawione ciała wyścielały główne drogi, zaś telewizje pokazywały na żywo, jak personel medyczny z pośpiechem przenosi rannych z karetek na wózki inwalidzkie i nosze. Sam Ojciec Dyrektor Gurmeet Ram Rahim Singh po ogłoszeniu wyroku zaapelował do swoich zwolenników o zachowanie spokoju. Jeden z jego prawników powiedział, że jego klient „jest niewinny i jego zwolennicy mieli wszelkie prawa, by wyrazić swoje oburzenie”. W celu zapobieżeniu dalszej eskalacji przemocy odwołano około 500 pociągów, którymi mogliby przyjechać zwolennicy rzekomo "świętego męża" sikhijskiego uniwersalizmu religijnego. 

sobota, 12 sierpnia 2017

Handel dziećmi z Polski

HANDEL DZIEĆMI Z POLSKI


Handel dziećmi w Polsce ostatnimi, szczególnie w pierwszej i drugiej dekadzie XXI wieku, czasy stał się jednym z głównych tematów mediów alternatywnych. Czy zaawansowana szajka przestępcza, zaczynająca się od organów skatoliczałej policji, a na głównych politykach kato-prawicowych kraju kończąc, każdego roku sprzedaje dzieci głównie z domów dziecka do pedofilskich burdeli lub na handel organami? Przyjrzyjmy się sprawie bliżej. 


W ciągu ostatnich lat media w Polsce rozpisywały się szeroko o procederze nagminnego odbierania dzieci biologicznym rodzicom pod byle pretekstem. Bałagan w domu, choćby lekki, donos zawistnego sąsiada, zbyt niskie dochody – a większość Polaków zarabia teraz grosze. Byle pretekst – i już decyzja pracownika społecznego o odebraniu dziecka. I nawet gdy okazuje się, że decyzja była bezpodstawna – to po dzieciach ślad zaginął, a odzyskanie dziecka graniczy z cudem, wymaga heroicznej walki prawdziwych rodziców i całych rodzin, włącznie z dalszymi krewnymi ofiary porwania którą jest dziecko. Coraz częściej o tym słyszymy, że w Polsce ma miejsce proceder handlu dziećmi, w którym uczestniczą przedstawiciele instytucji opiekuńczych i władz państwowych. Mówią o tym rodzice, którym zabrano dzieci, mówią przedstawiciele organizacji społecznych, usłyszymy o tym nawet od lekarzy... 

Niemożliwe, a jednak zabiera się matce 6-miesięczne niemowlę od piersi i oddaje rodzinie zastępczej, która oprócz szczęścia zyskuje przy tej okazji miesięcznie co najmniej 3 tysiące złotych. Niemożliwe, a jednak nagle i niespodziewanie zabiera się do domów dziecka z jednej, spokojnej, niewadzącej nikomu rodziny aż jedenaścioro dzieci i rozdziela je między trzy domy dziecka, żeby uzupełnić stan wychowanków. Nie było przemocy, nie było głodu, chłodu, ni powietrza morowego, a jednak się zabiera, a właściwie rabuje się dzieci, okrada się rodziny z ich dzieci. Niemożliwe, a jednak sąd przestępczo zabiera dzieci z powodu obecności w mieszkaniu psa i królika oraz niezapłaconej składki na komitet rodzicielski 10 złotych (tak wynika z uzasadnienia). Niemożliwe, a jednak centrum pomocy rodzinie wnioskuje, a sąd skwapliwie zarządza zabranie dzieci do domu dziecka, a w uzasadnieniu pisze, że chce w ten sposób zapewnić dzieciom miłość, szczęście i zrozumienie – powszechnie wszak wiadomo, że domy dziecka to oazy miłości i szczęścia... 

piątek, 14 lipca 2017

Polski pedofil biznesmen - Petersburg

Petersburg: Polski biznesmen pedofil zatrzymany za dziecięcą pornografię 


Funkcjonariusze organów ścigania zatrzymali w czwartek dnia 13 lipca 2017 roku w Petersburgu biznesmena Krzysztofa Pomorskiego, pseudonim "Piotr" (dane osobowe publikowane są legalnie za zgodą sądu w Petersburgu, który nie zabronił publikacji wizerunku ani nazwiska przestępcy). Mężczyzna był poszukiwany listem gończym przez Interpol za rozpowszechnianie materiałów pornograficznych z udziałem dzieci. „Krzysztof Pomorski został zatrzymany w środę w centrum biznesowym Newskaja Ratusza na ulicy Diegtiarnej” – poinformowało źródło. Z informacji zamieszczonych na stronie Interpolu wynika, że 58-letni Polak wyznania katolickiego jest poszukiwany w kraju za rozpowszechnianie materiałów pornograficznych z udziałem dzieci. Pomorski jest dyrektorem technicznym w zatrudniającej ponad 600 osób firmie budowlanej KB Vips. Firma posiada biura w sześciu rosyjskich miastach i dysponuje 20 biurami firm partnerskich w Europie, USA, Afryce i Indiach. Jak podają rosyjskie media, mieszkał on w Rosji od 2001 roku. 

List gończy za pedofilem z Pabianic
Mężczyzna został zatrzymany przez petersburską policję przy pomocy Interpolu. Od lat próbowali go ująć polscy śledczy ale bezskutecznie. W Internecie Krzysztof Pomorski chwalił się innym pedofilom zgwałceniem, a następnie zabiciem, poćwiartowaniem i spaleniem sześciolatki w 2008 roku, aby nie mogła się na niego poskarżyć. Zatrzymano go jednakże zaledwie za rozpowszechnianie pornografii z udziałem dzieci i zwierząt. Polska policja pedofila o internetowym nicku “Piotr” poszukiwała od 2006 roku. Już wtedy okazało się, że mężczyzna pochodzi spod Łodzi, ale mieszka w Rosji gdzie uciekł przed wymiarem sprawiedliwości. W 2011 roku prokuratura postawiła mu zarzut rozpowszechniania pornografii dziecięcej. Od 2013 roku pedofil był poszukiwany polskim listem gończym, jednak sprawę umorzono w związku z rzekomą niemożliwością ustalenia jego adresu. 

