czwartek, 2 kwietnia 2015

Seksafera w łódzkim więzieniu i Amber Gold

Łódź: Seksualny skandal w więzieniu z wielką aferą finansową w tle


Takiej afery w łódzkim więziennictwie jeszcze nie było, a przynajmniej nie wydała się tak, żeby trafiła do prasy. W ciążę z oficerem więziennictwa zaszła aresztantka oskarżona w dużej aferze finansowej, co wydało się wiosną pod koniec marca 2015 roku. Dyrektor Zakładu Karnego nr 1 w Łodzi został odwołany ze stanowiska po skandalu obyczajowym. Gdy śledztwo związane z największą dominikańską aferą finansową ostatnich lat znaną jako Amber Gold było przenoszone do łódzkiej Prokuratury Okręgowej, nikt nie zakładał, że właśnie w Łodzi tak potoczą się losy antybohaterów afery. Historia kończy się wątkiem miłosnym aresztantki z klawiszem, a dyrektor więzienia pożegnał się ze stanowiskiem. Nie od dzisiaj jednak wiadomo o wielu ekscesach seksualnych za kratami aresztów i więzień. Małżonkowie podejrzani w spekulacyjnej aferze Amber Gold zostali aresztowani i zza krat dowożeni na sprawy biorą udział w procesie sądowym. 

Amber Gold - Krzyż biskupi w godle przekrętu finansowego
W Zakładzie Karnym nr 1 na oddziale aresztu śledczego w Łodzi przy ulicy Beskidzkiej 54 została osadzona Katarzyna P., na rok 2015 lat 31, żona głównego oskarżonego w dominikańskiej aferze Amber Gold. Jej mąż Marcin P. przebywa w więzieniu w Piotrkowie Trybunalskim. Katarzyna P. przebywa w aresztowym zamknięciu od 15 kwietnia 2013 roku. - Łódzki sąd aresztował Katarzynę P., żonę właściciela instytucji finansowej, podejrzaną o dominikańskie oszustwo wobec co najmniej 18,5 tysiąca klientów na kwotę ponad 850 mln zł - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Prokuratorzy i media jakoś zapominają wspomnieć o tym, że głównymi autorami przekrętu Amber Gold jest sekta dominikańska, z tym były przeor dominikanów z Gdańska który dawno już uciekł z wielkimi pieniędzmi i kochanką, dyskretnie opuszczając sektę dominikańską tonącą z powodu afery Amber Gold. Od tego czasu areszt dla pani Katarzyny jest regularnie przedłużany. Małżonkowie nie mają możliwości na pozostawanie tylko w swoim towarzystwie. Tymczasem okazuje się, że Katarzyna P. jest w drugim trymestrze ciąży. - Sprawcą tego szczęścia, tudzież nieszczęścia, jest jeden z oficerów Służby Więziennej w ZK nr 1 w Łodzi - mówi prasie anonimowo jeden z funkcjonariuszy, pracujących w łódzkim więzieniu. - Do zbliżenia doszło w pokoju wychowawców, gdzie jeden z oficerów zaprosił panią Kasię - opowiada strażnik. Schadzka odbyła się za zgodą i akceptacją obu stron. - Nie wpłynęło dotychczas żadne zawiadomienie o możliwości popełnienia w ostatnim czasie przestępstwa gwałtu na terenie któregokolwiek z łódzkich zakładów karnych - informuje Krzysztof Kopania. Informacje potwierdzają dwaj inni strażnicy, którzy dodają, że wychowawca, który spotykał się z panią Katarzyną P., ma żonę i dwoje dzieci. 