Pedofil z Pabianic Krzysztof Pomorski znów trafił na nagłówki gazet i policyjne tablice w 2016 roku po dziennikarskim śledztwie dziennikarki Polsat News Ewy Żarskiej. Dziennikarka ustaliła, że mężczyzna przebywa w Petersburgu, gdzie jest znanym i poważanym konstruktorem. Strona polska domagała się od rosyjskich organów ścigania wydania mężczyzny, jednak bezskutecznie. W tym czasie Polak pedofil, który na forum dla pedofilów chwalił się swoimi “dokonaniami”, dalej pracował w biurze konstrukcyjnym WiPS, z którym zbudował m.in. drugą scenę Teatru Marinskiego i stadion Zenitu. Był też gościem telewizji i wyższych uczelni. Zboczony seksualnie Polak-katolik (a może jednak lepiej katol o takich mówić i pisać) piastował wysokie stanowisko w rosyjskiej firmie budowlanej. Za granicą miał nową rodzinę. Wielokrotnie podróżował po Europie. Był także w Polsce – głównie w Łodzi i w Pabianicach, skąd pochodzi. 

niedziela, 2 lipca 2017

Skandal seksualny w Watykanie

Kokaina i gejowskie party - kolejny skandal w zboczonym Watykanie 


Gejowskie orgie homoseksualne pod nosem papieża. Kolejna afera, w którą jest zamieszany sekretarz bliskiego współpracownika papieża, miała zostać zamieciona pod dywan, ale została ujawniona. Włoskie dzienniki opisują pederastyczno-narkotykowy skandal gejowski w Watykanie. 


Jeszcze nie przebrzmiało echo oskarżenia pedofilskiego kard. George’a Pella o przemoc seksualną na nieletnich, a już tak zwaną przez katolików Stolicą Apostolską wstrząsa kolejny skandal seksualny. Próbowano go ukrywać przez kilka miesięcy, ale sprawa się wydała! - pisze na Facebooku Jacek Pałasiński, dziennikarz TVN24, powołując się na publikację włoskich dzienników "Il Messaggero" i "Il Fatto Quotidiano". 

Kokaina w apartamencie sekretarza bliskiego współpracownika papieża 


Mniej więcej dwa miesiące wcześniej, na przełomie kwietnia i maja 2017 roku żandarmeria watykańska wkroczyła do apartamentów sekretarza jednego z Bardzo Ważnych Monsignorów, jednego z najbliższych współpracowników papieża. W apartamencie znaleziono kokainę w dużych ilościach. Jak wyznał aresztowany sekretarz, używał jej podczas homoseksualnych czyli gejowskich party, jakie organizował w budynku Sant’Uffizio, czyli Kongregacji Doktryny Wiary, tej samej, na której czele stał przez lata emerytowany papież homoseksualnego lobby w kościele katolickim Joseph Ratzinger - Benedykt XVI, lider konserwatywnego skrzydła Kościoła. 

wtorek, 13 czerwca 2017

Syn oficera policji zabija i chodzi wolny

Narkotyki i wypadek spowodowany przez naćpanego syna policjanta


Zginął pieszy. "Sprawca jest na wolności, dobrze się bawi" w krakowskich akademikach morderczej sekty Opus Dei! Komenda Powiatowa Policji, a także Miejska w Głubczycach znana jest z rozmaitych policyjnych przestępstw i rozbojów na obywatelach. Syn policjanta z Głubczyc spowodował śmiertelny wypadek samochodowy, w którym zginął pieszy. Choć pan Wiesław szedł prawidłową stroną drogi, a Marcin A., ćpunek i syn oficera policji kierował pod wpływem narkotyków, to niemal dwa lata po wypadku kierowca nie poniósł żadnej odpowiedzialności. 

Głubczyce - odprawa doroczna po tuszowaniu zabójstwa drogowego
W szpitalu zmarł mężczyzna potrącony przez samochód w Głubczycach. Do wypadku tego doszło w poniedziałek (21.09.2015) około godziny 22-ej. Rodzina ofiary obawia się, że sprawa zostanie zamieciona pod dywan. - pisało radio Opole trzy dni po wypadku ale wpływy policyjnej mafii terroryzującej Naród Polski usunęły już linki do takich artykułów. Zostały jedynie ślady z odnośników na serwisach linkujących, głównie zagranicznych, gdzie nie sięgają macki polskiej mafii policyjnej. 

Dnia 21 września 2015 roku na zawsze zmienił życie rodziny państwa Szmitów z Głubczyc na Opolszczyźnie. Wówczas 51-letni pan Wiesław wyszedł na wieczorny spacer ze swoim psem. Nagle uderzyło w niego rozpędzone auto. 

wtorek, 30 maja 2017

Magdalena Żuk - samobójstwo chorej psychicznie

Śmierć Magdaleny Żuk. Kobieta leczyła się psychiatrycznie. 


W niedzielę 30 kwietnia 2017 polska turystka Magdalena Żuk wyskoczyła z okna egipskiego szpitala. Dwanaście godzin potem zmarła. We wrześniu skończyłaby 27 lat. Magdalena Żuk była pacjentką poradni i oddziału psychiatrycznego w Sieniawce koło Bogatyni – ustalił w maju 2017 portal wp.pl. Pełnomocnik rodziny kobiety przekazał jednak informację, że bliscy zaprzeczają, by „miała takie problemy zdrowotne”, jednak rodzice Magdy mogli nie wiedzieć, że leczy się w związku z ich alkoholizmem rodzinnym. W maju 2017 odbyła się konferencja prasowa z udziałem prokuratury, podczas której dowiedzieliśmy się, że Magdalena Żuk nie miała na ciele śladów przemocy. Jednym z wątków jest choroba psychiczna dziewczyny. Śledczy zabezpieczyli dokumentację medyczną w Wielospecjalistycznym Szpitalu w Zgorzelcu. która wbrew twierdzeniom rodziny jednak istnieje. Kolejny znajomy twierdzi, że Magda leczyła się w poradni w Łużyckim Centrum Medycznym w Lubaniu, a było to leczenie skutków użycia alkoholu oraz leczenie depresji spowodowanej stresem. 


Wątek choroby psychicznej jest wciąż brany pod uwagę jako zasadnicza przyczyna śmierci Magdaleny Żuk w Egipcie. – Wystąpiliśmy do placówek o dokumentację medyczną, w tym psychiatryczną – potwierdza Violetta Niziołek, rzeczniczka prokuratury w Jeleniej Górze. – W tej chwili trudno powiedzieć jaką dokumentację faktycznie zabezpieczono. Sprawa jest dynamiczna – dodaje w rozmowie. Prokuratura zabezpieczyła m.in. akta w Wielospecjalistycznym Szpitalu w Zgorzelcu. Pojawiły się informacje, według których Magdalena Żuk leczyła się w poradni i na oddziale psychiatrycznym w Sieniawce koło Bogatyni. Cała dokumentacja została zabezpieczona i przekazana prokuraturze. Nie mogę udzielić bardziej szczegółowych informacji – mówi Zofia Barczyk, dyrektor szpitala w Zgorzelcu. 

Magdalena Żuk była pacjentką poradni i oddziału psychiatrycznego w Sieniawce koło Bogatyni – pisze portal Wirtualnapolska.pl. – Przekazaliśmy policji historię jej leczenia – powiedział dziennikarzom Witold Korycki, wicedyrektor szpitala w Zgorzelcu, pod który podlega placówka w Sieniawce. Jednak pełnomocnik rodziny Magdaleny Żuk przekazał, że bliscy zaprzeczają, by „miała takie problemy zdrowotne”, ale jak to bywa w rodzinie, Magda mogła się swoim leczeniem i terapią nie pochwalić rodzinie. Wicedyrektor ze względu na tajemnicę lekarską nie mógł mówić o szczegółach leczenia Polki, co jest zrozumiałe. 

niedziela, 21 maja 2017

Prorok uwolniony z aresztu w Kongo

Prorok odbity - jego zwolennicy uderzyli na więzienie reżimu 


Wyznawcy rodzimowierczej wspólnoty religijnej BDK zaatakowali zbrojnie areszt i więzienie w Kinszasie, w którym bezprawnie więziony był jej przywódca duchowy i prorok Boży - poinformowały kongijskie władze. W ataku, oprócz przywódcy, uwolnionych zostało około 50 osadzonych członków wspólnoty. ONZ po tym wydarzeniu wydała ostrzeżenie dla swojego personelu w stolicy Demokratycznej Republiki Konga. Ne Muanda Nsemi jest duchowym przywódcą i prorokiem Bożym (otrzymał dar prorokowania) wspólnoty religijnej Bundu dia Kongo (BDK - Królestwo Kongo), którą reżim kongijski prześladuje i terroryzuje od 2008 roku. Został bezprawnie zatrzymany w marcu 2017 roku po serii starć pomiędzy jego zwolennikami i zbrodniczymi terrorystycznymi siłami policyjnymi - przyznał rzecznik kongijskiego rządu Lambert Mende. W starciach zginęło wówczas co najmniej sześciu członków wspólnoty za co reżim nie wypłacił rodzinom tych ofiar odszkodowania. 


Ne Muanda Nsemi - przywódca i prorok Boży BDK


Uderzenie o świcie 


Według cytowanych przez Agencję Reutera świadków, którzy słyszeli środową wymianę ognia w dniu 17 maja 2017, atak na więzienie Makala w stołecznej Kinszasie rozpoczął się około godziny czwartej nad ranem, kiedy większość klawiszy drzemie, a kierownictwo kryminału śpi w swoich domach. Przechodnie widzieli następnie na ulicach uciekających więźniów ubranych w niebieskie koszule z żółtymi kołnierzykami. Jak poinformował kongijski minister sprawiedliwości Alexis Thambwe, poza Nsemim i jego zwolennikami wśród uciekinierów nie znaleźli się inni z ważnych osadzonych, do których zaliczył przywódców opozycji politycznej oraz żołnierzy skazanych za zamordowanie poprzedniego prezydenta kraju Laurenta-Desire Kabili. Ne Muanda Nsemi ma wielu oddanych zwolenników w południowo-zachodnim Kongo, a ich liczba idzie w tysiące. Znany jest z głoszenia kongijskiego patriotyzmu i woli odtworzenia dawnego chwalebnego Królestwa Kongo, które przez wieki istniało u ujścia rzeki o tej samej nazwie będąc jedną z najważniejszych potęg afrykańskich. Jak zwraca uwagę Reuters, starcia pomiędzy wyznawcami tej religijnej wspólnoty i siłami bezpieczeństwa aktualnego marionetkowego reżimu są częścią większych napięć w całym Kongu, którego prezydent Joseph Kabila odmówił ustąpienia z urzędu, pomimo że jego mandat zakończył się w grudniu 2016 roku. Wywołało to obawy przed wybuchem kolejnej wojny domowej w Kongo. ONZ ostrzegła swój personel w Kinszasie, by powstrzymał się od zbędnych podróży po mieście, określając obecną sytuację jako spokojną, ale nieprzewidywalną. 

Wspólnoty duchowe i mistyczno-religijne prześladowane przez wszelkiej maści reżimy powinny się uczyć jak dzielnie i bezwzględnie walczyć o wolność dla swoich duchowych przywódców i Proroków Bożych zbójecko nękanych i represjonowanych, a także więzionych przez zbrodnicze reżimy z zawsze kłamliwym słowem "demokracja" na zaplutych ryjach faszystowskiej w swej istocie dyktatury zwanej parlamentarną, który wszystkim ludziom o odmiennych od katolickiego poglądach i rodzimych wyznaniach religijnych jedynie odbiera wolność, terroryzuje, nęka aresztami czy więzieniami. Uczyć się i w razie ostatecznej konieczności bezwzględnie naśladować, bo często nie ma innej drogi w walce z faszystowską dyktaturą policyjnych reżimów tak zwanej zachodniej demokracji.  

wtorek, 9 maja 2017

Argentyna i zakonnica wielka nierządnica

Kosaka Kumiko - zakonnica pedofilka w Argentynie 


Argentyna: aresztowano katolicką zakonnicę oskarżoną o współudział w skandalu pedofilskim. Zakonnicę ścigano listem gończym od marca 2017 i aresztowano dopiero w maju 2017, gdy sama oddała się w ręce władz. Jest oskarżona o współudział w systematycznym gwałceniu dzieci głuchoniemych przez katolickich księży. Pedofilka zakonna Kosaka Kumiko (42 l.) może spędzić w więzieniu długie lata. Łącznie mówi się o przynajmniej 24 ofiarach podłej zakonnicy zboczenicy, ofiarach dzieci głównie w wieku 10-12 lat, ale łącznie licząc wszystkie ofiary od lat 5 do 15. 