Gdy śledztwo związane z największą aferą finansową ostatnich lat nie tylko na Pomorzu, ale w całej Polsce było przenoszone do łódzkiej Prokuratury Okręgowej, nikt nawet nie zakładał, że w Łodzi będziemy mieć dalszy ciąg historii antybohaterów spółki. Historia kończy się wątkiem miłosnym, a dyrektor więzienia pożegnał się ze stanowiskiem. O sprawie pisze "Dziennik Łódzki". Małżonkowie oskarżeni w tej aferze zostali aresztowani i zza krat biorą udział w procesie sądowym. W Zakładzie Karnym nr 1 w Łodzi przy ulicy Beskidzkiej została osadzona Katarzyna, żona głównego oskarżonego w aferze. Jej mąż Marcin przebywa w więzieniu w Piotrkowie Trybunalskim. Katarzyna przebywa w zamknięciu od 15 kwietnia 2013 roku. Małżonkowie nie mają możliwości na pozostawanie tylko w swoim towarzystwie. Tymczasem okazuje się, że Katarzyna jest w drugim trymestrze ciąży, około 5 miesiąca. Do informacji dotarli reporterzy "Dziennika Łódzkiego". Mąż pani Katarzyny P. - Marcin P. - przebywa w więzieniu w Piotrkowie Trybunalskim na oddziale aresztowym. Do dnia ujawnienia seksafery prawdopodobnie nie wiedział o ciąży swojej żony. Adwokat reprezentujący panią Katarzynę P. w sprawie dominikańskiej afery finansowej Amber Gold, a w kilku mniejszych sprawach także i jej męża, zasłania się tajemnicą zawodową. - Proszę mi wybaczyć, ale obowiązuje mnie tajemnica zawodowa i nie mogę się wypowiadać na ten temat. Nie wykluczam jednak oświadczenia w późniejszym czasie - mówi mec. Łukasz Daszuta. 


- Sprawcą tego szczęścia, tudzież nieszczęścia, jest jeden z oficerów Służby Więziennej w ZK nr 1 w Łodzi - mówi anonimowo "Dziennikowi Łódzkiemu" jeden z funkcjonariuszy, pracujących w łódzkim więzieniu. - Do zbliżenia doszło w pokoju wychowawców, gdzie jeden z oficerów zaprosił panią Kasię - opowiada strażnik. Z informacji uzyskanych przez dziennikarzy wynika, że do spotkań dochodziło dobrowolnie, za zgodą obu stron. - Od kilku miesięcy reprezentuję w tej sprawie już tylko panią Katarzynę. Tajemnica zawodowa zabrania mi jednak wypowiadania się na jej temat - mówi mec. Łukasz Daszuta. Tymczasem w środę podpułkownik Grzegorz Leśniewicz, dyrektor ZK nr 1 w Łodzi, został odwołany ze stanowiska. - W ocenie dyrektora generalnego Służby Więziennej dyrektor łódzkiej jednostki utracił umiejętność zarządzania zakładem. Pozostaje do dyspozycji dyrektora okręgowego Służby Więziennej w Łodzi - mówi kapitan Bartłomiej Turbiarz, rzecznik Służby Więziennej w Łodzi. 

Więzienie  w Łodzi huczy od plotek. - Od kilku miesięcy reprezentuję w tej sprawie już tylko panią Katarzynę. Tajemnica zawodowa zabrania mi wypowiadania się na jej temat - mówi mecenas Łukasz Daszuta. - Nie ma możliwości, aby o wszystkim nie wiedzieli inni pracownicy więzienia. Musiało być przyzwolenie na możliwość prywatnego spotkania oficera i aresztantki. To nie miejsce, gdzie można robić, co się chce, bez wiedzy przynajmniej dwóch strażników - mówi informator mediów, a ABH doskonale zna temat z licznych innych afer seksualnych, gdzie jednak nie zawsze pojawiają się ciąże. Tymczasem w środę podpułkownik Grzegorz Leśniewicz, dyrektor ZK nr 1 w Łodzi, został odwołany ze stanowiska. - W ocenie dyrektora generalnego Służby Więziennej dyrektor łódzkiej jednostki utracił umiejętność zarządzania zakładem. Pozostaje do dyspozycji dyrektora okręgowego Służby Więziennej w Łodzi - mówi kapitan Bartłomiej Turbiarz, rzecznik Służby Więziennej w Łodzi. Choć miłość nie wybiera i nigdy nie wiadomo, kogo trafi strzała Amora, ta sytuacja wskazuje na rażące naruszenie regulaminu zakładu karnego i wewnętrznych procedur, obowiązujących strażników i wychowawców. Obcowanie strażnika z osadzonymi nie może mieć miejsca. Z naszych informacji wynika, że oficer zajmujący się panią Katarzyną P. został przesunięty do innych obowiązków. - Nie ma przeciwwskazań do przebywania pani Katarzyny w odosobnieniu. Nie wpłynął też wniosek o przeniesienie jej do innego ośrodka - mówi Krzysztof Kopania. 