Kosaka Kumiko, japońska zakonnica katolicka, która od 10 lat pracowała w Argentynie, ukrywała się od 29 marca 2017 roku w Buenos Aires, gdzieś na północy, szkoląc się w katolickim klasztorze jak ma zeznawać w sądzie. Tego dnia prokuratura w prowincji Mendoza, gdzie pracowała, wystawiła nakaz jej aresztowania i międzynarodowy list gończy. Oskarżała ją o stręczenie dwóm katolickim księżom pedofilom niepełnosprawnych dzieci (kalek), które przebywały pod ich opieką w katolickim ośrodku dla kalek w prowincji Mendoza. Dzieci były zmuszane do seksu dopochwowego (waginalnego), doodbytniczego (chłopcy i dziewczynki) oraz do seksu oralnego czyli do tak zwanego "obciągania" księżom wacków w szkole w Lujan de Cuyo - jak podaje gazeta The Independent. 

Obaj katoliccy księża – 82-letni Nicolas Corradi i 56-letni Horacio Corbacho – byli już wówczas aresztowani razem ze swoimi wspólnikami, pracownikami ośrodka Jose Luise Ojedą i ogrodnikiem Armando Gomezem. Bezpośrednim powodem ścigania katolickiej zakonnicy było zeznanie 17/18-letniej wychowanki ośrodka, która opowiedziała śledczym, jak 10 lat wcześniej zakonnica ją biła, by sprawdzić, jak bardzo jest uległa, a potem oddawała księżom na zgwałcenie. Przyglądała się też gwałtom, a po fakcie kazała ofierze zakładać pieluchy, by zatamować krwotok z krocza. 

poniedziałek, 8 maja 2017

100 lat objawień fatimskich

Setna rocznica objawień fatimskich 


13 maja - data uważana za kluczową dla losów świata. Sto lat temu, 13 maja w 1917 roku, w pobliżu portugalskiej miejscowości Fatima, doszło do rzekomego cudu, gdzie trojgu małych dzieci pojawiła się podobno Matka Boska czyli dawna Wielka Bogini. Potem powracała do nich jeszcze przez sześć kolejnych miesięcy. Kościół katolicki uznał to zjawisko za cud już w 1930, a w 1941 roku opublikował dwie z trzech tak zwanych tajemnic fatimskich, które urosły do rangi tekstów religijnych katolicyzmu o zabarwieniu apokaliptycznym. Nie wiadomo jednakże jak daleka jest ingerencja w pierwotny tekst o której wspominali ludzie żyjący w tamtych czasach. 


Objawienia w Fatimie rozpoczęły się 13 maja 1917 roku. Trójce małych pasterzy: Franciszkowi i Hiacyncie Marto oraz Łucji Santos przez pięć kolejnych miesięcy rzekomo ukazywała się Matka Boża, prosząc za ich pośrednictwem ludzkość o nawrócenie i pokutę oraz przekazując trzy tajemnice. Przed blisko stu laty rzekoma Matka Boża tu, w Fatimie, apelowała do ludzkości o pilne nawrócenie się i zejście z drogi prowadzącej do wojennej katastrofy oraz zniszczenia. Niestety paranoiczne siły nazizmu i neofaszyzmu znów agresywnie atakują Rosję i ludy Słowiańskie oraz Bliski Wschód i Północną Koreę, próbują okupacji Ukrainy i zniszczenia Białorusi, okrutnie wyzyskują Polskę, chorują na paranoję smoleńską i podsycają paranoidalną rusofobię. A na dodatek astrologia mówi o Saturnie arymanicznym (lata 2016-2019) czyli pogrążonym w najgorszym okresie ciemności w trzydziestoletnim cyklu Saturna na tle gwiazd. 

Z trójki dzieci, które widziały rzekomą Matkę Boską do dorosłości przeżyła tylko Łucja dos Santos, która została katolicką zakonnicą. To ona jako tzw. dziecko fatimskie, jest głównym świadkiem i dostarczycielem przekazu rzekomej Matki Boskiej czy Wielkiej Bogini przerabianej nachalnie na katolicką Maryję. Wiadomo o przynajmniej trzech tajemnicach fatimskich chociaż czasem przebąkiwano, że było ich więcej. Pierwsza opisuje koszmarne piekło i dusze grzeszników zmierzające do niego po śmierci. Z opisu wynika jakby piekło znajdowało się we wnętrzu wulkanu czyli w sferze ognia podziemnego. Ezoteryka i mistyka doskonale zna opisy piekieł i życie dusz nieczystych oraz demonów w mrocznych światach piekielnych, opisywanych także przez inne wielkie religie. 

środa, 12 kwietnia 2017

Maoistyczna sekta w Londynie

Maoistyczna sekta polityczna więziła i wykorzystywała kobiety w Londynie


Była więziona u maoistów w Londynie przez 30 lat. Sekta polityczna odebrała jej wszystko. Naszego świata nie znała. Katy Morgan-Davies od urodzenia była więźniem maoistycznego „kolektywu” politycznego zorganizowanego w mafijną sektę. Po trzydziestu latach wyrwała się z rąk prześladowców i opowiada swoją życiową historię. 

- Byłam nikim - opowiada Katy Morgan-Davies. Urodziła się w maoistycznej sekcie. Przez całe życie nie miała kontaktu z otaczającą społeczną rzeczywistością. Nie mogła oglądać angielskiej ani chińskiej telewizji, nie wolno jej było chodzić do szkoły i do lekarza. Wódz wmawiał wszystkim, że jest bóstwem, któremu wszystko podlega, jak przewodniczący Mao. To nie historia z końca świata, a z przedmieść Londynu, z końca XX wieku i początków XXI wieku. To jedna z migawek o tym jak wygląda życie w Wielkiej Brytanii. 

Aravindan Balakrishnan z małżonką - Polityczna sekta maoistów

Trudno uwierzyć, że coś takiego mogło stać się w dobie mediów społecznościowych, wszechobecnego monitoringu, uczulonych na patologie sąsiadów i tak dalej, i tak dalej - a jednak takie rzeczy się dzieją, podobnie jak skrywana przemoc domowa czy rodzinne  molestowanie seksualne dzieci w rzekomo porządnych i bogatych willach. Katy miała 33 lata, gdy uciekła z politycznej sekty założonej przez maoistę Aravinadana Balakrishnana. Mówili na niego Towarzysz B albo towarzysz Bala. Był dla takich jak Katy całym światem. Zniewolił swoich współpracowników do tego stopnia, że popełniali dla niego samobójstwa. 