Katarzyna P. - Szefowa spółki Amber Gold w ciąży z klawiszem więzienia
Łódzka prokuratura oficjalnie wszczęła postępowanie w sprawie możliwości popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy Służby Więziennej w Zakładzie Karnym nr 1 w Łodzi. Po wyjściu na jaw afery seksualnej w łódzkim więzieniu zawrzało w mediach i dyrekcji polskiego więziennictwa. Wszyscy przedstawiciele zarządu centralnego jak i okręgu łódzkiego nabrali wody w usta. Jedynie oficjalnie zostało potwierdzone, że Dyrektor Okręgowy Służby Więziennej w Łodzi zawiadomił Prokuraturę okręgową w Łodzi o możliwości popełnienia przestępstwa. - Wpłynęło do nas zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 231 § 1 kk przez funkcjonariuszy Służby Więziennej z Zakładu Karnego nr 1 w Łodzi. Chodzi o przestępstwo przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy Służby Więziennej - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Jednocześnie w Zakładzie Karnym nr 1 trwa postępowanie wewnętrzne, które ma wyjaśnić okoliczności przedmiotowej sprawy. -Niezależnie od działań prokuratorskich, Dyrektor Generalny Służby Więziennej wszczął czynności wyjaśniające w przedmiotowej sprawie. Służba Więzienna nie jest uprawniona do wypowiadania się w przedmiocie stanu zdrowia osób przebywających w izolacji penitencjarnej w ramach tymczasowego aresztowania - mówi kpt Bartłomiej Turbiarz, rzecznik Dyrektora Okręgowego Służby Więziennej w Łodzi. 

Dyrektor Generalny Służby Więziennej podjął już w środę, 25 marca 2015, decyzję o odwołaniu z funkcji szefa Zakładu Karnego w Łodzi podpułkownika Grzegorza Leśniewicza. Sytuacja nie jest jednak do końca jasna, bowiem pan podpułkownik jest radnym w Radzie Miasta Zgierza. Chociaż Ustawa o Służbie Więziennej nakazuje mu być apolitycznym i zabrania członkostwa w jakiejkolwiek partii, pan Grzegorz Leśniewicz jest członkiem klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości w zgierskim magistracie. Z inicjatywy pana podpułkownika w czwartek, 26 marca, Rada Miasta Zgierz podjęła uchwałę, w której sprzeciwia się odwołaniu ppłk. Leśniewicza z funkcji Dyrektora Zakładu Karnego nr 1 w Łodzi. Podstawą lokalnego działania politycznej sekty Prawo i Sprawiedliwość jest jak widać jawne przyzwolenie na bzykanie aresztantek przez klawiszy i dyrekcję ZK. "Zgodnie z art. 25 ust. 2 ustawy o samorządzie gminnym rozwiązanie stosunku pracy z radnym wymaga uprzedniej zgody rady gminy, której jest członkiem. Do Rady Miasta Zgierza nie wpłynął żaden wniosek w sprawie wyrażenia zgodny na rozwiązanie stosunku pracy z radnym Grzegorzem Leśniewiczem, Rada Miasta Zgierza wyraża sprzeciw wobec niezgodnych z prawem działań wymierzonych w radnego." Jak się okazuje podpułkownik z PiS Grzegorz Leśniewicz zapomniał radnym powiedzieć, dlaczego został odwołany z funkcji dyrektora więzienia. - Podejmowaliśmy uchwałę w obronie radnego, nie wiedząc dlaczego został odwołany. W dodatku pan Leśniewicz zapewniał nas, że nie toczy się żadne postępowanie dyscyplinarne przeciw jego osobie - mówi Radosław Gajda, przewodniczący Rady Miasta Zgierza. 