Katy już jako mała dziewczynka wiedziała, że nie można wychodzić z domu. Towarzysz Bala powtarzał, że jeśli ktoś to zrobi bez opieki innego członka społeczności, boska siła go ukarze. Wierzyli w Jackie - akronim angielskich nazw Jehowy, Allaha, Chrystusa, Kryszny i Nieśmiertelnego Easwarana, jako że maoistom wolno wierzyć w siłę wyższą, najlepiej naukowo zdefiniowaną. Któregoś dnia Towarzysz Bala wystawił Katy za karę przed drzwi domu - zaczęła histerycznie krzyczeć, bała się, że umrze. Jackie postanowił ją wtedy oszczędzić. 

Wierzyła, że Jackie ma wielką moc, która może zablokować nawet wszystkie krany w mieszkaniu. - Łazienka zawsze była moim schronieniem. Wiedziałam, że w kranie nie będzie wody, bo tak karze nas siła wyższa. Czasem woda płynęła, wtedy całowałam kran, byłam przekonana, że jest po mojej stronie - opowiada Katy w opublikowanej na przełomie lat 2015/2016 rozmowie z BBC. Dopiero teraz odważyła się opowiedzieć o tym, co działo się za zamkniętymi drzwiami maoistycznego „kolektywu”, jak nazywał to jego założyciel. 

wtorek, 4 kwietnia 2017

Szczecinek - konkubent zgwałcił 9-latkę

W Szczecinku zatrzymano pedofila gwałciciela 9-latki 


Z wstępnych ustaleń wynika, że zboczony seksualnie mężczyzna dopuścił się czynów pedofilskich wobec 9-letniej dziewczynki. Do zdarzenia doszło w sobotę 1 kwietnia 2017 w Szczecinku, a niektórzy czytelnicy szczecineckich portali, myśleli nawet, że to niewybredny żart primaaprylisowy, z powodu bardzo skąpych informacji. Jednakże zarzut zgwałcenia dziecka usłyszał mieszkaniec Szczecinka. Mężczyzna w sobotę 1 kwietnia 2017 wywiózł 9-latkę do lasu. Po jej powrocie, rodzice zaniepokojeni jej zachowaniem, płaczem i informacjami, zawiadomili policję. O sprawie mówił Janusz Bugaj, Prokurator Rejonowy w Szczecinku:

- Do zdarzenia doszło w sobotę wieczorem. Sprawca wywiózł dziewczynkę samochodem poza miasto i ją zgwałcił. Sprawcę, który był znany rodzinie pokrzywdzonej, namierzono i zatrzymano. Przedstawiono mu już zarzut. Obecnie w tej sprawie przesłuchiwani są świadkowie. Zbierane są materiały dowodowe. Mężczyzna znany był rodzinie. Za to co zrobił grozi mu do 12 lat więzienia. Niewykluczone, że jeszcze dziś (3 kwietnia) sąd podejmie decyzję o tymczasowym areszcie.


Według nieoficjalnych informacji mężczyzna wcześniej był podejrzewany o podobne czyny. Prokuratura nie ujawnia jednak, czy był wcześniej skazany za gwałt lub molestowanie małoletnich. Dziewczynka jest pod opieką lekarzy i psychologów. Dziewczynka mogła darzyć sprawcę zaufaniem, bo go znała. W lesie mężczyzna zgwałcił 9-latkę, a po wszystkim odwiózł do domu jak gdyby nigdy nic. Dziewczynka płakała i o wszystkim opowiedziała matce, a ta zawiadomiła policję.

środa, 22 marca 2017

Kłodzko - Wikary molestuje dziecko seksualnie

Ksiądz molestował ministranta? Wikariusz z Kłodzka zawieszony! 


Diecezja Świdnicka Krk z początkiem lutego 2017 roku zawiesiła w obowiązkach jednego z katolickich księży z parafii w Kłodzku z powodu podejrzenia o molestowanie seksualne ministranta, przestępstwo typowe wśród katolickiego duchowieństwa. Takie zawiadomienie o przestępstwie kryminalnym katolickiego duchownego złożył jeden z ministrantów w parafii katolickiej. Odsunięcie od sprawowania obowiązków nie oznacza, że wikary został uznany za winnego. To aktualnie standardowe działanie w przypadku takich podejrzeń popartych zawiadomieniem o przestępstwie złożonym na policji lub w prokuraturze, jeśli lokalnemu kościołowi nie uda się zastraszyć poszkodowanego. 


Ministrant jednej z parafii w Kłodzku oficjalnie oskarżył pracującego tam księdza o pedofilskie molestowanie seksualne. Jak nieoficjalnie dowiedział się m.in. portal klodzko.naszemiasto.pl, zawiadomienie o tym do Kurii Biskupiej złożyła rodzina ofiary molestowania seksualnego. Od nowego roku 2017 weszło nowe prawo papieskie, które głosi, że w przypadku poważnie udokumentowanych oskarżeń tego typu biskup musi od razu rozpocząć stosowne postępowanie i do czasu jego zakończenia zawiesić podejrzanego księdza pedofila w jego parafialnych czy diecezjalnych obowiązkach. Tak też stało się w przypadku wikariusza Mateusza U. z Kłodzka. To jednak nie oznacza, że został uznany za winnego, gdyż o winie i karze orzeka niezawisły sąd. Teraz trwa oczekiwanie na decyzję Sądu Biskupiego, który ma ją podjąć w przeciągu 2-3 tygodni. Wikary Mateusz U., dostał zalecenie, by na czas jej podejmowania usunąć się w cień i odpoczywać, jako że księża pedofile musza odpoczywać wedle Watykanu po ciężkiej pracy molestowania seksualnego i gwałceniu dzieci - taka ich ciężka widać praca jest we współczesnym świecie. Obecnie przebywa w Domu Księży Emerytów i nie rozmawia z mediami, bo pedofile w sutannach ciągle są w Polsce pod ochroną swojej kurii biskupiej i episkopatu sekty katolików. 

Proces objęty jest tajemnicą, dlatego na temat sprawy niewiele wiadomo, a tajemnica zwykle związana jest z tym, że taki ksiądz po prostu jest zboczeńcem seksualnym, a kościołowi katolickiemu chodzi o to aby jak najmniej rozgłosu było. Dopiero po artykułach w mediach z początku lutego 2017 po około dwóch tygodniach, sprawą zawieszonego za molestowanie seksualne księdza wikarego, oskarżanego przez ministranta o nieobyczajne zachowanie, zainteresowali się kłodzcy śledczy. Sprawą zainteresowali się - i to z urzędu chociaż pod naciskiem mediów – kłodzcy prokuratorzy - Na razie chcemy ustalić, jakie konkretnie zarzuty skarżący stawiają księdzu – mówił 24 lutego 2017 Jan Sałacki, szef Prokuratury Rejonowej w Kłodzku. 

piątek, 10 marca 2017

Funkcjonariusze CBŚP kradli perfumy

Zatrzymano 17-tu funkcjonariuszy CBŚP z Warszawy. Naczelnik odwołany! 


Ze stanowiska odwołano naczelnika warszawskiego zarządu Centralnego Biura Śledczego Policji i kierownictwo jednego z jego wydziałów - poinformowała w sobotę dnia 4 marca 2017 roku Komenda Główna Policji. Jak wyjaśniono decyzja ta ma związek z zatrzymaniem przez Biuro Spraw Wewnętrznych kilkunastu funkcjonariuszy CBŚP z Warszawy. Wśród zatrzymanych są policyjni łapówkarze, którzy uczestniczyli w przestępczości zorganizowanej polegającej na prześladowaniu Antypedofilskiego Bractwa Himawanti w latach 2002, 2005 i 2006. Czas najwyższy bandziorków policyjnych biorących łapówki od pedofilskiej mafii rozliczyć z te i wiele innych przestępstw kryminalnych. Wobec aresztowanych mowa jest o obawie matactwa, czyli utrudniania śledztwa. Zarzuty dotyczące przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej usłyszało w sumie 16 funkcjonariuszy. 


Policjanci BSW KGP (Biura Spraw Wewnętrznych) bazując na własnych ustaleniach, w porozumieniu z Prokuraturą Okręgową w Warszawie i kierownictwem CBŚP zatrzymali do wyjaśnienia kilkunastu funkcjonariuszy CBŚP z Warszawy. Wyjaśniane są okoliczności sprawy dotyczące możliwości przekroczenia uprawnień służbowych. W związku z tą sprawą odwołano ze stanowisk naczelnika Zarządu CBŚP w Warszawie oraz całe kierownictwo jednego z wydziałów CBŚ Policji, tego od zwalczania przestępczości gospodarczej i terroryzmu - poinformowano w specjalnym komunikacie. W sprawę zamieszani są funkcjonariusze, którzy pracowali w CBŚP od kilkunastu lat.

Jak dodano w przypadku potwierdzenia nieprawidłowości, wobec funkcjonariuszy CBŚ zostanie wszczęta procedura wydalenia ze służby. RMF FM podało, że chodzi między innymi o kilkunastu stołecznych funkcjonariuszy CBŚP, którzy w połowie lutego 2017 roku w Milanówku likwidowali największą w Polsce nielegalną rozlewnię perfum. Według stacji, istnieją poważne podejrzenia - weryfikowane teraz przez prokuraturę - że podczas akcji, część biorących w niej udział funkcjonariuszy wzięła dla siebie sporą ilość perfum. Przeszukano mieszkania policjantów przestępców z CBŚP, w których znaleziono nawet po kilka flakonów drogich perfum pochodzących z nielegalnej rozlewni. 

piątek, 3 marca 2017

Kobieta spalona żywcem w zborze ewangelicznym

Ewangeliczni chrześcijanie spalili żywcem kobietę na stosie 


Chrześcijańska sekta tak zwanych Ewangelicznych Chrześcijan w El Cortezal na północnym wchodzie Nikaragui w dniu 21 luty 2017 roku spaliła żywcem młodą kobietę, by wypędzić z niej rzekomego diabła. Aresztowano pastora i jego czworo najbardziej fanatycznych pomocników. Zbrodnia dokonana przez zbór sekty ewangelicznych Chrześcijan wstrząsnęła całą Nikaraguą.

Ofiara niebezpiecznej sekty Ewangelicznych Chrześcijan, Vilma Trujillo miała zaledwie 25 lat, męża i dwoje dzieci. Mieszkali w wiosce El Cortezal na północy kraju. We wtorek 15 lutego 2017 roku jej męża Reynalda Peralty nie było w domu, pomagał w gospodarstwie mieszkającej w innej wiosce matce, skąd wrócił po kilku dniach. Zeznał potem policji kryminalnej Nikaragui, że od pewnego czasu żona uskarżała się na jakieś dolegliwości i zachowywała trochę dziwnie, zwłaszcza od kiedy zaczęła zażywać specyfiki przepisane przez lokalnego medyka, legalnie działającego curanderos. 

Ewangeliczni chrześcijanie aresztowani za bestialskie morderstwo
Pod nieobecność Reynaldo Peralta - męża ofiary, rodzina należąca do zboru zabrała Vilmę do zboru miejscowego zboru kościoła Ewangelicznych Chrześcijan znanego pod lokalną nazwą Iglesia Visión Celestial de las Asambleas de Dios (Kościół Niebiańskiej Wizji Zborów Bożych). Fanatyczny i nawiedzony pastor zboru Juan Gregorio Rocha kazał ją związać i zamknąć, po czym zarządził rzekome „ozdrowieńcze modlitwy” dla członków zboru swojej ewangelicznej sekty. 