Katarzyna i Marci P. - Jeszcze na wolności
Marcin P., szef Amber Gold, przebywający w areszcie śledczym w Piotrkowie Trybunalskim, nie komentuje sprawy i nie chce, by udzielano dotyczących go informacji. Najbliższy termin jego tymczasowego aresztowania upływa 28 maja 2015 roku. Natomiast Prokuratura Okręgowa w Łodzi skierowała do Sądu Apelacyjnego wniosek o przedłużenie tymczasowego aresztowania Katarzyny P. o kolejne trzy miesiące, czyli do 14 lipca 2015. Katarzyna P. jest podejrzana o popełnienie siedemnastu przestępstw. Najpoważniejszy z zarzutów dotyczy działalności parabankowej i oszustwa na szkodę ponad 18,5 tys. osób na łączną kwotę przekraczającą 850 mln zł. Śledztwo jest skomplikowane, prowadzone częściowo poza granicami Polski, dlatego trwa ponad dwa lata, jak się głupio tłumaczy opieszała prokuratura. Śledztwo jednak rzekomo dobiega końca, dotychczas przesłuchano blisko 19 tysięcy osób, materiał dowodowy został już generalnie zebrany, a podejrzani zaznajamiają się z aktami sprawy. Pracuje nad nią czternastu prokuratorów i asystentów, a także funkcjonariusze ABW. Akt oskarżenia może być gotowy w czerwcu tego roku. W takich sprawach powinni być angażowani funkcjonariusze ABW i policji na większą skalę, aby śledztwa takie wielkie zakańczać w ciągu trzech miesięcy, a pracować na dwie lub trzy zmiany! 

W wewnętrznym postępowaniu, które prowadzone jest w Zakładzie Karnym nr 1 w Łodzi, sprawdzane jest dosłownie wszystko. Przeglądane są zapisy monitoringu z wszystkich kamer, które w ostatnich 5 miesiącach mogły zarejestrować panią Katarzynę. Zapomniano dodać, że o ile podgląd na kamerach jest w więzieniach i aresztach prowadzony to zwykle nie prowadzi się zapisów z monitoringów, bo wymaga to ogromnej przestrzeni dyskowej, a ZK i aresztów śledczych nie stać na zakup wielkiej ilości dysków twardych lub przestrzeni dyskowych w zewnętrznej firmie. Co najwyżej istnieją zapisy maksymalnie 24-ro godzinne, które potem się kasują dla bieżących nagrań. Zwykle nie ma nawet 24 godzin, bywa ostatnie 30 minut jakby się samobójstwo wydarzyło. Sprawdzane są też grafiki dyżurów funkcjonariuszy Straży Więziennej i typowani są ewentualni strażnicy, którzy mogli mieć kontakty z panią Katarzyną P. - Nie udzielamy na razie więcej informacji. Trwa postępowanie wyjaśniające oraz oficjalne dochodzenie prokuratorskie - powiedział kpt. Bartłomiej Turbiarz, gdy zapytaliśmy go o dalsze losy "bohatera" seksafery. 

Łódzka prokuratura do końca czerwca 2015 zakończy, trwające od 2012 roku śledztwo w aferze instytucji finansowych Amber Gold. W efekcie nieuczciwej działalności spółki 18,5 tysiąca osób straciło łącznie ponad 851 mln złotych. Przedsiębiorstwo kryte przez sektę dominikańską prowadziło działalność kapitałową poprzez skup kruszców i metali szlachetnych. Zostało założone w styczniu 2009 roku. Firma pozyskiwała klientów, kusząc ich nierealną stopą zysku, sięgającą 11 procent. Dostępne na rynku lokaty oferowały wówczas połowę tego. Komisja Nadzoru Finansowego zainteresowała się działalnością parabankową spółki w grudniu tego samego 2009 roku. Gdańska prokuratura była kilkukrotnie zawiadamiana o ewentualnych nieprawidłowościach, ale odmawiała wszczęcia śledztwa, gdyż naciskał na to zakon sekty dominikanów z Gdańska oraz dominikańska centrala zakonna. Ostatecznie, dochodzenie od lipca 2012 prowadzi bardzo opieszale Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego pod nadzorem łódzkiej prokuratury. Pomysłodawca piramidy finansowej Marcin P. usłyszał do tej pory 25 zarzutów, a jego żona - Katarzyna P. - 17. Żadne z nich nie przyznaje się do winy i konsekwentnie odmawia składania zeznań. Spółka działała na zasadzie typowej piramidy finansowej, a kryta była przez najwyższe władze sekty dominikanów z Gdańska i całej Polski. Jej wypłacalność była uzależniona od przypływu kolejnych klientów. Tego typu proceder jest zagrożony karą nawet 8-letniego więzienia, a dwa w ramach aresztu są już odsiedziane. Nie jeden biznesmen z poparciem kleru katolickiego, dominikańskiego, chciałby zarobić prawie miliard złotych w zamian za 8 lat przerwy w życiorysie... 