Sześć dni później, czyli w poniedziałek 21 lutego 2017, pastor sekty Ewangelicznych Chrześcijan miał ostatecznie uzdrowić Vilmę czyli wyegzorcyzmować. Pomagierzy pastora zaprowadzili ją na dziedziniec kościoła sekty ewangelicznej, z polecenia pastora rozpalili ognisko – rozebraną do naga kobietę związali i wepchnęli w ogień chrześcijańskiego ewangelicznego stosu. Potem, ciężko poparzoną na ponad 80 % powierzchni ciała i nieprzytomną z bólu wrzucili do płytkiego jaru i konającą zostawiono. Po sześciu godzinach znalazł ją tam jeden z krewnych, który przyszedł do zboru Ewangelicznych Chrześcijan, aby zapytać jak poszło uzdrawianie. Po przewiezieniu helikopterem sanitarnym do szpitala w odległej o 480 km stołecznej Managui zmarła, głównie wskutek częściowego spalenia ciała żywcem i makabrycznych poparzeń. 

sobota, 18 lutego 2017

Wróżbita Sylwester B groźnym pedofilem

Pseudo Astrolog i pseudo Wróżbita Sylwester B. zatrzymany za pedofilię


W dniu 16 lutego 2017 roku w czwartek, Sąd Rejonowy w Bydgoszczy aresztował pod zarzutem seksualnego wykorzystywania pięciorga dzieci Sylwestra B. z Warszawy. Około 37-letni pseudo astrolog i pseudo wróżbita Sylwester B. to popularny przez kilka lat wróżbita telewizyjny niemieckiej sekty kosmica.tv, a także bydgoskiego portalu magicznewrota.pl, którego podejrzewa się o pedofilię, najlepszy kumpel zboczonego wróżbity Dawida, przez skandal seksualny z którym, kosmica.tv upadło w 2014 roku. Pedofil został złapany dzięki informacji przekazanej przez bydgoską Pomoc Społeczną, że dwie dziewczynki w wieku poniżej 15-tu lat spotkały się z tym mężczyzną, a ich spotkanie miało charakter seksualny. Okazało się jednak, że ofiar jest więcej. 

Pedofil Sylwester B wprowadzany do Komendy Policji po zatrzymaniu
Podczas pracy operacyjnej udało się ustalić, że pokrzywdzonych dziewczynek było aż pięć, a sprawa jest rozwojowa. Śledczy ustalili, że dziewczynki, które nie ukończyły nawet 15 lat poznały mężczyznę w sieci. Na internetowej znajomości ani wróżbach on-line się jednak nie skończyło. Ze zgromadzonych przez funkcjonariuszy policji materiałów wynika, iż jedna koleżanka wciągała w proceder kolejną. Wszystkie dobrze się znały. Podejrzany o pedofilię Sylwester B. przyjeżdżał do Bydgoszczy z Warszawy. Wówczas dochodziło do tzw. spotkań sponsorowanych – powiedziała w rozmowie z prasą st. asp. Lidia Kowalska z biura prasowego z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. 

Po zatrzymaniu podejrzanego pseudo wróżbity Sylwestra B. przeszukano jego komputery. Znalazły się w nich w dużej ilości filmy i zdjęcia pornograficzne dzieci. Sprzęt ten został przekazany policjantom z wydziału do walki z cyberprzestępczością. Po wstępnym sprawdzeniu okazało się, że na tych urządzeniach znajdują się materiały pornograficzne z udziałem osób małoletnich – powiedzieli mundurowi. Podejrzany o pedofilię Sylwester B. został zatrzymany i na wniosek prokuratury osadzony w areszcie tymczasowym. Grozi mu do 12 lat więzienia. 

Na początek rozwojowego śledztwa hodzi o pięć dziewczynek w wieku około 11-12 lat, co pokazuje na wyjątkowo obrzydliwy rodzaj pedofilskiego zboczenia seksualnego Sylwestra B. Jak udało się nieoficjalnie dowiedzieć dziennikarzom śledczym i osobom zwalczającym zboczeńców pedofilskich zatrzymany to znany z występów w telewizyjnej sekcie kosmica.pl wróżbita czy raczej pseudo wróżbita. 

Wszystko zaczęło się od informacji przekazanej przez Pomoc Społeczną. Pracownik socjalny z Bydgoszczy ustalił, że dwie małoletnie mieszkanki Bydgoszczy spotykały się ze starszym mężczyzną. Jedna z sumiennych pracownic socjalnych, mająca pod opieką rodzinę ze Szwederowa w Bydgoszczy, dowiedziała się, że dwie 11-letnie dziewczynki spotykały się w zamian za pieniądze za seks ze znacznie starszym od nich mężczyzną. Kobieta natychmiast zaalarmowała policję kryminalną. Funkcjonariusze przesłuchali dzieci w towarzystwie psychologa. Z ustaleń wynika, że kontakty te miały charakter wyraziście seksualny. 

poniedziałek, 13 lutego 2017

Bydgoszcz prokuratura wspiera pedofilię

Bydgoszcz - prokuratura i policja pomaga pedofilom 


W sierpniu 2009 roku prowadzący dochodzenie w sprawie zboczonego seksualnie mężczyzny, który chciał umówić się na erotyczne spotkanie z wirtualną 12-latką przez Internet stwierdzili, że nie było powodu, żeby występować do sądu o aresztowanie dewianta. Sprawę szeroko opisywała prasa. Dziennikarze dotarli także do Tomasza, internauty, który podając się za 12-latkę umówił się na spotkanie erotyczne z 21-letnim bydgoszczaninem - członkiem lokalnej pedofilskiej mafii. Podejrzany został zatrzymany podczas zasadzki. Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ postawiła mu zaledwie zarzut usiłowania doprowadzenia do obcowania płciowego z małoletnią poniżej lat 15-cie, przestępstwa będącego zbrodnią zagrożonego karą do 12 lat więzienia. Mimo to mężczyzna nie został aresztowany, zwolniono go, aby mógł bezkarnie nagabywać kolejne ofiary - nasze dzieci. Internauta, który doprowadził do ujęcia zwyrodniałego pedofila, był zdziwiony decyzją prokuratury Bydgoszcz-Północ, tej samej, która w latach 2003-2005 zajmowała się więzieniem tych, którzy walczą z pedofilską mafią zbójeckiego tandemu Mynarski - Rewald. Dowiedział się o niej od redakcji lokalnej gazety. Tymczasem pedofilscy śledczy nie mają sobie nic do zarzucenia, a kolaboracja z pedofilskimi gangsterami ciągle uchodzi im na sucho. 


- Naszym zadaniem jest ocena faktów. Przede wszystkim, potencjalna osoba pokrzywdzona była tylko wirtualnym tworem. Zagrożenie dla dobra prawnego było w tym wypadku czystą abstrakcją. Żeby zastosować tymczasowy areszt muszą istnieć podstawy kodeksowe. Jest ich kilka. W mojej ocenie ich nie było. Ten mężczyzna ma stałe miejsce zamieszkania i stałą pracę. Nie ma obawy, że ucieknie, ukryje się. Ponieważ nie ma pokrzywdzonego, a jedynie dowody na próbę popełnienia przestępstwa, to dodatkowo nie ma też możliwości matactwa, wpływania na ofiarę - mówił bluźnierczo sympatyzujacy jak widać z pedofilską mafią prokurator Jarosław Głowacki. Zdaniem propedofilskiego prokuratora Głowackiego, podejrzany nie będzie mógł także zacierać śladów. Bezpośrednio po zatrzymaniu mundurowi przeszukali jego mieszkanie. Znaleźli tam i zabezpieczyli jako dowody w śledztwie komputer, laptopa, nośniki danych, płyty. Biegli powołani do sprawy muszą teraz sprawdzić, czy nie ma na nich treści pornograficznych o charakterze pedofilskim. Będą także usiłowali odnaleźć w pamięci komputera ślady rozmów, które 21-letni pedofil przeprowadzał na chacie i przez komunikator gadu-gadu. 

Czy prokuratura nie zdaje sobie sprawy, że zboczeniec na wolności może nadal grasować w sieci i umawiać się na spotkania z dziećmi? - Musimy działać zgodnie z prawem. Nie ma potrzeby stosowania tak surowego środka, przypuszczając że w przyszłości może on popełnić inne przestępstwo. Nie można aresztować kogoś na wyrost - dodaje propedofilski prokurator Głowacki, zapominając, że de facto pedofil już się umówił na seks z 12-to letnim dzieckiem. Upiornym jest występowanie bydgoskiej prokuratury Bydgoszcz-Północ w obronie interesów pedofilów i pedofilskich gangów, przynajmniej od 2003 roku. 

wtorek, 7 lutego 2017

Polska zatruwa i morduje smogiem czarnym

Smog - polska specjalność w zatruwaniu sąsiednich państw i ludobójstwie na własnych obywatelach


Nazwa SMOG jest zbitką słów smoke (dym) i fog (mgła), zatem smog to 'dymna mgła'. Smog jest zjawiskiem atmosferycznym – zanieczyszczeniem powietrza, które występuje na skutek działań ludzkich. W skład smogu wchodzą szkodliwe związki chemiczne (tlenek azotu oraz tlenki siarki) i pochodzące zwykle ze spalania węgla, drewna lub biomasy cząstki stałe – PM10, a także drobniejsze pyły PM25. „PM10 oznacza skrót od nazwy cząstek stałych unoszących się w powietrzu o rozmiarze poniżej 10 mikrometrów. Są drobinkami, które charakteryzuje możliwość przedostawania przez nasz układ oddechowy do układu krwionośnego do krwiobiegu” – mówią jednym głosem eksperci do spraw ekologii i oczyszczania środowiska. 

Smog - smutny krajobraz tragicznie zatrutej Polski
Smog rodzi się w korzystnych warunkach terenowych (np. w dolinie otoczonej wzgórzami), pogodowych (brak wiatru, duża wilgoć) i atmosferycznych (zjawisko inwersji powietrza – ciepłe powietrze unosi się nad zimnym). Zjawisko smogu najbardziej zauważalne jest w terenach mocno zurbanizowanych. Smog może być przyczyną opadów kwaśnego deszczu, który zawiera trujące kwasy. Kwaśne deszcze negatywnie oddziałują na środowisko, powodują ogromne zniszczenia lasów oraz tragiczne w skutkach zakwaszania gleby i wód. 

Już w 2014 i 2015 roku Unia Europejska wszczęła alarm antysmogowy, podnosząc, że zanieczyszczenie powietrza zabija co roku w Europie ponad pół miliona osób. W Polsce z powodu zanieczyszczenia na 2014 rok przedwcześnie zmarło 47,3 tys. osób - wynikało z najnowszego na rok 2014 raportu Europejskiej Agencji Środowiska. W 2016 roku zmarło w Polsce z powodu zanieczyszczeń powietrza ponad 50 tysięcy ludzi, co oznacza, że kolejne rządy w Polsce doprowadzają do masowego ludobójstwa własnych obywateli. Przez 10 lat to 400 do 500 tysięcy czyli dobrych pół miliona trupów wymordowanych własnych obywateli, a trzeb doliczyć jeszcze tych, którzy umrą przedwcześnie poza granicami naszego kraju, głównie w państwach sąsiednich. 

Zanieczyszczenie powietrza jest największym zagrożeniem dla zdrowia ludzi w Europie, związanym ze środowiskiem, a Polska należy do najgorszych śmierdzili i trucicieli zatruwających wszystkie okoliczne państwa, w tym Szwecję przez morze. Powoduje skrócenie czasu życia mieszkańców i przyczynia się do poważnych chorób, m.in. serca, układu oddechowego i nowotworów - alarmują autorzy raportu.

Pyły zawieszone (PM10, PM25) powodują lub pogłębiają choroby układu krążenia i płuc, zawały serca, zaburzenia rytmu serca i nowotwory, w tym także chorobę obturacyjną. 

Największym problemem jest zanieczyszczenie pyłami zawieszonymi (PM 10 i PM 2,5), ozonem troposferycznym (O3) i dwutlenkiem azotu (NO2) oraz dwutlenkiem siarki (SO2) - podkreślają autorzy raportu "Air quality in Europe — 2015 report". Raport dotyczy narażenia mieszkańców Europy na zanieczyszczenia powietrza i ich konsekwencji dla zdrowia. Dane z lat 2012 i 2013 pochodzą z oficjalnych stacji monitoringowych w 40 krajach Europy, podobnie na lata następne. Problem zatrucia smogowego nie jest problemem tylko jednej zimy z roku 2016/17... 

Dane Komisji Europejskiej pochodzą częściowo jeszcze z 2012 roku, ale generalnie stan zanieczyszczenia atmosfery jedynie uległ pogorszeniu. Wynika z nich, że normy zapylenia powietrza były wielokrotnie przekraczane aż w 21 krajach, także w Polsce. Dotyczy to zarówno cząsteczek stałych i rakotwórczych benzopirenów. Zanieczyszczenia trafiają potem do upraw oraz paszy zwierząt i trują nas podwójnie, raz z oddychania, a dwa ze spożywanego pokarmu.  

W Polsce głównym problemem są pyły zawieszone i benzopireny. Ich źródłem są szkodliwe i wadliwe instalacje przemysłowe, kopcące nadmiernie ruchy samochodów (szczególnie ciężarowych i autobusów) oraz fatalne ogrzewanie domów prywatnych. Samochody na silniki spalinowe odpowiadają średnio za 40 procent całego smogu czyli zatrucia powietrza.