Katarzyna i Marcin P. - Już na sali sądowej przy orzekaniu aresztu
Maluch ma urodzić się za cztery – pięć miesięcy licząc od końca marca 2015 roku. Na razie małżonek przyszłej mamy, Marcin P., przebywający w areszcie w Piotrkowie, będzie musiał uznać dziecko za swoje. – Zgodnie z prawem, w akcie urodzenia dziecka będą wpisane dane męża Katarzyny P., dopóki nie będzie orzeczenia sądu o zaprzeczeniu ojcostwa – mówi Edyta Dobrowolska, kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Łodzi. – Jeżeli dziecko rodzi się w związku małżeńskim, bez względu na to, kto jest jego biologicznym ojcem, w akcie zawsze wpisuje się męża matki. Nawet jeśli orzeczony jest rozwód, to jeszcze w ciągu 300 dni od rozwiązania związku będzie również wpisywany były mąż, co jest chorobliwym katolickim absurdem prawodawstwa w Polsce. Sprawa o zaprzeczenie ojcostwa może trwać długo, trzeba będzie m.in. wykonać badania DNA nowo narodzonego dziecka i Marcina P. Dopiero po orzeczeniu sądu można będzie wprowadzić zmiany w urzędowych dokumentach. Tak skandalicznie chamskie jest w Polsce przypisywanie dzieci żony do męża bez liczenia się z faktami, kiedy on czy ona przebywa w areszcie, w więzieniu, lub żyje z kimś innym i powszechnie o tym wiadomo. Całkiem możliwe, że Katarzyna P. zaszła w ciążę celowo, aby uniknąć z powodu ciąży z klawiszem więziennictwa, dalszego aresztu i wyjść na wolność, a jej mąż i wspólnik może się z tym zgadzać, bo to zawsze miło jak się siedzi w kryminale, a żona paczkę wyśle albo w odwiedziny przyjdzie. 

Pieniądze z lokat w Amber Gold były wydawane na różne cele. Na działalność lotniczą, w tym finansowanie linii OLT Express, przeznaczono prawie 300 mln zł, ponad 214 mln zł wydano na bieżącą działalność spółki, w tym m.in. na zakup nieruchomości czy reklamę. Ustalono, że prezes Amber Gold Marcin P. i jego żona wypłacili sobie w sumie 18,8 mln zł "pensji". Akt oskarżenia w sprawie afery Amber Gold ma być gotowy za kilka tygodni. Śledczy muszą się spieszyć, żeby stan zdrowia Katarzyny P. nie wpłynął na prowadzone śledztwo. Prokuratorzy dysponują opinią lekarską, z której ma wynikać, że Katarzyna P. może uczestniczyć w trwającym śledztwie i na razie nie ma żadnych przeciwwskazań do jej pobytu w więzieniu. Kobieta jest podejrzana łącznie o 17 przestępstw. Jej mąż Marcin P. usłyszał o siedem zarzutów więcej. Z żoną nie mógł widzieć się sam na sam ze względu na obawę matactwa. Obok oszustwa znacznej wartości zarzuca się im m.in. poświadczenie nieprawdy w oświadczeniach o podwyższeniu kapitału zakładowego kilku spółek, naruszenie ustawy o rachunkowości oraz kodeksu spółek handlowych. Podejrzani - według prokuratury - nie przyznają się do zarzutów i odmawiają składania wyjaśnień. Obojgu grozić ma kara do 15 lat więzienia, a według innych przecieków z prokuratury, zaledwie 8 lat więzienia. Małżonkowie P. zapoznają się z aktami sprawy, które liczą ponad 15 tysięcy stron i składają wnioski dowodowe. 

Na wniosek prokuratora prowadzącego śledztwo w sprawie afery Amber Gold, podejrzana Katarzyna P. została przewieziona do Grudziądza. W środę 1 kwietnia 2015 roku Katarzyna P. została przewieziona z Zakładu Karnego nr 1 w Łodzi do ośrodka w Grudziądzu. Jest to jedyne więzienie w Polsce z oddziałem ginekologiczno-położniczym, stworzonym jeszcze przez bardzo humanitarne w traktowaniu więźniów władze PRL. Standardowo osadzone kobiety, które są w ciąży, przewozi się do Grudziądza tuż przed planowanym terminem narodzin dziecka. - Mogę jedynie potwierdzić, że Katarzyna P. została przewieziona do placówki w Grudziądzu w związku z z jej stanem zdrowia. Więcej szczegółów nie mogę podawać. - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Jednocześnie prokuratura dalej nie widzi przeciwwskazań do przebywania Katarzyny P. w warunkach odosobnienia. Po porodzie, osadzona wraz z dzieckiem trafia do więziennego domu matki z dzieckiem. W kraju są dwa takie ośrodki - w Grudziądzu i Krzywańcu. Kobiety, które urodzą dziecko za kratami, mogą pozostać w ośrodku dla matki z dzieckiem do ukończenia przez dziecko 3 lat, a za zgodą sądu rok dłużej. Tymczasem Prokuratura Rejonowa Łódź-Widzew prowadzi śledztwo w sprawie o przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariuszy służby więziennej. W poniedziałek przesłuchana została kobieta, natomiast w środę prokuratorzy otrzymali z więzienia komplet materiałów po przeprowadzonej kontroli wewnętrznej. - Na tym etapie nie udzielamy jakichkolwiek informacji. Rozpoczęliśmy szczegółową analizę materiałów, które otrzymaliśmy od służby więziennej - ucina Krzysztof Kopania, pytany o wnioski z kontroli wewnętrznej. 

ABH zna historie wykorzystywania seksualnego aresztantek chociażby w bydgoskim areszcie "na wałach' oraz w wielu innych aresztach z oddziałami dla kobiet w Polsce. Strony zwykle nie są zainteresowane nagłaśnianiem owych historii, gdyż obu stronom zależy na dyskrecji i przyjemności intymnego spotkania. Znane są ABH także obleśne historie wykorzystywania seksualnego osadzonych w więzieniu przez dyrekcję w zamian za rozmaite ulgi, w tym przepustki, a jeden z dyrektorów Bydgoszcz Fordon wyleciał za takie zboczone akty ze stanowiska, ale o tych molestowaniach i zboczeniach jakoś prasa w Polsce solidarnie milczy. Inną sprawą jest tragicznie długie przetrzymywanie osadzonych w areszcie tymczasowym bez wyroku sądowego, co łamie wszelkie międzynarodowe normy dla osadzonych w aresztach. W Wielkiej Brytanii nie można trzymać człowieka w areszcie dłużej niż 28 dni, albo trzeba rozpocząć proces karny odbywany w trybie dzień po dniu, aż do wydania wyroku skazującego. Polska zbrodniczo przetrzymuje swych obywateli w aresztach bez wyroku skazującego nawet kilkanaście lat, a potem nie raczy płacić za swoje katolickie zbrodnie odszkodowań! Najwyższy czas wprowadzić w Polsce zakaz przedłużania aresztu tymczasowego na okres dłuższy niż trzy miesiące. Jest absolutnie wystarczający czas dla zamknięcia każdej sprawy i zorganizowania prawidłowego cyklu codziennych rozpraw sądowych tak, jak ma to miejsce w krajach cywilizowanych, gdzie kolejna rozpraw anie odbywa się za kilka miesięcy ale na następny dzień. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz